piątek, 24 kwietnia 2020


Absurdalna teoria spiskowa głosząca, że technologia przesyłu danych 5G przenosi koronawirusa i przyczynia się do osłabienia organizmu powoduje w całej Europie niszczenie infrastruktury telekomunikacyjnej oraz ataki na pracowników telekomów - pisze dziennik "Le Monde".

Jak zaznacza gazeta teorie łączące rozwój sieci 5G z pandemią koronawirusa nie mają żadnych naukowych podstaw. Również Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), na swojej stronie prostującej fałszywe informacje dotyczące pandemii, przypomina, że wirus nie może przenosić się poprzez fale elektromagnetyczne.

Francuski dziennik opisuje jednak, że w całej Europie dochodzi do coraz częstszych ataków na infrastrukturę 5G. Najwięcej spośród nich zaobserwowano w Wielkiej Brytanii, gdzie maszty telekomunikacyjne są niszczone od początku kwietnia. W weekend wielkanocny prawie dwadzieścia masztów zostało uszkodzonych lub podpalonych.

Przedstawiciel związku zawodowego pracowników brytyjskiego sektora telekomunikacyjnego powiedział "Le Monde", że odnotowano ponad pięćdziesiąt prób podpalenia anten oraz ponad osiemdziesiąt aktów agresji lub prób zastraszenia wymierzonych w pracowników firm telekomunikacyjnych.

Do ataków na infrastrukturę telekomunikacyjną doszło także w Irlandii, Holandii, Belgii, na Cyprze, a nawet w Nowej Zelandii. Według dziennika co najmniej 70 masztów antenowych zostało uszkodzonych lub próbowano je podpalić.

"Le Monde" relacjonuje coraz bardziej wymyślne wersje teorii spiskowych. Według niektórych z nich pandemia jest tylko "zasłoną dymną" mającą ukryć rzeczywistą przyczynę śmierci tysięcy ludzi, którą jest sieć 5G.

Według innych - odbywające się we Francji codziennie o ósmej wieczorem tradycyjne głośne dziękowanie pracownikom medycznym walczącym z epidemią zostało zainicjowane przez rząd, aby ukryć hałas odbywających się o tej samej porze testów nadajników.

bankier.pl

Ekonomiści i eksperci rynku pracy są zgodni co do jednego: kryzys, który przechodzimy, jest katalizatorem zmian, które i tak już następowały.

– Będziemy teraz przechodzić 10 razy szybciej to, przez co i tak musielibyśmy przejść w gospodarce – uważa Tomasz Wróblewski. Chodzi m.in. o postęp technologiczny, automatyzację i robotyzację rynku pracy.

(...)

W styczniu 2020 roku jeszcze przed nadejściem do Polski koronawirusa, wiele firm deklarowało ograniczenie miejsc pracy i redukcję wynagrodzeń.

Wiele sklepów wielkopowierzchniowych wprowadziło kasy samoobsługowe, fakturomaty oraz obsługę internetową. Kasy na dworcach zastąpiono biletomatami. Postępowała informatyzacja w bankach i urzędach państwowych. To oznaczało mniejsze zapotrzebowanie na pracę ludzi.

Przed poważnym wyzwaniem stanęli też rolnicy, którzy muszą na jeszcze większą skalę zautomatyzować procesy produkcyjne i liczyć na bezrobotnych Polaków. Ukraińcy raczej do nich szybko nie wrócą.

(...)

Eksperci rynku pracy nie mają wątpliwości, że telepraca będzie coraz popularniejsza. Korzystają na niej pracodawcy, ograniczając wydatki na powierzchnie biurowe czy sklepowe, opłaty za media czy sprzęt biurowy. Również pracownicy, którzy potrafią się samozdyscyplinować, będą mogli zarządzać czasem pracy bez nadzoru i kontroli przełożonych.

By dogonić Unię Europejską, gdzie w niektórych sektorach gospodarki z pracy zdalnej korzysta nawet do 80 proc. zatrudnionych, potrzebne są jednak: rozwinięta sieć internetowa oraz nowe, ulepszone przepisy dotyczące zarówno ochrony pracodawców (np. przed kradzieżą czy wyciekiem poufnych danych itd.), jak i pracowników (pracodawca ma obowiązek wyposażyć ich w bezpieczny komputer, łącze internetowe, telefon czy legalne oprogramowanie).

