Zwykliśmy myśleć o sobie jako o demokratach, kraju „Solidarności”, a może bliżej nam do nacjonalisty? I dlaczego różnimy się pod tym względem od krajów Europy zachodniej?
Rzeczywiście nacjonalizm jest w Polsce mocniejszy z kilku względów. Po pierwsze poczucie narodowe i państwowe w krajach zachodnich jest tożsame.
JAK FRANCUZ, HISZPAN MYŚLI O SOBIE, TO WIDZI HISZPANA CZY FRANCUZA I OBYWATELA JEDNOCZEŚNIE. NIE MA CZEGOŚ TAKIEGO JAK PODKREŚLONA ODRĘBNOŚĆ ETNICZNA. W POLSCE, PONIEWAŻ ŚWIADOMOŚĆ NARODOWA ROZWINĘŁA SIĘ I ZOSTAŁA SKODYFIKOWANA GŁÓWNIE W OKRESIE ZABORÓW, TO SĄ TO ODRĘBNE RZECZY.
Państwo było obce, a to, co nas łączyło jako poczucie wspólnoty, to było poczucie identyfikacji z narodem. Państwo a naród to były dwie rożne rzeczy. To jest dość specyficzne dla Polski, ale także dla niektórych naszych sąsiadów, jak np. dla Litwinów czy Ukraińców. To znamienne dla sytuacji narodów, które nie miały państwa.
W przypadku Polski to jest jeszcze bardziej skomplikowane, bo nie mieliśmy państwa w chwili, kiedy poczucie narodowe stawało się, powiedzmy, powszechne. To oczywiście uogólnienie, bo mówimy o procesie, który trwa przez pokolenia. Z drugiej strony mieliśmy pamięć, że kiedyś Polska to było potężne państwo, zatem mamy tu pewną deprecjację. To wszystko razem tworzy taką mieszankę psychologiczną, dość skomplikowaną i do końca nie wiemy, czym jesteśmy i chcemy być; czy państwem, czy narodem.
A to dwie różne rzeczy…
Oczywiście, bo państwo to instytucje i prawo, poczucie obywatelskości, zobowiązań wobec państwa i poczucie, że państwo to nasze wspólne dobro oraz wiele norm regulujących życie. Poczucie narodowe to przeżycie typu kulturowego, identyfikacja międzyludzka, emocje, a zobowiązań tu nie ma. Jeżeli już jakieś są, to wobec takich samych jak my ludzi, Polaków, a nie wobec instytucji czy prawa, co jest traktowane jako wręcz zewnętrzne, obce, nieprzynależne do nas. To jest bardzo istotny konflikt, który się w Polsce toczy.
PiS nie jest partią państwową, nie ma świadomości państwowej. Ma świadomość narodową i buduje swoją tożsamość, swoją ideologię i praktyczne działania przede wszystkim na korzeniu narodowym. Polak-katolik, „my etniczni Polacy”, przekonanie, że każdego Polaka będziemy bronić, poczucie solidarności, nawet z tymi, którzy się źle zachowują, np. mordowali Żydów albo Białorusinów, bo są objęci wspólnotą narodową. To specyficzne i jednocześnie bardzo dysfunkcjonalne z punktu widzenia państwa, bo państwo to prawo, odniesienie do konstytucji jako aktu najwyższego, symboli państwowych, zasady obywatelstwa itd.
MAMY PEWNEGO RODZAJU ZAPLĄTANIE, KTÓRE W NAS TKWI. SĄ DAWNE BADANIA PROF. STEFANA NOWAKA, KTÓRE POKAZUJĄ, ŻE MY SIĘ IDENTYFIKUJEMY Z NARODEM, A NIE Z PAŃSTWEM.
Trudno też się dziwić, jeżeli państwem był np. PRL.
Zresztą to ogromny problem, bo w XX wieku z brakiem państwa, lub właściwego państwa, które jest zbudowane na społeczeństwie, woli i prawach obywateli, mieliśmy do czynienia prawie cały czas. To państwo było albo jak przed wojną opresyjne i autorytarne z narzuconą władzą jednego obozu politycznego, albo jak w PRL, czyli znowu jeden obóz polityczny, w dodatku uważany, i słusznie, za reprezentanta głównie rosyjskich interesów w Polsce. Rozumiem, że ciężko było się identyfikować z takim państwem.
Tak naprawdę to państwo odzyskaliśmy dopiero w 89 roku. Ono przez chwilę było rzeczywiście afirmowane, ale szybko zaczęły się ruchy atakujące, że jest nie takie, jakie powinno być, ma złą ideologię, rządzą nie ci co trzeba, za mało się słucha ludu, przez reformy gospodarcze „puściło ludzi z torbami”, „zatruło nas” obcymi zwyczajami i ideologiami Zachodu, albo jest nie dość religijne itd. Mnóstwo było pretensji i uderzeń w państwo, i tak to się rozwijało aż doszedł do władzy PiS.
Jakie konsekwencje, czym grozi nastawienie na naród, a nie na państwo?
Grozi tym, że państwo będzie kulawe, słabe, kontestowane przez dużą część obywateli. Będzie następowała próba coraz większego zawłaszczania przez grupy, które uważają się za „naród prawdziwy”.
BĘDZIE POGŁĘBIAŁ SIĘ PODZIAŁ NA PRAWDZIWYCH POLAKÓW, „ZWYKŁYCH POLAKÓW”, JAK LUBIĄ MÓWIĆ PISOWCY, I „FARBOWANYCH”, KTÓRZY BYĆ MOŻE „TYLKO MÓWIĄ PO POLSKU”, ALE NIE MAJĄ POCZUCIA NARODOWEGO, SĄ „EUROPEJCZYKAMI”, ZATEM POWINNI ZOSTAĆ ODSUNIĘCI. TO PAŃSTWO MONOPARTYJNE I MONOIDEOLOGICZNE, GDZIE WOLA POLITYCZNA STOI NAD PRAWEM. I CO NAJWAŻNIEJSZE, TAKIE PAŃSTWO BĘDZIE SŁABE.
Będzie też dziwolągiem, bo gdy przyjrzymy się państwom, gdzie nawet ten człon narodowy jest silny, to zobaczymy, że one dobrze funkcjonują. Francja, Anglia, Niemcy, Szwecja to przykłady zdrowego państwa, które łączą pojęcie państwa i narodu. Z drugiej strony mamy Austrię, gdzie kwestie narodowe czy tożsamościowe wiążą się właśnie z państwem; Austriacy mówią po niemiecku, ale istnieje tam poczucie, że państwo jest austriackie, a nie że to część Niemiec. Mamy też państwa, gdzie są dwa narody, jak Belgia, ale wiąże ich poczucie państwowości.
Przyznam, że nie wiem, czym to się u nas skończy, ale obawiam się, że niczym dobrym, i budzi to moje ogromne obawy.
wiadomo.co