Meduza: Jak ten wizerunek ma się do rzeczywistości?
Temur Umariow: W rzeczywistości nawet w tym aspekcie nic nowego nie wydarzyło się od początku wojny. Moskwa i Pekin nadal nieufnie nazywają się nawzajem sojusznikami. W rzeczywistości powody tego pozostają takie same, chociaż wojna uczyniła je bardziej przekonującymi.
Jakie są te powody?
Ani Rosja, ani Chiny nie chcą zrobić kroku w kierunku siebie nawzajem jako sojuszników, ponieważ wiąże się to z dużym ryzykiem. Chiny nie mogą wpływać na decyzje podejmowane przez Władimira Putina i jego otoczenie i obawiają się, że jeśli nazwą się sojusznikiem Rosji, będą musiały ingerować w konflikty, w które wcale nie chcą się angażować.
Takie samo stanowisko zajmuje Rosja. Rozumie, że Chiny mają skomplikowane stosunki z Indiami i Wietnamem, [że istnieje] konflikt terytorialny na Morzu Południowochińskim, problem Tajwanu. Są to dość ryzykowne i chwiejne tematy, w których Rosja nie chce zajmować jednoznacznego stanowiska. Przynajmniej na razie woli pozostać neutralna w tych kwestiach.
W przedostatnim wspólnym oświadczeniu wydanym po wizycie Władimira Putina w Pekinie [w lutym 2022 r.] w przededniu Igrzysk Olimpijskich znalazło się słynne zdanie, że Rosję i Chiny łączy "przyjaźń bez granic". Wszyscy wówczas interpretowali to jako ogłoszenie sojuszu, że Rosja i Chiny są teraz zdecydowanie razem przeciwko całemu światu. W rzeczywistości fraza ta, choć wyglądała bardzo patetycznie, była po prostu próbą uniknięcia słowa "sojusz".
Jeśli spojrzymy na najnowsze wspólne oświadczenie podpisane po wizycie Xi Jinpinga w Moskwie w 2023 r., nie ma tam "przyjaźni bez granic". Mówi się tylko o "partnerstwie".
Czy są jakieś inne zmiany w stosunkach?
Jedyną dużą zmianą od początku wojny jest rosnąca nierównowaga w tych stosunkach. Rosja staje się zależna od Chin w coraz większym stopniu. Stało się tak, ponieważ w wielu aspektach Rosja nie ma już innych alternatyw. Jeśli wcześniej mogła zrównoważyć chińską obecność [w gospodarce] z europejską (na przykład na rynku energii), teraz jest to niemożliwe. Teraz Rosji pozostały tylko Chiny. Jednocześnie Chiny mają wiele możliwości rozwoju swoich stosunków [międzynarodowych].
(...)
Nie tak dawno "Financial Times" napisał, że handel zagraniczny Chin obecnie się odradza, w szczególności dzięki eksportowi do Rosji. W 2023 r. Rosja stała się piątym co do wielkości partnerem handlowym Chin, awansując z dziewiątego miejsca w 2020 r. Jakie problemy są obecnie szczególnie dotkliwe dla chińskiej gospodarki? I w jaki sposób Rosja pomaga je rozwiązać?
Handel z Rosją naprawdę rośnie. Częściowo ten czynnik pozwolił Chinom poprawić swój handel zagraniczny od początku wojny rosyjsko-ukraińskiej. Koronawirus uderzył w tę sferę dość mocno, Państwo Środka nie zniosło kwarantanny przez bardzo długi czas, obawiając się powtórki horroru, przez który przeszedł Wuhan. Musimy jednak zdać sobie sprawę, że problemy chińskiej gospodarki to nie tylko handel — handel nie jest obecnie głównym motorem gospodarki.
