Władimir Putin podejmując decyzję o agresji na Ukrainę rozpoczął konflikt, który możemy śmiało określić jego „wojną życia". Przejmując kontrolę nad polityką Białorusi oraz właśnie przede wszystkim Ukrainy miały wreszcie ziścić się jego i jego administracji neoimperialne założenia de facto całej prezydentury. Podkreślając przy tym również zdolność do wymuszenia na całym świecie siłowych zmian granic oraz ukazując efektywność jednego z filarów putinowskiej Rosji czyli sił zbrojnych oraz aparatu bezpieczeństwa. Jednakże, zbrojna agresja na suwerenną Ukrainę okazuje się być nie tyle finalnym tryumfem Putina, co raczej pułapką. Stąd też, tak trudne jest obecnie ustalenie poziomu zaangażowania emocjonalnego, co by nie mówić starzejącego się przywódcy Rosji, szczególnie w prowadzone działania zbrojne. Wobec czego, cały czas borykamy się z podstawowym pytaniem co może zakończyć wojnę. Albowiem, wszystkie drogi obecnej tragedii w środku Europy prowadzą do jednego człowieka – Władimira Putina i jego najbliższych urzędników oraz doradców.
Minęły już ponad trzy tygodnie inwazji rosyjskiej na Ukrainę. Przy czym, istnieje niejako zgodność co do oceny działań politycznych i wojskowych Rosji w pierwszych godzinach i dniach ataku. Jednocześnie, można swobodnie założyć, że atakujący ewidentnie nie przewidywali takiego rozwoju konfliktu, z jakim mamy obecnie do czynienia. Stąd dość skomplikowana sytuacja logistyczna, kadrowa, sprzętowa i przede wszystkim planistyczno-polityczna strony rosyjskiej. Rosjanie, można śmiało stwierdzić, planowali szybkie działania, mające w sposób kinetyczny obezwładnić zaatakowane państwo i zagwarantować sobie finalnie sukces polityczno-wojskowy. Czyli przejąć kontrolę nad systemem rządów w Ukrainie, a także doprowadzić do zupełnego pozbawienia sił zbrojnych Ukrainy oraz innych służb możliwości efektywnego, suwerennego działania.
Zostało to wyrażone w dwóch propagandowych zwrotach retorycznych, stosowanych nader często przez polityków, wojsko i media w Rosji. Mowa dokładnie o „denazyfikacji" – słowo klucz oznaczający obalenie niesprzyjającej Rosji władzy w jakimś państwie; oraz „demilitaryzacji" – analogiczny eufemizm, oznaczający pozbawienie zdolności obronnych jakieś inne państwo). Tak czy inaczej, jest to wojna życia Władimira Putina i stąd coraz trudniejsze jest przewidzenie jej efektów końcowych oraz podjętych przez Kreml działań, nie tylko wobec napadniętej Ukrainy, ale i innych państw. Racjonalność działań Kremla zniknęła już dawno, w momencie, gdy po pierwszych niepowodzeniach militarnych postawiono na długotrwałe zaangażowanie wojskowe, nawet powyżej wykorzystania 100 proc. sił przewidzianych pierwotnie do działań bojowych.
(...)
Finalnie, właśnie po już trzech tygodniach walk we wszystkich płaszczyznach (politycznej, wojskowej, wywiadowczej i międzynarodowej) plany strategiczne Kremla zostały w sposób znaczący naruszone lub nawet powstrzymane. Zacznijmy od elementu politycznego jakim było zarówno pozbawienie legitymizacji władz w Kijowie oraz ich zastąpienie politykami prorosyjskimi lub podatnymi na formę zastraszenia ze strony Rosji (cel niejako operacyjny), przy wywarciu presji na społeczność międzynarodową uwzględniającą zbudowanie czegoś w rodzaju niepodważalnej strefy wpływów Kremla (cel strategiczny). W obu kwestiach, po pierwszych godzinach walk, a tym bardziej po tygodniach Rosjanie nie osiągają zamierzonych celów. Zauważmy chociażby stosunek do NATO i UE, który był wręcz pogardliwy we wstępie działań. Obecnie mowa jest raczej o próbach zastraszenia Zachodu, a nie utrzymywaniu tez o jego permanentnej słabości czy niemożliwym do zniwelowania podziale. Na Kremlu zakładano zapewne możliwość wystąpienia mniejszej grupy sankcji, o uciążliwości oraz wpływie porównywalnym jednak z okresem po 2014 r.
