środa, 12 czerwca 2024



Zdecydowanym zwycięstwem może cieszyć się populistyczno-prawicowa AfD. Choć nie osiągnęła wyniku 20%, tak jak wróżono to jeszcze na początku roku, to po licznych skandalach wokół czołowych kandydatów - Maksymiliana Kraha i Petra Bystrona – zarząd partii może uznać wynik blisko 16% za niemały sukces. Tym samym AfD wyraźnie wyprzedza trzy partie rządzącej koalicji sygnalizacji świetlnej. Współprzewodniczący partii, Tino Chrupalla, określił zajęcie drugiego miejsca jako „historyczne”. Bardzo silne poparcie wśród wyborców, również tych najmłodszych, jednoznacznie wskazuje, że nawet największe kontrowersje wewnątrz partii i niejasne powiązania niektórych jej prominentnych członków z autorytarnymi państwami zdają się być zupełnie nieistotne dla ich elektoratu.

AfD osiągnęła wyraźną dominację na wschodnich terenach Niemiec. Sprawne oko zauważy, że granica okręgów, w których wygrała skrajna prawica, kończy się wraz z granicą, którędy przebiegał podział na Niemcy Wschodnie i Zachodnie.

Przed AfD teraz kolejne zadanie. Mimo wysokiego wyniku wyborczego analitycy wskazują, że partia może nie tak łatwo budować sojusze w unijnym parlamencie. A wszystko przez serię skandalów z udziałem jej głównego kandydata w wyborach, Maksymilanem Krahem. W kwietniu niemiecka policja aresztowała jednego z jego doradców parlamentarnych pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Chin. Następnie niemiecka prokuratura w Dreźnie wszczęła wstępne dochodzenie w sprawie oskarżeń dotyczących przyjmowania przez Kraha niejasnych korzyści finansowych z Rosji i Chin. Czarę goryczy przelała jego banalna wypowiedź dla „La Repubblica” o członkach nazistowskiej SS, którzy, w jego przekonaniu, niekoniecznie wszyscy byli przestępcami. Wypowiedź ta została odebrana jako próba wybielenia zbrodniczej organizacji. Po tych słowach kierownictwo partii zdecydowało wykreślić Kraha z listy wyborczej i usunąć go z zarządu partii. Na te zdarzenie zareagowała także frakcja Tożsamość i Demokracja (ID) w Parlamencie Europejskim, która zadecydowała o wykluczeniu wszystkich dziewięciu europosłów niemieckiej prawicowej partii. Nie jest zatem jasne, do której frakcji dołączy teraz AfD.

Według doniesień medialnych obecnie czołowy szef delegacji AfD w Brukseli, zastępca przewodniczącego AfD w Turyngii René Aust, zamierza przeprowadzić rozmowy na temat wznowienia współpracy spróbować ponownie dołączyć do ID. Przywódcy partii mają nadzieję, że usunięcie Kraha z delegacji zachęci Le Pen do ponownego przemyślenia tej kwestii, zważywszy na to, że to ona miała decydujący głos w tej sprawie a jej Zjednoczenie Narodowe również jest częścią prawicowej frakcji.

energetyka24.com


Oceniając zachodnie uzbrojenie Gołubcow w pierwszej kolejności chwalił bomby GBU-39. Wskazywał on na małą średnicę tych bomb, przez co „ich zestrzelenie za pomocą broni przeciwlotniczej jest prawie niemożliwe”. Podkreślił dodatkowo, że ze względu na stosunkowo małą wagę, jeden samolot może zabrać kilka bomb GBU-39 uzyskując możliwość atakowanie kilku celów jednocześnie przy prawie stuprocentowej celności.

Podobnie wysokie oceny uzyskała francuska bomba inteligentna AASM-250 Hammer. Uzbrojenie to pozwoliło zmienić sposób wykorzystania samolotów Su-25, które według Gołubcowa nie powinny być już więcej uzbrajane w amunicję niekierowaną. Samoloty te były oczywiście wcześniej wykorzystywane do zadań szturmowych, m.in. po dostarczeniu przez kraje zachodnie dużej ilości rakiet Zuni. Ale ich zapas już się skończył, „nie ma ich na świecie, a wznowienie produkcji z punktu widzenia zmiany taktyki prowadzenia działań wojennych jest niepraktyczne”.

