środa, 1 stycznia 2025



Jakie sankcje miałyby największy skutek?

Naftowe. Ropa zawsze była kluczem do rosyjskiej gospodarki. Jest jednocześnie kluczem do podważenia zdolności Putina do kontynuowania wojny w Ukrainie. Bo eksport ropy stanowi jedną trzecią budżetu Rosji. Pod koniec 2022 r. grupa G7 chciała uzgodnić limit cen rosyjskiej ropy, ale rząd Bidena spanikował.

Dlaczego?

Ponieważ było to na krótko przed wyborami "połówkowymi" i Biden nie mógł pozwolić na gwałtowny wzrost cen benzyny. Zgodzili się wówczas ustalić pułap cen na rosyjską ropę na poziomie 60 dol. (ok. 246 zł). Przez jakiś czas to działało, rosyjska ropa sprzedawana była z dużą zniżką. Później jednak Moskwa rozwinęła własną "flotę cieni". Obecnie 90 proc. rosyjskiej ropy jest sprzedawanej za pośrednictwem tworzących tę flotę starych, zardzewiałych tankowców.

Które sankcje prawdziwie zaszkodziły Putinowi?

Sankcje finansowe. Zarówno zamrożenie rezerw rosyjskiego banku centralnego, jak i wykluczenie rosyjskich banków z systemu płatności Swift. Momentami rosyjski sektor bankowy w 80 proc. objęty był sankcjami. A teraz, tuż przed powrotem Donalda Trumpa do Białego Domu, administracja Bidena podejmuje znacznie ostrzejsze środki, aby zapewnić Ukrainie możliwie najlepszą pozycję negocjacyjną. Biden robi obecnie rzeczy, które powinien był zrobić dwa lata temu. Przykładem takich działań jest choćby nałożenie sankcji na Gazprombank — wywołało to panikę w Rosji i doprowadziło do tymczasowego spadku wartości rubla. Sytuacja stała się w pewnym momencie tak napięta, że Putin musiał powiedzieć, iż nie ma powodu do paniki. Jeśli prezydent Rosji musi tak mówić, to coś jest nie tak.

(...)

Kto jest teraz największym klientem Rosji?

Jeśli chodzi o ropę naftową, Rosja była w stanie zastąpić Europę Indiami, w stopniu, którego wielu ekspertów zupełnie się nie spodziewało. Teraz Indie zasysają rosyjską ropę, przetwarzają ją w swoich rafineriach i wysyłają do Europy.

A jeśli chodzi o gaz?

Najważniejszą kwestią, której moim zdaniem nie poświęca się wystarczająco dużo uwagi, jest fakt, że Rosja straciła głównego odbiorcę gazu. Gazprom po raz pierwszy od ponad 20 lat stracił pieniądze. Przez lata była to żyła złota dla Putina. Firma nie inwestowała jednak w LNG. Większość jej produkcji trafiała do Europy za pośrednictwem dostaw rurociągowych. Ponieważ Europa nie jest już dla Rosji rynkiem zbytu, Gazprom nie ma już swojej podstawowej bazy klientów. Ma wprawdzie Chiny, ale tam nie jest w stanie przesyłać tyle gazu co do Europy.

W jakim stopniu Rosji udaje się obchodzić sankcje?

Amerykańscy urzędnicy naprawdę wściekli się, gdy dowiedzieli się o rozległej sieci obchodzenia sankcji operującej na terytorium Turcji. Oprócz niej Rosja unika ograniczeń przez import półprzewodników i mikroelektroniki przez Chiny i Hongkong. Nabywa je w ten sposób na ogromną skalę. Wszyscy ci pośrednicy zakładają firmy, głównie w Hongkongu, ale niektóre także w Turcji i Zjednoczonych Emiratach Arabskich, i dostarczą rosyjskiemu ministerstwu obrony wszystko, czego rosyjskie potrzebuje.

