poniedziałek, 20 stycznia 2025



Starszy mężczyzna kładzie gazetę na terminalu bankomatu, oblewa ją spirytusem i podpala, filmując wszystko swoim smartfonem. Emeryt w grudniu dokonał jeszcze 21 podpaleń, zanim policja złapała go niedaleko Petersburga. W ciągu kilku dni Aleksander Nikiforow stanął przed sądem i został oskarżony o terroryzm. Jego przypadek to jeden z wielu ataków na banki, urzędy pocztowe i samochody policyjne w tym samym czasie. Tajemnicza operacja budzi wiele pytań.

Według dochodzenia Mediazony, niezależnej rosyjskiej organizacji medialnej, do tej pory na terenie Rosji doszło już do 280 podpaleń. Wydaje się, że nowa kampania sterowana jest z zewnątrz.

(...)

Apogeum ostatniej fali incydentów w Rosji nastąpiło w drugiej połowie grudnia. Wszystko wskazuje na to, że mają one wiele wspólnego z manipulacją i przymusem.

Sprawcy, często emeryci tacy jak pan Nikiforow, twierdzą, że zostali nakłonieni do przelania dużych sum pieniędzy, a następnie przekonani, że muszą spalić bankomaty, aby odzyskać pieniądze.

Rosja obwinia Ukrainę za tę niezwykłą kampanię, powołując się zarówno na motywy, jak i środki. Jeśli chodzi o tę drugą kwestię, Ukraina jest w pewnym sensie światowym liderem w branży oszustw telefonicznych. W miastach takich jak Kijów i Dniepr funkcjonują setki podejrzanych centrów telefonicznych (call-center).

Odkąd Rosja rozpoczęła napaść na Ukrainę w 2014 r., a ukraińskie organy ścigania zerwały wszelką współpracę z Rosją, to rosyjscy obywatele stali się głównym celem tej działalności przestępczej. Dwujęzyczność Ukrainy i wysoki poziom korupcji w Rosji, prowadzący do masowego wystawiania danych na sprzedaż w internecie, sprawiły, że jest to lukratywny biznes.

Ukraińskie źródło w organach ścigania twierdzi, że call-centers mogły odegrać rolę w ostatniej fali ataków.

(...)

Niektóre źródła w agencjach wywiadowczych przyznają jednak, że to właśnie ukraińskie służby są prawdopodobnie bezpośrednio odpowiedzialne za operację.

— Ukraińskie służby specjalne pracują. To rutynowa operacja — mówi jeden z rozmówców "The Economist" z agencji wywiadowczej.

To samo źródło bagatelizuje sugestię, że rosyjscy podpalacze nie wiedzieli, co robią.

— Kiedy ludzie zostają złapani, mówią cokolwiek, że coś wypili, coś im podano lub coś im wstrzyknięto. Ale możesz namówić babcię, by wrzuciła koktajl Mołotowa do biura wojskowego lub gdziekolwiek chcesz — jeśli cena jest odpowiednia — dodaje funkcjonariusz służb w rozmowie z "The Economist".

W Ukrainie dochodziło do podobnych przypadków. W ubiegłym roku rosyjski wywiad prawie na pewno używał podobnych metod do prowadzenia kampanii podpaleń ukraińskich pojazdów wojskowych. Według ukraińskiej policji tylko w 2024 r. podpalono 341 pojazdów.

Ukraińskie źródło w organach ścigania twierdzi, że sprawcy byli w większości łatwowierni, a nie kierowali się ideologią. Najczęściej motywowały ich obietnice otrzymania do 1000 dol. (ok. 4 tys. zł), ale rzadko kiedy dostawali pieniądze.

