niedziela, 20 marca 2022


Informacje o problemach z systemem GPS nad Bałtykiem pojawiły się na początku marca 2022 roku. Były one przekazywane nie tylko przez fińskich pilotów, ale również przez litewskie linie lotnicze Transaviabaltika. Jak się okazało samoloty tego przewoźnika nie mogły lądować na fińskim, regionalnym lotnisku Savonlinna, które nie ma alternatywnego sprzętu nawigacyjnego. Z tego powodu samolot lecący z Tallina 13 marca 2022 roku musiał zmienić miejsce lądowania i polecieć do Helsinek. Zdarzenie to powtórzyło się przy kolejnym locie, tak że na tydzień zawieszono linię Helsinki - Savonlinna.

Jak się później okazało zakłócenia systemu GPS objęły nie tylko Finlandię, ale również terytorium północnej i północno-wschodniej Polski, Litwy, Łowy i całego wschodniego Bałtyku. Znamienne jest to, że anomalie odnotowywane od 5 do 13 marca nie występowały tak intensywnie tylko na obszarze Obwodu Kaliningradzkiego. Nie można się więc dziwić, że podejrzenie padło od razu na Rosjan, który już wcześniej próbowali zakłócać system GPS w północnej Europie.

Najbardziej znany wypadek tego rodzaju miał miejsce pod koniec października 2018 roku, gdy Rosja próbowała przeszkadzać uczestnikom manewrów wojskowych NATO Trident Juncture 2018 w północnej Finlandii i Norwegii. Odnotowano wtedy błędy we wskazaniach systemu GPS w wojskowych pojazdach i statkach powietrznych. Problem był poważny, ponieważ takie zakłócanie stanowiło również istotne zagrożenie dla lotniczego, cywilnego ruchu pasażerskiego.

Badania wykazały, że źródło zakłóceń znajdowało w Rosji na Półwyspie Kolskim. Finowie i Norwedzy zwrócili się wtedy do Rosjan z protestem i prośbą o wyjaśnienia, przekazując dowody świadczące, że systemy nawigacji satelitarnej były zagłuszane i skąd. Początkowo władze rosyjskie poinformowały o przekazaniu tych danych ekspertom, jednak później stwierdziły (poprzez znanego z kłamstw rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa), że nie ma w nich żadnych, konkretnych dowodów, by to Federacja Rosyjska stała za zakłócaniem.

(...)

Niestety jak na razie nie ma żadnych szans, by Rosja poniosła jakiekolwiek konsekwencje za swoje działania. Dzieje się tak pomimo tego, że zakłócenia systemu GPS w takiej skali mogą być efektem tylko świadomego działania, z wykorzystaniem specjalistycznych, wojskowych systemów walki elektronicznej. I wszyscy doskonale sobie zdają sprawę, kto takie systemy posiada i w ten sposób je wykorzystuje.

(...)

Pozycja Rosji w tego rodzaju aferach pozostaje cały czas niezmienna: nie przyznawać się do niczego i w dalszym ciągu przeszkadzać w działaniu państwom zachodnim. Nie oznacza to jednak, że Rosjanie nie wychodzą z tego bez uszczerbku – w tym przede wszystkim wizerunkowego. Zwraca się przede wszystkim uwagę na fakt, że zakłócenia stawiane rosyjskimi systemami WRE przeszkadzają głównie odbiornikom cywilnym, podczas gdy odbiorniki wojskowe, z modelu na model sobie z nimi coraz lepiej radzą. Powoli ginie więc mit skuteczności rosyjskich systemów walki elektronicznej, które okazują się przydatne jedynie w działaniach terrorystycznych w odniesieniu do samolotów pasażerskich.

