piątek, 29 lipca 2022


Zdobycie elektrowni atomowej w Czarnobylu przez siły rosyjskie na początku inwazji na Ukrainę nie było przypadkiem, ale częścią długotrwałej operacji Kremla mającej na celu infiltrację państwa ukraińskiego za pomocą tajnych agentów - pokazuje opublikowane w czwartek śledztwo przeprowadzone przez agencję Reutera.

Kiedy po południu 24 lutego pierwsze pojazdy opancerzone rosyjskich najeźdźców dotarły do Czarnobylskiej Elektrowni Atomowej, natknęli się oni na jednostkę Gwardii Narodowej Ukrainy, której zadaniem była obrona obiektu. W niecałe dwie godziny, bez walki 169 gwardzistów złożyło broń, a rosyjskie siły przejęły Czarnobyl.

Autorki artykułu podkreślają, że upadek Czarnobyla był anomalią w pięciomiesięcznej wojnie: "udaną operacją typu blitzkrieg w konflikcie wszędzie indziej charakteryzowanym przez miażdżący ukraiński opór".

Pięciu anonimowych rozmówców agencji Reutera posiadających wiedzę na temat przygotowań Kremla powiedziało, że planiści prezydenta Władimira Putina wierzyli, że z pomocą tych agentów Rosja będzie potrzebowała jedynie niewielkiej siły militarnej i kilku dni, by zmusić administrację ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego do rezygnacji, ucieczki lub kapitulacji.

Poprzez wywiady z dziesiątkami urzędników w Rosji i na Ukrainie oraz przegląd ukraińskich dokumentów sądowych i oświadczeń skierowanych do śledczych, związanych ze śledztwem w sprawie postępowania osób pracujących w Czarnobylu, agencja Reutera ustaliła, że infiltracja ta sięgała znacznie głębiej niż przyznano publicznie.

"Oprócz wroga zewnętrznego mamy niestety wroga wewnętrznego, który jest nie mniej niebezpieczny" – powiedział agencji sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony (RBNiO) Ukrainy Ołeksij Daniłow.

Jego zdaniem w czasie inwazji Rosja miała agentów w ukraińskich sektorach obrony, bezpieczeństwa i organów ścigania. Daniłow odmówił podania nazwisk, ale powiedział, że takich zdrajców należy "zneutralizować" za wszelką cenę.

Ukraińska Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) prowadzi śledztwo, czy Gwardia Narodowa działała niezgodnie z prawem, oddając broń wrogowi w Czarnobylu - przekazał agencji lokalny urzędnik, czego nie skomentowała sama SBU.

Źródło agencji "mające bezpośrednią wiedzę o planie inwazji" podało, że w listopadzie 2021 r. Rosja zaczęła wysyłać na Ukrainę tajnych agentów wywiadu, których zadaniem było nawiązanie kontaktów z urzędnikami odpowiedzialnymi za zabezpieczenie elektrowni w Czarnobylu. Celem agentów było zapewnienie, że po wkroczeniu wojsk rosyjskich nie dojdzie do zbrojnego oporu. Źródło to twierdzi też, że Czarnobyl służył również jako miejsce zrzutu dokumentów z kwatery głównej SBU, a opłaceni ukraińscy urzędnicy przekazali rosyjskim szpiegom informacje o tym, jak wygląda przygotowanie wojskowe Ukrainy.

Agencja Reutera nie była w stanie zweryfikować tych twierdzeń, jednak ustaliła, że Kijów prowadzi co najmniej trzy śledztwa w sprawie postępowania osób pracujących w Czarnobylu. Na podstawie dokumentów sądowych wiadomo, że śledztwo zidentyfikowało co najmniej dwie osoby podejrzane o przekazywanie informacji rosyjskim agentom lub w inny sposób pomaganie im w przejęciu elektrowni.

Jednym z podejrzanych o zdradę jest 47-letni pułkownik SBU Walentyn Witer, który w czasie rosyjskiego ataku był szefem ochrony zakładu.

Sześć dni przed rosyjską inwazją Witer udał się na zwolnienie lekarskie. W dniu ataku, 24 lutego, kiedy personel w elektrowni wiedział, że w ich stronę zmierza kolumna rosyjskich pojazdów opancerzonych, Witer zadzwonił do szefa oddziału czarnobylskiej Gwardii Narodowej i powiedział mu: "Oszczędź swoich ludzi". Witer nie miał oficjalnej władzy nad Gwardią Narodową, a dziennikarze agencji Reutera nie byli w stanie ustalić, czy dowódca posłuchał słów Witera, gdy jednostka poddała się po rozmowach z rosyjskimi najeźdźcami.

Kiedy po 36-dniowej okupacji rosyjscy żołnierze w końcu wycofali się z Czarnobyla, zabrali Pindaka i większość jego jednostki jako jeńców.

SBU poinformowała, że prowadzi również dochodzenie w sprawie byłego wysokiego urzędnika wywiadu, Andrija Naumowa, w sprawie podejrzenia o zdradę za przekazanie tajemnic bezpieczeństwa Czarnobyla obcemu państwu. Został on zatrzymany na terenie Serbii w czerwcu w samochodzie z dużą ilością gotówki i kamieniami szlachetnymi.

Źródła agencji Reutera potwierdziły też doniesienia, że Kreml planował postawić przedsiębiorcę i byłego parlamentarzystę Olega Cariowa na czele marionetkowego rządu w Kijowie, a były ukraiński prokurator generalny ujawnił agencji w czerwcu, że ukraiński polityk i przyjaciel Putina Wiktor Medwedczuk posiadał rosyjski zaszyfrowany telefon do komunikacji z Kremlem.

Chociaż rosyjska kampania infiltracji nie przyniosła zamierzonych efektów, to "wywołała jednak podejrzenia i nieufność na niektórych szczeblach państwa ukraińskiego, co ograniczyło jego zdolność do rządzenia, zwłaszcza w pierwszych dniach po inwazji" - komentują autorki artykułu.