Chiny nie produkują już dóbr konsumpcyjnych, ale przechodzą do bardziej wyrafinowanych sektorów globalnej produkcji. Od ok. 2007 r. Chiny starają się przeorientować swoją gospodarkę w kierunku konsumpcji krajowej, tak aby głównym motorem wzrostu była populacja i jej inwestycje. Jest to trudne, ponieważ zaangażowanie państwa w gospodarkę kraju jest bardzo wysokie.
Aby osiągnąć swój cel, chińskie władze muszą przejść transformację strukturalną, w szczególności polityczną. Jest to o tyle trudne, że w ciągu kilkunastu lat istnienia chińskiej gospodarki [w obecnym kształcie] wyłoniły się całe grupy elit, które nie chcą niczego zmieniać
Udział Rosji w tych procesach jest niezwykle niski; nie może ona w żaden sposób wpływać na konsumpcję wewnętrzną w Chinach. Częściowo pomogła przywrócić handel, ale nie może rozwiązać wszystkich innych kryzysów chińskiej gospodarki.
Na początku naszej rozmowy powiedział pan, że jednym z głównych trendów jest rosnąca zależność Rosji od Chin. Co Pekin sądzi o takiej pozycji Moskwy?
Kreml był zależny od Państwa Środka już wcześniej, ale po rozpoczęciu wojny zależność ta stała się znacznie bardziej zauważalna. Widać to w asortymencie chińskich towarów w rosyjskich sklepach. Najbardziej oczywistym przykładem są marki samochodów z Chin, które stały się popularne po tym, jak ceny europejskich marek stały się nieosiągalne dla przeciętnego nabywcy. To samo dzieje się na rynku smartfonów.
Jednocześnie nie twierdziłbym, że Chiny będą teraz aktywnie inwestować w rosyjską gospodarkę i że chińscy producenci telefonów zaczną teraz budować swoje fabryki w Rosji. Pekin postrzega Moskwę jako krótkoterminowy rynek o bardzo wysokim popycie — ale nie jako strategiczną okazję inwestycyjną. Inwestycje zawsze polegają na planowaniu długoterminowym, a w Rosji, jak wiemy, niemożliwe jest teraz planowanie nawet na rok do przodu, ponieważ nikt nie wie, co będzie dalej.
W połowie marca br. dziennikarze "The Moscow Times" i pracownicy organizacji non-profit Arctida opublikowali dochodzenie w sprawie tego, jak europejskie firmy nadal dostarczały sprzęt do rosyjskiego projektu Arctic LNG 2, dostarczając swoje produkty o wartości setek milionów euro w celu obejścia sankcji. Według ich danych europejski sprzęt dla Arctic LNG 2 jest importowany głównie z Chin. Jak pan myśli, dlaczego Chiny są zaangażowane w szarą strefę i mroczny eksport dla Rosji?
Z zewnątrz może się to wydawać tajnym planem, paktem między Xi Jinpingiem a Putinem, ale rzeczywistość, jak widzę, jest znacznie bardziej prozaiczna.
Po pierwsze, Chiny nie są jedynym krajem zaangażowanym w reeksport do Rosji. Zaangażowane są kraje Azji Środkowej, Turcja i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Widzą one ogromny popyt na niektóre towary w Rosji i zdają sobie sprawę, że można go łatwo zaspokoić bez żadnego ryzyka, zwłaszcza jeśli nie mówimy o towarach podwójnego zastosowania.
Wydaje mi się, że w tej kwestii [handlu] wszyscy są bardzo ostrożni w dostarczaniu Rosji towarów niezbędnych do prowadzenia wojny — niektórych elementów celowników, dronów itp. Tylko Korea Północna i Iran mogą to robić publicznie i bezpośrednio. Wszystko inne, tj. towary, które są oficjalnie niedostępne w Rosji i nie są związane z wojną, to szara strefa, w której nie zawsze jest jasne, co dokładnie narusza reżim sankcji. Każdy przedsiębiorca działa tak, jak chce. Nie widzę w tym nic politycznego. Jest to raczej czysto pragmatyczne pragnienie zarabiania pieniędzy.
onet.pl