środa, 30 marca 2022


Ukraińsko-rosyjskie negocjacje, do których doszło 29 marca w Stambule, o warunkach podpisania porozumienia pokojowego i uzyskania gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy nie przyniosły żadnych ustaleń. Wbrew wcześniejszym zapowiedziom nie odbyła się ich druga tura, ale kolejne spotkanie ma mieć miejsce w ciągu dwóch tygodni. Strona rosyjska zadeklarowała, że ograniczy aktywność wojskową na północy Ukrainy (podkreślono przy tym, że nie oznacza to przerwania ognia), ale będzie kontynuowała operację wojskową na południu i w Donbasie „aż do pełnego wyzwolenia”. Stanowisko Moskwy w kwestiach politycznych nie uległo zauważalnym korektom. Jej warunki zawarcia pokoju obejmują m.in.: neutralny status Ukrainy i rezygnację z przynależności do sojuszy wojskowych, zakaz rozmieszczenia obcych baz wojskowych i organizacji ćwiczeń z udziałem państw NATO, demilitaryzację i zapewnienie praw dla języka rosyjskiego. Rosjanie zastrzegają ponadto, że w przypadku przyjęcia aktu neutralności Ukrainy i potwierdzenia gwarancji bezpieczeństwa nie obejmą one terytorium Krymu i tzw. republik ludowych, których status uważają za niepodlegający dyskusji.

Kijów uznaje, że częścią porozumienia musi być nowy traktat międzynarodowy o gwarancjach bezpieczeństwa, który zawierałby zapis podobny do art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego. Wśród gwarantów swojego bezpieczeństwa Ukraina widzi przede wszystkim stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ, a także Polskę, Niemcy, Włochy, Kanadę, Turcję i Izrael. Według Biura Prezydenta Ukrainy ewentualne porozumienie pokojowe musiałoby – po zaakceptowaniu przez parlament – zostać poddane pod referendum, którego przeprowadzenie będzie możliwe wyłącznie w sytuacji pełnego wycofania się wojsk agresora na pozycje zajmowane przed 24 lutego. Po zakończeniu rozmów prezydent Wołodymyr Zełenski zapowiedział, że negocjacje będą kontynuowane. Dodał, że Kijów nie zaakceptuje kompromisów dotyczących suwerenności i integralności terytorialnej, a priorytet stanowi uzyskanie wielostronnych gwarancji bezpieczeństwa. Rosja uznaje, że spotkanie przywódców obu państw będzie możliwe dopiero przy okazji parafowania dokumentu pokojowego.

Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy kolejną dobę informuje o rotacji pododdziałów armii wroga – 4. Bazy Wojskowej (BW) z Osetii Południowej (trzy batalionowe grupy taktyczne – BGT; łącznie 1200 żołnierzy) i 7. BW z Abchazji (dwie BGT; 800 żołnierzy). Kontynuowane ma być zwożenie amunicji do polowych magazynów w strefie Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej. Agresor ponoć wciąż ma problemy z dyscypliną i uzupełnianiem strat oraz przywracaniem do stanu sprawności technicznej uzbrojenia do tej pory zmagazynowanego.

Na poszczególnych kierunkach obrony armii ukraińskiej sytuacja militarna nie zmieniła się znacząco. Na kierunku północno-wschodnim trwają walki na północnych i zachodnich obrzeżach Kijowa (w tym w Irpieniu, nad którym odzyskanie kontroli obrońcy ogłosili poprzedniej doby; lokalne władze ostrzegają przed powrotem do miasta, a pozostałych w nim mieszkańców zachęcają do ewakuacji). Agresor kontynuuje ostrzał i bombardowania ukraińskich pozycji i magazynów z zaopatrzeniem, także w rejonie browarskim na wschód od Kijowa (m.in. w Boryspolu). W nocy obrona powietrzna stolicy miała udaremnić atak rakietowy. Nieprzerwanie trwa ostrzał Czernihowa (miasto zostało już w dużym stopniu zniszczone, blokowana jest również pomoc humanitarna dla mieszkańców), siły najeźdźcy ostrzeliwują i bombardują pozycje obrońców w Nieżynie w obwodzie czernihowskim.