Zełenski 17 lipca zwolnił szefa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) Iwana Bakanowa i prokurator generalną Irynę Wenediktową.

Prezydent poinformował wtedy również, że na Ukrainie zarejestrowano 651 postępowań karnych wobec pracowników organów ścigania w związku ze zdradą stanu i kolaboracjonizmem, ok. 200 osób poinformowano o możliwości popełnienia przestępstwa, a ponad 60 pracowników prokuratury i SBU zostało na ukraińskim terytorium okupowanym przez siły rosyjskie i współpracuje z przeciwnikiem.

bankier.pl/PAP

Daniel Czyżewski: To nas chyba prowadzi do tematu węglowego. Pani minister, kto zawinił w sprawie dostaw węgla?

Minister klimatu Anna Moskwa: To pytanie ma w sobie tezę – że ktoś zawinił i że węgla nie będzie. To nieprawda, to krążące w mediach komunikaty, z których nic nie wynika. Podgrzewa to tylko nastroje i szerzy panikę.

Ale do mediów przeciekły Pani listy w tej sprawie do premiera.

W narracji mediów pojawiły się tezy, że „były listy". Ale nikt nie pytał, czy one były prawdziwe. Resorty tego nie potwierdzały. Wolałabym, żebyśmy nie rozmawiali o plotkach, nie jesteśmy tą narracją zainteresowani. Czujemy się odpowiedzialni za to, żeby węgiel był, czuwaliśmy nad tym jeszcze przed wprowadzeniem sankcji. Nie chcę wchodzić w dyskusję o plotkach, bo to węgla do Polski nie sprowadzi.

To porozmawiajmy o liczbach. Ile tego węgla sprowadzamy? Pani mówiła w czerwcu o 8 mln ton, w lipcu pojawiły się informacje o awaryjnym zamówieniu 4,5 mln ton.

Od początku roku sprawa wygląda następująco: 2,7 mln ton węgla wjechało do Polski z Rosji i do Polski nie trafia już węgiel z tego kraju. Ten surowiec jest i na składach, i w gospodarstwach domowych, większość pewnie została zakupiona. Według danych z 19 lipca, od 1 stycznia do końca czerwca  z kierunków innych niż rosyjski zaimportowano do Polski ok. 3 mln t –w dużej mierze z Australii i Kolumbii. Na tę chwilę, wiemy o 7 mln t zakontraktowanych na II półrocze, negocjowane są kolejne kontrakty. Częściowo jest to węgiel energetyczny, częściowo jest to węgiel do ciepłowni. Sprowadzają go głównie podmioty skarbu państwa. Ok. 20-40 % węgla z każdego ładunku jest odsiewane tak, by mógł trafiać do gospodarstw domowych. Ten odsiany surowiec trafia do dużych hubów, skąd węgiel mogą odebrać składy. Poza tym mamy dostępny węgiel PGG. Uruchamiamy też porty poza Polską, np. w państwach bałtyckich.

Jakub Wiech: To wynika z problemów w samych portach czy na dalszym etapie logistyki?

Chodzi o obie te przyczyny, ale oba wyzwania są pod kontrolą. Problemem jest np. wielkość statków, dostępność portowych urządzeń do przeładunku, żeby nie robić tego ręcznie. Dotychczas droga morska była wykorzystywana w imporcie węgla na dużo mniejszą skalę. A nam chodzi również o tempo. Ministerstwo Infrastruktury i Ministerstwo Aktywów Państwowych mają teraz przed sobą trudne zadanie, którym dobrze zarządzają

A kiedy zawarto pierwsze kontrakty mające zapełnić lukę po węglu rosyjskim?

Na pewno przed embargo już były zamawiane dostawy.

Daniel Czyżewski: Polska eksportuje węgiel, nawet więcej niż w latach poprzednich. Nie dało się tego wstrzymać?

Ostatnio znów powstało dużo mitów dotyczących eksportu polskiego węgla. To jest głównie węgiel koksujący, minimalna sprzedaż kopalni Bogdanki np. na Ukrainę oraz podmiotów prywatnych. Wprowadzenie zakazu eksportu jest wymagające legislacyjnie. Takiej decyzji na poziomie Unii Europejskiej nie było, a wprowadzenie ograniczeń wolności handlu jest zabronione. Pewne próby w tym zakresie podejmowały Węgry, ale szybko zainteresowała się tym Komisja Europejska, bo to obecnie niezgodne z prawem. Niemniej, spółki Skarbu Państwa węgla energetycznego nie wywożą. Prywatne podmioty eksportują ten węgiel, ale to też działa w drugą stronę – w Polsce pojawia się surowiec np. z Czech. 

Jakub Wiech: Czy znane są jakieś szacunki dotyczące tego, ile będzie kosztować węgiel na rynku detalicznym w najbliższych miesiącach?

Dla nas punktem odniesienia są ceny notowane w portach ARA. To jest taki główny punkt odniesienia dla całej Unii Europejskiej. Dziś węgiel sprzedawano tam za ok. 340 dolarów za tonę.

Czyli dopłata węglowa starczy na... 1,5 tony?

O, to kolejne pytanie-pułapka! Ujmę to w ten sposób: analizujemy sytuację w całej Polsce. Wiemy np., że ze względu na łagodną zeszłoroczną zimę w polskich gospodarstwach domowych zostało trochę zapasów węgla. Według szacunków GUS średnie zużycie tego surowca w gospodarstwie domowym w czasie zimy to ok. 3 tony. A więc te 3 tysiące złotych dają średnie wsparcie w wysokości 1000 złotych dopłaty do każdej tony. Oczywiście możemy wejść w narrację, że będziemy chodzić po piwnicach i sprawdzać, ile kto ma węgla, ale to chyba nie o to chodzi. Zależy nam na zapewnieniu skutecznej i szybkiej pomocy – w tej pomocy przyjęliśmy średnią wartość 1000 złotych na tonę. Z kolei na zarzuty dotyczące braku warunków mogę odpowiedzieć tak: gdybyśmy kazali to wszystko liczyć urzędnikom w gminach czy obywatelom przynosić rachunki, to wykluczylibyśmy tych, którzy już kupili węgiel i zajęłoby to bardzo dużo czasu, a nam chodzi o szybkie wsparcie. Wyobraźmy sobie, jakie obciążenie dla samorządów stworzyłyby takie dodatkowe warunki.

