czwartek, 10 kwietnia 2025



Po tym, jak chwilowo się umocniły po ucieczce inwestorów z akcji na aktywa postrzegane jako bezpieczniejsze, amerykańskie obligacje skarbowe dołączyły do wyprzedaży. Rentowność benchmarkowych 10-letnich obligacji skarbowych USA wzrosła o 40 punktów bazowych od poniedziałku do środowego popołudnia, osiągając 4.4 proc., odwracając początkowo niższe rentowności celebrowane przez Trumpa i sekretarza skarbu Scotta Bessenta jako znak nadchodzących niższych kosztów finansowania zewnętrznego. To była "idealna burza złych wiadomości" dla amerykańskich obligacji, zauważył Lawrence Gillum, główny strateg ds. stałego dochodu w LPL Financial. "Lepka inflacja, cierpliwy Fed, potencjalne bojkoty zagranicznych nabywców, delewarowanie funduszy hedgingowych, równoważenie obligacji gotówką i niepłynny rynek obligacji skarbowych to powody, dla których rentowności obligacji skarbowych nadal rosną" - wyjaśnił Gillum. Wyższe rentowności oznaczają mniej wartościowe obligacje, ponieważ inwestorzy o stałym dochodzie żądają wyższych rocznych wypłat, aby utrzymać dług rządu federalnego. Te rentowności nie uległy większym zmianom w związku ze wzrostem cen akcji.

Recesja jest najbardziej "prawdopodobnym wynikiem" dla USA, powiedział Jamie Dimon, dyrektor generalny JPMorgan Chase, w wywiadzie dla Fox Business "Mornings With Maria" w środę. "Rynki nie zawsze mają rację, ale czasami mają rację" — zauważył Dimon, odnosząc się do "bólu" widocznego w ostatnich dniach we wszystkich klasach aktywów. "I myślę, że tym razem mają rację, ponieważ wyceniają niepewność na poziomie makro, niepewność na poziomie mikro, na poziomie rzeczywistej firmy, a następnie to, jak wpływa ona na nastroje konsumentów" — kontynuował Dimon. W tym wywiadzie Dimon zachęcał administrację Trumpa do skłaniania się ku wzmocnieniu handlu z sojusznikami w Europie i Azji: "Myślę, że celem tego handlu powinno być wzmocnienie Europy i naszych partnerów handlowych, Japonii, Korei, Filipin, a nie osłabienie ich. Zbliżenie ich do siebie".

onet.pl/Forbes


Jeszcze w grudniu inflacja SAAR (czyli roczna z wyłączeniem sezonowości) wynosiła 14,1 proc. W styczniu spadła do 10,6 proc., w lutym do 7,6 proc., a w połowie marca osiągnęła zaledwie 4 proc. Rubel, który na początku lutego balansował wokół 100 za dolara, nagle się wzmocnił – 20 marca kurs wahał się już między 80 a 85 rubli. Indeks giełdy moskiewskiej nie pozostawał w tyle: z poziomu 2500 ptk w grudniu podskoczył do 3100–3200 ptk w marcu.

Cały ten gospodarczy "rozkwit" Rosji ma jedną wspólną cechę — opiera się wyłącznie na nadziei na zakończenie wojny. Tymczasem twarde realia ekonomiczne nie tylko nie zniknęły – one się pogłębiają.

(...)

W styczniu i lutym 2025 r. nominalne dochody z ropy i gazu były już nieco niższe niż rok wcześniej, a po uwzględnieniu inflacji – spadły jeszcze bardziej. Inne źródła dochodów wzrosły tylko nominalnie – o około 11 proc. – co oznacza, że realnie (po uwzględnieniu inflacji) utrzymały się na podobnym poziomie. Łączne wpływy do budżetu wyniosły 5,3 bln rubli – zaledwie 0,3 bln więcej niż przed rokiem.

A wydatki? Poszybowały. Wzrost aż o 1,9 bln rubli – do ponad 8 bln. Większość z tej kwoty to koszty wojny – i to nie bieżące, ale zaplanowane z wyprzedzeniem, jakby szykowano się na długi konflikt. Efekt to bezprecedensowy deficyt: 2,7 bln rubli. Ponad dwa razy większy niż rok wcześniej.

Zgodnie z wszelką logiką – tak ogromny deficyt, wsparty zwiększoną podażą pieniądza, powinien rozkręcić inflację. Ale w marcu inflacja nagle… wyhamowała. Dlaczego? Bo mocniejszy rubel obniżył ceny importowanych dóbr konsumpcyjnych. To jednak tylko połowa obrazu – ceny żywności wciąż rosną (bo produkcja jest lokalna), podobnie jak ceny usług: fryzjerzy, lekarze, turystyka, kultura – wszystko drożeje.

onet.pl


Ogłaszając cła, prezydent chciał zmusić inne kraje do negocjacji. "Telefon się urywa", cieszył się we wtorek Biały Dom. Chęć rozmów ogłosiło 70 krajów. "Nie wiem, kiedy porozmawiam z nimi wszystkimi" — zażartował we wtorek Trump. W jego oczach strategia zadziałała.

Fakt, że w międzyczasie cała światowa gospodarka groziła osunięciem się w otchłań, nie przeszkadzał mu. "Zachowaj spokój", napisał na Truth Social w środę rano, w obliczu spadających od kilku dni cen akcji. 

(...)

W ostatnich dniach stało się jednak jasne, że ta kalkulacja się nie sprawdzi. Na rynku obligacji nastąpił groźny rozwój sytuacji. Rentowność dziesięcioletnich amerykańskich obligacji skarbowych wzrosła do ponad 4,5 proc. Instrumenty dłużne o 30-letnim okresie zapadalności przyniosły nawet ponad 5 proc. Oznacza to, że rentowność wzrosła o ponad 0,6 p.p. w ciągu zaledwie kilku dni.