Odbiorniki cywilne nie mają bowiem wyrafinowanych systemów przeciwzakłóceniowych i teraz Rosjanie bezwzględnie to wykorzystują. Jest to o tyle niebezpieczne, że system GPS na samolotach pasażerskich nie jest wykorzystywany tylko do określania pozycji, ale również jako baza dla całego systemu nawigacyjnego samolotu. Jego zakłócanie może więc doprowadzić nawet do katastrofy. Efektem zakłócania może być bowiem nie tylko utrata sygnału GPS w przypadku zagłuszania (jamming), ale również jego fałszowanie (spoofing).

defence24.pl
 

Według Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy sytuacja militarna nie uległa znaczącym zmianom. Armia ukraińska miała w dalszym ciągu efektywnie się bronić, w tym odpierać uderzenia rakietowo-powietrzne, a wojska agresora nie prowadziły jakoby aktywnych działań zaczepnych. Główna uwaga Rosjan miała się skupiać na uzupełnieniu strat (także poprzez sprowadzanie na obszary graniczące z Ukrainą obcych najemników), przywracaniu zdolności bojowej i rozwiązywaniu „chronicznych problemów” z zabezpieczeniem logistycznym i kontrolą nad tymczasowo okupowaną częścią Ukrainy. Zdemoralizowane siły rosyjskie mają nie radzić sobie z olbrzymimi stratami (niektóre jednostki miały utracić do 90% stanów wyjściowych), brakuje im rezerw i starają się uzupełniać niedobory metodą łączenia jednostek oraz mobilizacji na czasowo okupowanym obszarze Donbasu.

Kontrwywiad SBU pozyskał informacje o wycofaniu oddziałów w liczbie 1,2 tys. żołnierzy przysłanych przez Ramzana Kadyrowa. Jednocześnie strona czeczeńska zapowiedziała przerzut na Ukrainę kolejnej grupy liczącej ok. 1 tys. żołnierzy. Na terytorium Białorusi miały także trafić dodatkowe pododdziały ze Wschodniego Okręgu Wojskowego. Agresor ma mieć jednak problemy z subordynacją i rosnącą niechęcią żołnierzy do udziału w wojnie (po walkach o Charków dalszego udziału w operacji na Ukrainie miało odmówić 10 wojskowych). Mimo to Siły Zbrojne FR mają kontynuować operację i przygotowywać się do wznowienia ofensywy. Strona ukraińska obawia się uderzenia na Kijów, Połtawę, a także z terytorium Białorusi na Wołyń. Zwraca uwagę informacja, że ambasador białoruski wraz z 10 dyplomatami opuścił terytorium Ukrainy.

Na poleskim i siewierskim kierunkach obrony obie strony utrzymały wcześniejsze pozycje, a do walk i ostrzału w okolicach Kijowa dochodziło sporadycznie (m.in. w m. Nowi Petriwci na północnych obrzeżach miasta). Agresor kontynuował rozbudowę inżynieryjną i wzmacnianie zgrupowania w oparciu o miejscowości położone w odległości 20–30 km na zachód i północ (głównie w rejonie buczańskim) oraz 30–60 km na wschód (w rejonie browarskim) od centrum stolicy. Siły rosyjskie mają się umacniać m.in. w Irpieniu. Na lewym brzegu Dniepru wrogie wojska zgrupowały się w klin z ostrzem na wysokości m. Zalissia i Bohdaniwka, niespełna 10 km od północno-wschodnich granic Kijowa. Analogicznie agresor umacniał pozycje w obwodach czernihowskim i sumskim, przy czym znajdujący się w okrążeniu Czernihów jest nieprzerwanie ostrzeliwany i bombardowany. Na kierunku słobodzkim zwiększyła się liczba ostrzałów Charkowa (do 38, wobec 29 poprzedniej doby). Jednostki rosyjskie nasilały blokadę miasta, umacniały się także we wcześniej zajętych miejscowościach obwodu charkowskiego i kontynuowały natarcia na południe i wschód od Iziumu.

Na południu siły agresora kontynuowały działania ofensywne i miały zaatakować co najmniej 15 miejscowości w obwodzie donieckim i 20 w ługańskim. Najcięższe walki kolejny dzień toczyły się o Wuhłedar i Mariupol (starcia w centrum miasta, obrońcy wystosowują permanentne apele o odsiecz) oraz Rubiżne (walki mają mieć miejsce w jego centrum), Siewierodonieck i Popasną. Trwają starcia na południowych rubieżach Zaporoża, gdzie wojska rosyjskie próbowały przełamać obronę (na szerokości 70 km pomiędzy miejscowościami Stepnohirśk, Orichiw i Hulajpołe). Na kierunku Krzywego Rogu agresor umacniał swoje pozycje na pograniczu obwodów chersońskiego i dniepropetrowskiego (na szerokości 60 km pomiędzy miejscowościami Krasniwka, Mała Szestyrnia i Nowoworoncowka), ostrzelał także okolice elektrociepłowni krzyworoskiej (w m. Zełenodolśk). Obrońcy Mikołajowa przeorganizowywali obronę po zbombardowaniu nocą 19 marca koszar (śmierć pod gruzami mogło ponieść 200 ukraińskich żołnierzy).

