Starszy mężczyzna kładzie gazetę na terminalu bankomatu, oblewa ją spirytusem i podpala, filmując wszystko swoim smartfonem. Emeryt w grudniu dokonał jeszcze 21 podpaleń, zanim policja złapała go niedaleko Petersburga. W ciągu kilku dni Aleksander Nikiforow stanął przed sądem i został oskarżony o terroryzm. Jego przypadek to jeden z wielu ataków na banki, urzędy pocztowe i samochody policyjne w tym samym czasie. Tajemnicza operacja budzi wiele pytań.
Według dochodzenia Mediazony, niezależnej rosyjskiej organizacji medialnej, do tej pory na terenie Rosji doszło już do 280 podpaleń. Wydaje się, że nowa kampania sterowana jest z zewnątrz.
(...)
Apogeum ostatniej fali incydentów w Rosji nastąpiło w drugiej połowie grudnia. Wszystko wskazuje na to, że mają one wiele wspólnego z manipulacją i przymusem.
Sprawcy, często emeryci tacy jak pan Nikiforow, twierdzą, że zostali nakłonieni do przelania dużych sum pieniędzy, a następnie przekonani, że muszą spalić bankomaty, aby odzyskać pieniądze.
Rosja obwinia Ukrainę za tę niezwykłą kampanię, powołując się zarówno na motywy, jak i środki. Jeśli chodzi o tę drugą kwestię, Ukraina jest w pewnym sensie światowym liderem w branży oszustw telefonicznych. W miastach takich jak Kijów i Dniepr funkcjonują setki podejrzanych centrów telefonicznych (call-center).
Odkąd Rosja rozpoczęła napaść na Ukrainę w 2014 r., a ukraińskie organy ścigania zerwały wszelką współpracę z Rosją, to rosyjscy obywatele stali się głównym celem tej działalności przestępczej. Dwujęzyczność Ukrainy i wysoki poziom korupcji w Rosji, prowadzący do masowego wystawiania danych na sprzedaż w internecie, sprawiły, że jest to lukratywny biznes.
Ukraińskie źródło w organach ścigania twierdzi, że call-centers mogły odegrać rolę w ostatniej fali ataków.
(...)
Niektóre źródła w agencjach wywiadowczych przyznają jednak, że to właśnie ukraińskie służby są prawdopodobnie bezpośrednio odpowiedzialne za operację.
— Ukraińskie służby specjalne pracują. To rutynowa operacja — mówi jeden z rozmówców "The Economist" z agencji wywiadowczej.
To samo źródło bagatelizuje sugestię, że rosyjscy podpalacze nie wiedzieli, co robią.
— Kiedy ludzie zostają złapani, mówią cokolwiek, że coś wypili, coś im podano lub coś im wstrzyknięto. Ale możesz namówić babcię, by wrzuciła koktajl Mołotowa do biura wojskowego lub gdziekolwiek chcesz — jeśli cena jest odpowiednia — dodaje funkcjonariusz służb w rozmowie z "The Economist".
W Ukrainie dochodziło do podobnych przypadków. W ubiegłym roku rosyjski wywiad prawie na pewno używał podobnych metod do prowadzenia kampanii podpaleń ukraińskich pojazdów wojskowych. Według ukraińskiej policji tylko w 2024 r. podpalono 341 pojazdów.
Ukraińskie źródło w organach ścigania twierdzi, że sprawcy byli w większości łatwowierni, a nie kierowali się ideologią. Najczęściej motywowały ich obietnice otrzymania do 1000 dol. (ok. 4 tys. zł), ale rzadko kiedy dostawali pieniądze.
W sumie oskarżono 184 osoby.
onet.pl/The Economist