Tuż przed szczytem NATO Niemcy przedstawiły plan zwiększania wydatków obronnych do 2029 r., a Friedrich Merz zapowiedział, że Bundeswehra stanie się najsilniejszą armią w Europie. Zdaniem politologa dr Juergena Langa, to wyjątkowo ambitny plan, ale ze zwiększeniem liczebności armii mogą być problemy.
Jak podkreślił w rozmowie z PAP dr Juergen Lang, politolog i publicysta Bayerischer Rundfunk (BR), kanclerz Niemiec Friedrich Merz w swoim wtorkowym wystąpieniu w Bundestagu "w bardzo wyważony sposób mówił o Donaldzie Trumpie i ostatnich wydarzeniach na Bliskim Wschodzie".
"Widać, że za wszelką cenę stara się uniknąć konfliktu z prezydentem USA. I dlatego też chce, by Niemcy stały się pewnego rodzaju prymusem w NATO. By naprawdę wywiązywały się ze swoich zobowiązań w ramach sojuszu. I trzeba przyznać, że niemieckie plany dotyczące zbrojeń są bardzo konkretne" - powiedział ekspert.
Jak dodał Lang, "nie można jednak przewidzieć, czy z czasem Trump nie będzie postulował kolejnego podniesienia wydatków na obronę, może zażąda 6 proc., a potem 7 proc., itd. Można sobie zadać pytanie, czy w takich okolicznościach Merz będzie skłonny spełnić kolejne postulaty".
Ekspert zaznaczył, że Niemcy zapowiedziały zwiększenie budżetu obronnego i niemal trzykrotne zwiększenie wydatków na zbrojenia. "Już teraz budżet obronny nie jest mały. W bieżącym roku kalendarzowym wyniesie 62,43 mld euro, a do 2029 r. ma wzrosnąć do 153,83 mld euro" - dodał.
Ponadto, jak zakomunikował we wtorek minister obrony Boris Pistorius (SPD), jeszcze w tym roku Bundeswehra może, zgodnie z rządowym projektem, dostać dodatkowe 24 mld euro z tzw. funduszu specjalnego. Decyzja ta musi uzyskać akceptację parlamentu. Pistorius zapowiedział też 10 tys. etatów w wojsku i tysiąc w służbie cywilnej.
Zdaniem Langa, o ile jeszcze pieniądze nie powinny stanowić dla Berlina problemu, to już kwestie kadrowe mogą nastręczyć trudności.
"Docelowo Bundeswehra ma liczyć 260 tys. żołnierzy, obecnie jest ich 180 tys. To spora luka kadrowa i nie będzie łatwo ją zapełnić, zwłaszcza, że jeszcze nie zdecydowano się na przywrócenie obowiązkowej służby wojskowej. Politycy rozumieją, że dobrowolna służba wojskowa nie załatwi sprawy, ale doskwiera brak konkretów" - stwierdził Lang.
"Z jednej strony pada propozycja by wszystkich poddać testom sprawnościowym i obowiązkowym szkoleniom, ale do wojska brać tylko ochotników, a z drugiej jest jasne, że tych ochotników może być za mało" - dodał.
W opinii eksperta ostatecznie pobór zostanie przywrócony, ale trudno wyrokować w jakiej formie. Lang przypomniał też, że zwiększenie liczebności armii będzie wymagało inwestycji w infrastrukturę, w tym w budowę koszar, których brakuje już dziś.
Ekspert, zapytany o rozpoczynający się w najbliższy piątek w Berlinie zjazd SPD w kontekście ogłoszonego przez pacyfistyczne skrzydło SPD "manifestu" wzywającego do zmniejszenia nakładów na obronę i "dyplomatyczne zbliżenie z Rosją", ocenił, że dokument ten nie będzie miał żadnego znaczenia dla dalszej polityki SPD w ramach koalicji rządowej z chadekami.
"Politycy SPD czują swoją odpowiedzialność za stabilność rządu koalicyjnego a ci, którzy podpisali się pod tym manifestem są w zdecydowanej mniejszości i wyrażają przebrzmiałe poglądy" - ocenił Lang.
Jak podkreślił, "gdyby na zjeździe socjaldemokraci nagle uznali, że trzeba zmienić kurs na ten wyznaczony przez postulaty "manifestu", miałoby to poważne konsekwencje. Nie sądzę więc by do tego doszło".
"W ostatnich wyborach do Bundestagu socjaldemokraci odnotowali najgorszy wynik w swojej historii (16 proc. - PAP) i nie przetrwaliby rozpadu tego rządu, byliby zwyczajnie skończeni. W tym sensie zboczenie z kursu wyznaczonego przez Merza i wicekanclerza Larsa Klingbeila (SPD) uważam za mało prawdopodobne.
Socjaldemokraci zdają sobie sprawę jaka jest stawka ewentualnego ustawienia się w poprzek linii rządu" - podsumował ekspert.
W środę po południu zakończył się szczyt NATO w Hadze. Najważniejszą konkluzją szczytu była zgoda liderów państw sojuszu na podniesienie do 2035 r. wydatków na bezpieczeństwo do 5 proc. PKB. Kanclerz Niemiec w wygłoszonym na zakończenie szczytu przemówieniu mówił o "pamiętnym dniu, który z pewnością zapisze się w historii NATO".
PAP