sobota, 3 lipca 2021


Na Geoportalu, zarządzanym przez Główny Urząd Geodezji i Kartografii opublikowana została właśnie nowa warstwa danych, pokazująca obszary kraju wyłączone spod zabudowy mieszkaniowej na podstawie tzw. ustawy antywiatrakowej z 2016 roku.

Rząd uniemożliwił wówczas nie tylko rozwijanie nowych projektów farm wiatrowych na obszarze ok. 99% powierzchni Polski, ale także zakazał budowy nowych budynków mieszkalnych w odległości mniejszej od dziesięciokrotność wysokości istniejących już turbin. W praktyce wykluczył więc spod zabudowy tereny leżące w odległościach mniejszych niż ok. 1,5 km od standardowych wiatraków. Było to swoiste wywłaszczenie z praw właścicieli tysięcy nieruchomości w kraju, także tych już uzbrojonych, gdzie ruszyć miały wkrótce budowy domów.

- Musieliśmy już kilkanaście, może nawet kilkadziesiąt, razy odmówić wydania warunków zabudowy osobom, które chciały postawić domy w „strefach oddziaływania” wiatraków, chociaż składający wnioski nie widzieli problemu w swoich budowie domów w odległości np. kilometra od turbin. Zainteresowanie budową domów na tych obszarach na pewno było dużo większe, tylko nie wszyscy składali wnioski, bo wiedzieli, że przepisy zabraniają im się budować – mówi w rozmowie z WysokieNapiecie.pl Janusz Piechocki, burmistrz wielkopolskiego Margonina, gdzie stoi jedna z największych farm wiatrowych w Polsce. Wybudowana kilka lat przed wprowadzeniem ustawy antywiatrakowej.

Dzięki najnowszej publikacji Geoportalu widać jak duży obszar kraju został objęty zakazem. W całym kraju wyłączony spod zabudowy mieszkaniowej zostały obszary wokół 3706 turbin wiatrowych o łącznej powierzchni 6312 km2 (631 tys. ha). To dokładnie 2% terytorium całej Polski. Dla porównania całe województwo opolskie liczy 9412 km2.

W najtrudniejszej sytuacji znalazło się województwo kujawsko-pomorskie, gdzie energetyka wiatrowa rozwijała się od blisko 20 lat. Tam przepisy wyłączyły spod zabudowy 1050 km2, co stanowi aż 6% powierzchni całego województwa. Za nim znalazły się zachodniopomorskie i łódzkie, gdzie domów nie można dziś budować odpowiednio na 931 km2 i 802 km2, czyli ponad 4% obszarów każdego z nich.

Jeszcze gorzej sytuacja wygląda w skali regionalnej. Blisko linii brzegowej Bałtyku spod możliwości budowy nowych domów wyłączone są ogromne połacie. Nowych domów nie można stawiać na obszarze ponad 20 tys. ha wokół Kołobrzegu, ani na obszarze blisko 2 tys. ha ciągnących się między Puckiem i Władysławowem.

Jeżeli spojrzymy na skalę lokalną, to zauważymy, że spod możliwości zabudowy wyłączono blisko połowę gminy Kisielice, gdzie dwie farmy o łącznej mocy  53 MW ma Polska Grupa Energetyczna. Jeszcze gorzej wygląda sytuacja Margonina, gdzie farmę o mocy 120 MW zbudowała EDPR.

Jedyną drogą wyjścia dla samorządów jest przyjęcie miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, gdzie taka budowa mieszkaniowa byłaby dozwolona. Jednak rząd umożliwił ich przyjęcie tylko czasowo. Termin minie 16 lipca przyszłego roku. Po tej dacie żaden dom nie powstanie już na domniemanym „obszarze oddziaływania” turbin. W praktyce wiele wsi zostanie w ten sposób skazana na powolne wymieranie. Żaden nowy dom tam nie powstanie, bo gminy często nie mają pieniędzy na uchwalanie MPZP na całym obszarze. Koszt sporządzenia planu dla 1 km2 potrafi kosztować 1 mln zł. W skali całego kraju chodzi więc o miliardy złotych jakie gminy musiałyby wydać na pośpieszne przygotowanie planów. Część z nich próbuje, ale i tak może nie zdążyć. Biedniejsze gminy rozkładają tylko ręce.

wysokienapiecie.pl