czwartek, 13 lutego 2025



Wielką zaletą książki Jamesa Barra, byłego dziennikarza po historii na Oxfordzie i pisarza (czytaj: wie, jak dobrze pisać) jest spersonalizowanie opowieści. Na łamach książki pojawia się galeria niezwykłych postaci, od przywódców po oryginałów pokroju Lawrence’a z Arabii, wymyślającego opowieść o homoseksualnym napadzie na siebie, by napędzić publicity; Orde’a Wingate’a, późniejszego słynnego partyzanta w Birmie, chodzącego nago, trzymającego w jednej ręce rewolwer, a w drugiej Biblię i mówiącego po hebrajsku do Żydów, aż poprosili go, by przeszedł na angielski. Czy też inspektora Charlesa Tegarta, który przeżył wiele zamachów na siebie, „w tym jeden zadany własną ręką”: „przez pewien czas jako przycisku do papieru używał niewielkiej żelaznej bomby, będąc przekonanym, że nie jest uzbrojona. Pewnego dnia, w formie żartu, rzucił nią w mapę po przeciwnej stronie gabinetu” i doprowadził do eksplozji komisariatu. Brzmi jakoś znajomo.

W „Linii na piasku” politykę robią ludzie z krwi i kości – z ich emocjami, wadami i zaletami. Winstona Churchilla, nakazującego podwładnym przeprowadzić ważną konferencję w Kairze samemu, bo on idzie malować piramidy, napędza chęć dorównania ojcu, do czego długo środkiem jest oszczędność budżetowa („wszystko, co się dzieje na Bliskim Wschodzie, jest kwestią drugorzędną wobec redukcji wydatków”). Z kolei Charles de Gaulle ze swojej wrodzonej arogancji czyni narzędzie polityki, co czasem działa, a czasem wręcz przeciwnie (jego brytyjski opiekun, generał Spears, z powodu niewdzięczności de Gaulle’a, staje się jego głównym wrogiem, przyrównanym do „zwierząt zjadających swoje młode”, i walnie przyczyniającym się do utraty Syrii przez Francję). Współtwórca tytułowej linii, Mark Sykes – pretensjonalny dyletant, którego dzięki poczytnemu acz płytkiemu bestsellerowi o Bliskim Wschodzie zaproszono na posiedzenie rządu i posłuchano jego rekomendacji (gdyby to było dziś, pewnie pokazywałby ministrom slajdy w powerpoincie o geopolityce) – oddaje Francuzom Mosul, bo nie lubi tego miasta. Brytyjczycy Mosul odzyskują, gdyż francuski premier Clemenceau w ogóle nie interesuje się Bliskim Wschodem, więc zrzeka się Mosulu mimochodem. Potem jednak obraża się na brytyjskiego premiera Lloyda George’a i „staje się Syryjczykiem”, zatrzymując dla Francji Syrię.

kulturaliberalna.pl


Po tym, jak prezenter izraelskiego Channel 14 błędnie powiedział, że bez ustanowienia państwa saudyjskiego nie będzie postępu w normalizacji stosunków między Arabią Saudyjską a Izraelem, Netanjahu poprawił go, mówiąc: "Masz na myśli państwo palestyńskie".

"Chyba, że chcesz, aby państwo palestyńskie znajdowało się w Arabii Saudyjskiej - dodał. "Mają dużo terytorium".

Media państwowe zareagowały zaciekle, odzwierciedlając gniew, który od miesięcy kipi wśród urzędników wyższego szczebla i opinii publicznej.

(...)

Gniew Arabii Saudyjskiej wyszedł na jaw, ponieważ oczekuje się, że Riyad stanie w obliczu nacisków ze strony prezydenta USA Donalda Trumpa, aby znormalizować stosunki z Izraelem. Podobnie jak inne państwa arabskie, królestwo również zostało wstrząśnięte naleganiem Trumpa, aby Palestyńczycy zostali zmuszeni do opuszczenia Gazy.

