poniedziałek, 28 października 2024



Czy Donald Trump wygra wybory?

Wszystkie sondaże ze stanów wahających się pokazują różnicę dwóch punktów procentowych. Cztery punkty procentowe to margines błędu. Dwa punkty to połowa! Każdy, kto twierdzi, że jest w stanie przewidzieć wynik, jest idiotą. Bez pojęcia. Nie będę ryzykował swojej reputacji.

Po debacie telewizyjnej Trumpa z Kamalą Harris powiedział pan, że jest on skończony?

Tak, powiedziałem. Ale teraz mówię: on może wygrać. Co oznacza, że nasze debaty prezydenckie już nic nie znaczą. Że cały nasz kosmos, to, co myśleliśmy, że wiemy o polityce, nie jest już prawdą. Debatę obejrzało 75 mln obywateli USA. Trump był katastrofalny. I wciąż może wygrać.

Czyli obecny trend w sondażach jest prawdziwy?

Dużo podróżuję po stanach wahających się. Wyborcy Trumpa chcą, żebyśmy wiedzieli, że go chcą. Chcą się zemścić, wykrzyczeć: "głosuję na Trumpa, pie***ę cię, nie obchodzi mnie, co o tym myślisz!".

Dlaczego więc wciąż jest pan sceptyczny?

Ponieważ nie jestem pewien, czy mam pełen przegląd. I dlatego, że młode pokolenie zwykle nie głosuje. Ale tym razem nie mogą się doczekać. Dlatego nie rozumiem, dlaczego Trump wdał się w spór z Taylor Swift. To najgłupsza rzecz, jaką mógł zrobić. Młode kobiety widzą siebie w Kamali Harris. Jest ikoną, ale to nie ma nic wspólnego z polityką. To osobowość. Trudne kwestie nie mają znaczenia.

Dla wielu wyborców odgrywają one ważną rolę. Czy to dlatego Harris spada?

W ciągu pierwszych 30 dni kampanii Harris była bezsprzecznie najlepszą kandydatką, jaką kraj widział we współczesnej historii USA. Lepszą niż Barack Obama. Wzięła naród szturmem. Ale w ciągu ostatnich 20 lub 30 dni wypadła fatalnie. Trzeba dać wyborcom drugi akt. Ale ona nie mówi im tego, co chcą lub powinni usłyszeć. Wyborcy są wściekli. W międzyczasie Trump wygłasza ekstremalne rzeczy — i wcale mu to nie szkodzi.

Czego Harris nie mówi, a powinna?

Ludzi nie stać na życie. Chodzi o żywność i benzynę, czynsze i opiekę zdrowotną. Ci, którzy mają bardzo niskie dochody, martwią się o to pierwsze, a ci, którzy mają trochę więcej pieniędzy, o to drugie. Ale to nie jest to, czym zajmuje się Harris. Inną kwestią jest migracja. Nie chce zdystansować się od Joego Bidena i jego polityki. To podstawowa wada jej kampanii wyborczej. Harris może zapłacić najwyższą cenę za kwestię migracji. Za jej niechęć do przyznania, że jest to kryzys i wzięcia za niego odpowiedzialności. Mimo to jest o wiele bardziej popularna jako osoba niż Trump. Jeśli zapytać o to wyborców, zdecydowanie wygrywa. Ale w dwóch kwestiach, które mają znaczenie — wysokich kosztach życia i migracji — Trump ma od 12 do 14 p.p. przewagi.

Wróćmy do Taylor Swift. Jaką rolę w tych wyborach odegrają kobiety?

Mogą zrobić decydującą różnicę na korzyść Harris w stanach wahających się. Mężczyźni są w 39-56 proc. za Trumpem. Kobiety głosują na korzyść Harris. Harris nie może zdobyć mężczyzn. Członkowie związków zawodowych, Latynosi — Trump radzi sobie tam znacznie lepiej. To głosy, które tradycyjnie trafiały do Demokratów. Harris nie dba zbytnio o mężczyzn. Jej klipy wyborcze dotyczą kobiet. Klipy Trumpa są o mężczyznach. Ale głosuje więcej kobiet niż mężczyzn. Chciałbym być prawnikiem rozwodowym. Mógłbym zarobić dużo pieniędzy po wyborach!

Jaki wpływ na te wybory ma Elon Musk?

Patrzę na Elona Muska i Joego Rogana. Żaden z nich nie będzie miał wymiernego wpływu. W przeciwieństwie do Taylor Swift. Przeprowadziłem ankietę: kto ma większy wpływ na twój głos: Trump, Harris czy Swift? 26 proc. głosowało na Swift, wśród młodych ludzi było to nawet 35 proc.

Który stan ostatecznie zadecyduje o wyborach?

Ostatecznie zależy to od zachowań wyborczych niektórych grup. W Pensylwanii, Wisconsin i Michigan decydujące są głosy związków zawodowych. I po raz pierwszy ich członkowie mówią szefom: "walcie się, głosujemy na Trumpa". W Georgii i Karolinie Północnej chodzi o głosy Afroamerykanów. Republikanie uzyskiwali tam może 7 proc. Tym razem jest to 25 proc. A w Nevadzie i Georgii jestem prawie pewien, że wygra Trump. Ze względu na Latynosów. Przez całe życie głosowali na Demokratów i nie dostali nic w zamian.

To brzmi jak zwycięstwo Trumpa, prawda?

Zwrócę uwagę na jeszcze jedną liczbę, która naprawdę mnie zszokowała. Krzyczałem do moich pracowników: to niemożliwe, sprawdź jeszcze raz. Wrócili z tym samym wynikiem. 55 proc. Amerykanów uważa, że Trump wykonał dobrą robotę jako prezydent.

