- Dlaczego ambicje Chin mogą być groźne dla USA? Jak Waszyngton będzie starał się powstrzymywać Pekin?
Stany Zjednoczone próbują zapobiec wzrostowi ChRL przede wszystkim, co oczywiste, ze względu na własne interesy. Pekin wykazał już gotowość do bardzo bezpośredniej interwencji w wewnętrzne sprawy innych krajów. Widzimy więc tylko przedsmak tego, co może nadejść. Chiny zresztą się z tym nie ukrywają. Widać to już teraz w przypadku Australii, widać to było ostatnio w wypadku Tajwanu i kwestii ananasów, w Stanach Zjednoczonych dochodziło do nacisków wywieranych na NBA i Disney’a.
Dzieje się to w czasie, gdy Chiny uważają, że są słabsze od Stanów Zjednoczonych i nie mają tak dominującej pozycji. Możemy więc sobie wyobrazić, jak to będzie, gdy tę pozycję zdobędą. Przyjrzyjmy się temu, jak Chiny wyglądają wewnętrznie (m.in. brak prawa do prywatności, państwo policyjne). To wizja przyszłości, której chcemy uniknąć.
Kluczem dla Stanów Zjednoczonych jest zablokowanie możliwości Chin do zdominowania Azji w pierwszej kolejności, dlatego też, moim zdaniem, Azja naprawdę musi być naszym priorytetem. Nie chodzi o to, że Europa nie jest ważna, ale jest, po pierwsze, o wiele mniejsza od Azji, a po drugie, zagrożenie dla niej jest o wiele mniej bezpośrednie. Jest tak również dlatego, że chińskie wpływy gospodarcze i siła militarna są skupione w Azji. Jedynie Stany Zjednoczone mogą odgrywać istotną i tak potrzebną dziś rolę równoważenia Chin w Azji.
Jeśli Chiny zostaną pozostawione same sobie, to będą miały bardzo łatwą drogę do realizacji strategii „dziel i rządź” w swoim regionie. Jest to podobna dynamika do tej, z powodu której w latach 40. stworzyliśmy NATO, ponieważ bez Stanów Zjednoczonych istniały obawy, że państwa Europy Zachodniej będą zbyt podzielone. Musimy więc odgrywać tę podstawową rolę w koalicji i na niej się skupić.
Administracja prezydenta Bidena w sposób godny pochwały zajęła jasne stanowisko w sprawie wyzwania, jakim są Chiny. Moje obawy co do ich podejścia są takie, że nie koncentrują się w wystarczającym stopniu na Azji i nie zmniejszają naszej aktywności w teatrach działań, co powoduje rozdźwięk między ich retoryką z jednej strony a wymaganymi zasobami i uwagą z drugiej. Nowa administracja ogłosiła, że nie ograniczy sił w Europie i stanowczo podkreśliła relacje transatlantyckie. Nie ograniczy też sił na Bliskim Wschodzie. Nadal będziemy wszędzie.
- Czy USA będą starały się utrzymać hegemonię, czy już pogodziły się z faktem, że zejdą z tronu na rzecz Chin? Będziemy mieli do czynienia ze światem jednobiegunowym, dwubiegunowym czy wielobiegunowym?
Myślę, że będzie to świat przede wszystkim dwubiegunowy z cechami wielobiegunowości. Samuel Huntington mówił kiedyś o jedno-wielobiegunowości, ale obecnie uważam, że znajdujemy się zasadniczo w środowisku dwubiegunowym, w którym dwoma biegunami będą Stany Zjednoczone i Chiny. Istnieją też ważni aktorzy drugorzędni: Indie, Japonia, Rosja, być może Niemcy lub Unia Europejska, w zależności od tego, w jakim kierunku pójdzie Europa. Jednak zasadniczo świat będzie skupiony wokół problemu Chin.