Daniel Czyżewski: Mam kilka pytań, ale ze sobą związanych. Czy umowa społeczna z branżą górniczą będzie renegocjowana? Czy spółki skarbu państwa będą inwestować w zwiększenie wydobycia w najbliższych latach? Czy spółki energetyczne będą stawiać nowe bloki węglowe?

Wszystko, o czym Pan mówi, to jest proces przede wszystkim ewaluacji i aktualizacji polityki energetycznej. To jest praprzyczyna tych nowych założeń. Zakończyliśmy analizę bloków energetycznych. Mamy analizę zapotrzebowania energetycznego na najbliższe lata. PSE prowadzi to w sposób stały - aktualizacje zapotrzebowania na źródła stabilne, plan rozwoju OZE. Z tych analiz nam wyszło, że są okresy, gdzie potrzebujemy więcej tych źródeł stabilnych niż zakładaliśmy.

Czyli będą potrzebne nowe bloki węglowe?

Niekoniecznie, przypomnę, że mamy ich w Polsce dosyć dużo i mieliśmy plan zamykania tych bloków, ich wychodzenia z systemu. Dokonaliśmy ponownej ekonomicznej i technicznej analizy każdego z tych bloków, które bloki w prosty sposób, przy prostych pracach modernizacyjnych da się na pewien okres wydłużyć. Stworzyliśmy całą serię wskaźników, aby wybrać najbardziej efektywny model i mamy to już zamknięte. Głównie chodzi o tzw. dwusetki, różne działania optymalizacyjne, ale głównie o modernizację. Nie mówimy o wszystkich blokach, wyselekcjonowaliśmy listę bloków, które mogłyby zostać w sieci.

Jakub Wiech: A jak długa to lista?

Na razie się tym nie dzielimy. Efektem analizy będzie informacja, w jaki sposób to wpłynie na ewentualne zapotrzebowanie na wydobycie, bo nie zawsze musi to być zwiększenie zapotrzebowania. Analizujemy czy i jak wpłynie to na proste działania optymalizacyjne i zwiększenie wydobycia w kopalniach. Na dziś nie zamykamy ewentualnej kwestii zwiększenia wydobycia. Analizy musimy dokończyć. Dziś nie wpływa to na umowę społeczną i jej główne założenia, czyli rok 2049. Notyfikacja umowy społecznej jest jednak w toku, Komisja Europejska kieruje regularnie do nas nowe pytania, odbywają się spotkania. Bieżąca potrzeba zwiększenia wydobycia nie będzie mieć charakteru rewolucyjnego. Nie jesteśmy oczywiście w stanie znacząco zwiększyć wydobycia od 16 kwietnia do grudnia. To są działania typu praca w sobotę, przyspieszenie wywozu węgla. Idziemy więc w kierunku optymalizacji. Z zadziwieniem obserwuje, że na każdym posiedzeniu Rady Europejskiej objawia się nowe państwo, które mówi o zwiększeniu wydobycia i udziału węgla w energetyce. Ostatnio to była Grecja, mówiono o podwojeniu wykorzystania mocy węglowych. Oficjalnie podobne plany zadeklarowała Austria, a na poprzednich radach w wielu komunikatach szereg innych państw

Jakub Wiech: Na jak długo Grecy chcieli wzrostu mocy w węglu?

Daniel Czyżewski: Czy chodzi o chwilowy wzrost, awaryjny czy długoterminowy?

Chodziło o dłuższy okres. Minister nie mówił o dacie, natomiast patrząc na moc o której mówił, to nie jest jednorazowe działanie. Mówił o zwiększeniu z produkcji energii z węgla brunatnego, która obecnie wynosi 5TWh do 10TWh. Austriacka minister również potwierdziła wzrost wykorzystania mocy węglowych, na poprzednich posiedzeniach także Holandia, Niemcy i Hiszpania zadeklarowały swoje plany z tym zakresie. Szczególną niespodzianką była Hiszpania, gdzie proces realizacji umowy społecznej właściwie się skończył. Trudno jest dziś znaleźć państwo, które takich działań by nie prowadziło. Państwa , które mają atom są w innej sytuacji, chociaż Czesi na pewno też zwiększają wydobycie. Widzimy nowe pozwolenia i decyzje środowiskowe w przygranicznych kopalniach. Czesi dosyć szybko i gorączkowo przeprowadzają po swojej stronie te procesy. Można postawić tezę, że na dzisiaj każdy, kto ma moce węglowe, w jakimś stopniu po nie sięga. Łącznie z komisarzem Timmermansem, który już dwukrotnie powiedział, że węgiel absolutnie tak. Jednocześnie w czerwcu we Wrocławiu powiedział naszym górnikom, że znajdzie im lepszą i bezpieczniejszą pracę. Nie zdążyłam na ostatniej Radzie UE dopytać, gdzie konkretnie, ale byłoby to ciekawe.

energetyka24.com

W ostatnim czasie rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow odwiedził Egipt, Kongo, Ugandę i Etiopię. Jego wizyty to część coraz bardziej zagorzałej walki między Moskwą a Zachodem o wpływy w krajach afrykańskich.

Na tym kontynencie Zachód ma przewagę w pewnych sferach: wpływy ekonomiczne oraz rozbudowane programy inwestycyjne i humanitarne. Z kolei Rosja stawia na projekty energetyczne, dostarczanie najemników dla kleptokratycznych dyktatorskich reżimów, propagandowe spekulacje o „zachodnim kolonializmie” i groźby głodu. Do tego zdaje się, że Moskwa nie cofnie się przed niczym w doborze metod i celów.