Co stanie się 6 listopada, dzień po wyborach?

Nie poznamy wyniku ani 5, ani 6 listopada. Ludzie są coraz bardziej wściekli. Mogę sobie wyobrazić, że kampania Trumpa szybko powie: "wybory zostały skradzione". Oglądała pani "Sukcesję"? Jest tam odcinek, w którym Republikanie palą lokal wyborczy, gdzie głosowali głównie Demokraci. Więc nie można ich policzyć. Mógłbym sobie wyobrazić coś takiego w Filadelfii.

Czy ma pan dane także na ten temat?

Tak. Zapytaliśmy: czy Trump powinien zrobić wszystko, co w jego mocy, aby ubiegać się o urząd prezydenta USA? 25 proc. Republikanów odpowiedziało twierdząco. To jest chore. Dlatego tak bardzo martwię się o naszą przyszłość. Tak duża liczba Amerykanów mówi: "to jest nasza prezydentura. Mamy prawo ją objąć. I Trump powinien zrobić to samo".

onet.pl/Die Welt


Z dzisiejszej perspektywy Kijów nie ma realnych szans na powrót do pozycji siły i pełne odzyskanie okupowanych terytoriów. Jednak to właśnie przywrócenie integralności terytorialnej jest deklarowanym celem prezydenta Wołodymyra Zełenskiego.

Biorąc pod uwagę cel, w obecnej sytuacji Ukraina może przegrać, a prezydent Rosji Władimir Putin wygrać. Nawet zawieszenie broni i ewentualne negocjacje pokojowe — których obecnie nie widać — raczej tego nie zmienią. Jest bowiem co najmniej jedna kwestia, co do której NATO i Rosja są w dużej mierze zgodne: wynik negocjacji zostanie zdeterminowany przez układ sił na froncie w momencie poszukiwania kompromisu.

W zeszłym tygodniu na szczycie BRICS w Kazaniu Putin z uśmiechem zauważył, że rozmowy muszą być zorientowane na "realia w terenie". Zachód zrobiłby jednak wszystko, by nie uznać przewidywalnego sukcesu Moskwy — i by ją udobruchać.

— Niezależnie od tego, jak ostatecznie będzie wyglądało porozumienie, nigdy nie zaakceptujemy go jako zwycięstwa Rosji — powiedział kilka dni temu portalowi "Die Welt" wysoki rangą urzędnik NATO, który nie chce podawać swojego nazwiska ze względów bezpieczeństwa.

onet.pl/Die Welt


Z niektórymi prawdami w ogóle nie mamy ochoty się spotykać.

– Są prawdy o nas, których po prostu nie dźwigniemy. Jesteśmy narodem straumatyzowanym przez wiele generacji. Jednym z najbardziej nieufnych na świecie. Nie ufamy sobie, drugiemu człowiekowi i instytucjom. Kilkanaście lat temu zagraniczny PR-owiec poproszony o hasło promujące Polskę na świecie wymyślił: "Twórcze napięcie". Ja bym Polaków zdiagnozował inaczej: "Niekonstruktywne podkur****".

Przez hipokryzję, zakłamanie religijne, polityczne, obyczajowe jesteśmy w sieci kłamstw, manipulacji i nerwowo nawigujemy, szukając schronienia przed oszustwem i wycyckaniem. To nie może prowadzić do miłego luzu i pewności siebie.

onet.pl


Istnieje coraz więcej dowodów na to, że jedną z metod płatności stosowanych przez Rosję wobec Iranu i Korei Północnej w zamian za dostarczanie Moskwie broni wojennej były samoloty Su-35 — najbardziej zaawansowane myśliwce w służbie Rosji.

Większość analityków wojskowych uważa, że kontrakt na dostawę 24 myśliwców wielozadaniowych Suchoj Su-35 (według nazewnictwa NATO Flanker E), których dostawa rozpoczęła się w kwietniu 2023 r., był jedną z takich transakcji. Samoloty te były dostępne w stosunkowo krótkim czasie, ponieważ były częścią umowy o wartości dwóch mld dol. (ponad ośmiu mld zł), z której Egipt wycofał się prawdopodobnie w obawie przed sankcjami USA w przypadku zakupu broni od Rosji.

Obecnie wydaje się, że poziom ciągłego wsparcia ze strony Iranu osiągnął taki poziom, że dwa tuziny samolotów nie są już wystarczającą rekompensatą. Według irańskiego dziennikarza Hayala Muazina, Moskwa przyznała Iranowi licencję na rozpoczęcie produkcji rosyjskich myśliwców Su-30 (według nazewnictwa NATO Flanker C) i Su-35 i już przygotowuje się do uruchomienia zakładu montażowego. Muazin określił to jako "znaczący krok w rozwoju irańskiego lotnictwa", gdzie pierwsze dostawy Su-35 w ramach obecnego kontraktu już zwiększyły możliwości irańskich sił powietrznych.

Wydaje się prawdopodobne, że początkowo Iran otrzyma wcześniej wyprodukowane podsystemy, komponenty i inne części do lokalnego montażu, zanim ostatecznie rozwinie własne zdolności produkcyjne. Według izraelskiego kanału Mezuzah na Telegramie drobny druk licencji dla Iranu, który pozwoli na budowę aż 72 Su-35 i nieznanej liczby Su-30, został sfinalizowany podczas szczytu BRICS, który odbył się w Kazaniu w Rosji w dniach 22-24 października br.

onet.pl/Kyiv Post