Na kierunku wschodnim wciąż mają miejsce starcia w południowej części obwodu charkowskiego oraz w pozostających pod kontrolą ukraińską rejonach obwodów ługańskiego i donieckiego. Agresor miał umocnić się na południe od Iziumu (w rejonie miejscowości Kamjanka i Sucha Kamjanka) i przeprowadzić jeden nieudany atak na pozycje przeciwnika; kontynuuje natarcie na Słowiańsk. Trwają walki w okolicach Charkowa, miasto jest też permanentnie ostrzeliwane (w ciągu doby obrońcy odnotowali 39 przypadków ostrzału, a Rosjanie mieli m.in. wyprowadzić 180 salw z wieloprowadnicowych wyrzutni pocisków rakietowych Grad). W Donbasie siły ukraińskie miały odeprzeć cztery ataki wroga. Kolejną dobę trwają walki uliczne w miastach Popasna i Rubiżne oraz w centrum Mariupola. Ostrzeliwane i bombardowane są w zasadzie wszystkie miejscowości pozostające pod kontrolą ukraińską – poza wymienionymi zwłaszcza Kreminna, Lisiczańsk i Siewierodonieck w obwodzie ługańskim oraz Awdijiwka i Marjinka w obwodzie donieckim.

Na kierunku południowo-wschodnim agresor kontynuował ostrzał pozycji ukraińskich na południe od Zaporoża (na linii Stepnohirśk–Orichiw–Hulajpołe) i w okolicach Krzywego Rogu (na południowych obrzeżach obwodu dniepropetrowskiego) oraz umacniał własne pozycje w rejonie Nowokarliwka–Łuhiwśke (na południowy wschód od Orichiwu). Dwukrotnie głównym celem uderzeń rakietowych stały się obiekty wojskowe i przemysłowe w obwodzie chmielnickim. Zniszczono m.in. składy paliwa zlokalizowane przy zbombardowanym wcześniej lotnisku wojskowym w Starokonstantynowie. Pociski wroga trafiły także w trzy zakłady, lecz strona ukraińska blokuje informacje o szczegółach ataków.

Rząd w Kijowie ogłosił dziewięć założeń organizacji życia kraju w warunkach wojny: „Armia przede wszystkim” (m.in. wsparcie finansowe, zbrojne, żywnościowe), „Bezpieczeństwo żywieniowe” (tworzenie strategicznych zapasów żywności, pomoc rolnikom), „Nowa polityka gospodarcza” (obniżki podatków, deregulacja biznesu), „e-wsparcie i programy pomocy społecznej” (terminowe wypłacanie emerytur i świadczeń socjalnych), program pomocy wymuszonym przesiedleńcom (świadczenia w wysokości 2 tys. hrywien dla dorosłych i 3 tys. hrywien, czyli 100 dolarów, na dziecko; dopłaty dla przedsiębiorców zatrudniających uchodźców i dla osób przyjmujących ich pod swój dach), „Front energetyczny” (przyłączenie do europejskiego systemu energetycznego ENTSO-E, tworzenie zapasów węgla i paliw), „Logistyka wojenna” (Koleje Ukraińskie jako główny przewoźnik, budowa na granicy zachodniej nowych magazynów, a być może także terminali przeładunkowych; plany otwarcia kolejnych przejść granicznych), „Świat z Ukrainą” (pozyskiwanie wsparcia partnerów zagranicznych) oraz „Odbudowa Ukrainy”. Część działań, jak np. przyłączenie do ENTSO-E, już zrealizowano. Również 29 marca w aplikacji usług publicznych „Dija” pojawiła się możliwość składania wniosków o odszkodowanie za zniszczone lub utracone mienie. Prezydent Zełenski zapewnił, że państwo zrekompensuje każdemu obywatelowi utratę domu lub mieszkania.

30 marca mają działać trzy korytarze ewakuacyjne, wszystkie w obwodzie zaporoskim (z Mariupola do Berdiańska oraz z Melitopola i z Enerhodaru do Zaporoża). Pociągi ewakuacyjne będą kursowały z Kramatorska do Lwowa, z Nowozołotariwki do Łozowej, z Pokrowska do Dniepru, a także na trasach międzynarodowych – do Polski, Czech, Rumunii, Austrii, na Słowację i Węgry. Wicepremier Iryna Wereszczuk poinformowała, że ukraińska delegacja podczas rozmów w Stambule przekazała przedstawicielom Rosji propozycje ewakuacji mieszkańców 97 najbardziej dotkniętych walkami miejscowości w dziewięciu obwodach.