Biorąc pod uwagę naszą perspektywę, sądzę, że jednobiegunowość i prymat Ameryki nad światem już minęły. Nie odzyskamy ich i tak naprawdę nie potrzebujemy liberalnego imperium. To, czego chcemy, to korzystna równowaga sił, szczególnie w Azji, ponieważ tam znajduje się połowa światowego PKB i przyszłość. To prawdziwe zadanie dla nas.
Istnieje błędna ocena tej kwestii przez Rosjan, którzy wyolbrzymiają ilość swobody czy przestrzeni, którą otrzymają w przyszłości. Myślą, że będzie to świat raczej wielobiegunowy, w rzeczywistości Rosjanie będą wciśnięci między te dwie wielkie opozycje. Stawiają bowiem na to, że uda im się nawiązać niezależne relacje z Indiami, Japonią itd. Przytłaczającym, a zarazem najważniejszym, priorytetem Indii i Japonii będzie radzenie sobie z Chinami, co zbliży te kraje do Stanów Zjednoczonych. To już się dzieje. Sprawia to, że pojawia się we mnie nutka optymizmu w myśleniu o Rosji w perspektywie średnio- i długoterminowej, ponieważ wówczas będzie się ona czuła coraz bardziej ograniczona. Obecnie Rosja zwiększa swoje narażenie na presję ze strony Chin, staje się ich młodszym partnerem. Moskwa jest obecnie zastraszana przez Chińczyków, co odbywało się w odwrotnym kierunku w okresie sowieckim.
Uważam, że istnieje również problem z ideą trzeciego bieguna prezydenta Francji, Emmanuela Macrona, czy Josepha Borrella. Prawdopodobnie Europa nie będzie na tyle silna, aby stworzyć odrębny biegun i zostanie wciągnięta w tę międzynarodową burzę.
- Czyli będzie tak, jak w czasach zimnej wojny, gdy każdy kraj musiał twardo opowiedzieć się po którejś ze stron, czy też raczej nowy porządek stworzy przestrzeń do balansowania między dwoma biegunami – Chinami i USA? W ostatnich latach kilka krajów próbowało uprawiać niezależną politykę. Robiła tak m.in. Turcja. Nawet sama Unia Europejska podpisała z Chinami Porozumienie o Inwestycjach (CAI).
Myślę, że będzie rosła presja na dostosowanie się do jednej lub drugiej strony, zwłaszcza w wypadku krajów azjatyckich. Nie sądzę jednak, że będzie to tak samo wyraźne jak w czasach zimnej wojny, ponieważ będziemy prowadzić wymianę handlową i współpracę gospodarczą między blokami.
W istocie wielkie mocarstwa azjatyckie – Japonia, Indie, Australia – są zasadniczo sprzymierzone z Waszyngtonem. Korea Południowa także będzie zmuszona do opowiedzenia się po jednej ze stron, ponieważ leży na linii frontu. Jeśli się znajdujesz na niej i jesteś neutralny, to stajesz się polem bitwy.
Z szerszego punktu widzenia kraje, które są ważne dla równowagi sił, uznają za trudne i niebezpieczne próby pozostawania pośrodku lub tworzenia własnego bieguna. I to jest kluczowy punkt w przypadku sytuacji Europy. Byłoby poważnym jej błędem, gdyby starała się zajmować pozycję neutralną, ponieważ wtedy stanie się polem bitwy konkurencyjnej. Choć, mam nadzieję, mówiąc metaforycznie. Będzie jednak areną, na której zarówno Stany Zjednoczone (wraz z Japonią i Indiami oraz Australią i innymi krajami popierającymi wolny i otwarty Indo-Pacyfik), jak i Chiny będą próbowały konkurować. To nie tylko amerykański szowinizm, obie strony będą próbowały wywierać wpływ. Sądzę więc, że dojdzie do większego jednoczenia się wokół dwóch bloków, ale nie uważam, by było ono tak samo wyraźne jak w czasach zimnej wojny.
klubjagiellonski.pl