Strona ukraińska przyznała, że nocą 19 marca doszło do rosyjskiego uderzenia na podziemny skład rakiet i amunicji lotniczej w Delatynie w obwodzie iwanofrankiwskim, nie potwierdza jednak, że przeprowadzono je za pomocą rakiety hipersonicznej. O wykorzystaniu przez Rosjan tego typu broni poinformowali Amerykanie. Wbrew komunikatom rosyjskim miało to być już kolejne uderzenie za pomocą odpalanej z powietrza rakiety Kindżał. Bronią hipersoniczną lotnictwo agresora miało wcześniej zniszczyć bazę paliwową w m. Kostiantyniwka na obrzeżach Mikołajowa.

(...)

Liczba rosyjskich żołnierzy znajdujących się w specjalnych obozach jenieckich na Ukrainie wynosi co najmniej 562. We współpracy z Międzynarodowym Komitetem Czerwonego Krzyża trwa identyfikacja zabitych Rosjan i przekazywanie ich ciał do kraju. Według szacunków strony ukraińskiej w Rosji przebywa w niewoli ponad 650 Ukraińców, z czego ok. 270 to ochotnicy obrony terytorialnej.

Armia rosyjska wykorzystuje kryzys humanitarny na obszarach okupowanych do zmuszania ludności do współpracy. Uzależnia udzielenie pomocy od zaakceptowania administracji okupacyjnej. Namawia cywilów do kolaboracji, obiecując przywileje ekonomiczne, anulowanie długów oraz wsparcie dla biznesu i rolnictwa. W ocenie ukraińskiego Sztabu Generalnego ta operacja najeźdźcy nie przynosi efektów, a dowódca rosyjskiej 652. Grupy Operacji Informacyjno-Psychologicznych miał zostać ukarany za fiasko tworzenia tzw. Chersońskiej Republiki Ludowej. Władze Ukrainy kontynuują działania mające zapobiegać kolaboracji i promować postawy proukraińskie. Rząd wezwał władze lokalne do prowadzenia ewidencji zaginionych mieszkańców, kolportowania materiałów patriotycznych oraz zachowania ciągłości rządzenia poprzez wyznaczanie zastępców na wypadek aresztowania. Ostrzegł o działalności rosyjskich agentów wpływu, grup dywersyjnych i rozpoznawczych na terenach nieokupowanych.

19 marca ośmioma korytarzami humanitarnymi ewakuowano 6623 osoby, z czego ponad 4 tys. z Mariupola. Na 20 marca zaplanowano otwarcie siedmiu korytarzy humanitarnych w kierunku Zaporoża, Browarów i Białej Cerkwi. Nadal kursują pociągi ewakuacyjne na trasach: Kijów–Lwów, Charków–Lwów, Charków–Użhorod, Dniepr–Czop, Kramatorsk–Lwów. Potok uchodźców do unijnych krajów ościennych zmniejsza się, na przejściach granicznych z Polską, Słowacją i Węgrami nie ma kolejek bądź są one niewielkie. Do Polski 19 marca wjechało z Ukrainy 40,1 tys. osób (spadek o 23% w porównaniu do poprzedniego dnia), zaś łącznie od początku inwazji – 2,08 mln osób (dane Straży Granicznej RP).

Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony wstrzymała na czas stanu wojennego działalność ugrupowań, które mają powiązania z Rosją: Opozycyjnej Platformy – Za Życie (OPZŻ), Partii Szarija, Bloku Opozycyjnego, partii Nasi, Bloku Wołodymyra Saldy i in. Największe znaczenie wśród nich odgrywa OPZŻ, która ma 43 deputowanych w Radzie Najwyższej – część z nich wyjechała z Ukrainy jeszcze przed wybuchem wojny, a wobec jednego z liderów – Wiktora Medwedczuka – toczy się postępowanie o zdradę państwa. Ministerstwo Sprawiedliwości otrzymało polecenie użycia wszelkich środków w celu uniemożliwienia funkcjonowania ww. ugrupowań. Prezydent Zełenski ostrzegł, że działania polityków mające na celu pogłębianie podziałów społecznych i kolaborację z wrogiem spotkają się ze stanowczą odpowiedzią. Narodowe Biuro ds. Zapobiegania Korupcji stworzyło rejestr potencjalnych kolaborantów, w którym znalazło się 245 osób. Ma on być nieustannie poszerzany w oparciu o informacje od ludności o osobach szerzących rosyjską propagandę i nastroje kapitulanckie.