Stąd zapewne, takie wręcz systemowe nieprzygotowanie szczególnej grupy wpływowej rosyjskiej oligarchii polityczno-ekonomicznej. Na czele z Romanem Abramowiczem, który przecież z własnym zachodnim klubem piłkarskim miał być symbolem wpływów rosyjskich. Nie mówiąc o sugestiach dotyczących wręcz nacjonalizacji zasobów firm uciekających z Rosji. Wojna przeciw Ukrainie, miała być prowadzona niejako poza własnym środowiskiem polityczno-społeczno-ekonomicznym. Zapewne uznano również, że państwa NATO i nie tylko one, nie zdecydują się na szybkie i zmasowane kontynuowanie pomocy wojskowej stronie ukraińskiej po pierwszych atakach. Możliwe, iż na Kremlu rzeczywiście zakładano, że dojdzie do form symbolicznego wsparcia. Coś w stylu przekazania przez Niemcy partii hełmów wojskowych, które dość długo zmierzały do deklarowanego odbiorcy. Lecz Rosjanie nie przewidywali, że do strony ukraińskiej zacznie płynąć cały strumień cennego uzbrojenia, także po rozpoczęciu walk. Sugeruje to fakt, że nie widzimy systematycznego i zmasowanego oddziaływania militarnego sił rosyjskich – począwszy od pierwszych dni walk, na najbardziej prawdopodobne węzły transportowe. Tak, aby paraliżować zaplecze niezbędne dla dostaw, a także zastraszyć państwa wspomagające wysiłek wojenny obrońców Ukrainy.
(...)
Do dziś utrzymany jest kluczowy element dowodzenia i kontroli walczących wojsk ukraińskich. Zaś wręcz przeciwnie to Rosjanie mają problemy w swoim C5ISTAR. Tracąc chociażby w walkach kolejnych wysokich rangą oficerów, itp. Rosjanie nie sparaliżowali zdolności Ukrainy w zakresie łączności, komunikacji, domeny cyber, etc. Chociaż przez lata pozycjonowali swoje zdolności w tym zakresie jako najbardziej zaawansowane, nawet względem potencjałów państw natowskich. Można zasugerować, co pewnie zostanie dopiero odpowiednio sprawdzone po zakończeniu walk, że właśnie tego rodzaju mankamenty kooperacji wywiadu i wojska były decydujące w pierwszych godzinach. Co więcej, do dnia dzisiejszego, strona ukraińska utrzymuje również efektywne możliwości zbierania i potwierdzania danych o przeciwniku.
(...)
Obserwując toczoną wojnę jedynie przez pryzmat statystyk sprzętowych, nie można również pominąć innego ważnego faktu, który mógł zaważyć na biegu wydarzeń. Jak można zauważyć po okresie walk Rosjanie nie mieli przygotowanych efektywnych i znanych liderów społeczno-politycznych. Liderów, których należało fizycznie wstawić lub tylko propagandowo ogłosić w miejsce wyeliminowanych polityków ukraińskich, wybranych przez samych Ukraińców. Można też przyjąć, że w związku ze zbyt dużym zaufaniem do własnego potencjału wojskowego nie zostały aktywowane pro-rosyjskie zasoby ludzkie, które miały być aktywem niezbędnym do przeprowadzenia strategicznej operacji psychologicznej.
Jedno jest przy tym pewne, ukraińskiemu kontrwywiadowi i wywiadowi udało się zneutralizowanie tego rodzaju zapędów społeczno-politycznych Kremla. Szczególnie w najbardziej kluczowych dniach inwazji, a więc w pierwszym tygodniu agresji na Ukrainę. Świadczyć o tym może nie tylko brak wyłonienia się silnych liderów prokremlowskich, nawet w przestrzeni propagandy rosyjskiej ukierunkowanej na Ukraińców, ale również neutralizacja grup terrorystycznych, dywersyjnych i sabotażowych. Zostały one w znacznym stopniu obezwładnione chociażby w kluczowym dla powodzenia rosyjskiej agresji Kijowie. Nie doszło również do skutecznego ataku na kluczowych przedstawicieli administracji prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Należy zauważyć i podkreślić, że pierwsze godziny wręcz wzmocniły jego pozycję personalną jako symbolu oporu. Rosjanom nie udało się nawet odizolowanie prezydenta Zełenskiego od kontaktów ze światem zewnętrznym, a nawet zaistniała sytuacja oficjalnego spotkania z liderami innych państw, w tym Polski w broniącym się kraju. Liderzy polityczni Ukrainy nie zostali zmuszeni również do ewakuacji ze stolicy państwa (czy też kraju), która co najważniejsze nadal nie znajduje się w okrążeniu sił rosyjskich.