Ważne gałęzie ukraińskiej gospodarki notują duże straty: według danych należącego do Rinata Achmetowa holdingu górniczo-hutniczego Metinvest w wyniku zniszczenia zakładów w Mariupolu sektor metalurgii zanotował redukcję zdolności wytwórczych o 30–40%. Równocześnie w bieżącym tygodniu wznowiona zostanie działalność niektórych zakładów metalurgicznych, a przebudowa łańcucha logistycznego pozwoli na eksport ich produkcji. Kraj poszukuje ponadto alternatywnych względem portów dróg eksportu produkcji rolnej.

Według danych Straży Granicznej RP 29 marca z Ukrainy do Polski wjechało 22,4 tys. osób (wzrost o 6,6% względem dnia poprzedniego), a łącznie od początku inwazji – 2,36 mln. Zgodnie z danymi ONZ Ukrainę opuściło już blisko 4 mln ludzi. Większość z nich wyjechała do Polski, 602 tys. – do Rumunii (w tym część przez Mołdawię, gdzie obecnie przebywa 94 tys. uchodźców), 359 tys. – na Węgry, a 278 tys. – na Słowację. Do Rosji udało się 271,3 tys. osób, zaś na Białoruś – 9,9 tys.

Komentarz

Postawa delegacji rosyjskiej i brak jakichkolwiek konkretnych ustaleń wskazują, że w trwających od czterech tygodni negocjacjach stanowiska stron nie zbliżyły się. Można się spodziewać, że nawet w przypadku gotowości Ukraińców do spełnienia części stawianych warunków Rosja będzie starała się traktować je rozszerzająco, tak żeby nie tylko zapewnić sobie maksymalny wpływ na politykę zagraniczną i bezpieczeństwa powojennej Ukrainy, lecz także kontrolować (a w wersji minimum – sparaliżować) ją w wymiarze wewnętrznym. Wydaje się, że dla strony ukraińskiej kluczowym żądaniem negocjacyjnym będzie natychmiastowe wycofanie wojsk agresora na pozycje sprzed 24 lutego, podczas gdy ten będzie dążył do uzyskania koncesji ze strony Ukrainy i ustępstw Zachodu w postaci cofnięcia nałożonych sankcji. Spełnienie obu oczekiwań jest na obecnym etapie bardzo mało prawdopodobne, co dodatkowo oddala perspektywy kompromisu. W związku z fundamentalnymi sprzecznościami między stronami zakończenie wojny wydaje się aktualnie nierealistyczne. Należy się spodziewać, że Rosja będzie kontynuować działania militarne, koncentrując się na frontach donbaskim i południowym.

Kontynuując negocjacje, strona ukraińska dąży do ich jak najszybszego umiędzynarodowienia w celu uzyskania zbiorowych gwarancji bezpieczeństwa. Przedstawia własne propozycje ustępstw i przeciąga rozmowy, próbując wynegocjować jak najmniej uciążliwe warunki przerwania ognia. Liczy, że stanowisko przeciwnika będzie ulegało modyfikacjom ze względu na rosnące koszty prowadzenia wojny oraz pogarszającą się wskutek zachodnich sankcji sytuację gospodarczą. Dalsze prowadzenie przez Kijów rozmów ma udowodnić partnerom, że Ukraina jest gotowa do kompromisu, który nie będzie naruszał jej kluczowych interesów, a brak takiej gotowości na Kremlu ma uzasadnić dodatkowe dostawy uzbrojenia.

Skłonność władz ukraińskich do ustępstw jest dodatkowo ograniczana wysokim morale i bojowymi nastrojami społecznymi. Zapowiedź Zełenskiego dotycząca przeprowadzenia wiążącego referendum w sprawie przyjęcia układu pokojowego to próba wyciszenia ewentualnej krytyki w obliczu ustępstw.