Ukraińskie samoloty Su-25 są więc modernizowane i teraz można z nich używać „z powodzeniem” m.in. rakietowe bomby kierowane Hammer. Generał Gołubcow ujawnił, że jak na razie dotrzymywana jest oficjalna obietnica krajów zachodnich, by Ukraina otrzymywała 50 takich bomb miesięcznie. Jednak przyznał, że ta liczba już została zwiększona i to nawet powyżej 300 miesięcznie (dzięki wzrastającej produkcji).

Ukraiński generał bardzo dobrze ocenił także rakiety manewrujące Storm Shadow i Scalp EG, przyznając się przy tym, że niektóre z nich są zestrzeliwane. Jednak Ukraińcy nauczyli się z nich lepiej korzystać, m.in. poprzez dobieranie „tras nieoczekiwanych dla Rosjan” oraz równoległe stosowanie: rakiet antyradarowych HARM, dronów, rakiet wabików ADM-160 MALD („wyczerpujących rosyjski system obrony powietrznej, odwracając jego uwagę od prawdziwych rakiet, które docierają do celów”), a nawet artylerię (np. system HIMARS) i systemy walki radioelektronicznej („które tłumią systemy obrony w pobliżu linii bitwy, aby nasze rakiety mogły przejść”).

Szczególnie przydatne w tego rodzaju atakach są dla Ukraińców pociski HARM. Początkowo zaskoczyły one Rosjan i w pierwszym tygodniu użycia zniszczyły 40% ich systemów obrony powietrznej. Później rosyjskie wojska zaczęły wyłączać swoje radary w czasie ataku, co jednak i tak jest sukcesem. Taka „cisza radiowa” ułatwia bowiem przebicie się przez obronę przeciwlotniczą właściwym środkom napadu powietrznego.

(...)

Ale Ukraińcy mają jeszcze kilka innych przeszkód na drodze do zdobycia panowania w powietrzy. Najważniejszą z nich jest nadal niedostateczna ilość uzbrojenia precyzyjnego przekazywanego im przez kraje zachodnie. Niewątpliwym przełomem w tej dziedzinie będzie wprowadzenie, własnych ukraińskich kierowanych bomb lotniczych. Co ważne ich testy mają się rozpocząć już za kilka tygodni.

Ukraińscy inżynierowie poszli tu „najprostszą” i najtańszą drogą decydując się na opracowanie zestawu konwersyjnego (podobnego do rosyjskiego UMPK i amerykańskich JDAM i JDAM-ER) dostosowującego standardowe bomby lotnicze do atakowania celów lotem szybującym z naprowadzaniem GPS. Najtrudniejsze prace były związane z opracowaniem optymalnego kształtu skrzydeł, modułu sterującego oraz systemu naprowadzania, odpornego na zakłócanie radioelektroniczne przeciwnika.

(...)

Ukraińcy nie mogli przy tym skopiować rosyjskiego zestawu konwersyjnego UMPK (chociaż zdobyli już jego najważniejsze elementy), ponieważ nie mogą sobie pozwolić na taką taktykę działania, jaką stosują Rosjanie. W ich przypadku samoloty – nosiciele bomb kierowanych wznoszą się po prostu w powietrze na wysokość ponad 10 tysięcy metrów (by zapewnić wystarczający zasięg), cały czas pozostając pod silną osłoną myśliwców (np. Su-35S i MiG-31BM) oraz naziemnej obrony przeciwlotniczej.

Wyprodukowanie przez Ukraińców własnych zestawów konwersyjnych da ogromne oszczędności. Zachodnie bomby szybujące są bowiem bardzo drogie, zabierając sporą część pieniędzy przeznaczonych na pomoc dla Ukrainy. Przykładem tego problemu jest AASM-250 Hammer, który obecnie ma kosztować około 120 tysięcy euro (cena ta ma jednak spaść do 80 tysięcy euro). Bomby JDAM są tańsze, ponieważ kosztują od 20-36 tysięcy USD.

Trzecim problemem sił zbrojnych Ukrainy jest brak odpowiedniej ilości samolotów bojowych. Generał Gołubcow przyznał, że „samoloty Su-35 czy MiG-31 mają znacznie większy potencjał niż samoloty, które obecnie mamy w służbie”. W tym przypadku ogromną zmianą na plus będzie pojawienie się w ukraińskim lotnictwie zachodnich statków powietrznych. Gołubcow nie chciał jednak ujawnić, kiedy w ich kraju zaczną działać bojowo pierwsze F-16. Zaznaczył jednak, że ta informacja jest tak naprawdę ważna tylko dla Rosjan i oni pierwsi odczują na własnej skórze, że F-16 są już na Ukrainie.

defence24.pl