Wiceminister obrony Ukrainy Anna Maliar oceniła, że rozmowy rosyjsko-ukraińskie są wykorzystywane przez agresora jako czas na ściągnięcie nowych sił i przygotowanie kolejnej ofensywy. Społeczeństwo ukraińskie popiera bezpośrednie rozmowy Zełenskiego z Putinem w celu zakończenia wojny (74% respondentów), ale absolutna większość (89%) nie godzi się na rozejm, który nie przewidywałby wyprowadzenia wojsk rosyjskich. 93% ankietowanych jest przekonanych, że kraj jest w stanie odeprzeć rosyjski atak. Ukraińcy uznali też Polskę za najprzyjaźniejsze państwo (96% badanych), obok Wielkiej Brytanii (86%) i Litwy (85%).

Minister finansów Ukrainy przyznał, że ok. 30% gospodarki nie działa, a obecnie wpływy z podatków nie wystarczają na pokrycie wydatków budżetowych, które są finansowane głównie z pożyczek wewnętrznych i zagranicznych. Biuro Prezydenta poinformowało, że Ukraina planuje zebrać w tym roku plony wielkości co najmniej 70% zeszłorocznych zbiorów.

Komentarz

Siły Zbrojne Ukrainy są w stanie zadawać agresorowi bolesne straty, nie potrafiły jednak jak dotąd odzyskać inicjatywy operacyjnej, a ich sukcesy mają charakter doraźny i krótkotrwały. Zważywszy na fakt, że armia rosyjska przystąpiła do systematycznego niszczenia zaplecza przeciwnika (w odróżnieniu od sytuacji w pierwszym tygodniu wojny) bez znaczącego wsparcia, można zakładać, że opór stawiany przez jednostki ukraińskie będzie coraz mniej skuteczny. Dalsze trwanie obrony oblężonych miast, w pierwszej kolejności Mariupola, pozostaje kwestią otwartą. Armia ukraińska nie jest w stanie przeprowadzić skutecznej operacji deblokującej – na obu kierunkach na północ od Mariupola (donieckim i zaporoskim) siły obrońców znajdują się w defensywie – ani wesprzeć oblężonych dostawami uzbrojenia i zaopatrzenia. Znaczące straty, jakie ponosi agresor, nie okazują się na tyle dotkliwe, by utracił on inicjatywę i odstąpił od prowadzenia działań zaczepnych. Jedyny wyjątek stanowi od dłuższego czasu ustabilizowana sytuacja w okolicach Kijowa.

Jednym z priorytetów władz Ukrainy jest dalsze podtrzymywanie konsolidacji i oporu społecznego wobec okupanta, który potęguje straty cywilne, zabiega o pozyskanie osób gotowych do kolaboracji i nasila represje. Jak dotąd rosyjska taktyka nie przynosi widocznych sukcesów. Kijów apeluje do administracji lokalnych o zachowanie ciągłości władzy na terytoriach okupowanych i odrzucanie propozycji kolaboracji. Zdecydowano także o zawieszeniu działalności ugrupowań prorosyjskich, które wprawdzie nie usprawiedliwiają otwarcie działań Rosji, niemniej unikają nazywania jej agresorem i używania słowa „wojna”. Ich aktywność skupia się obecnie głównie na niesieniu pomocy humanitarnej. W przyszłości możliwa jest trwała delegalizacja tych ugrupowań.