Miało to dwie poważne konsekwencje. Po pierwsze, wywołało panikę wśród ekonomistów. Amerykańskie obligacje skarbowe są uważane za bezpieczną przystań, zwłaszcza w czasach niepewności. Jeśli stopy procentowe rosną, pożyczanie pieniędzy staje się również droższe dla firm. W połączeniu z obciążeniem taryfami celnymi byłaby to toksyczna mieszanka, która podsyciłaby recesję.

Donald Trump prawdopodobnie przywiązywał jeszcze większą wagę do tej drugiej konsekwencji. Wynika to z faktu, że wyższe rentowności sprawiły, że roczne koszty, które należy zapłacić za dług publiczny USA w wysokości 36 bln dol. (139 bln 198 mld 863 mln zł), wzrosły o 216 mld dol. (835 mld dol.), jeśli wzrost stóp procentowych zostanie utrzymany. Amerykanie już teraz muszą płacić prawie 1,2 bln dol. (4 bln 639 mld 748 mln zł) odsetek. Zniwelowałoby to ewentualne dodatkowe przychody z ceł.

Po południu Trump potwierdził, że rynek obligacji częściowo wpłynął na jego decyzję. "Rynek obligacji jest bardzo podstępny. Obserwowałem go i widziałem, że ludzie mieli trochę mdłości" — powiedział prezydent.

onet.pl/Die Welt


Prezydent Trump "zakończy wojnę Obamy i Bidena o ciśnienie wody i ponownie uczyni amerykańskie prysznice wspaniałymi. Nadmierna regulacja dusi amerykańską gospodarkę, umacnia biurokratów i tłumi wolność osobistą" – ogłosił Biały Dom.

Reuters zwraca uwagę, że prezydent nakazał Departamentowi Energii uchylenie przepisu wprowadzonego przez Obamę i przywróconego przez Bidena dotyczącego ograniczenia przepływu wody w prysznicach dostępnych na rynku do 9,5 litra na minutę. Nowe rozporządzenie znosi też ograniczenia dotyczące zużycia wody w innych urządzeniach, takich jak toalety i zmywarki.

 W moim przypadku lubię wziąć przyjemny prysznic, zadbać o swoje piękne włosy — mówił prezydent USA podczas ceremonii podpisania dokumentu w Gabinecie Owalnym. Argumentował, że zgodnie z obowiązującymi dotąd przepisami musiał stać pod prysznicem przez 15 minut. Nazwał to śmiesznym.

— Zmienimy to, aby ludzie mogli żyć — podkreślił Donald Trump.

PAP


Jak powiedział dziennikarzom po ogłoszeniu decyzji sekretarz finansów Scott Bessent, powodem wstrzymania ceł nie był chaos i spadki na giełdzie, lecz przytłaczająca liczba państw chcących negocjować warunki handlu z USA.

— Zobaczyliśmy udaną strategię negocjacyjną, którą prezydent Trump wdrożył tydzień temu. Skłoniła ona ponad 75 krajów do negocjacji. To wymagało wielkiej odwagi, wielkiej odwagi, aby pozostał na kursie aż do tego momentu — stwierdził Bessent. — Jak powiedziałem mu tydzień temu w tym samym miejscu: "nie stosujcie odwetu", a zostaniecie nagrodzeni. Więc każdy kraj na świecie chce przyjść i negocjować. Jesteśmy gotowi ich wysłuchać — dodał.

Do tego zwrotu dochodzi dzień po tym, gdy prezydent i jego rzeczniczka Karoline Leavitt zapewniali, że nie rozważa on 90-dniowego zawieszenia ceł. Ogłoszeniem decyzji wydawał się zaskoczony nawet przedstawiciel USA ds. Handlu (USTR) Jamieson Greer, który w chwili ogłoszenia pauzy występował przed komisją budżetową Izby Reprezentantów. Jak przyznał, dowiedział się o decyzji Trumpa podczas wysłuchania, choć dodał, że były na ten temat dyskusje. Przepytujący go kongresmen Demokratów Steven Horsford wybuchł gniewem i zaczął krzyczeć na Greera, oskarżając administrację o manipulację rynkiem.

— Kto tu podejmuje decyzje?! Wygląda na to, że z pewnością nie przedstawiciel USA ds. handlu (...) To nie jest gra! — krzyczał kongresmen.

onet.pl


Amerykański prezydent zawiesił częściowo wysokie cła, które ogłosił w ubiegłym tygodniu, pozostawiając je na poziomie 10 procent dla wszystkich państw. Trump dał 90 dni na negocjacje handlowe z poszczególnymi krajami. Ta decyzja wymiernie wpłynęła na kursy walut oraz akcji. 

(...)

Zwrot w globalnej wojnie handlowej, którego dokonał Donald Trump, zaskoczył inwestorów, którzy wcześniej masowo wyprzedawali akcje. Gdy dowiedzieli się o zmianie kursu, zareagowali entuzjastycznie. Wskaźnik spółek technologicznych Nasdaq wzrósł o 12 proc., co jest jego najlepszym dniem od 24 lat. Indeks S&P 500 wzrósł o 9,5 proc., osiągając największy wzrost od 2008 roku i trzeci największy od II wojny światowej. Z kolei Dow Jones zyskał 7,9 proc., co było jego najlepszym dniem od 2020 roku. - Nikt nigdy nie widział takiego dnia. Myślę, że to rekord, prawda? Zdecydowanie. Czy to rekord? Po weryfikacji będziemy mieli rekord - mówił Donald Trump.

gazeta.pl