niedziela, 2 października 2022


Rosyjska przestrzeń informacyjna – złożona z kremlowskich propagandystów, ekspertów i milblogów – odnotowała porażkę w wyniku niewysłania posiłków na czas przez rosyjskie dowództwo, jednocześnie otwarcie krytykując powtarzające się biurokratyczne niepowodzenia podczas mobilizacji. Komentatorzy rosyjscy w zdecydowanej większości wyrażali nadzieję, że częściowa mobilizacja wygeneruje wystarczającą siłę do wznowienia działań ofensywnych i odzyskania inicjatywy. Przywódca Czeczenii Ramzan Kadyrow, najwyraźniej zdruzgotany porażką w Lymanie, wezwał Rosję do kontynuowania walki o „wyzwolenie” czterech anektowanych terytoriów za pomocą wszelkich dostępnych środków, w tym broni nuklearnej o niskiej wydajności.

Tyrada Kadyrowa jest podobna do zdezorganizowanych i często hiperbolicznych tyrad milbloggerów, które wzywają Kreml do kontynuowania wojny na Ukrainie, a jego wezwanie do użycia broni jądrowej nie było reprezentatywne dla dyskursu w rosyjskiej przestrzeni informacyjnej. Rosyjskie federalne kanały telewizyjne i ultra-jastrzębi blogerzy często dyskutowali o rosyjskich możliwościach nuklearnych w ramach swoich wysiłków na rzecz podsycania patriotycznych nastrojów wśród rosyjskiej publiczności, a wypowiedź Kadyrowa nie była w tym kontekście szczególnie godna uwagi.

Wezwanie Kadyrowa do użycia taktycznej broni jądrowej jest prawdopodobnie niezgodne z jego żądaniami kontynuowania „specjalnej operacji wojskowej” mającej na celu przejęcie większej części terytorium Ukrainy pod kontrolę Rosji. Rosyjskie wojsko w swoim obecnym stanie prawie na pewno nie jest w stanie operować na polu bitwy nuklearnej, mimo że dysponuje niezbędnym sprzętem i historycznie przeszkoliło do tego swoje jednostki. Chaotyczna aglomeracja wyczerpanych żołnierzy kontraktowych, pospiesznie zmobilizowanych rezerwistów, poborowych i najemników, wchodzących obecnie w skład rosyjskich sił lądowych, nie mogłaby funkcjonować w środowisku nuklearnym. Wszelkie obszary dotknięte rosyjską taktyczną bronią nuklearną byłyby zatem dla Rosjan nieprzejezdne, co prawdopodobnie wykluczałoby rosyjskie postępy. Ta uwaga jest kolejnym czynnikiem, który zmniejsza prawdopodobieństwo użycia rosyjskiej taktycznej broni jądrowej.

Kadyrow oskarżył dowódcę Centralnego Okręgu Wojskowego (CMD), generała pułkownika Aleksandra Łapina, o niepowodzenia wokół Lymanu. Ataki Kadyrowa zyskały znaczną popularność w rosyjskiej przestrzeni informacyjnej i wskazują, że przepaść między tradycyjnymi i nietradycyjnymi siłami rosyjskimi prawdopodobnie narasta. Kadyrow stwierdził, że Łapin, odpowiedzialny za „centralną” grupę sił na Ukrainie, nie wyposażył odpowiednio jednostek działających w rejonie Lymanu i przeniósł swoją kwaterę główną daleko od linii frontu. Kadyrow oskarżył także rosyjski Sztab Generalny, a konkretnie szefa Sztabu Generalnego, generała armii Walerija Gierasimowa, o tuszowanie niepowodzeń Lapina. Finansista Grupy Wagner Evgeniy Prigozhin publicznie zgodził się z krytyką Kadyrowa pod adresem Łapina, mówiąc, że wyższe dowództwo wojskowe powinno walczyć „boso z karabinami maszynowymi na linii frontu”, dodając, że dowództwo jest skorumpowane i niezainteresowane rosyjskimi celami strategicznymi. Kadyrow, Łapin i Prigozhin działają w sektorze Donbasu, a takie komentarze wskazują na napięcia w rosyjskich siłach działających na Ukrainie i ich kierownictwie. Kreml może nasilać taką krytykę, aby w nadchodzących tygodniach ustalić warunki informacyjne dla zmian personalnych w wyższym dowództwie wojskowym.