osw.waw.pl

Władimir Putin podejmując decyzję o agresji na Ukrainę rozpoczął konflikt, który możemy śmiało określić jego „wojną życia". Przejmując kontrolę nad polityką Białorusi oraz właśnie przede wszystkim Ukrainy miały wreszcie ziścić się jego i jego administracji neoimperialne założenia de facto całej prezydentury. Podkreślając przy tym również zdolność do wymuszenia na całym świecie siłowych zmian granic oraz ukazując efektywność jednego z filarów putinowskiej Rosji czyli sił zbrojnych oraz aparatu bezpieczeństwa. Jednakże, zbrojna agresja na suwerenną Ukrainę okazuje się być nie tyle finalnym tryumfem Putina, co raczej pułapką. Stąd też, tak trudne jest obecnie ustalenie poziomu zaangażowania emocjonalnego, co by nie mówić starzejącego się przywódcy Rosji, szczególnie w prowadzone działania zbrojne. Wobec czego, cały czas borykamy się z podstawowym pytaniem co może zakończyć wojnę. Albowiem, wszystkie drogi obecnej tragedii w środku Europy prowadzą do jednego człowieka – Władimira Putina i jego najbliższych urzędników oraz doradców.

Minęły już ponad trzy tygodnie inwazji rosyjskiej na Ukrainę. Przy czym, istnieje niejako zgodność co do oceny działań politycznych i wojskowych Rosji w pierwszych godzinach i dniach ataku. Jednocześnie, można swobodnie założyć, że atakujący ewidentnie nie przewidywali takiego rozwoju konfliktu, z jakim mamy obecnie do czynienia. Stąd dość skomplikowana sytuacja logistyczna, kadrowa, sprzętowa i przede wszystkim planistyczno-polityczna strony rosyjskiej. Rosjanie, można śmiało stwierdzić, planowali szybkie działania, mające w sposób kinetyczny obezwładnić zaatakowane państwo i zagwarantować sobie finalnie sukces polityczno-wojskowy. Czyli przejąć kontrolę nad systemem rządów w Ukrainie, a także doprowadzić do zupełnego pozbawienia sił zbrojnych Ukrainy oraz innych służb możliwości efektywnego, suwerennego działania.

Zostało to wyrażone w dwóch propagandowych zwrotach retorycznych, stosowanych nader często przez polityków, wojsko i media w Rosji. Mowa dokładnie o „denazyfikacji" – słowo klucz oznaczający obalenie niesprzyjającej Rosji władzy w jakimś państwie; oraz „demilitaryzacji" – analogiczny eufemizm, oznaczający pozbawienie zdolności obronnych jakieś inne państwo). Tak czy inaczej, jest to wojna życia Władimira Putina i stąd coraz trudniejsze jest przewidzenie jej efektów końcowych oraz podjętych przez Kreml działań, nie tylko wobec napadniętej Ukrainy, ale i innych państw. Racjonalność działań Kremla zniknęła już dawno, w momencie, gdy po pierwszych niepowodzeniach militarnych postawiono na długotrwałe zaangażowanie wojskowe, nawet powyżej wykorzystania 100 proc. sił przewidzianych pierwotnie do działań bojowych.

(...)

Finalnie, właśnie po już trzech tygodniach walk we wszystkich płaszczyznach (politycznej, wojskowej, wywiadowczej i międzynarodowej) plany strategiczne Kremla zostały w sposób znaczący naruszone lub nawet powstrzymane. Zacznijmy od elementu politycznego jakim było zarówno pozbawienie legitymizacji władz w Kijowie oraz ich zastąpienie politykami prorosyjskimi lub podatnymi na formę zastraszenia ze strony Rosji (cel niejako operacyjny), przy wywarciu presji na społeczność międzynarodową uwzględniającą zbudowanie czegoś w rodzaju niepodważalnej strefy wpływów Kremla (cel strategiczny). W obu kwestiach, po pierwszych godzinach walk, a tym bardziej po tygodniach Rosjanie nie osiągają zamierzonych celów. Zauważmy chociażby stosunek do NATO i UE, który był wręcz pogardliwy we wstępie działań. Obecnie mowa jest raczej o próbach zastraszenia Zachodu, a nie utrzymywaniu tez o jego permanentnej słabości czy niemożliwym do zniwelowania podziale. Na Kremlu zakładano zapewne możliwość wystąpienia mniejszej grupy sankcji, o uciążliwości oraz wpływie porównywalnym jednak z okresem po 2014 r.