Kilkudniowe tournée Siergieja Ławrowa po Afryce jest wychwalane przez kremlowską propagandę jako „geopolityczny przełom” i dowód na to, że Kreml wcale nie znajduje się w międzynarodowej izolacji. Poprzednia próba pokazania, że Rosja nie wszędzie jest niemile widziana miała miejsce na początku lipca podczas szczytu ministrów spraw zagranicznych G20 w Indonezji.

Wiele działań dyplomatycznych i propagandowych Moskwy jest ukierunkowanych na stworzenie prostego obrazu: "Izolację Rosji forsuje tylko garstka państw zachodnich, ale reszta świata nadal z nami współpracuje i cieszy się z wielobiegunowości ustanowionej dzięki Władimirowi Putinowi."

Antyzachodni sztandar „walki antyimperialistycznej” nie zdominował jednak szczytu G20. Zgromadzeni na Bali ministrowie spraw zagranicznych nie chcieli fotografować się z Ławrowem, co nieoficjalnie stało się przyczyną jego wcześniejszego wyjazdu z Bali. Najwyraźniej wiele spraw nie poszło tak, jak planował Kreml, skoro Ławrow musiał uciekać ze strategicznie ważnego dla Putina szczytu, w którym uczestniczyli przedstawiciele najpotężniejszych gospodarek świata niezachodniego.

Chiny, Turcja, Argentyna, Brazylia, Indie, Meksyk, Arabia Saudyjska – to właśnie do tych krajów odwołuje się Moskwa, gdy mówi, że „niemożliwe jest odizolowanie Rosji”. Zdaniem Kremla zawsze znajdą się bogate kraje z szybko rozwijającymi się gospodarkami, które będą mieć w nosie „waszą demokrację” czy „waszą Ukrainę”. Na polu państw G20 Ławrow powinien był zatriumfować tym geopolitycznym cynizmem. Przegrał on jednak bitwę o G20.

Teraz rosyjski minister spraw zagranicznych musi odnieść „strategiczne zwycięstwo” przynajmniej na zubożałym kontynencie afrykańskim.

Afryka jest jednym z obszarów ekspansji Kremla już od kilku lat. Rosja nie dysponuje potencjałem gospodarczym ZSRR i nie może sobie pozwolić na utrzymywanie przyjaźnie nastawionych reżimów afrykańskich, jak to czynił Związek Radziecki w czasie zimnej wojny. Obecność gospodarcza Rosji w Afryce jest znacznie mniejsza niż USA, Europy czy Chin dlatego, że gospodarka rosyjska sama w sobie jest niewielka. Rosja sprzedaje broń i zboże do krajów afrykańskich i rozwija tam pewne projekty energetyczne, ale żadna z tych przewag nie może się równać z ogromnymi zachodnimi i chińskimi inwestycjami w gospodarkę i infrastrukturę Afryki.

W latach 2017-2018 Moskwa zaczęła zajmować się w tzw. eksportem bezpieczeństwa. Innymi słowy, Moskwa sprzedaje usługi swoich paramilitarnych sił najemnych najbardziej niestabilnym rządom Afryki. Najemnikom z grupy Wagnera towarzyszyły czasem całe kontyngenty rosyjskich politologów. W zamian Rosjanie otrzymywali udziały w kopalinach, a także wpływy polityczne w zajętych afrykańskich stolicach.

„Najemnicy” z różnym skutkiem wpływali na sytuację w różnych krajach. W Republice Środkowoafrykańskiej „wagnerowcy” przejęli pełną kontrolę nad lokalnym blokiem władzy. W Mali rosyjscy najemnicy pomagają lokalnej juncie wojskowej w walce z fundamentalistami islamskimi i dopuścili się już zbrodni wojennych. W Sudanie Rosjanom nie udało się pomóc dyktatorowi Omarowi al-Bashirowi utrzymać się u władzy – został obalony w 2019 roku przez generałów armii. W Mozambiku, gdzie grupa Wagnera została poproszona o pomoc w walce z powstaniem dżihadystów w jednej z prowincji, rosyjscy najemnicy zostali pokonani i opuścili kraj. W Libii rosyjscy najemnicy przez długi czas walczyli po stronie lokalnego przywódcy rebeliantów Chalify Haftara, ale nawet z ich pomocą nie był on w stanie objąć władzy w stolicy kraju.

Podczas afrykańskiego tournée Ławrow w swoich wystąpieniach starał się przerzucić winę za światowy kryzys żywnościowy z Rosji blokującej ukraińskie porty morskie na kraje zachodnie.

W praktyce nie udało mu się jednak zawrzeć żadnych przełomowych traktatów z krajami afrykańskimi. Ale lista państw odwiedzonych przez rosyjskiego ministra spraw zagranicznych jest dość charakterystyczna pod względem gospodarczym. W Egipcie, Etiopii, Kongo i Ugandzie Rosja rozwija ambitne projekty energetyczne.

W Egipcie Rosyjska Państwowa Korporacja Energii Jądrowej (Rosatom) rozpoczęła niedawno budowę elektrowni atomowej El Dabaa. W Etiopii i Ugandzie korporacja również prowadzi negocjacje z rządem w sprawie współpracy w zakresie energii jądrowej. W Kongo rosyjska spółka RusGazEngineering pracuje nad projektem budowy ropociągu Pointe Noire-Brazzaville-Oyo-Ouésso.

Jednak wciąż jednym z głównych kierunków ekspansjonizmu Kremla na kontynencie pozostają „regiony ciemności” – niestabilne, graniczące z upadkiem państwa, kraje, których elity szukają oparcia w zagranicznych bagnetach i są obojętne na takie wartości zachodniej cywilizacji jak prawa człowieka i demokracja. Innym sposobem, w jaki Kreml umacnia swoje wpływy, jest tworzenie własnych struktur medialnych w Afryce. Obecnie propagandowa telewizja informacyjna RT, „prześladowana” w krajach europejskich, otwiera swoje pierwsze afrykańskie biuro. Będzie miało siedzibę w RPA, a kierować nim będzie południowoafrykańska dziennikarka Paula Slier, która wcześniej prowadziła biuro RT w Jerozolimie.