Klęska wokół Lymana wskazuje również, że prezydent Rosji Władimir Putin – który podobno mikrokierował rosyjskimi dowódcami w terenie – deprecjonuje obronę obwodu ługańskiego na rzecz utrzymania okupowanych terytoriów na południu Ukrainy. Źródła ukraińskie i rosyjskie konsekwentnie wskazują, że siły rosyjskie nadal wzmacniały rosyjskie pozycje w obwodach chersońskim i zaporoskim, pomimo niedawnego załamania się frontu Charków-Izyum, a nawet po upadku rosyjskich pozycji wokół Lymanu. Decyzja o niewzmacnianiu wrażliwych linii frontu Kupyansk lub Lyman była prawie na pewno decyzją Putina, a nie dowództwa wojskowego, i sugeruje, że Putinowi o wiele bardziej zależy na utrzymaniu strategicznych terenów obwodów chersońskiego i zaporoskiego niż na obwodzie ługańskim.

understandingwar.org

W tym historycznym dniu Władimir Putin unikał dywanu, który dotąd był jego ulubioną sceną. Aby zrozumieć, jak słaby wydaje się dziś prezydent Rosji, trzeba przypomnieć sobie inscenizację, która zwykle ma tu miejsce. Niewiele bowiem rytuałów jest tak centralnych dla obrazu jego rządów, jak to doroczne orędzie o stanie państwa: mówca deklamuje jego imię nadętym głosem, młodzi żołnierze w mundurach z epoki otwierają złote drzwi — a potem Putin idzie niekończącym się czerwonym szlakiem, między gęstymi rzędami frenetycznie oklaskujących go dygnitarzy, ściskając dłonie, śmiejąc się luźno, obejmując szczególnie zasłużonych gości, takich jak Gerhard Schröder, kąpiąc się przez niekończące się minuty w miłości swojego dworu.

Ale nie w dniu, który miał przypieczętować jego największy sukces w wojnie ukraińskiej aneksją wschodnich terenów Ukrainy. Tego dnia dywan pozostaje pusty, Putin wślizguje się do sali bocznym wejściem, robi kilka kroków do mównicy. Publiczność ledwie może podskoczyć i krótko zaklaskać. Czy władca się boi?

Większość dyktatorów to ludzie strachliwi. To jest choroba zawodowa. Ale dyktatury muszą być spektakularne. Bo zawsze idą wbrew rozsądkowi i zawsze działają kosztem większości ludzi. Potrzeba silnych obrazów i uczuć, by utrzymać przy życiu takie oszustwo. Jeśli zatem estetyka ceremonii aneksji ma znaczenie, to system Putina wszedł w stan stężenia pośmiertnego.

Sala Georgijewska Wielkiego Pałacu Kremlowskiego jest jak co roku wspaniała, przepełniona wczesnym rosyjskim barokiem, ornamentyka tak śnieżnobiała i pełna jak obłoki, przyćmiona złotymi, mieniącymi się żyrandolami niczym niebiański gmach. Ale dygnitarze, którzy muszą dość długo czekać na Putina, wydają się poważni, zbyt poważni jak na tę okoliczność.

To miało być przypieczętowanie powiększenia terytorium państwa, po błyskotliwych zwycięstwach, przy szerokim poparciu społeczne. Ale wygląd nosicieli systemu Putina reprezentuje rzeczywistość: nieistniejące państwa po fikcyjnych referendach są przyłączane do Rosji. Teoretycznie. Bo nikt tego nie uznaje, a militarnie Rosja jest we wschodniej Ukrainie w defensywie. (...)

(...)

Przy okazji prezydent po raz kolejny raczy słuchaczy tym, co kiedyś nadawało jego władzy charyzmę. Ta niejasna mieszanka sowieckiego showmaństwa i carskiej duchowości, rzeczy, które naprawdę nie idą ze sobą w parze, ale jakoś wydawały się spójne z powodu sukcesu Putina. Robi to tak chaotycznie, że pozostał jedynie przekaz o nieuchwytnej wielkości i sile. Putin powołuje się na miłość ludzi do Związku Radzieckiego, a następnie mówi, że nie chcą się cofać, ale iść do przodu.

Pod koniec cytuje Iwana Iljina, socjaldemokratycznego rojalistę z czasów rewolucji październikowej, który później flirtował z nazistami. "Wierzę w duchową siłę Rosji" — mówił Iljin. "Cierpienia ludu są moimi cierpieniami". "Rosja pójdzie za wiarą i wygra", mówi wreszcie Putin. "Prawda jest z nami i Rosja jest za nami".

Potem jeszcze kilka minut na podpisanie dokumentów aneksji, sztucznie przedłużone przez historycznie wystylizowanych żołnierzy niosących dokumenty tam i z powrotem po scenie, gęsiego. Uściski dłoni.

Każdy narzucony system potrzebuje estetyki, by się zasłonić. Ale estetyka ta potrzebuje również treści idealistycznej, jakkolwiek by nie była ona abstrakcyjna. Estetyka Putina nigdy nie opierała się na niczym szczególnym. Dlatego przez długi czas wydawał się bardzo nowoczesny, bo był elastyczny.

Teraz, gdy kruszą się materialne fundamenty jego władzy, uwidacznia się bezsilność jej klakierów. Wszystko to tak naprawdę nigdy nikogo nie porywało.

oent.pl/Die Welt