Stąd zapewne, takie wręcz systemowe nieprzygotowanie szczególnej grupy wpływowej rosyjskiej oligarchii polityczno-ekonomicznej. Na czele z Romanem Abramowiczem, który przecież z własnym zachodnim klubem piłkarskim miał być symbolem wpływów rosyjskich. Nie mówiąc o sugestiach dotyczących wręcz nacjonalizacji zasobów firm uciekających z Rosji. Wojna przeciw Ukrainie, miała być prowadzona niejako poza własnym środowiskiem polityczno-społeczno-ekonomicznym. Zapewne uznano również, że państwa NATO i nie tylko one, nie zdecydują się na szybkie i zmasowane kontynuowanie pomocy wojskowej stronie ukraińskiej po pierwszych atakach. Możliwe, iż na Kremlu rzeczywiście zakładano, że dojdzie do form symbolicznego wsparcia. Coś w stylu przekazania przez Niemcy partii hełmów wojskowych, które dość długo zmierzały do deklarowanego odbiorcy. Lecz Rosjanie nie przewidywali, że do strony ukraińskiej zacznie płynąć cały strumień cennego uzbrojenia, także po rozpoczęciu walk. Sugeruje to fakt, że nie widzimy systematycznego i zmasowanego oddziaływania militarnego sił rosyjskich – począwszy od pierwszych dni walk, na najbardziej prawdopodobne węzły transportowe. Tak, aby paraliżować zaplecze niezbędne dla dostaw, a także zastraszyć państwa wspomagające wysiłek wojenny obrońców Ukrainy.

(...)

Do dziś utrzymany jest kluczowy element dowodzenia i kontroli walczących wojsk ukraińskich. Zaś wręcz przeciwnie to Rosjanie mają problemy w swoim C5ISTAR. Tracąc chociażby w walkach kolejnych wysokich rangą oficerów, itp. Rosjanie nie sparaliżowali zdolności Ukrainy w zakresie łączności, komunikacji, domeny cyber, etc. Chociaż przez lata pozycjonowali swoje zdolności w tym zakresie jako najbardziej zaawansowane, nawet względem potencjałów państw natowskich. Można zasugerować, co pewnie zostanie dopiero odpowiednio sprawdzone po zakończeniu walk, że właśnie tego rodzaju mankamenty kooperacji wywiadu i wojska były decydujące w pierwszych godzinach. Co więcej, do dnia dzisiejszego, strona ukraińska utrzymuje również efektywne możliwości zbierania i potwierdzania danych o przeciwniku.

(...)

Obserwując toczoną wojnę jedynie przez pryzmat statystyk sprzętowych, nie można również pominąć innego ważnego faktu, który mógł zaważyć na biegu wydarzeń. Jak można zauważyć po okresie walk Rosjanie nie mieli przygotowanych efektywnych i znanych liderów społeczno-politycznych. Liderów, których należało fizycznie wstawić lub tylko propagandowo ogłosić w miejsce wyeliminowanych polityków ukraińskich, wybranych przez samych Ukraińców. Można też przyjąć, że w związku ze zbyt dużym zaufaniem do własnego potencjału wojskowego nie zostały aktywowane pro-rosyjskie zasoby ludzkie, które miały być aktywem niezbędnym do przeprowadzenia strategicznej operacji psychologicznej.

Jedno jest przy tym pewne, ukraińskiemu kontrwywiadowi i wywiadowi udało się zneutralizowanie tego rodzaju zapędów społeczno-politycznych Kremla. Szczególnie w najbardziej kluczowych dniach inwazji, a więc w pierwszym tygodniu agresji na Ukrainę. Świadczyć o tym może nie tylko brak wyłonienia się silnych liderów prokremlowskich, nawet w przestrzeni propagandy rosyjskiej ukierunkowanej na Ukraińców, ale również neutralizacja grup terrorystycznych, dywersyjnych i sabotażowych. Zostały one w znacznym stopniu obezwładnione chociażby w kluczowym dla powodzenia rosyjskiej agresji Kijowie. Nie doszło również do skutecznego ataku na kluczowych przedstawicieli administracji prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Należy zauważyć i podkreślić, że pierwsze godziny wręcz wzmocniły jego pozycję personalną jako symbolu oporu. Rosjanom nie udało się nawet odizolowanie prezydenta Zełenskiego od kontaktów ze światem zewnętrznym, a nawet zaistniała sytuacja oficjalnego spotkania z liderami innych państw, w tym Polski w broniącym się kraju. Liderzy polityczni Ukrainy nie zostali zmuszeni również do ewakuacji ze stolicy państwa (czy też kraju), która co najważniejsze nadal nie znajduje się w okrążeniu sił rosyjskich.

