Powiemy Państwu tak — nawet w PiS mało jest wiary w to, że Nawrocki wygra wybory. Czołowe postaci w partii dystansują się od jego kampanii — nie pomagają mu m.in. Mateusz Morawiecki, Beata Szydło, Zbigniew Ziobry, czy Daniel Obajtek. Konkurenci do prezydenckiego startu — tacy jak europoseł PiS Tobiasz Bocheński — piszą do prezesa donosy na kampanię Nawrockiego. Szeregowi posłowie nie palą się do organizowania Nawrockiemu spotkań. Jest też coraz więcej zgrzytów między sztabem kierowanym przez Pawła Szefernakera — człowieka Joachima "Jojo" Brudzińskiego — a ścisłym, kilkuosobowym otoczeniem Nawrockiego. Chodzi o ekipę, która jeździ z nim na spotkania — to w większości jego zaufani współpracownicy z Muzeum II Wojny Światowej oraz Instytutu Pamięci Narodowej. Byli sportowcy i nacjonaliści — specyficzny dwór pana Karola.
Te napięcia — jak słyszymy — są dla wielu ludzi w partii ostrzeżeniem, że w razie wygranej Nawrockiego nie wszystko pójdzie tak, jak sobie to wymyślił Kaczyński. Wedle światłej myśli prezesa Nawrocki pozbawiony zaplecza, bez silnych korzeni w PiS stanie się drugim Andrzejem Dudą z początków prezydentury — pokornym wykonawcą woli Kaczyńskiego. Wedle planów Kaczyńskiego Nawrocki jako prezydent będzie podpisywał to, co prezes nakaże mu podpisywać, a zacznie od wetowania wszystkiego, co prezes każe mu wetować — żeby obalić rząd Tuska jeszcze przed wyborami parlamentarnymi w 2027 r.
Ale jeden ze sztabowców mówi nam tak: "Moim zdaniem tak nie będzie. Nawrocki jest oczywiście prawicowcem i taka byłaby jego prezydentura. Ale po pierwsze, to bliżej mu do Konfederacji, niż do PiS i ewidentnie będzie prowadził własną politykę budowania relacji z konfederatami. A po drugie, to jest nieobliczalny gość. Jeśli tylko dostanie stanowisko prezydenta, chronione kadencją i ze sporym zakresem władzy, to kompletnie oleje prezesa. To nie będzie gość, którego Kaczyński będzie miał na telefon".
onet.pl