Na Ukrainie dominuje przekonanie, że o zapisach przyszłego porozumienia pokojowego decydować będzie sukces lub porażka Rosjan, i jedynie uzyskanie przewagi wojskowej zmusi agresora do ustępstw. Przeważa trzeźwy pogląd, że uczestnicząc w negocjacjach, władze rosyjskie nie mają dobrych intencji i nawet nie zamierzają ograniczyć działań militarnych. Jednocześnie pojawiają się głosy argumentujące, że zamiana dążenia do członkostwa w NATO na uzyskanie gwarancji bezpieczeństwa od poszczególnych państw to zły pomysł, którego ewentualna realizacja osłabi bezpieczeństwo kraju w przyszłości.

Deklaracja o wycofaniu wojsk z rejonu Kijowa jest grą pozorów mających stworzyć wrażenie, że Kreml zmienił stanowisko co do operacji wojskowej, co ma zapewne zniechęcić Zachód do wprowadzania kolejnych restrykcji. W rzeczywistości następna pauza w negocjacjach będzie przez Rosjan wykorzystana do rotacji jednostek, dostaw amunicji i zaopatrzenia. Potwierdzają to informacje przekazywane przez Pentagon i ukraiński Sztab Generalny, który 30 marca donosił o walkach w rejonie Buczy i Hostomla oraz ostrzałach Irpienia. Siły najeźdźcy kontynuują uderzenia rakietowe na ukraińskie składy paliw i obiekty wojskowe. Oznacza to, że Kreml nadal będzie wykorzystywał czynnik militarny jako narzędzie negocjacyjne mające pogłębić kryzys gospodarczy i przyśpieszyć ustępstwa Kijowa.

Rotacja jednostek i przegrupowania wojsk agresora trwają na wszystkich kierunkach działań i jak dotychczas nie można potwierdzić, by w rejonie Kijowa i Czernihowa wiązały się z faktycznym zmniejszeniem rosyjskiej obecności wojskowej. Nie wskazują na to trwające walki i ostrzał pozycji ukraińskich ani rozbudowa zaplecza w strefie Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej na północ od stolicy. W ostatnich dniach strona ukraińska informowała nie tylko o tworzeniu tam składów amunicji, lecz także o przeniesieniu z Białorusi dowództwa zgrupowania 35. Armii Ogólnowojskowej Wschodniego Okręgu Wojskowego i wysuniętego dowództwa wchodzącej w jej skład 38. Brygady Zmechanizowanej. Choć można liczyć się z ograniczeniem aktywności militarnej najeźdźcy na północy Ukrainy, nie należy się spodziewać wycofania stamtąd jednostek i oddania przeciwnikowi zajętych terenów bez walki.

W obliczu pogarszającej się wskutek trwającej wojny sytuacji gospodarczej władze Ukrainy próbują ujednolicać i systematyzować zasady prowadzenia polityki ekonomicznej: priorytetyzować potrzeby Sił Zbrojnych, tworzyć nowe szlaki eksportowe w sytuacji blokady portów i zniszczenia części infrastruktury logistycznej, porządkować sferę wsparcia socjalnego dla osób przemieszczonych oraz usprawniać absorbcję i dystrybucję pomocy kierowanej z Zachodu. Wskazuje to, że nastawiają się na długotrwały konflikt i konieczność przestawienia gospodarki na tory gospodarki wojennej.

osw.waw.pl

Hakerzy Putina uzyskali pełny dostęp do sieci węgierskiego MSZ, a rząd Viktora Orbana ich nie powstrzymał — ujawnia w dziennikarskim śledztwie Direkt36. Według ustaleń dziennikarzy Rosjanie opanowali sieć komputerową i wewnętrzną korespondencję węgierskiego MSZ, a także włamali się do zaszyfrowanej sieci służącej do przesyłania tajemnic państwowych i informacji dyplomatycznych. Zhakowali nawet zaszyfrowany kanał, przez który przesyłane są poufne materiały NATO i UE.

Portal pisze o wewnętrznym dokumencie MSZ ze stycznia 2022 r., który dowodzi, że ministerstwo nadal było celem ataków. Redakcja powołuje się też na informacje pozyskane od urzędników państwowych. Ich zdaniem za grupą hakerów, która zaatakowała sieć węgierskiego MSZ stoi rosyjskie FSB i wywiad wojskowy GRU. Te same grupy hakerskie mają atakować węgierskie sieci rządowe od co najmniej dekady.

