czwartek, 5 czerwca 2025



Elon Musk oszalał - napisał w czwartek prezydent USA Donald Trump w swojej sieci społecznościowej Truth Social, odnosząc się do byłego bliskiego współpracownika, miliardera i właściciela Tesli.

Trump napisał, że "Elon +był na wyczerpaniu+" i że poprosił go, aby odszedł. Ocenił też, że miliarder "oszalał" i zasugerował, że może zakończyć kontrakty zawarte między amerykańskim rządem i firmami Muska.

To dalszy ciąg czwartkowej wymiany zdań między prezydentem i Muskiem, który w ubiegłym tygodniu zakończył pracę dla Białego Domu. Musk stał na czele DOGE, czyli Departamentu Wydajności Rządu.

W piątek Trump oficjalnie podziękował mu za współpracę i nazwał miliardera jednym z największych liderów biznesu na świecie. Dodał, że sam szef Tesli i SpaceX, który "wykonał fantastyczną robotę", będzie nadal "wpadał do Waszyngtonu". Musk zapewnił wówczas z kolei, że będzie nadal "doradcą i przyjacielem" Trumpa.

W czwartek Trump przyznał, że nie wie, czy nadal będzie miał dobre relacje z miliarderem, który krytykuje jego projekt ustawy budżetowej, i przyznał, że jest nim rozczarowany. Musk odpowiedział, że "wszystko mu jedno" oraz uznał, że bez jego wsparcia Trump nie wygrałby wyborów. "Co za niewdzięczność" - dodał. Zapytał też internautów, czy nadszedł czas na założenie nowej partii politycznej w USA.

PAP


Prezydent Rosji Władimir Putin spotkał się z członkami rosyjskiego rządu 4 czerwca i omówił zawalenie się dwóch mostów kolejowych w obwodach kurskim i briańskim 31 maja. Spotkanie obejmowało wyreżyserowane oświadczenie lekarza dziecięcego, który promował długotrwałe uzasadnienia Kremla dla jego pierwotnej inwazji na Ukrainę w 2014 r. i pełnoskalowej inwazji w 2022 r. Szef rosyjskiego Komitetu Śledczego Aleksandr Bastrykin twierdził podczas spotkania, że ​​ukraińskie służby specjalne „bez wątpienia” przeprowadziły operację zburzenia mostów kolejowych w obwodach kurskim i briańskim 31 maja, ale nie przedstawił konkretnych dowodów łączących zawalone mosty z Ukrainą. Putin twierdził, że wykolejenia pociągów potwierdzają, że „już nielegalny” ukraiński rząd, który wcześniej „przejął władzę”, „stopniowo degeneruje się w organizację terrorystyczną”. Putin kwestionował, czy Rosja może negocjować z „terrorystami” i zastanawiał się, dlaczego Rosja miałaby się zgodzić na proponowane przez Ukrainę 30-dniowe lub dłuższe zawieszenie broni, twierdząc, że Ukraina wykorzysta zawieszenie broni, aby nadal otrzymywać zachodnie dostawy broni, mobilizować personel wojskowy i przygotowywać „inne akty terrorystyczne”. Putin twierdził, że ukraiński rząd „w ogóle nie potrzebuje pokoju” i ceni władzę bardziej niż pokój. 

(...)

Putin wykorzystał również swoją rozmowę telefoniczną z Trumpem z 4 czerwca, aby fałszywie przedstawić Ukrainę jako nielegalnego partnera negocjacyjnego, który nie jest zainteresowany pokojem. Uszakow stwierdził, że Putin rozmawiał z Trumpem o wykolejeniach pociągów w Rosji 31 ​​maja, ukraińskich atakach na rosyjskie bazy lotnicze 1 czerwca i ukraińsko-rosyjskich negocjacjach w Stambule 2 czerwca. Putin zarzucił Trumpowi, że Ukraina była odpowiedzialna za wykolejenia pociągów. Uszakow twierdził, że Rosja „nie uległa” i uczestniczyła w negocjacjach w Stambule pomimo „prowokacji” ze strony Ukrainy. Oświadczenia Putina skierowane do Trumpa prawdopodobnie mają również na celu odwrócenie uwagi od braku zainteresowania Rosji negocjacjami i ciągłymi przygotowaniami do przedłużającego się wysiłku wojennego, aby uniknąć możliwych przyszłych sankcji USA, przedstawiając Ukrainę jako złego aktora.

understandingwar.org


W ubiegły piątek amerykański prezydent stwierdził, że Chiny "totalnie pogwałciły" umowę w sprawie ceł z USA Jednak nawet jeśli rozmowa odbędzie się w tym tygodniu, co według Białego Domu jest "prawdopodobne", wątpliwe jest, aby przyniosła ona przełom, na który liczy Trump.

