wtorek, 28 marca 2023


Ostatnio coraz częściej pojawiają się głosy, że Ukraińcy szykują się do sporej kontrofensywy. Ppłk Maciej Korowaj, oficer wojsk pancernych, a także analityk rosyjskiej wojskowości, taktyki i strategii, również uważa, że takie uderzenie jest możliwe. – Pytanie tylko gdzie to zrobią i czym? – mówi w rozmowie z Onetem.

Zdaniem polskiego wojskowego Rosjanie mocno szykują się do takiego scenariusza. – Wskazują, że może to nastąpić późną wiosną. Oceniają, że Ukraińcy nie są teraz gotowi do przeprowadzenia większego ataku, ale sami też zaznaczają, że nie są gotowi, aby taką ofensywę przyjąć – dodaje.

Dlatego w Rosji panuje przekonanie, że obecnie na froncie trwa wyścig z czasem pomiędzy siłami zbrojnymi obu państw.

– Pytanie, kto lepiej przygotuje się do tej rozgrywki. Rosjanie raczej rozważają wariant przyjęcia ofensywy ukraińskiej, załamania jej, a później wyprowadzenia swojej ofensywy. To jest najczęstszy scenariusz wskazywany przez Rosjan i raczej na to się szykują – przypuszcza nasz rozmówca.

Jednocześnie ekspert przypomina, że wcześniej zakładał, że Rosja nie jest gotowa do długotrwałej wojny i cały czas to zdanie podtrzymuje.

– Dlatego Rosja będzie szukała szybkich rozwiązań operacyjnych, aby pokonać Ukrainę – przekonuje. – Zakładałem, że Rosjanie uderzą zimą, kiedy Ukraińcy naprawdę nie byli na to gotowi. Niemniej walki o Bachmut czy inne miejsca na froncie spowodowały dużą dewaluację sił ukraińskich. Spadła też jakość ich dowodzenia na poziomie taktycznym, m.in. przez straty w sztabach. To samo tyczy się sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej. Tak więc obie strony poświęciły część swoich zasobów na zimowe walki, które miały na celu osłabienie przeciwnika. Chciały wykorzystać do tego jednostki, które nie są pierwszorzutowe, ale jednak zarówno Rosjanie, jak i Ukraińcy musieli sięgnąć po rezerwy – dodaje.

Dlatego zdaniem ppłk. Korowaja kluczowe może być to, kto wspomniane rezerwy zachował większe i będzie mógł przeprowadzić ofensywę. – Rosjanie liczą, że gdyby udało im się pozbawić siły zbrojne Ukrainy możliwości ofensywnych w przyszłości, to Zachód zauważyłby, że Ukraina już nie ma szans na wygranie wojny. To z kolei dałoby możliwość rozpoczęcia rozmów negocjacyjnych, oczywiście na warunkach rosyjskich – zaznacza.

Dowodem na to, że Rosjanie chcą odeprzeć wzmocniony atak Ukrainy, mogą być zdjęcia z frontu, na których widać, że żołnierze budują nowe fortyfikacje. – To są widoczne działania, które układają się w pewien wzór, który może świadczyć, że celem Rosji jest przyjąć ofensywę ukraińską na swoich warunkach – uważa ekspert.

Z drugiej strony ważne są także przymiarki Kremla do rozmieszczenia na terenie Białorusi broni atomowej. Zdaniem polskiego wojskowego w takich sytuacjach Rosjanie zawsze chcą osiągnąć kilka celów.

– Patrzą na to o wiele szerzej. Przede wszystkim ta broń umieszczona na Białorusi ma wymóc na Europie Środkowej, a szczególnie na Polsce, negatywne postrzeganie swojego bezpieczeństwa, co zdaniem Rosjan, spowoduje pewne pożądane w ich mniemaniu zachowania społeczne, gospodarcze i militarne. Warto zauważyć, że niedługo mamy wybory, a koniec budowy tych elementów infrastruktury do przechowywania broni atomowej, wypada w przeddzień rozpoczęcia u nas oficjalnej kampanii wyborczej. Takie działania rosyjskie nie są przypadkowe. Drugim celem są Stany Zjednoczone, które zdaniem Rosjan, w tym wypadku będą pod presją podjęcia negocjacji deeskalacyjnej z Rosją. To typowa kremlowska gra na szantaż i na odstraszanie. Jeszcze są kwestie Ukrainy, Europy. Tych celów jest dużo, pytanie, czy my w tę grę będziemy grać, czy nie – mówi nasz rozmówca.