Czyli nie doszło do delegitymizacji władztwa nad terytorium Ukrainy, nie przecięto terytorium na dwie części, nie mówiąc już o możliwości efektywnego, przynajmniej zneutralizowania postaw obronnych większości obywateli Ukrainy. Trzeba założyć, że doszło do złej oceny postaw społeczeństwa, wojska, a także elit politycznych zaatakowanego kraju. Stąd, niezależnie od debat nad postawą FSB, SWR, GU/GRU i tak rosyjskie służby są otwarcie odpowiedzialne za niepowodzenia pierwszej fazy kampanii. Dziś to Ukraina przejmuje w tym zakresie zdolność do działań nie tylko osłonowych, defensywnych, ale przede wszystkim ofensywnych. Stąd tak skuteczna operacja psychologiczna wymierzona w rosyjskich żołnierzy walczących w Ukrainie i nie tylko w nich. Analogicznie jeśli chodzi o zdolności do działań w domenie informacyjnej. Jeśli więc mowa o kontrofensywie lub kontrofensywach o znaczeniu operacyjnym lub nawet strategicznym, to widzimy je w przestrzeniach wywiadowczych, kontrwywiadowczych, informacyjnych i być może cyber (gdy weźmie się pod uwagę wsparcie międzynarodowe strony ukraińskiej).

Innym elementem, który już teraz wyłania się z oceny pierwszych dni agresji rosyjskiej na Ukrainę jest postawa samych sił zbrojnych. Zarówno rosyjskich jak i ukraińskich. Rosjanie ewidentnie nie przygotowali się na wypadek braku realizacji pierwszej koncepcji działań wymierzonych w Ukrainę. Przyczyną takiego stanu rzeczy może być oczywiście poziom dowodzenia, ale też wieloletnie przenikanie się negatywnych trendów społecznych i politycznych właśnie z wojskiem. Mowa w pierwszej kolejności o korupcji, ale też nepotyzmie, rywalizacji o wpływy różnych koterii polityczno-wojskowych. Trzeba zakładać także negatywny efekt własnej propagandy, szczególnie względem indoktrynowanych nią zwykłych żołnierzy oraz ich rodzin. Zauważmy bowiem, że główny przekaz rosyjskich mediów skoncentrował się na, jak to twierdził Kreml, oswobodzeniu „uciskanego bratniego narodu" od wąskiej grupy „faszystów".

Zakładając, że żołnierze w dodatku nie idą na wojnę, nie będą uczestniczyli w pełnoskalowym konflikcie zbrojnym, a raczej będą walczyli z izolowanymi punktami oporu. Stąd, przy pierwszych stratach taka, a nie inna postawa części żołnierzy rosyjskich. Zupełnie nieprzygotowanych do podjęcia walki orężnej z nie tylko zdeterminowanymi wojskami ukraińskimi, ale również lepiej znającymi teren, wspieranymi przez ludność lokalną, a także posiadającymi w pewnym procencie know-how charakterystyczne dla wojskowości zachodniej.

(...)

Pewnego rodzaju propagandę sukcesu można również odnotować w przestrzeni również dowódców i planistów. Pauzy strategiczne na dowiezienie środków niezbędnych do prowadzenia walki wskazują na bezalternatywność planów operacyjnych lub niski stopień akceptacji planów alternatywnych, na wypadek efektywnej obrony Ukrainy w pierwszych godzinach. Nie wyciągnięto również odpowiednich wniosków z wojny w Donbasie, gdzie podobne braki odbiły się na walkach z ukraińskimi obrońcami po agresji z 2014 r. Znów też trzeba powrócić do czynnika wywiadowczego i rozpoznania, albowiem on zawiódł i strategicznie na szczeblu państwa, jak i zawodzi w znacznym stopniu jeśli chodzi o np. diagnozę przygotowania taktycznego poszczególnych formacji ukraińskich.

defence24.pl