"Węgierska dyplomacja stała się dla Moskwy praktycznie otwartą księgą dzięki hakowaniu sieci ministerstwa. Infiltracja rosyjska pozostawała aktywna przed i częściowo po inwazji na Ukrainę, podczas trwających szczytów kryzysowych UE i NATO" — czytamy w raporcie Direkt36. Rosjanie dzięki temu dokładnie wiedzą, co planuje węgierskie MSZ.

Nic nie wskazuje na to, by rząd Węgier przejął się sprawą cyberszpiegostwa. Co więcej, kiedy szef węgierskiego MSZ Peter Szijjarto otrzymał z rąk Siergieja Ławrowa Order Przyjaźni, przyznawany przez samego Putina, doskonale wiedział o tym, że jego ministerstwo zostało zhakowane przez Rosję. Chociaż Węgry wiedziały o atakach w połowie 2021 r., kontynuowały prorosyjską politykę — donoszą dziennikarze.

onet.pl

Podczas kampanii wyborczej Hunter Biden był dla prezydenta Donalda Trumpa głównym obiektem ataków skierowanych przeciwko jego kontrkandydatowi. Ówczesny prezydent Stanów Zjednoczonych oskarżał go o korupcję i nieczyste interesy m.in. w Chinach i Rosji, a także zarzucał uzależnienie od narkotyków. W trakcie kampanii nie doszło jednak do ujawnienia żadnych kompromitujących informacji, a Trump wybory przegrał. 

Teraz były prezydent USA wzywa Władimira Putina, aby ten ujawnił wszelkie informacje, które mogą skompromitować syna Joe Bidena.  We fragmencie wywiadu wyemitowanym we wtorek przez program Real America's Voice "Just the News", Trump stwierdził, że żona burmistrza Moskwy przekazała Hunterowi Bidenowi 3,5 miliona dolarów. - To dużo pieniędzy. Dała mu 3,5 miliona dolarów, więc teraz myślę, że Putin zna odpowiedź. Myślę, że powinien to upublicznić, a my powinniśmy poznać tę odpowiedź - mówił. 

Warto podkreślić, że podobny apel Trump wystosował w 2019 roku do Wołodymyra Zełenskiego. Amerykański prezydent prosił również swojego ukraińskiego odpowiednika, by ten współpracował w tej sprawie z jego osobistym prawnikiem Rudym Giulianim i amerykańskim prokuratorem generalnym Williamem Barrem. Chodziło o śledztwo dotyczące działalności w Ukrainie Huntera Bidena, który zasiadał w radzie nadzorczej ukraińskiej firmy gazowej Burisma Holdings. Trump zapowiedział, że skontaktują się oni z Zełenskim. Rzeczniczka resortu sprawiedliwości USA Kerri Kupec zapewniła później, że do kontaktu ze stroną ukraińską nie doszło. Sprawa ta była jedną z części pierwszego impeachmentu Donalda Trumpa.

Przed rozmową Biały Dom zablokował prawie 400 milionów dolarów amerykańskich z pomocy dla Ukrainy, która wcześniej została wyasygnowana przez Kongres. Działanie to miało być formą nacisku na ukraiński rząd, by współpracował z Trumpem. Według anonimowego sygnalisty Białego Domu, który zdradził te informacje w rozmowie z "The Wall Street Journal", pracownicy Trumpa starali się zatuszować aferę, np. utajniając zapisy wszystkich prezydenckich rozmów telefonicznych przeprowadzonych w lecie 2019 roku. Jak informował dziennik, wynikało to ze świadomości, iż byli świadkami próby uzyskania przez prezydenta korzyści osobistych. Dochodzenie w sprawie Burisma Holdings ostatecznie zakończyło się zamknięciem sprawy bez postawienia zarzutów.

gazeta.pl

Według relacji portalu śledczego Bellingcat.com Roman Abramowicz wraz z innym rosyjskim przedsiębiorcą wziął udział w negocjacjach u boku ukraińskiego deputowanego Rustema Umerowa. Trzej członkowie zespołu negocjacyjnego jeszcze tej samej nocy mieli odczuć objawy zatrucia takie jak zaczerwienienie oczu, bolesne łzawienie i łuszczenie skóry na rękach i twarzy. Objawy nie ustąpiły do rana i mogą wskazywać na użycie broni chemicznej.