Ppłk Korowaj dodaje, że różne ruchy USA, takie jak działania floty bombowców B52, które miały miejsce kilka tygodni temu, a do tego spokój i stonowane wypowiedzi przedstawicieli naszych władz pozwalają na razie ze spokojem spoglądać w kierunku Białorusi.

– Moim zdaniem broń atomowa ma wyłącznie wymiar polityczny, a nie taktyczny. Jej użycie, bez względu na to, czy to będzie jedna, czy sto głowic, spotka się z jasną reakcją. Wszystkie państwa poza Rosją tego nie akceptują. W tym gronie są też Chiny. Tak więc tych czynników niesprzyjających posunięciom Rosji jest dużo, ale nie zmienia to faktu, że Kreml też chce osiągnąć swoje konkretne cele – podkreśla.

onet.pl

– Czy były rozmowy, które wywarły na tobie wrażenie? Na przykład – trzy, które wywarły największe.

Kiedyś rozmawiałem z takim jednym z okolic guberni orłowskiej. Opowiadał, jak trafił na tę wojnę. I to było dość komiczne. Jeszcze w taki sposób opowiadał, że ja prowadziłem tę rozmowę prawie na wesoło. Historia jest taka – on jest alkoholikiem. I pewnego razu, gdy pił z sąsiadem, przyszła pani sołtysowa i zaproponowała mu wstąpienie do wojska. Mówi: zarobisz pieniądze, zbudujesz dom. On odmówił i się nie zgodził. A następnego dnia, gdy znowu pił, znowu przyszła ta sołtysowa, ale już z policjantem. I mu po prostu powiedziano – albo idziesz do wojska, albo podłożą ci narkotyki i zostaniesz skazany na 8 lat więzienia. No i tak poszedł pić do wojska.

belsat.eu

Na filmie z przesłuchania widać zarośniętego mężczyznę z naciągniętą na oczy czapką, dodatkowo owiniętą taśmą. Mimo że nie ukończył jeszcze 20 lat, przedstawia się jako starszy sierżant i zastępca dowódcy plutonu. Pochodzi ze świeżej mobilizacji. Na wojnę zabrali go prosto z komisariatu wojskowego.

Jak przystało na niedoświadczonych żołnierzy, on i jego koledzy otrzymywali najprostsze zadania. W tym przypadku było to po prostu utrzymanie swoich pozycji, obserwacja wody, a w razie dostrzeżenia wroga, zgłoszenie do sztabu i otwarcie ognia.

Ciekawie zaczyna się robić, kiedy przesłuchujący pyta, na jakie zapasowe pozycje miałby się wycofać ze swoimi żołnierzami, gdyby nie zdołali utrzymać pozycji nad Dnieprem: – Zapasowych pozycji jako takich nawet nie mamy. Wycofać się też nie mamy gdzie, dlatego że z tyłu są kadyrowcy i powiedzieli nam, że jeśli będziemy uciekać, to nas po prostu rozstrzelają – odpowiada żołnierz.

Dalej żołnierz opowiada, jak kadyrowcy przyjeżdżają na ich pozycje, kiedy ci mają wypłaty. "Proszą o pójście do sklepu, przelanie pieniędzy na kartę" – mówi żołnierz.

Jego opowieść pokazuje, przed jakimi wyborami stają świeżo zmobilizowani żołnierze, którzy przed sobą mają ukraińskich specjalsów, a za plecami współczesne wcielenie oddziałów zaporowych NKWD. – Kiedy rozpoczęła się walka, razem z kolegą pomyśleliśmy, że albo nas zabiją Siły Zbrojne Ukrainy, albo kadyrowcy […]. Wybiegliśmy z okopu i krzyczeliśmy, że się poddajemy. Tam było głośno i mojego kolegę zabili, a ja zostałem ranny w rękę – dodaje.

onet.pl