Czyli nie doszło do delegitymizacji władztwa nad terytorium Ukrainy, nie przecięto terytorium na dwie części, nie mówiąc już o możliwości efektywnego, przynajmniej zneutralizowania postaw obronnych większości obywateli Ukrainy. Trzeba założyć, że doszło do złej oceny postaw społeczeństwa, wojska, a także elit politycznych zaatakowanego kraju. Stąd, niezależnie od debat nad postawą FSB, SWR, GU/GRU i tak rosyjskie służby są otwarcie odpowiedzialne za niepowodzenia pierwszej fazy kampanii. Dziś to Ukraina przejmuje w tym zakresie zdolność do działań nie tylko osłonowych, defensywnych, ale przede wszystkim ofensywnych. Stąd tak skuteczna operacja psychologiczna wymierzona w rosyjskich żołnierzy walczących w Ukrainie i nie tylko w nich. Analogicznie jeśli chodzi o zdolności do działań w domenie informacyjnej. Jeśli więc mowa o kontrofensywie lub kontrofensywach o znaczeniu operacyjnym lub nawet strategicznym, to widzimy je w przestrzeniach wywiadowczych, kontrwywiadowczych, informacyjnych i być może cyber (gdy weźmie się pod uwagę wsparcie międzynarodowe strony ukraińskiej).
Innym elementem, który już teraz wyłania się z oceny pierwszych dni agresji rosyjskiej na Ukrainę jest postawa samych sił zbrojnych. Zarówno rosyjskich jak i ukraińskich. Rosjanie ewidentnie nie przygotowali się na wypadek braku realizacji pierwszej koncepcji działań wymierzonych w Ukrainę. Przyczyną takiego stanu rzeczy może być oczywiście poziom dowodzenia, ale też wieloletnie przenikanie się negatywnych trendów społecznych i politycznych właśnie z wojskiem. Mowa w pierwszej kolejności o korupcji, ale też nepotyzmie, rywalizacji o wpływy różnych koterii polityczno-wojskowych. Trzeba zakładać także negatywny efekt własnej propagandy, szczególnie względem indoktrynowanych nią zwykłych żołnierzy oraz ich rodzin. Zauważmy bowiem, że główny przekaz rosyjskich mediów skoncentrował się na, jak to twierdził Kreml, oswobodzeniu „uciskanego bratniego narodu" od wąskiej grupy „faszystów".
Zakładając, że żołnierze w dodatku nie idą na wojnę, nie będą uczestniczyli w pełnoskalowym konflikcie zbrojnym, a raczej będą walczyli z izolowanymi punktami oporu. Stąd, przy pierwszych stratach taka, a nie inna postawa części żołnierzy rosyjskich. Zupełnie nieprzygotowanych do podjęcia walki orężnej z nie tylko zdeterminowanymi wojskami ukraińskimi, ale również lepiej znającymi teren, wspieranymi przez ludność lokalną, a także posiadającymi w pewnym procencie know-how charakterystyczne dla wojskowości zachodniej.
(...)
Pewnego rodzaju propagandę sukcesu można również odnotować w przestrzeni również dowódców i planistów. Pauzy strategiczne na dowiezienie środków niezbędnych do prowadzenia walki wskazują na bezalternatywność planów operacyjnych lub niski stopień akceptacji planów alternatywnych, na wypadek efektywnej obrony Ukrainy w pierwszych godzinach. Nie wyciągnięto również odpowiednich wniosków z wojny w Donbasie, gdzie podobne braki odbiły się na walkach z ukraińskimi obrońcami po agresji z 2014 r. Znów też trzeba powrócić do czynnika wywiadowczego i rozpoznania, albowiem on zawiódł i strategicznie na szczeblu państwa, jak i zawodzi w znacznym stopniu jeśli chodzi o np. diagnozę przygotowania taktycznego poszczególnych formacji ukraińskich.
defence24.pl