Zachód, który od zakończenia pierwszej zimnej wojny nie poświęcał Afryce zbyt wiele uwagi, zaczął z opóźnieniem reagować na geopolityczną aktywność Moskwy. Niedawno podróż na kontynent odbył prezydent Francji Emmanuel Macron.  Podczas jego wystąpienia w Beninie publicznie odpowiedział na ciągłe spekulacje kremlowskiej propagandy na temat „zachodniego imperializmu i kolonializmu”.

– Rosja jest jednym z ostatnich kolonialnych imperiów. Zdecydowała się ona na inwazję na sąsiedni kraj w celu obrony swoich interesów. To jest wojna o terytorium. Uważano, że takie wojny zniknęły już z kontynentu europejskiego – powiedział francuski prezydent.

Zauważył też, że Moskwa rozpoczęła „nowy typ wojny hybrydowej”, wykorzystując groźbę głodu jako narzędzie szantażu wobec społeczności światowej.

belsat.eu

Późnym wieczorem 26 lipca siły ukraińskie przeprowadziły ponowny atak rakietowy na most Antonowski koło Chersonia (poprzednie miały miejsce 19 i 20 lipca), będący główną przeprawą u ujścia Dniepru. Most wyłączono z ruchu, a okupanci organizują tymczasowe przeprawy promowe. Ukraińskie rakiety miały także uderzyć w Antonowski Most Kolejowy (6 km na wschód od mostu samochodowego), jednak nie spowodowały one znaczących uszkodzeń. Atak miał miejsce po kilkugodzinnym zablokowaniu przez Rosjan na większości okupowanej części obwodu chersońskiego łączności komórkowej i Internetu, czemu towarzyszyły doniesienia o przemieszczaniu dodatkowych sił rosyjskich w kierunku Chersonia (m.in. trzech kolumn do 100 pojazdów wojskowych przez Melitopol w obwodzie zaporoskim) oraz dyslokacji dodatkowych sił i składów amunicji w Nowej Kachowce (znajduje się tam kolejny – położony na tamie Kachowskiej Elektrowni Wodnej – most na Dnieprze). Okupanci mieli także przystąpić do budowy kolejnych przepraw pontonowych (m.in. w rejonie Darjiwki u ujścia rzeki Ingulec do Dniepru).

Siły rosyjskie wyparły obrońców z Elektrociepłowni Wuhłehirśkej w pobliżu Switłodarśka (obiekt mieli zająć najemnicy z tzw. grupy Wagnera), opanowały sąsiednie Nowołuhanśke i uderzyły w kierunku Bachmutu od południowego wschodu, co pozwoliło im zająć pozycje w rejonie Werszyna–Kłynowe–Widrodżennia (po obu stronach nieukończonej autostrady M03 z Charkowa w kierunku Rostowa nad Donem), oraz w kierunku zachodnim, gdzie mają toczyć się walki (Semyhirja–Kodema). Atakują także pozycje ukraińskie na wschód i północny wschód od Bachmutu (w m. Pokrowśke i Sołedar), którego linia obrony na wszystkich wymienionych kierunkach znalazła się ok. 10 km od centrum miasta. Siły ukraińskie powstrzymują ataki rosyjskie na wschodnich obrzeżach oraz na południowy wschód od Siewierska (w m. Werchniokamjanśke oraz w rejonie Berestowe–Spirne) oraz średnio 20 km od centrum Słowiańska – na północny zachód (w okolicach Mazaniwki i leżącej przy autostradzie M03 Dołyny) oraz północny wschód od niego (siły rosyjskie przeprowadziły nieudany atak przez teren Parku Narodowego Swiati Hory). Na pozostałych kierunkach do akcji ofensywnych dochodziło sporadycznie. Obrońcy mieli odeprzeć ataki w rejonie Pawliwka–Błahodatne na południowy zachód od Doniecka oraz Biłohirki w północno-zachodniej części obwodu chersońskiego (nad rzeką Ingulec przy granicy z obwodem mikołajowskim). Ukraińskie Dowództwo Operacyjne „Południe” po raz kolejny – po doniesieniach z 28 maja – informowało o odzyskaniu przez obrońców położonych w pobliżu Biłohirki miejscowości Andrijiwka i Łozowe.

Wzdłuż całej linii styczności walczących wojsk, a także w przygranicznych obszarach obwodów czernihowskiego i sumskiego Rosjanie kontynuują ostrzał (z artylerii lufowej i rakietowej) oraz bombardowania z powietrza pozycji i zaplecza sił ukraińskich. Celami szczególnie dotkliwych ataków były: Charków i leżący na południowy wschód od niego Czuhujew, okolice Słowiańska, Bachmut, Mikołajów, rejon apostołowski i okolice Zełenodolśka na południe od Krzywego Rogu oraz Nikopol w obwodzie dniepropetrowskim (w wyniku rosyjskiego ostrzału liczba osób chcących wyjechać z miasta miała wzrosnąć dziesięciokrotnie – do 200 dziennie). Z kolei głównymi celami artylerii ukraińskiej były – poza wspomnianym mostem Antonowskim – Donieck i Gorłówka. Rosjanie kontynuują ataki z wykorzystaniem rakiet balistycznych i manewrujących – kierują je przede wszystkim na Mikołajów, Charków i okoliczne miejscowości oraz zaplecze ukraińskie w Donbasie. Uderzenia rakietowe przeprowadzili także na południowe obrzeża miasta Dniepr, miejscowość Zatoka w obwodzie odeskim, „obiekty infrastruktury” w rejonie wyszogrodzkim obwodu kijowskiego oraz okolice miejscowości Honczariwśke w obwodzie czernihowskim. Część rakiet została wystrzelona z terytorium Białorusi.