Arabia Saudyjska zbliżała się do trójstronnego porozumienia z administracją Joe Bidena przed atakiem Hamasu 7 października 2023 r. Królestwo zgodziłoby się na formalne stosunki dyplomatyczne z Izraelem w zamian za pakt obronny Stanów Zjednoczonych i pomoc w programie nuklearnym.

Wojna w Gazie pokrzyżowała te plany. Riyad nigdy nie usunął normalizacji ze stołu, ale nasilił swoje potępienie dla prowadzenia przez Izrael wojny w Gazie i zaostrzył swoje stanowisko, upierając się, że Izrael będzie musiał podjąć nieodwracalne kroki w kierunku rozwiązania dwupaństwowego.

We wrześniu książę koronny Mohammed bin Salman poszedł dalej, mówiąc doradczej Radzie Szury, że królestwo nie uzna Izraela bez ustanowienia niepodległego państwa palestyńskiego, w tym Gazy i Zachodniego Brzegu, ze stolicą w Jerozolimie Wschodniej.

Urzędnicy Arabii Saudyjskiej prywatnie wyrazili irytację z powodu, ich zdaniem, obraźliwych i domniemanych komentarzy Netanjahu i jego skrajnie prawicowych sojuszników, sugerujących, że królestwo nie tylko przyjmie wysiedlonych Palestyńczyków, ale ostatecznie zaakceptuje warunki normalizacji znacznie słabsze niż ich deklarowane żądanie niepodległe państwo palestyńskie.

(...)

Ali Shihabi, saudyjski komentator blisko dworu królewskiego, powiedział "że cały statek zmierza teraz w złym kierunku".

"Ludzie spodziewali się, że pojawi się Trump i będziemy podążać ścieżką dwóch państw, ale Trump obrał to w zupełnie innym kierunku i Netanjahu próbuje to wykorzystać - dodał".

ft.com


"Spływa coraz więcej informacji mogących przybliżać nas do końca wojny w Ukrainie. To woda na młyn do dalszego umocnienia złotego" - zauważają analitycy macroNEXT. Prezydent USA zadzwonił do prezydenta Rosji i uzgodnił rozpoczęcie negocjacji pokojowych w sprawie Ukrainy. - Mieliśmy bardzo owocną rozmowę. Prezydent Putin też chce zakończenia wojny. To dobrze - przekazał po niej Trump. Obaj przywódcy mają się wkrótce spotkać w Arabii Saudyjskiej. Mirosław Budzicki, strateg rynkowy PKO BP dodaje w komentarzu dla PAP, że oprócz możliwego końca wojny polską walutę umacniają: "restrykcyjna polityka pieniężna NBP, trwające ożywienie gospodarcze, rosnący popyt na aktywa ryzykowne na świecie, oczekiwania na napływ środków z UE".

"Sądzimy, że w horyzoncie naszej prognozy złoty będzie jedną z lepiej radzących sobie walut rynków wschodzących. Silne partnerstwo Polski z USA, ograniczone powiązania z Chinami, brak zależności od surowców i zdrowe fundamenty sprawiają, że złoty jest dobrze przygotowany na drugą kadencję Trumpa. Perspektywy gospodarcze są korzystne, a wciąż wysokie stopy procentowe i silne fundamenty powinny wspierać złotego" - wylicza Roman Ziruk, starszy analityk rynkowy Ebury. "Dostrzegamy również możliwość dodatkowej aprecjacji w przypadku rozwiązania konfliktu rosyjsko-ukraińskiego możliwe, że do pewnego stopnia już ona następuje. Choć naszym zdaniem złoty jest obecnie dość silny, nie możemy z całą pewnością wykluczyć, że w krótkim terminie będzie nieco silniejszy, niż prognozujemy, szczególnie jeśli NBP będzie w dalszym ciągu stanowczo odmawiać cięć" - dodaje w swojej analizie.

gazeta.pl