Piąty wydział — Służba Informacji Operacyjnej i Stosunków Międzynarodowych — to jedyny w strukturze FSB, który został utworzony przez Putina, gdy był on szefem tej służby. W 1998 r. Putin utworzył maleńką dyrekcję, która miała nadzorować regionalne oddziały odpowiedzialne za rekrutację cudzoziemców i dał jej szerokie uprawnienia do szpiegowania na terenie byłego Związku Radzieckiego. W ciągu 20 lat przekształciła się ona w potężną broń wybraną przez Putina do utrzymywania krajów byłego ZSRR w orbicie rosyjskiej. Kierował nią jeden z najbardziej zaufanych generałów Putina, Siergiej Biesiada.
Wojskowy rozpoczął swoją karierę w Departamencie Operacji Kontrwywiadowczych, crème de la crème FSB. Tam awansował na stanowisko zastępcy Walentyna Klimenki, szefa sekcji odpowiedzialnej za przeciwdziałanie operacjom CIA w Moskwie. Jak na ironię, Klimenko okazał się jednym z głównych łączników moskiewskiej komórki CIA w latach 90. i na początku XXI w.
W 2003 r. maleńka dyrekcja stworzona przez Putina przekształciła się w pełny departament. Nadal działał on na terenie byłego Związku Radzieckiego, ale otrzymał też nowe delikatne zadanie — miał przejąć rolę jednostki Klimenki jako łącznika z CIA. Biesiada, jako były zastępca Klimenki, został przeniesiony do nowego departmanetu i objął w nim kierownictwo.
Działalność tego departamentu, przekształconego później w piątą służbę FSB, była właściwie niczym innym, jak serią dyplomatycznych katastrof. Oficerowie Biesiady byli przyłapywani na gorącym uczynku wszędzie — od Abchazji, przez Mołdawię, po Ukrainę, gdzie sam Biesiada był obecny podczas rewolucji na Majdanie. Jednak Putin trzymał go blisko siebie — aż do tej wojny.
Istnieje kilka wyjaśnień, dlaczego Putin postanowił teraz wrzucić Biesiadę pod autobus. Niektórzy twierdzą, że to z powodu złych informacji wywiadowczych przed wojną. Jednak większość źródeł w FSB uważa, że chodzi o to, że nie udało mu się stworzyć i sfinansować prokremlowskiej opozycji wobec kijowskiego reżimu. W każdym razie, według źródeł, jest to wykorzystywane w oficjalnej linii śledztwa.
Teorie te nie wyjaśniają jednak, dlaczego Putin zdecydował się wysłać Biesiadę do Lefortowa. Putin miał wiele innych możliwości. Mógł go zwolnić, tak jak zrobił to z Romanem Gawriłowem, zastępcą dowódcy Gwardii Narodowej. Putin mógł również przenieść Biesiadę do innej służby, tak jak kilka lat temu zrobił to z potężnym gen. Olegiem Syromołotowem, mianując go wiceministrem spraw zagranicznych. Zamiast tego Putin umieścił Biesiadę pod fałszywym nazwiskiem w więzieniu Lefortowo — jedynym więzieniu w kraju kontrolowanym przez FSB, miejscu o makabrycznej reputacji z lat 30. i 40. ubiegłego wieku. W więzieniu nadal znajduje się podziemna cela z dziurami po kulach, powstałymi w czasie stalinowskich czystek, kiedy to była wykorzystywana do masowych egzekucji.
Najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie jest takie, że piąty wydział FSB Biesiady nadal był odpowiedzialny za utrzymywanie oficjalnych kontaktów z CIA. Wiele osób w Moskwie i na Kremlu zadawało sobie pytanie, dlaczego wywiad amerykański przed wojną był tak dokładny. Mogło to jeszcze bardziej podsycić istniejący już klimat paranoi. A kiedy Putin popada w paranoję, zaczyna szukać zdrajców w miejscach i instytucjach, o których wiadomo, że mają oficjalne kontakty z amerykańskim wywiadem.
Tak było w 2016 r., kiedy Putin wpadł w paranoję na punkcie tego, co wywiad amerykański wiedział o ingerencji jego służb w amerykańskie wybory. Przeprowadzono wówczas czystkę w Centrum Bezpieczeństwa Informacyjnego FSB, a zastępca szefa tego centrum Siergiej Michajłow, który oficjalnie odpowiadał za wymianę informacji z Amerykanami na temat cyberprzestrzeni, został natychmiast wysłany do Lefortowa pod zarzutem zdrady.
onet.pl