Michał Sutowski: Niemiecki sukces opierał się na eksporcie towarów produkowanych przez niemiecki przemysł. Cały układ działa tak długo, jak długo na zewnątrz Niemiec trwa popyt na wasze towary. Zadłużone południe Europy już ich nie kupi. Czy niemieckie elity – rząd, kręgi gospodarcze – mają świadomość, że muszą wymyślić coś innego?
Prof. Klaus Dörre: Globalny kryzys gospodarczy lat 2007-09 pokazał, że model neoliberalny doszedł do ściany i miało to konsekwencje także dla modelu niemieckiego, opartego na eksporcie. Niemcy przetrwały jednak kolejne lata w relatywnie dobrej kondycji, a to dzięki częściowemu uniezależnieniu się od popytu z Europy. Po kryzysie bardzo wzrosła wymiana handlowa, a zwłaszcza eksport towarów niemieckich do Chin, i to właśnie chiński popyt był tu decydujący. Drugi element to USA, które stały się w międzyczasie największym partnerem handlowym Niemiec, a więc nasz eksport wyszedł za ocean.
I tak będziecie „uzewnętrzniać” źródła waszego sukcesu w nieskończoność?
W nieskończoność się nie da, a już teraz widać co najmniej trzy zagrożenia. Po pierwsze, państwa BRICS, w tym Chiny, nie rosną już tak gwałtownie jak kiedyś. Do tego rząd chiński nakłada coraz to kolejne zobowiązania, regulując wstęp na swój rynek – od samego zresztą początku niemieckie przedsiębiorstwa musiały godzić się na daleko idące koncesje. Np. Volkswagen, który budował tam fabrykę, musiał znosić fakt, że tuż obok Chińczycy postawili niemal identyczną jej kopię. Ten proces postępuje i nie wiadomo, jak długo i do jakiego stopnia ekspansja niemiecka w tym kierunku będzie możliwa. Po drugie, zwycięstwo Donalda Trumpa czyni rynek amerykański mocno nieprzewidywalnym. Nie wiemy dziś, ile ze swych zapowiedzi nowy prezydent spełni, ale obiecywał ochronę rynku i wsparcie rodzimych producentów, a zatem jeśli nie tracimy tamtego rynku zupełnie, to jednak staje się on niepewny jako źródło popytu. Po trzecie wreszcie, za sprawą polityki oszczędnościowej popyt w Unii Europejskiej również nie jest oszałamiający i to nie tylko w krajach najsilniej dotkniętych kryzysem. Dla UE jako całości dopiero w zeszłym roku uzyskaliśmy poziom sprzed kryzysu. Krótko mówiąc: należy się przygotować na świat, w którym rynki wschodzące nie będą rosnąć zbyt szybko i gdzie „sekularna stagnacja” będzie normą. Także model niemiecki musi się do tego dostosować.
krytykapolityczna.pl