Rząd w Berlinie zadecydował o sprzedaniu Ukrainie 100 armatohaubic samobieżnych PzH 2000 (Kijów wystąpił o zgodę na zakup w kwietniu). Kontrakt o wartości 1,7 mld euro ma być zrealizowany w najbliższych latach. Berlin poinformował ponadto, że przekazał Ukrainie trzy wieloprowadnicowe wyrzutnie pocisków rakietowych MARS II. Z kolei w projekcie amerykańskiego budżetu na 2023 r. zapisano 100 mln dolarów na szkolenie ukraińskich pilotów. Ma się ono rozpocząć w przyszłym roku. Waszyngton rozpatruje przekazanie wycofanych ze służby samolotów szturmowych A-10 Warthog. Minister obrony Ukrainy Ołeksij Reznikow potwierdził otrzymanie od Polski czołgów PT-91 Twardy (ich liczby nie podano) będących zmodernizowaną wersją T-72M, oraz trzech z obiecanych 15 niemieckich samobieżnych artyleryjskich zestawów przeciwlotniczych Gepard.

Ministerstwo Obrony FR przedstawiło wstępne założenia ćwiczeń strategicznych „Wschód 2022”. Poza gospodarzem – wojskami Wschodniego Okręgu Wojskowego (jednym z głównych uczestników agresji przeciwko Ukrainie) – w przedsięwzięciu mają wziąć udział jednostki Wojsk Powietrzno-Desantowych, lotnictwa strategicznego i transportowego oraz kontyngenty zagraniczne. Faza aktywna ćwiczeń ma mieć miejsce w dniach 30 sierpnia – 5 września na 13 poligonach okręgu.

Parlament Ukrainy większością 299 głosów powołał na stanowisko prokuratora generalnego Andrija Kostina, którego kandydaturę wysunął prezydent Wołodymyr Zełenski. Kostin to prawnik i członek rządzącej frakcji Sługa Narodu. W parlamencie kierował komisją ds. reformy sądownictwa. Uchodzi za osobę zbliżoną do szefa Biura Prezydenta Andrija Jermaka. Ostatnio bez powodzenia ubiegał się o stanowisko szefa Specjalnej Prokuratury Antykorupcyjnej (SAP), jednak komisja konkursowa zakwestionowała jego postawę etyczną. Kostin krytykowany jest za hamowanie reform sądownictwa (m.in. zablokowanie decyzji o likwidacji wydającego stronnicze wyroki Okręgowego Sądu Administracyjnego w Kijowie) oraz za brak rzetelności w deklarowaniu posiadanego mienia. Pierwszymi decyzjami nowego prokuratora były akceptacja orzeczenia komisji konkursowej oraz powołanie Ołeksandra Kłymenki na nowego szefa SAP.

Zełenski kontynuuje rotacje kadrowe w instytucjach odpowiedzialnych za bezpieczeństwo państwa. Kyryło Budanow, szef Głównego Zarządu Wywiadu Ministerstwa Obrony, stanął na czele Komitetu Wywiadu przy prezydencie Ukrainy. Zastąpił on zwolnionego wcześniej zastępcę Narodowej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Rusłana Demczenkę, negatywnie ocenianego za pracę w okresie rządów prezydenta Wiktora Janukowycza, wspieranie dialogu z Rosją i podejrzenia o udział w storpedowaniu operacji ukraińskiego wywiadu wojskowego na Białorusi w 2020 r. (tzw. sprawa Wagnerowców). Zełenski nominował służącego wcześniej w wywiadzie wojskowym generała Wiktora Chorenkę na stanowisko dowódcy Sił Operacji Specjalnych, a jego poprzednik Hryhorij Hałahan powrócił do Centrum Operacji Specjalnych „A” Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU), w którym pracował do 2020 r. Jak dotąd prezydent nie ogłosił decyzji w sprawie powołania nowego szefa SBU, którego zadaniem ma być przeprowadzenie lustracji kadr i wskazanie osób odpowiedzialnych za zaniechania, a nawet wspieranie działań rosyjskich służb specjalnych po rozpoczęciu agresji. W kraju wszczęto 651 postępowań karnych w sprawach dotyczących zdrady i kolaboracji funkcjonariuszy organów ścigania.

SBU oznajmiła, że siły okupacyjne rozpoczęły aktywną fazę przygotowywania pseudoreferendów w sprawie „aneksji” zajętych terytoriów. W tym celu tworzona jest, przy udziale „aktywistów” z tzw. Donieckiej Republiki Ludowej, organizacja Jesteśmy zawsze z Rosją. Według służby ponad 1000 agitatorów systematycznie aranżuje spotkania z miejscową ludnością, podczas których nakłania ją do przyłączenia się do prorosyjskiego ugrupowania. Zgodnie z planami zwerbowanych ma zostać przeszło 200 tys. osób, którym w zamian za złożenie deklaracji poparcia obiecuje się pomoc finansową i żywnościową. „Referenda” mają być poprzedzone apelem wystosowanym przez „miejscowych mieszkańców” do władz rosyjskich o „przyłączenie” terytoriów okupowanych do FR.

Działania mające sprzyjać „normalizacji” sytuacji na terenach okupowanych są zakłócane przez ukraińskie grupy dywersyjne. W Chersoniu za pomocą odpalonego zdalnie ładunku wybuchowego zniszczono samochód wykorzystywany przez kolaboranckie MSW. Na ulicach wiesza się ulotki wzywające Rosjan do opuszczenia zajętych obszarów, gdyż te znajdują się w zasięgu oddziaływania ukraińskich sił zbrojnych. Rosyjska Gwardia Narodowa stwierdziła, że jej aktywność koncentruje się na zwalczaniu dywersantów w obwodach chersońskim i zaporoskim oraz wykrywaniu składów ukrytej broni.

26 lipca Ministerstwo Obrony Turcji poinformowało o utworzeniu w Stambule Wspólnego Centrum Koordynacyjnego, zgodnie z dwiema umowami podpisanymi 22 lipca przez Ukrainę, Turcję i ONZ oraz Rosję, Turcję i ONZ w sprawie odblokowania portów czarnomorskich w celu eksportu ukraińskich produktów rolnych. Dzień później przedstawiciel firmy ubezpieczeniowej Lloyd’s of London powiadomił o zawarciu pierwszych umów dotyczących ubezpieczenia statków przeznaczonych do wywozu żywności.

