Lend-Lease nie jest dostawą amunicji wojskowej i surowców jako takich. To mechanizm upraszczający formalności w celu maksymalnego skrócenia i uproszczenia dostaw, wyłącznie administracyjno-prawny mechanizm płacenia za nie z wykorzystaniem pieniędzy podatników amerykańskich bez bezpośredniej zgody tych podatników, którzy ramowo, pośrednio na to przystali poprzez swoich przedstawicieli w Kongresie.
Demokracja jako taka jest zjawiskiem dość inercyjnym, prawie szkodliwym w realnej wojnie lub w obliczu globalnego zagrożenia bronią niekonwencjonalną. Zgodnie z fundamentalną zasadą amerykańskiej demokracji, że nie ma podatków bez reprezentacji, ważne decyzje wymagają formalnej zgody elektoratu, co oznacza długotrwałe wysłuchania publiczne i ścisłe przestrzeganie procedur. Ten mechanizm doskonale sprawdza się w czasie pokoju.
Natomiast przez Lend-Lease Act Kongres deleguje prezydentowi USA wyłączne (!) prawo dysponowania środkami podatników na bezpośredni zakup amunicji dla krajów zdolnych do skutecznego przeciwstawiania się systemowym zagrożeniom dla demokracji.
I 80 lat temu, i dziś chodzi przede wszystkim o bezpieczeństwo amerykańskiej demokracji. Kiedyś prezydent Franklin Delano Roosevelt wyjaśnił to na przykładzie węża ogrodowego, który dobry gospodarz musi podać sąsiadowi, aby ten ugasił pożar u siebie, bo jeśli sąsiadowi zabraknie środków na przezwyciężenie katastrofy, ogień zniszczy nie tylko jego posiadłość, ale i wszystko wokół. To przekonało amerykańskich wyborców.
Teraz jesteśmy świadkami wznowienia ustawy, która tymczasowo usuwa wszelkie biurokratyczne przeszkody utrudniające zakup broni i innych zasobów dla Ukrainy, ponieważ stopień zagrożenia, jaki Kreml stwarza dziś dla światowej demokracji, jest oceniany przez Kongres na poziomie zagrożenia sprzed 80 lat ze strony nazistowskich Niemiec. Wagę tej decyzji trudno przecenić.
Dokument, podpisany przez prezydenta Joe’go Bidena 9 maja 2022 roku, nazywa się wprost „Aktem wspierania demokracji w Ukrainie”. W końcu sprzeciw Ukrainy wobec neoimperializmu dążącego do zrewidowania skutków zimnej wojny Putina, ze wszystkimi jego hybrydowymi i niekonwencjonalnymi zagrożeniami, w Stanach Zjednoczonych jest postrzegany jako gwarancja przetrwania globalnego systemu wartości demokratycznych i demokracji amerykańskiej w szczególności.
Podobnie jak podczas prezydentury Roosevelta, Kongres dał Bidenowi maksymalną możliwą deregulację procedur finansowych i wyeliminowania wszelkich możliwych formalności biurokratycznych w procesie dostarczania Ukrainie broni koniecznej do odniesienia zwycięstwa, a nie tylko zatrzymania ofensywy, jak w pierwszych tygodniach wojny.
Według Aktu o Lend-Lease płatność za dostawy Ukrainie materiałów krytycznych zostanie pobrana dopiero po zakończeniu działań wojennych, włącznie z niewykorzystaną amunicją, którą Ukraina postanowi zachować do swojej dyspozycji.
Mimo że w styczniu 2022 roku rząd ukraiński skierował do USA wniosek o wznowienie programu Lend-Lease dla Ukrainy, realne działania i kroki prawnie regulujące porozumienie zostały podjęte dopiero po klęsce rosyjskiej armii pod Kijowem, Charkowem i Czernihowem w marcu. Należało bowiem przekonać Kongres, że broń i pomoc materialna nie zostaną porzucone przez zdemoralizowane wojska aliantów i nie wpadną w ręce wroga. Chodziło oczywiście o uniknięcie tego, co zdarzyło się w 2021 roku, kiedy najnowsze egzemplarze zachodniego sprzętu wojskowego bez walki wpadły w ręce talibów w Afganistanie.
Wcześniejsze wprowadzenie tego mechanizmu było mało prawdopodobne, gdyż według zachodniego wywiadu armia rosyjska powinna była przejęć kontrolę nad stolicą Ukrainy w ciągu 72 godzin, a w ciągu kolejnej doby całkowicie złamać opór armii ukraińskiej. Żródła takich wyliczeń wywiadowczych powinny być przedmiotem osobnej analizy, po zakończeniu aktywnej fazy działań wojennych na Ukrainie.
