- Nie wiem, dlaczego wokół minerałów zrobiono tyle szumu. ZSRR miał dobrych geologów i zbadali cały kraj włącznie z Ukrainą. Rosja wie, jakie tam są surowce, ale nikt tego nie próbował wydobywać, bo jest to za drogie. Inwestowanie miliardów dolarów w kopalnie między dwoma armiami nie ma żadnego sensu, dopóki nie będzie trwałego pokoju - uważa prof. Władysław Mielczarski z Zakładu Sieci Elektroenergetycznych Politechniki Łódzkiej.
Jego zdaniem "Trumpowi i amerykańskiemu biznesowi nie są potrzebne ukraińskie elektrownie, które są przestarzałe i na bazie rosyjskiej technologii". Sami mają problemy na tym polu.
- USA nie budują obecnie elektrowni jądrowych. Ostatnie dwa bloki Vogtle 3 i 4 (w stanie Georgia - przyp. red.) oddano z dużymi kłopotami - po terminie i ze znacznie przekroczonym budżetem. Westinghouse, który był najlepszą na świecie firmą w energetyce jądrowej, zbankrutował w 2017 r. i sprzedał technologię do Chin. Amerykanie chcą dostarczać paliwo Ukraińcom, ale sami kupują paliwo do własnych elektrowni za granicą, więc może to być tylko rodzaj pośrednictwa - zaznacza prof. Mielczarski.
Ekspert nie wierzy w to, że USA mogłyby w krótkim czasie przejąć rosyjskie wpływy w ukraińskiej branży.
USA kupują paliwo jądrowe z Rosji i np. w 2022 r. wydali na ten zakup 1,3 mld dol. - przypomina.
Dlatego propozycję Trumpa traktuje jako bezzasadną.
Departament Energii Stanów Zjednoczonych podawał w 2024 r., że Rosja posiada ok. 44 proc. światowej zdolności wzbogacania uranu i dostarcza około 35 proc. importowanego przez USA paliwa jądrowego. W ubiegłym roku Joe Biden zakazał importu wzbogaconego uranu z Rosji.
Westinghouse zbankrutował, bo nie miał zamówień na budowę nowych reaktorów. Amerykanie już pod koniec lat 80. rezygnowali z atomu, bo była to i jest nadal zbyt kosztowana technologia, a opracowana przez nich technologia AP1000 została sprzedana do Chin. Dziś Amerykanie nie są dostawcą reaktorów dla elektrowni jądrowych. A ukraińskie reaktory zostały wybudowane w technologii, jaką ma Rosja i ich remonty wymagają dostawy części w rosyjskich technologiach - kontynuuje prof. Mielczarski.
(...)
Dlaczego Putin miałby oddać Trumpowi tak łakomy kąsek jak elektrownia w Zaporożu? Szczególnie gdy - jak zwraca uwagę Andrian Prokip, ekspert ds. energii z Kennan Institute w Waszyngtonie - Ukraina desperacko potrzebuje elektrowni, aby złagodzić niedobory energii spowodowane rosyjskimi atakami na obiekty elektryczne? Putin od początku wojny stosuje terror energetyczny wobec Kijowa.
- Elektrownia w 2021 r. zaspokajała prawie 25 proc. ukraińskiego zapotrzebowania na energię elektryczną - powiedział Prokip w rozmowie z "NYT". Jego zdaniem Kreml nie odda zaporoskiej elektrowni za darmo. Może być ona kartą przetargową do zniesienia części zachodnich sankcji.
(...)
- Intencją Trumpa jest wyciągnięcie z Ukrainy maksymalnych zysków gospodarczych. Gra toczy się o to, kto pierwszy będzie winny załamania się procesu pokojowego. Chyba że USA naprawdę wierzą w zamrożenie konfliktu, wtedy nurt kolonializmu będzie się nasilać, aż zorientują się, jakie są realia - ocenia prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski z Uniwersytetu Łódzkiego, powołany przez Andrzeja Dudę członek Narodowej Rady Rozwoju ds. Bezpieczeństwa i Obronności.
- Bo Rosjanie pokoju nie chcą, a nie da się nic eksplorować pod latającymi bombami. Chyba że prawdziwy cel USA jest inny - próba izolowania Iranu od Rosji i wtedy Waszyngton byłby w stanie zapłacić pewną cenę w Ukrainie. I gra z Rosją nadal będzie trwać - dodaje.
money.pl