Szef Narodowego Banku Ukrainy Kyryło Szewczenko ogłosił, że Kijów stara się o kredyt z Międzynarodowego Funduszu Walutowego w wysokości 15–20 mld dolarów na okres dwóch–trzech lat. Władze liczą, że umowa w formie EFF (extended fund facility) bądź stand-by zawarta zostanie do końca roku.

25 lipca ukraiński operator gazociągów tranzytowych OGTSU poinformował o nagłym zwiększeniu ciśnienia na odcinku gazociągu przy granicy z Rosją. Zgodnie z obowiązującymi procedurami Gazprom powinien był wcześniej zawiadomić o zamiarze zwiększeniu przesyłu, lecz tego nie uczynił. Według OGTSU takie działanie powoduje ryzyko awarii i może doprowadzić do wstrzymania tranzytu gazu do UE. Analogiczna sytuacja miała miejsce w 2009 r. z gazociągiem z Turkmenistanu do Rosji – uległ on uszkodzeniu i przestał przesyłać paliwo do Europy.

26 lipca upłynął ostateczny termin, w którym państwowy koncern energetyczny Naftohaz powinien spłacić euroobligacje o wartości 335 mln dolarów oraz odsetki od nich. Nieuregulowanie zobowiązań jest równoznaczne z ogłoszeniem niewypłacalności. 12 lipca firma wystąpiła do wierzycieli o odroczenie spłaty na dwa lata, ale spotkała się z odmową. Naftohaz dysponował wystarczającą ilością środków, aby uregulować dług, jednak nie uzyskał na to zgody władz. Tego samego dnia rząd zwrócił się z prośbą do kredytodawców Państwowej Agencji Drogowej Ukrawtodor i operatora sieci elektroenergetycznych Ukrenerho o zawieszenie spłaty euroobligacji na sumę 1,5 mld dolarów do końca 2024 r.

Z sondażu agencji Rejtynh wynika, że wskutek inwazji miejsce zamieszkania zmieniło 19% Ukraińców. Spośród nich 10% nie planuje powrotu do domu, 16% chce wrócić w najbliższym czasie, a 50% zamierza uczynić to dopiero po zakończeniu wojny. Najwięcej uchodźców pochodzi ze wschodu (58%) i południa (12%) kraju. W związku z rosyjską agresją 39% zatrudnionych zostało bez pracy, a blisko połowa pobiera zredukowane wynagrodzenie. 41% badanych uważa, że w przypadku utraty źródła zarobku dysponuje oszczędnościami, które wystarczą na mniej niż miesiąc. Jedynie 9% respondentów rozważa możliwość wyjazdu za granicę. Z kolei według sondażu KMIS 84% Ukraińców nie godzi się na jakiekolwiek ustępstwa terytorialne wobec Rosji, nawet jeśli miałoby to oznaczać, że wojna potrwa jeszcze długo. Przeciwnego zdania jest jedynie 10% badanych (we wschodniej części kraju – 16%).

Komentarz

Podejmowane przez obie strony działania w okupowanym przez Rosję obwodzie chersońskim i na pozostającym pod kontrolą rosyjską skrawku obwodu mikołajowskiego świadczą o narastającej presji związanej z zapowiadaną przez Kijów od kwietnia kontrofensywą (zwłaszcza po informacji szefa ukraińskiego wywiadu wojskowego gen. Budanowa z początku lipca, że nastąpi ona w sierpniu). Przedstawiane jako jej przejawy doniesienia o zajęciu miejscowości opuszczonych wcześniej przez siły rosyjskie straciły swoją siłę oddziaływania w momencie ustabilizowania linii frontu. Należy przyjąć, że strona ukraińska – aby zachować wiarygodność – będzie zmuszona do przeprowadzenia w najbliższym czasie rzeczywistych działań zaczepnych i odzyskania kontroli nad częścią utraconego terytorium.

Najdogodniejszy cel ukraińskiej kontrofensywy stanowi Chersoń. Miasto ma znaczenie symboliczne – jest jedyną, poza zajętymi jeszcze w 2014 r. Donieckiem i Ługańskiem, okupowaną stolicą obwodu. Znajduje się ok. 20 km od pozycji ukraińskich i nie oddziela go od nich żadna naturalna przeszkoda, z drugiej zaś strony okupujące go siły rosyjskie odgrodzone są od zaplecza na lewobrzeżnej Ukrainie szerokim (średnio na kilometr) ujściem Dniepru. Po otrzymaniu systemów HIMARS w zasięgu armii ukraińskiej znalazły się wszystkie pozostające pod kontrolą rosyjską przeprawy na Dnieprze. Ataki na most Antonowski wykazały, że obrońcy mogą znacząco utrudnić zaopatrzenie zgrupowania rosyjskiego w okolicach Chersonia, bądź – całkowicie niszcząc przeprawy przez Dniepr – odciąć je od zaplecza. Wówczas możliwe będzie zbudowanie po stronie ukraińskiej przewagi ogniowej (przy posiadanej już nad agresorem przewadze w liczbie żołnierzy) wystarczającej do odzyskania miasta.

Rozbudowa zgrupowania rosyjskiego w okupowanej części obwodu chersońskiego świadczy o tym, że agresor poważnie traktuje groźbę ukraińskiej kontrofensywy. Prawdopodobne jest, że Rosjanie przygotowują się nie tylko do obrony, lecz także do uderzenia wyprzedzającego. Niemniej jego realizacja – z powodu nowych możliwości ogniowych ukraińskiej artylerii – byłaby bardzo trudna, gdyż wymagałaby ześrodkowania dużo większych niż do obrony sił i materiałów wojennych. Na korzyść agresora przemawiają jednak względy hydrologiczne – za bardzo mało prawdopodobne należy uznać, że w celu pełnego odcięcia Rosjan od zaplecza strona ukraińska zdecyduje się na zniszczenie zbudowanego na tamie mostu w Nowej Kachowce, ryzykując jej przerwaniem. Efektem tego byłaby katastrofalna powódź – tama utrzymuje wody Zbiornika Kachowskiego, największego na Ukrainie i jednego z największych w Europie (objętość zgromadzonej w nim wody wynosi ponad 18 km³).