Stany Zjednoczone znalazły się w trudnej sytuacji. Waszyngton nieskutecznie próbuje wywrzeć presję na Chiny, aby Pekin zasadniczo zmienił stosunki handlowe z USA, których wartość wynosi ok. 600 mld dol. (ok. 2 bln 200 mld zł).

Osoba zaznajomiona z rozmowami handlowymi, która zachowała anonimowość, powiedziała, że administracja znajduje się pod "dużą presją" z powodu blokady Chin na dostawy kluczowych minerałów, niezbędnych do produkcji wszystkiego, od samochodów i elektroniki po amunicję.

— Nie sądzę, aby Xi był zbyt zainteresowany dalszym eksportem metali ziem rzadkich lub magnesów do Stanów Zjednoczonych, jasno wyraził swoje stanowisko — dodała ta osoba, choć przewiduje, że istnieje "duże prawdopodobieństwo", że Xi przyjmie zaproszenie, aby przynajmniej wysłuchać Trumpa. — Prezydent ma pewną przewagę i pytanie brzmi, kiedy będzie gotowy wywrzeć maksymalną presję na chiński rząd — dodało źródło POLITICO.

Były urzędnik Trumpa blisko związany z Białym Domem, który pod warunkiem zachowania anonimowości zgodził się otwarcie omówić strategię prezydenta, powiedział: Trump uważa, że rozmowa między przywódcami kierującymi się zasadami jest sposobem na przebicie się przez ten szum i dotarcie do sedna sprawy.

Inni zewnętrzni obserwatorzy pozostają sceptyczni co do tego, czy Trump rzeczywiście będzie w stanie dodzwonić się do Xi. Od początku drugiej kadencji prezydenta urzędnicy Białego Domu publicznie obiecują, że rozmowa między przywódcami jest nieuchronna. Trump próbował nawet zasugerować poprzez niedawne komentarze w kwietniu, że obaj rozmawiali od czasu inauguracji Trumpa.

Chiński rząd jest wstrząśnięty publicznymi wystąpieniami Trumpa w Gabinecie Owalnym — w tym głośnymi spotkaniami z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim i prezydentem RPA Cyrilem Ramaphosą. Te ekscesy sprawiły, że Pekin stał się ostrożny w prowadzeniu dyplomacji z USA.

— Chiny postrzegają prezydenta Trumpa jako nieprzewidywalnego, co stanowi zagrożenie dla reputacji Xi Jinpinga — powiedział Rush Doshi, były zastępca dyrektora ds. Chin i Tajwanu w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego w administracji Joego Bidena. — Nie jest w zwyczaju dyplomatów Chińskiej Republiki Ludowej narażanie przywódcy na potencjalnie krępujące lub nieprzewidywalne spotkanie — dodał.

(...)

Amerykańscy producenci samochodów zaczęli ostrzegać, że nadchodzący niedobór metali ziem rzadkich może zmusić ich do wstrzymania produkcji i zamknięcia fabryk w ciągu kilku tygodni. Surowce te mają kluczowe znaczenie dla produkcji samochodów, od skrzyń biegów i pomp paliwowych po czujniki kierownicze i siłowniki poduszek powietrznych.

Oba kraje nadal nie mogą dojść do porozumienia w sprawie kwestii, która rzekomo skłoniła Trumpa do rozpoczęcia wojny handlowej — fentanylu. Chiny przedstawiły Białemu Domowi dwie propozycje, w tym jedną w lutym, po tym jak Trump nałożył pierwsze cła na Chiny, Kanadę i Meksyk.

— Wszyscy zgadzają się, że kluczem do dalszych postępów w sprawie ceł jest fentanyl — powiedział przedstawiciel biznesu, który chciał zachować anonimowość, aby móc omówić delikatne kwestie.

Stany Zjednoczone nie zareagowały jednak na propozycje dotyczące fentanylu, które zostały opisane jako celowe posunięcie Chin mające na celu wywołanie dyskusji na temat tego, co Pekin mógłby realnie zrobić, aby powstrzymać przepływ składników fentanylu używanych przez meksykańskie kartele do produkcji tego silnie uzależniającego narkotyku.