Putin jednak kłamie, mówiąc, że sankcje bardziej szkodzą Zachodowi niż Rosji. Prawdą jest jednak, że sankcje mają różny wpływ na Zachód. Niemcy odczuwają je bardziej niż inne kraje.

onet.pl/Die Welt


To zabawne, że w listopadzie ekonomiczni "rusoptymiści" (Siergiej Aleksaszenko, Władisław Inoziemcew, Dmitrij Niekrasow) napisali w swoim raporcie "Niezawodne tyły dyktatora: rosyjska gospodarka na tle wojny": "średnioterminową przyszłość rosyjskiej gospodarki można najlepiej opisać jako wzrost bez rozwoju. Uwaga Kremla i zewnętrznych ekspertów jest skupiona na wzroście ilościowym, który prawdopodobnie utrzyma się ze względu na trwający wysoki poziom militaryzacji gospodarki i wydatków z budżetu wojskowego. Oczekiwany wzrost PKB o 3,9-4 proc. w 2024 r. wywoła euforię na Kremlu i zaskoczenie na Zachodzie".

(...)

Swoim dekretem premier Miszustin zezwolił władzom regionalnym na zawieranie umów z producentami i sieciami handlowymi w celu stabilizacji cen wszelkich towarów ważnych dla Rosjan. W rezultacie ok. 30 regionalnych sieci detalicznych w Rosji już zdecydowało się ograniczyć marże na towary o znaczeniu społecznym do nie więcej niż 5 proc., a Federalna Służba Antymonopolowa (FAS) będzie monitorować wdrażanie tej decyzji. Jednak w ten sposób sprzedawcy detaliczni mogą być zmuszani do handlu ze stratą.

Oczywiste jest, że "społecznie odpowiedzialna marża" zostanie początkowo ustalona tylko dla grupy najpopularniejszych towarów: zwykłego chleba, jajek, oleju roślinnego, kurczaka, mleka... Ale to tylko ta sama jednokierunkowa droga. Detalista zaczyna od wąskiego asortymentu z regulowanymi marżami, a następnie ustala wyższą marżę na wszystko inne. Powstaje gigantyczna przepaść między dobrami "społecznymi" a całą resztą produktów.

onet.pl


Irina Garina, Nowa Gazieta: Mija trzeci rok wojny. Czy Putin jest usatysfakcjonowany obecną sytuacją?

Władimir Pastuchow: W końcowym okresie istnienia ZSRR cała zachodnia nauka o Rosji została zredukowana do bardzo osobliwej podgałęzi wiedzy politycznej — kremlinologii. Wszystkie procesy społeczne w ZSRR załamały się do tego stopnia, że liczył się tylko stan psychiki kilku czołowych osób w państwie. Dziś jest podobnie — współczesna wiedza ekspercka o Rosji ogranicza się do putinologii. Pod wieloma względami stajemy się zależni od nastrojów, fobii i fantazmatów kilku osób, które uosabiają dzisiejszą Rosję.

W zachowaniu Putina nie widzę ani satysfakcji, ani niezadowolenia. Jedyne, co wyczuwam, to jego napięcie.

- Napięcie? Wydawało mi się, że bardzo stara się wyglądać na zrelaksowanego.

Nigdy nie byłem zwolennikiem prymitywizujących wypowiedzi o Putinie, przedstawiających go jako kogoś płytkiego, pozbawionego wyobraźni, pogrążonego w strachu. Ja widzę u Putina mocne i słabe strony. Z pewnością zaczął przechodzić pewne zmiany związane z wiekiem, ale nikt nie jest na to odporny. A teraz jest w momencie podejmowania być może jednej z najważniejszych decyzji w swoim życiu.

Dlaczego? Wiele poprzednich decyzji podjął z inercji i ignorancji, będąc źle poinformowanym o rzeczywistości. Bo gdyby był zorientowany w realiach, prawdopodobnie nie podjąłby decyzji o rozpoczęciu wojny. Popełnił błąd, do którego nigdy się nie przyzna, nawet przed samym sobą. Z pewnością będzie próbował podzielić się odpowiedzialnością za niego, ogłosić, że to zbiorowa wina. W rzeczywistości jednak jest to jego osobisty błąd.

Teraz jednak sytuacja się zmieniła i — w mojej opinii — Putin rozumie, co dzieje się "w terenie". To nieprawda, że słyszy tylko to, co chce usłyszeć, że nie jest o wszystkim informowany. System, który stworzył, jest skonfigurowany w taki sposób, że każdy dostarcza mu informacje z własnej perspektywy. Ministerstwo obrony maluje jeden obraz, FSB drugi, jedni rzucają oszczerstwa na innych. Dlatego Putin rozumie teraz realia wojny lepiej niż trzy lata temu.