Szybki wybór nowego prokuratora generalnego (Iryna Wenediktowa została zdymisjonowana 19 lipca) należy uznać za podjętą przez prezydenta Ukrainy próbę przekonania państw zachodnich, że jest on zwolennikiem uporządkowania sytuacji w instytucjach wymiaru sprawiedliwości i przyspieszenia walki z korupcją. Pierwsza decyzja nowego prokuratora generalnego – powołanie Kłymenki, wybranego jeszcze w grudniu 2021 r. na stanowisko szefa SAP – ma wyjść naprzeciw wymaganiom Komisji Europejskiej w związku z rozpoczętym procesem akcesyjnym Ukrainy do UE. Kostin nie jest jednak postacią niezależną, jego powiązania z Biurem Prezydenta świadczą o tym, że będzie uwzględniał sugestie otoczenia Zełenskiego, m.in. w kwestiach nadzorowania spraw korupcyjnych prowadzonych przez SAP. Dodatkowo ułatwia to podległość służbowa – szef SAP pełni funkcję zastępcy prokuratora generalnego.

Rośnie znaczenie szefa wywiadu wojskowego (HUR) Budanowa. Jego nominacja na szefa komitetu ds. wywiadu przy prezydencie wskazuje, że to wojskowe służby specjalne uzyskują przewagę w ukraińskim bloku siłowym i cieszą się osobistym wsparciem Zełenskiego. Budanow będzie miał bezpośredni wpływ na koordynację i nadzór nad działalnością wywiadowczą, jak również wyznaczanie konkretnych kierunków działań. Wzmocnieniu pozycji HUR sprzyja kryzys kadrowy w SBU i oskarżenie jej byłego szefa o nieudolność w kierowaniu służbą w obliczu rosyjskiej agresji.

W badaniu opinii publicznej agencji Rejtynh zwraca uwagę wysoka liczba osób, które utraciły pracę z powodu działań wojennych. Choć najtrudniejsza sytuacja panuje na wschodzie kraju, problem braku zatrudnienia dotyka też pozostałe regiony, w tym zachodnią Ukrainę, gdzie nie toczyły się walki, a ostrzały rakietowe są rzadsze. Wzrost liczby osób, które straciły pracę, w stosunku do czerwca – w centralnej części kraju z 29% do 37%, a w zachodniej z 27% do 32% – może świadczyć o pogarszającej się sytuacji gospodarczej także na terenach nieobjętych bezpośrednimi działaniami wojennymi.

osw.waw.pl

Anonimowy podmiot gospodarczy z siedzibą w chińskim mieście portowym Dalian leżącym nad Morzem Żółtym kupił kilka wielkich tankowców typu VLCC, za pomocą których tworzy "węzeł przeładunkowy" na wodach międzynarodowych na Atlantyku. Chińskie i rosyjskie statki spotykają się około 1500 km (860 mil morskich) na zachód od wybrzeża Portugalii - sprecyzowali analitycy z "Lloyd's List".

Wyśledzono co najmniej kilkanaście tankowców zaangażowanych w odbiór ropy rosyjskiego pochodzenia, która następnie jest przewożona do Azji, głównie do Chin - przekazał bliskowschodni serwis informacyjny z siedzibą w Londynie National News. Chiny stały się głównym importerem rosyjskiej ropy od czasu nałożenia przez Zachód sankcji na Rosję w odpowiedzi na jej inwazję na Ukrainę - napisał "Daily Telegraph".

W centrum operacji znalazło się pięć chińskich statków, które zostały zarejestrowane w różnych firmach, jednak pod tym samym adresem. W raporcie "Lloyd's List" stwierdzono, że w proceder może być zaangażowanych dodatkowych 12 tankowców, jednak nie można ich namierzyć, ponieważ ich systemy identyfikacji zostały wyłączone.

Eksperci odkryli także, że rosyjscy giganci energetyczni, Gazprom i Łukoil, wyczarterowali większość statków, które ładują ropę w bałtyckich i czarnomorskich portach, a następnie przekazują ją Chinom na środku oceanu.

W raporcie "Lloyd's List" ostrzeżono ponadto, że przeładunek ropy z tankowców na środku Atlantyku to wielkie wyzwanie logistyczne dla członków załogi, które zagraża ich bezpieczeństwu na morzu.

Alex Glykas z firmy konsultingowej zajmującej się żeglugą morską Dynamarine powiedział, że takich praktyk nigdy wcześniej nie widziano na Oceanie Atlantyckim - częściowo dlatego, że płynny transfer ze statku na statek jest uzależniony od idealnych warunków pogodowych, jakie są rzadko spotykane w tej części świata. Zdaniem Glykasa statki biorące udział w takim procederze mogą łatwo ulec uszkodzeniu, co z kolei może doprowadzić do wycieków ropy i katastrofy ekologicznej.

Wedle "Lloyd's List" praktyka transferów ze statku na statek jest stosowana w połączeniu z szeregiem innych "zwodniczych praktyk żeglugowych", które mają na celu "zatajenie pochodzenia i miejsca przeznaczenia ładunku i własności", jak i uniemożliwienie identyfikacji wszystkich zaangażowanych w proceder statków.

Rosyjska ropa naftowa na wielu rynkach stała się produktem toksycznym. Tankowce z krwawym surowcem, bo pomagającym finansować wojnę w Ukrainie, nie mają wstępu do wielu portów, a traderzy omijają czarne złoto Putina szerokim łukiem. Aby uniknąć sankcji, rosyjskie statki zmieniają bandery lub "znikają" na morzach. Surowiec się miesza i sprzedaje jako zupełnie innego pochodzenia. Tak toczy się proceder "wybielania" czarnej ropy.

Na światowych oceanach znajduje się około 200 tankowców, które przewożą dziennie 1,2 mln baryłek ropy z krajów objętych sankcjami, w tym z Iranu i Wenezueli - podsumował "Lloyd's List".

money.pl