(...)

Oczekiwania Trumpa, że rozmowa telefoniczna z Xi może wznowić rozmowy handlowe między USA a Chinami w tych kwestiach i przynieść konkretne rezultaty, są sprzeczne z protokołami dyplomatycznymi i politycznymi rządzącej w Chinach Komunistycznej Partii Chin.

— Trump jest negocjatorem. Xi Jinping nie jest negocjatorem — jest członkiem partii na szczycie administracyjnej superstruktury — powiedział Harry Broadman, były zastępca przedstawiciela handlowego USA w administracji George'a H.W. Busha i Billa Clintona. — Nie wyobrażam sobie, aby Xi wdał się w szczegóły — co najwyżej mogą uzgodnić pewne zasady, ale to raczej nie zadowoli Trumpa — dodał.

Istnieje również ryzyko, że rozmowa między dwoma przywódcami może przynieść Trumpowi efekt odwrotny do zamierzonego, podważając długoterminowe negocjacje handlowe z Chinami.

— Podniesienie rozmów do poziomu przywódców może uniemożliwić zawarcie głębszego i większego porozumienia, które ostatecznie wymaga więcej czasu, więc przejście na poziom przywódców może być ryzykowne — powiedział Rush Doshi, były zastępca dyrektora ds. Chin i Tajwanu w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego USA.

onet.pl/Politico


Prezydent Donald Trump polecił w środę wszczęcie dochodzenia w sprawie rzekomego łamania prawa przez doradców Joe Bidena, którzy mieli jego zdaniem rzekomo w zmowie potajemnie podpisywać się pod decyzjami prezydenta bez jego wiedzy. Trump twierdzi, że otoczenie Bidena ukrywało rzeczywisty stan zdrowia prezydenta i uznał to za "najniebezpieczniejszy skandal w historii".

W podpisanej w środę proklamacji Trump polecił prokurator generalnej Pam Bondi, prawnikowi Białego Domu oraz szefom odpowiednich agencji zbadanie, "czy pewne osoby spiskowały, aby oszukać opinię publiczną na temat stanu psychicznego Bidena i niezgodnie z konstytucją sprawować władzę i obowiązki prezydenta".

Trump stwierdził w dokumencie - jak robił to wielokrotnie w ciągu ostatnich tygodni - że osoby z otoczenia Bidena ukrywały stan prezydenta i same podejmowały decyzje i podpisywały się za niego pod dokumentami. Dowodem miałoby być użycie przez specjalnej maszyny do składania podpisów (tzw. Autopen), używanej od dekad przez wielu prezydentów. Zdaniem Trumpa, użycie maszyny nasiliło się pod koniec prezydentury jego poprzednika.

"Biorąc pod uwagę wyraźne przesłanki wskazujące na to, że prezydent Biden nie miał zdolności do wykonywania swoich uprawnień prezydenckich, gdyby jego doradcy potajemnie użyli mechanicznego długopisu do podpisania dokumentów, aby ukryć tę niezdolność, podejmując jednocześnie radykalne działania wykonawcze w jego imieniu, stanowiłoby to niekonstytucyjne wykorzystanie uprawnień prezydenckich, a taka okoliczność miałaby wpływ na legalność i ważność licznych działań wykonawczych podejmowanych w imieniu Bidena" - napisał Trump w proklamacji. Stwierdził jednocześnie, że "ten spisek stanowi jeden z najniebezpieczniejszych i najbardziej niepokojących skandali w historii Ameryki".

Prezydent od miesięcy wielokrotnie powtarzał te teorię, jeszcze we wtorek we wpisie w mediach społecznościowych nazywając go największym skandalem politycznym w historii "z wyjątkiem ukartowanych wyborów prezydenckich w 2020 r.". Już wcześniej prokuratura federalna na polecenie Trumpa wszczęła śledztwo dotyczące aktów łaski podpisanych przez Bidena za pomocą maszyny, lecz teraz dochodzenie ma być szersze i obejmować również rzekomy spisek jego otoczenia. Podobne śledztwo rozpoczęli też Republikanie z komisji ds. nadzoru Izby Reprezentantów, zapowiadając wezwanie do złożenia zeznań szereg bliskich doradców Bidena.

PAP