Zrównoważenie sił ZSRR i III Rzeszy było niezbędne dla uruchomienia pierwszego Lend-Lease na froncie wschodnim. Stało się to dopiero zimą 1942 roku w wyniku taktycznego zwycięstwa pod Moskwą. Jednocześnie alianci zrozumieli, że mimo niepowodzenia operacji „Tajfun” prowadzonej przez Wehrmacht, balans zasobów między ZSRR a III Rzeszą na początku 1942 roku był dla armii sowieckiej niekorzystny. Mogła ona związać główne siły ofensywne grupy armii Centrum pod Stalingradem, ale na wszystkich innych odcinkach frontu nie należało do rzadkości, że jeden karabin przypadał na dwóch żołnierzy. Czasem wynikało to z błędnych obliczeń zaskakująco nieefektywnej logistyki armii radzieckiej, kiedy indziej było skutkiem zniszczenia przez Luftwaffe magazynów amunicji.
Kalkulacje niemieckiego dowództwa wojskowego były poprawne: bez broni, paliwa i pojazdów wojska radzieckie straciłyby inicjatywę nawet w obronie, nie mówiąc już o akcjach kontrofensywnych. Ale – podobnie jak w 2022 roku – agresor nie wziął pod uwagę determinacji sojuszników w koalicji antyhitlerowskiej, którzy zdecydowali się na otwarcie de facto drugiego frontu – materialnego i technicznego.
Historia nie lubi gdybania, ale możemy sobie wyobrazić, do czego doprowadziłby kryzys na froncie wschodnim, gdyby nie Lend-Lease. W latach 60. ubiegłego wieku w ZSRR ukazała się limitowana edycja wspomnień marszałka Borysa Szaposznikowa. W tym wydaniu cenzorzy w cudowny sposób przeoczyli fragment z dość krytyczną oceną rzeczywistego stanu logistyki Armii Czerwonej na początku wojny z III Rzeszą. Gdyby nie pomoc aliantów, pod koniec 1942 roku sowieci musieliby walczyć tylko karabinami i jeść głównie paszę dla zwierząt – zwłaszcza po całkowitej okupacji Ukrainy i Kaukazu Północnego pod koniec 1941 roku, oszczędzając chleb i konserwy na zimę. W drugim wydaniu tych wspomnień w latach 70. usunięto ten i wiele innych fragmentów, choć do dziś zachowały się rzadkie egzemplarze z pierwszego wydania. Na początku naszego stulecia w Rosji próbowano ponownie opublikować te wspomnienia w wersji oryginalnej, ale coś temu przeszkodziło.
Historycy, tacy jak Rosjanin Mark Sołonin oraz Amerykanie Stephen Broadberry i Mark Harrison, doszli do podobnych wniosków co Szaposznikow. Według ich szacunków z powodu braku benzyny wysokooktanowej sowieckie samoloty powinny przestać latać do końca 1942 roku – na więcej nie wystarczyłoby paliwa w magazynach położonych dalej od linii frontu. Podobnie, ze względu na krytyczny brak smarów, czołgi radzieckie, które w tamtym czasie były główną siłą napędową kontrofensywy, powinny były zostać całkowicie unieruchomione.
Równie poważnym problemem w ZSRR był brak metali nieżelaznych potrzebnych do produkcji amunicji. Z tego powodu pod koniec 1943 roku sowieckie karabiny i karabiny maszynowe powinny były ostatecznie przestać strzelać.
Z kolei powszechna sepsa spowodowana brakiem półsyntetycznej penicyliny doprowadziłaby do śmierci około 60% czerwonoarmistów, co uniemożliwiłoby nawet przeprowadzenie kampanii obronnej, nie mówiąc już o kontrofensywie.
(...)
Już wiosną 1942 roku trzy czwarte zapasów żywności Armii Czerwonej składało się z amerykańskiego gulaszu i innych wysokokalorycznych konserw, które transportowano morzem przez Arktykę do Archangielska oraz przez Syberię i Ural z Władywostoku. Konserwy z Lend-Lease stanowiły 480% krajowej produkcji racji żywnościowych dla żołnierzy. Moja matka wspomina, że jeszcze na początku lat 50. w Odessie można było je kupić lub wymienić na Privozie, głównym bazarze miasta działającym bez zbędnej regulacji.
Najważniejsze było jednak zaopatrzenie ZSRR w zasoby materiałowo-techniczne i surowce. Nawet według oficjalnej, w dużym stopniu zakamuflowanej, statystyki, dostawy miedzi (niezbędnej do produkcji pocisków) w ramach Lend-Lease były wysokości 76% sowieckiej produkcji, aluminium, które w pełni wykorzystywano do produkcji samolotów wojskowych, 176%, cyny 223%, a wełny, z której szyto ubrania dla czerwonoarmistów, 102%.