I musi podjąć decyzję, co będzie mniej ryzykowne — nie dla kraju, ale dla niego osobiście: kontynuowanie wojny i skok w nieznane czy zakończenie jej i próba powrotu do pokojowego współistnienia z Zachodem? To już musi sobie wykalkulować. I zapewniam, że jest wystarczająco inteligentny, by zrozumieć złożoność tego wyboru.

- Owszem, Putin dobrze orientuje się w sytuacji. Co jednak, jeśli ona mu odpowiada?

Stanowisko Putina jest następujące: wszystko jest w porządku, pod kontrolą, nasz kraj w ogóle nie zauważa tej wojny. Kiedyś wśród ekspertów panowała zgoda co do tego, że wojna skończy się w ciągu sześciu miesięcy lub roku. Teraz panuje zgoda co do tego, że może trwać latami. Owszem, wartość rubla spadła, ale Rosjanie mogą z tym żyć, ropa nie spadnie poniżej 50 dol. (246 zł) za baryłkę. W poważnych tarapatach z pomocą przyjdą Chiny.

- I Rosjanie będą to tolerować?

Tak, w zamian za pieniądze, które oferuje im państwo.

- Powiedziałeś, że jednym ze scenariuszy jest kontynuowanie wojny. Czy Putin wyobraża sobie drugi scenariusz — zakładający jej zakończenie i pokojowe współistnienie z Zachodem?

Wydaje mi się, że Putin postrzega rządy Trumpa jako alternatywny scenariusz. Nie rozumie, czy powinien wykorzystać tę szansę i spróbować przeskoczyć na inne tory, czy też pozostać w starym paradygmacie, zignorować go i pójść na całość z wojną.

- Z czyim zdaniem liczy się Putin?

Wydaje mi się, że z biegiem lat Putin stał się totalnym mizantropem.

- Chyba zawsze nim był — ludzie, którzy pracowali z nim w Petersburgu na początku lat 90. XX w., opisują młodego Putina jako prawdziwego socjopatę.

Możliwe. Teraz mamy do czynienia z głęboko samotnym człowiekiem, który polega wyłącznie na własnej intuicji.

- Ale przecież podejmując decyzję, musi kierować się jakimiś motywami — instynktem samozachowawczym, strachem przed utratą władzy, troską o los ojczyzny...

Ma jeden podstawowy motyw: instynkt samozachowawczy. Do tego wszystko się sprowadza.

- To znaczy, że musi mu zależeć na czymś konkretnym: jak Rosjanie postrzegają sytuację, co powie Trump, co zrobią Chińczycy. Od czego będzie zależał jego wybór?

Spróbujmy spojrzeć na sytuację oczami samego Putina. Jeden z najbardziej fundamentalnych paradygmatów Kremla rozwija się od 2003-2004 r. i prawie nie został zrewidowany — to teza o wrodzonej słabości Zachodu. Ludzie na Kremlu doszli do wniosku, że on upada. Na tej podstawie zbudowali swoją politykę opartą na przeświadczeniu, że Zachód dominuje na świecie tylko dlatego, że nie było podmiotu na tyle silnego i bezczelnego, by przeciwstawić mu się z żelazną wolą petersburskiego bandyty. Teraz Putin zastanawia się, czy jego ludzie mogą blefować. Dlatego Trump jest dla niego bardzo trudnym partnerem.

- Ponieważ jest nieprzewidywalny?

Tak, ponieważ z nim Putin traci przewagę, którą miał, gdy w USA przy władzy był przewidywalny Biden. Kiedy rosyjski prezydent powiedział, że go popiera, wiele osób uznało to za trolling. Ja jednak wiedziałem, że mówi prawdę. O wiele łatwiej było mu grać wariata przed człowiekiem, którego nie stać na taki sam sposób myślenia. Z Trumpem będzie jednak inaczej. Do tego dochodzi potęga militarna i gospodarcza Ameryki. To największe wyzwanie dla Putina.

- Wielu analityków zwraca uwagę na to, że Putin znajduje wspólny język z takimi politykami jak on — za przykład podawali np. Erdogana.

Och tak, jest po prostu doskonały w komunikowaniu się z Erdoganem! Zwłaszcza po tym, jak został przez niego pokonany na Kaukazie, a następnie w Syrii. Jesteśmy teraz bliżej nowej wojny rosyjsko-tureckiej niż kiedykolwiek. Dla Rosji byłaby ona hańbą na miarę wojny rosyjsko-japońskiej z 1904 r.

onet.pl/Nowa Gazieta