sobota, 7 grudnia 2024



Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow wykorzystał swój wywiad z amerykańską osobowością medialną /z Tuckerem Carlsonem - red./ do powtórzenia kremlowskich punktów dyskusyjnych, które mają na celu ukształtowanie amerykańskiej polityki zagranicznej i osiągnięcie resetu relacji USA-Rosja, który jest szkodliwy dla interesów USA i na warunkach Kremla. Ławrow oświadczył podczas wywiadu opublikowanego 5 grudnia, że ​​Kreml chce „normalnych” relacji ze Stanami Zjednoczonymi i powtórzył długotrwałe linie retoryczne Kremla, próbując obwiniać Stany Zjednoczone i NATO za podważanie relacji z Rosją. Oświadczenia Ławrowa w dużej mierze pokrywały się z punktami dyskusyjnymi prezydenta Rosji Władimira Putina z 7 listopada, który również opowiadał się za resetem relacji USA-Rosja na warunkach Rosji. Ławrow wskazał również, że Kreml nadal nie ma zamiaru negocjować na żadnych innych warunkach niż własne i fałszywie twierdził, że Rosja chce zakończyć wojnę na Ukrainie na podstawie Karty Narodów Zjednoczonych (ONZ) - pomimo tego, że Rosja nadal narusza Kartę ONZ, prowadząc nielegalną wojnę podboju przeciwko Ukrainie, naruszając suwerenność Ukrainy, integralność terytorialną i poprzednie traktaty Rosji z Ukrainą. Ławrow odrzucił wszelkie pomysły wycofania się wojsk rosyjskich z okupowanej Ukrainy i fałszywie twierdził, że Rosja nie próbuje „eksterminować” narodu ukraińskiego. Oświadczenia Ławrowa są częścią ciągłych wysiłków Kremla, aby kształtować amerykańską politykę zagraniczną, tak aby Stany Zjednoczone angażowały się w stosunki z Rosją na warunkach korzystnych dla Kremla, nie oferując żadnych ustępstw korzystnych dla Stanów Zjednoczonych ani nie przyznając się do żadnego z maksymalistycznych celów Kremla ani na Ukrainie, ani na świecie.

understandingwar.org


Rosyjska propaganda przedstawiła wystrzelenie pocisku Oriesznik jako punkt zwrotny w konfrontacji z Zachodem. Putin najwyraźniej uważa jego start za niezwykle udany, a państwowe media mają duże doświadczenie w wyczuwaniu jego nastroju. Prezydent musiał przyciągnąć uwagę wszystkich swoim nagłym przemówieniem i ponownym ostrzeżeniem NATO o powadze swoich zamiarów.

Ponadto wspiął się o jeden lub nawet dwa kolejne szczeble na drabinie nuklearnej eskalacji, uderzając w Ukrainę bronią zdolną przenosić ładunek jądrowy. Tak więc pozostało mu tylko kilka opcji: test nuklearny gdzieś w głębi Rosji, aby Zachód uwierzył, że jego zamiary są poważne.

Jak zawsze, było kilku odbiorców tej propagandy. Głównym celem były elity i społeczeństwa krajów europejskich oraz kolektywny Zachód. Społeczeństwo ukraińskie również było grupą docelową, ale było to raczej działanie mające na celu skumulowany efekt — wraz z codziennymi atakami dronów i pocisków rakietowych na ukraińskie miasta.

W końcu formalnym uzasadnieniem ataku z pomocą Oriesznika było użycie przez Ukrainę zachodniej precyzyjnej broni dalekiego zasięgu do uderzenia w cele wojskowe na terytorium Rosji. Trzecim ważnym celem, który może wydawać się na pierwszy rzut oka nieoczywisty, jest ludność Rosji. Trzeba jej pokazać, że Rosja jest silna (pomimo niezdolności do ochrony własnych obwodów briańskiego i kurskiego za pomocą obrony powietrznej).

Szantaż nuklearny oraz brawura w rosyjskich talk-show i kanałach urzędników na Telegramie w umiarkowanych dawkach odgrywają pozytywną rolę dla reżimu i osobiście Putina. Abstrakcyjne zagrożenie prowadzi bowiem do konkretnej dumy z rosyjskich zdolności wojskowych i poczucia współuczestnictwa w tej potędze.

Najważniejszym archetypem rosyjskiej świadomości politycznej i narodowej jest kult mocy — że Rosja jest światową potęgą, a przynajmniej zasługuje na taki status. To potwierdza wojownicze oświadczenia Kremla. Ale zostanie faktyczną potęgą światową poprzez zwiększenie prawdopodobieństwa niebezpiecznej wojny nuklearnej to zupełnie inna sprawa.

W marcu 2023 r. Instytut Konfliktologii i Analizy Rosji zapytał ludzi, czy poparliby atak nuklearny na Ukrainę i kraje NATO. Absolutna większość (88 proc.) Rosjan nie poparłaby użycia broni jądrowej przeciwko Ukrainie. Zaledwie 10 proc. Rosjan w wieku 18 lat i starszych opowiedziałoby się za takim krokiem.

Należy zauważyć, że starsze pokolenie (55+ lat) jest nawet bardziej skłonne sprzeciwić się uderzeniu nuklearnemu niż osoby młode. I to mimo że przedstawiciele tej grupy wiekowej są zwykle bardziej radykalni w kwestiach wojny rosyjsko-ukraińskiej w porównaniu z młodymi ludźmi, na przykład, jeśli chodzi o przymusową mobilizację i warunki zaprzestania działań wojennych.

(...)

Postrzeganie eskalacji nuklearnej przez rosyjskie społeczeństwo będzie prawdopodobnie podobne do postrzegania przymusowej mobilizacji. Czyli niepopularne. Stały wzrost płac za zaciągnięcie się do wojska (15 razy od 2022 r.), a także aktywne wykorzystywanie więźniów, a teraz żołnierzy z Korei Północnej, wyraźnie pokazuje, że wojna z Ukrainą nie wzbudza entuzjazmu Rosjan.

(...)

Większość ludzi jest bierna wobec wojny i skupia się na własnym przetrwaniu, starając się nie myśleć o moralności, pozycji politycznej i aktywizmie obywatelskim. A ewentualny konflikt nuklearny przeciwnie, dotyka ich osobiście i przeraża.

Perspektywa wojny nuklearnej może wpłynąć nie tylko na tę większość, ale także na część społeczeństwa, która uważa wybuch wojny za błąd, ale woli ją wspierać, zamiast ponosić zbiorową odpowiedzialność i utratę prestiżu narodowego. Wraz z bierną częścią społeczeństwa i ideologicznymi przeciwnikami wojny z obozu opozycji stanowią oni absolutną większość.

Nie wspominając już o tym, że najbardziej zagorzałych zwolenników wojny, w większości, niekoniecznie można uznać za popierających wymianę nuklearną. W ten sposób Putin wywindował eskalację pod sufit wyznaczony nie przez Zachód, ale przez jego własne społeczeństwo.

onet.pl/The Moscow Times