W sumie oskarżono 184 osoby.

onet.pl/The Economist



Niemniej w swoim programie wyborczym prezydent Białorusi ogłosił, że chce ukierunkować "swoje wysiłki na rzecz normalizacji stosunków z sąsiadami". A najważniejszym punktem zapalnym — poza kwestią więźniów politycznych — jest wywołany przez białoruskie władze kryzys migracyjny. Szukający lepszego życia cudzoziemcy, wabieni obietnicą białoruskich służb łatwego przedostania się do Unii Europejskiej, próbują nielegalnie przekraczać granicę z Polską czy Litwą. Humanitarny kryzys na granicy trwa od 2021 r. W połowie stycznia jednak białoruska opozycyjna organizacja BYPOL poinformowała, że większość migrantów z zachodniej części Białorusi została w ostatnich tygodniach przetransportowana do Rosji. Służba Graniczna przyznaje, że w styczniu faktycznie bywały dni, gdy nie odnotowywano żadnych prób przekroczenia granicy. Wojsko również potwierdza w rozmowie z Wirtualną Polską zmniejszenie presji na granicę, chociaż wiąże to głównie ze wzmocnieniem bariery.

(...)

Można powiedzieć, że stosunek Mińska do inwazji na Ukrainę jak w soczewce odbija historia z przeprosinami, które Łukaszenko miał na początku pełnoskalowej wojny skierować telefonicznie do Wołodymyra Zełenskiego. Zełenski ujawnił tę rozmowę dopiero niedawno, co spotkało się z dość chaotyczną reakcją ze strony Mińska — z jednej strony stwierdzono, że rozmowa ta była efektem "emocjonalnej reakcji" na rozpoczęcie inwazji Koli Łukaszenki, "który miał w telefonie osobisty kontakt Zełenskiego". Z drugiej zapewniano, że Łukaszenko Zełenskiego nie przeprosił, bo nie miał za co. Później zirytowany dyktator dodatkowo uderzył w Zełenskiego, oskarżając go, że ten chce "wciągnąć Białoruś w wojnę". Czyli — mimo że jest w sojuszu militarnym z agresorem, a z jego lotnisk startowały bombowce, które zrzucały pociski na ukraińskie miasta, Łukaszenko nadal chce pozycjonować się na stojącego poza konfliktem. Chciałby w oczach Zachodu wyglądać na arbitra czy też pośrednika w kontaktach z Moskwą, a także mediatora między Rosją a Ukrainą — czyli odzyskać geopolityczną pozycję, jaką miał w 2014 r. podczas negocjowania porozumień mińskich. Pytaniem otwartym pozostaje, jak do ambicji Łukaszenki będzie odnosić się nowa administracja USA. Europa, w tym Polska, póki co, wydają się niezainteresowane pomocą w ich realizacji.

onet.pl


Nie można powiedzieć, żeby Francesco nie czuł się komfortowo w rosyjskim świecie Olgi. Dziś brzmi to niepoprawnie politycznie, ale rosyjskość, jeśli ktoś jej posmakuje, na początku wciąga każdego, ponieważ na poziomie emocjonalnym ma wiele do zaoferowania. Rosyjskość pobudza zmysły, otwiera czakry romantyzmu i duchowości – często pozorne, bałamutne lub krótkotrwałe. Ale ponieważ Rosjanie w sposobie bycia kładą większy nacisk na formę niż treść, właśnie ich forma i emocjonalność początkowo bardzo uwodzą: śpiewny język, szybkie nawiązywanie głębszej rozmowy, czysto ludzka dobroć wykształcona przez dziesiątki lat kolektywnego cierpienia. Że tydzień później najedzie się kraj jakiegoś biedaka w imię wielkiej Rosji, to jak najbardziej, czemu by nie, ale dziś należy go nakarmić i odziać, pięknie przy tym rozmawiając o pokoju i ogólnoludzkim braterstwie.

(...)

Zapytałem Olgę, czemu wyznała Francescowi miłość akurat na Wołodarskiego. Mieszkałem niedaleko i ta brzydka ulica wydawała się kiepską scenerią do romantycznych deklaracji.

– Na Wołodarskiego znajduje się budynek Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Chciałam, żeby mnie zobaczyli, żeby wiedzieli, że nie boję się całować pod ich oknami – odpowiedziała.

Oto bunt pośrodku putinizmu. Odwieczna rosyjska negacja opresji przez ucieczkę w wewnętrzną niezgodę: pocałunek pod oknami FSB. Słowa Puszkina: „Nie daj Boże widzieć bunt rosyjski, bezmyślny i bezlitosny” brzmią, jakby rosyjski wieszcz robił sobie jaja ze swych rodaków.

Jakub Benedyczak - Oddział chorych na Rosję