Tymczasem obecne polskie przepisy są przestarzałe, nakładają na firmy absurdalne obowiązki związane np. z dbaniem o bezpieczeństwo i higienę pracy w prywatnych domach pracowników.

wp.pl

Według resortu środowiska efekt zakazu wejścia do lasów jest zaskakujący. Leśnicy mówią wprost: od lat nie było takiego zachowania łani, niedźwiedzi, rysiów czy żubrów. "To jak cud natury" - komentuje MŚ.

"Niesamowite, jak szybko natura odżywa, gdy nie ma ludzi. Wystarczyły dwa tygodnie zakazu wstępu do lasów, a zwierzęta jakby pozbyły się strachu. Bawią się z małymi na drogach, szlakach, leśnych parkingach, wchodzą do wiat, ba, wychodzą z lasu i zwiedzają puste ulice na podmiejskich osiedlach" - opowiada cytowany w informacji nadleśniczy z Browska Adam Roczniak.

Jak podano, w Zakopanem wielkie stado łań spacerowało kilka dni temu jedną z głównych arterii miasta.

Łanie szły powoli, bez strachu, wzdłuż na co dzień ruchliwej ulicy, z zaciekawieniem przyglądając się ludzkim domostwom i samochodom. Niespotykane od lat zachowanie zwierząt zaobserwowali także leśnicy w Białowieskim Parku Narodowym.

"Żubry pojawiły się w miejscach, w których wiosną nie widywaliśmy ich w ciągu dnia. Śmiejemy się, że wyszły na ulice demonstrować i zapewne domagają się utrzymania zakazu wstępu do lasu, bo dzięki temu mogą wreszcie swobodnie poruszać się po swoim domu" - mówi dyrektor Białowieskiego Parku Narodowego Michał Krzysiak.

Szef BPN dodał, że żubr jest królem puszczy, bardzo cierpliwym i niezbyt skorym do agresji. Najczęściej ustępuje człowiekowi. "A teraz wreszcie może panować na całym swoim terytorium. Dla przyrodników to niesamowity widok - dostojny król pasie się przy głównej drodze dojazdowej do parku, bez stresu, bez smrodu spalin i bez towarzystwa ludzi" - zauważa Krzysiak.

Dawno niespotykaną aktywność zauważyli również pracownicy Tatrzańskiego Parku Narodowego. Dyrektor tego parku Szymon Ziobrowski poinformował, że niedźwiedzie zbudziły się z zimowego snu i uzupełniają tkankę tłuszczową. Matki z młodymi, które przyszły na świat tej zimy, nie opuściły jeszcze gawr.

"Samce jednak wędrują po Tatrach i za niecały miesiąc zaczną szukać partnerek. Przyrodnikom udało się nakręcić film, w którym młody niedźwiedź pięknie pozuje na tle Mięguszowieckich Szczytów. Z kolei w okolicach Beskidu w Tatrach Zachodnich w rejonie szlaków przebywa całe stado kozic - kierdel. Jest wyjątkowo liczne" - mówi szef TPN.

Według niego takie sygnały nadchodzą praktycznie ze wszystkich terenów leśnych z całej Polski. "Zwierzęta odetchnęły i korzystają z nieobecności człowieka" - podkreślił Ziobrowski.

Według rzeczniczki Lasów Państwowych Anny Malinowskiej dotyczy to nie tylko dużej zwierzyny - np. ropuchy szare mogą teraz bezpiecznie odbywać gody i nie giną masowo pod kołami samochodów. "A to oznacza tak potrzebne dla ekosystemu zwiększenie ich populacji" - tłumaczy Malinowska.

Jak zaznacza Ministerstwo Środowiska, naukowcy i leśnicy zgodnie przyznają, że natura odetchnęła. "Leśnicy dzielą się informacjami o napotkanych zwierzętach i ich zachowaniu, które dziwią najstarszych stażem pracowników. Odrodziło się prawdziwe leśne życie. (...) Dopiero teraz, gdy obowiązywał zakaz wstępu do lasu, zobaczyliśmy, ile dotąd traciliśmy" - podsumowano.

interia.pl