Wiadomość o rzekomym zatruciu spotkała się z powszechnym sceptycyzmem. – Wywiad wysoce sugeruje, że było to wywołane czynnikami środowiskowymi – powiedział agencji Reuters amerykański urzędnik. Głos zabrała też Moskwa. Rzecznik Kremla Dimitrij Pieskow skomentował: "To część wojny informacyjnej. Te raporty nie są prawdziwe".

Co w sprawie ustalili dziennikarze "Dziennika Gazety Prawnej"? – Wynik na obecność substancji chemicznej był pozytywny. Ustalono jednak, że była ona dość słaba – przekazało źródło "DGP". Nie udało się ustalić, jaki środek wykryto. – Zinterpretowaliśmy to jako sygnał dla Abramowicza, oczywiste ostrzeżenie – dodał rozmówca dziennika. Sam oligarcha był przekonany, że za atakiem stoją rosyjscy twardogłowi z tzw. partii wojny, niezainteresowani negocjacjami.

Abramowicz był później badany we Lwowie. Analiza potwierdziła, że wobec oligarchy zastosowano broń chemiczną o niskim stężeniu i dawce. – On ma paszport portugalski, na którym podróżował do Turcji. W przeszłości w paszporcie sowieckim miał wpisaną narodowość ukraińską. Nie można wykluczyć wariantu, że "wybierze wolność". Pokazano mu więc, że nigdzie nie może czuć się bezpieczny – przekazują źródła "Dziennika Gazety Prawnej".

onet.pl

Wśród zdymisjonowanych naukowców znaleźli się dyrektor Instytutu Europy Rosyjskiej Akademii Nauk (RAN) Aleksiej Gromyko, jeden z kierowników Instytutu Stanów Zjednoczonych i Kanady RAN Siergiej Rogow, współpracownik Instytutu Aleksander Panow oraz dyrektor Centrum Bezpieczeństwa Euroatlantyckiego Uniwersytetu MGIMO Aleksander Nikitin.

Pod listem podpisało się 129 uczonych oraz ekspertów ds. bezpieczeństwa tak z Rosji, jak i z państw zachodnich. Wśród sygnatariuszy znaleźli się m.in. były sekretarz generalny NATO lord Robertson, b. szef brytyjski dyplomacji Malcolm Rifkind, b. sekretarz obrony USA William Perry oraz b. minister spraw zagranicznych Szwecji Hans Blix.

Zdymisjonowanie czterech rosyjskich sygnatariuszy jest o tyle znaczące, że wszyscy oni reprezentują niezwykle prestiżowe instytuty naukowe, a w wypadku Nikitina elitarny moskiewski Uniwersytet MGIMO. Fakt, iż wśród zdymisjonowanych znalazł się Aleksiej Gromyko jest szczególnie istotny, gdyż jest on wnukiem byłego szefa sowieckiej dyplomacji Andrieja Gromyki, który kierował dyplomacją ZSRR przez niemal 30 lat od 1957 do 1985 r. Fakt, iż czterej wyżej wymienieni eksperci zostali zdymisjonowani oznacza, że konsekwencje podpisania listu zapewne spotkają również pozostałych 28 rosyjskich sygnatariuszy.

Decyzja o zdymisjonowaniu doradców Rady Bezpieczeństwa Rosji wskazuje, iż reżim w Moskwie nie toleruje już krytycznych głosów dobiegających nawet z wnętrza systemu. Wspomniany wyżej list nie odbił się w zasadzie żadnym echem i władze mogły fakt jego podpisania zignorować, szczególnie że był on sformułowany w taki sposób, że wojna nazwana została "kryzysem", a co więcej, nie padło w liście żadne słowo, które wskazywałoby na Rosję jako winną rozpoczęcia wojny.

Cechą charakterystyczną wczesnego okresu rządów Władimira Putina było to, iż w jego otoczeniu znajdowała się silna grupa tzw. politechnologów, którzy jakkolwiek nigdy nie byli w pełni niezależni, to jednak przedstawiali rosyjskim władzom alternatywne scenariusze i sposoby działania. Ludzie ci związani byli jednak z bardziej technokratyczną częścią rosyjskiej elity władzy, która bardzo wyraźnie w ostatnich latach, a już szczególnie tygodniach traci wpływy na rzecz zwolenników stosowania wyłącznie siły, szantażu oraz gróźb.

onet.pl