Ponad połowa materiałów wybuchowych używanych przez armię sowiecką w czasie wojny – prawie 300 tysięcy ton – przybyła w konwojach od aliantów zachodnich. Przez samą Arktykę alianci dostarczyli ZSRR ponad 4 miliony ton krytycznego ładunku wojskowego i humanitarnego. Przez Pacyfik dotarło 7,4 miliona ton surowców. Ponad 4 miliony ton przetransportowano przez porty Zatoki Perskiej.
Aby zwiększyć przepustowość kolei na kontrolowanym przez aliantów Bliskim Wschodzie, przemysłowy gigant General Motors zbudował w Iranie dwie fabryki produkujące ciężarówki Studebaker oraz jeepy Dodge i Willys — jedyne dwuosiowe pojazdy Armii Czerwonej. Co więcej, były to najlepsze ciągniki artyleryjskie w ZSRR do połowy lat 60. XX wieku. W celu zapewnienia dostaw surowców do rafinerii w Baku, alianci przedłużyli dwa rurociągi o długości ponad 800 kilometrów z Zatoki Perskiej przez Iran w ciągu zaledwie trzech miesięcy.
W sumie ZSRR dostał 447 785 pojazdów, co stanowiło 33% całego parku frontowego, włączając sprzęt zdobyty. W czasie całej wojny sowiecki przemysł samochodowy wypuścił z taśm montażowych tylko 265 tysięcy pojazdów, których jakość pozostawiała wiele do życzenia i kosztowała to, co najważniejsze, czyli życie żołnierzy. USA przekazywały wojskowe ciężarówki zdolne do wykonywania swoich funkcji w warunkach frontowych, posiadające opancerzenie chroniące przed minami i opony zdatne do jazdy w każdej pogodzie. Natomiast ZSRR produkował wyłącznie pojazdy gospodarcze przerabiane na cele wojskowe.
Przewaga taktyczna na froncie wschodnim byłaby niemożliwa do osiągnięcia bez sprawnego transportu kolejowego. W ramach Lend-Lease’u Związek Radziecki otrzymał więc 1900 parowozów i 66 lokomotyw spalinowo-elektrycznych, podczas gdy sam wyprodukował w trakcie wojny 92 lokomotywy. Po torach od Uralu do Łaby jeździło 11 075 wagonów dostarczonych w ramach programu Lend-Lease, czyli 12 razy więcej niż produkcja własna ZSRR.
Do samego końca wojny Armia Czerwona prowadziła ofensywne operacje, ponosząc wysoką, nieuzasadnioną cenę liczoną w życiu żołnierzy. Ale byłaby ona jeszcze wyższa, gdyby nie osłona z powietrza zapewniona przez samoloty, w tym najlepszej maszyny tej wojny, Bell P-39 Airacobra. Do ZSRR trafiła ponad połowa z łącznej liczby 9500 Airacobr wyprodukowanych podczas wojny przez USA. Do tego trzeba dodać też bombowce typu Tomahawk, Kittyhawk, Kingcobra, Thunderbolt, Boston i Mitchell oraz brytyjskie myśliwce przechwytujące Spitfire i Hurricane. Wiosną 1945 roku maszyny te stanowiły prawie jedną trzecią całej floty powietrznej Armii Czerwonej.
Oczywiście wszystkie te pojazdy były tankowane wyłącznie benzyną z Lend-Lease, gdyż ZSRR nie produkował paliwa w odpowiednim standardzie, z wymaganą liczną oktanów. Do tego trzeba dodać fakt, że alianci zniszczyli główną część sił Luftwaffe na froncie zachodnim, dokładnie jak dziś bojownicy w Mariupolu krępują główne siły ofensywne Rosji na Donbasie. To właśnie zachodnioeuropejski teatr działań II wojny światowej odpowiadał za 72% strat wszystkich samolotów III Rzeszy, co znacznie zmniejszyło straty materialne i techniczne ZSRR na froncie wschodnim.
Trudno przecenić wkład aliantów w zapewnienie morskiej komunikacji. W ramach Lend-Lease ZSRR otrzymał ponad 2500 statków, w tym trzy lodołamacze, co stanowiło jedną trzecią sowieckiej floty wojskowej i cywilnej. Pamiętać też trzeba, że dziesiątki statków ze sprzętem i ładunkiem humanitarnym od sojuszników utracono na wodach Atlantyku w wyniku ataków Kriegsmarine. Najtragiczniejszym był 1942 rok, kiedy zatonęły 63 z 256 statków płynących do wybrzeży ZSRR. Ale nawet to nie powstrzymało aliantów.
new.org.pl