Kiedy zachodni świat odwraca się od Rosji, podejmując kosztowną decyzję o odcięciu się od kluczowych dla Kremla surowców, najwięksi traderzy, jak choćby Vitol i Trafigura, kończą współpracę, Putin szuka nie tyle sprzymierzeńców, ile klientów chętnych na jego gaz i ropę.
Przekonuje, że "Rosja z łatwością może przekierować eksport swoich ogromnych zasobów energetycznych z Zachodu do krajów, które naprawdę ich potrzebują". To jednak robienie dobrej miny do złej gry, czego dowodem jest desperacka zapowiedź, że Rosja jest gotowa sprzedawać ropę "przyjaznym krajom" w "każdym przedziale cenowym". Robi więc wszystko, aby zapewnić funkcjonowanie swojego przemysłu naftowego.
Rosyjskie wydobycie spadło poniżej 10 mln baryłek dziennie, co jest poziomem najniższym od czerwca 2020 roku - wskazuje Reuters.
Tę sytuację bezwzględnie wykorzystują m.in Chiny. Umowy zawierane między Pekinem a Moskwą nie są przyjacielskim wyciągnięciem ręki, już raczej podtrzymaniem kroplówki, za którą Rosja słono płaci.
Chiny kupią rosyjską ropę za bezcen, ale też specjalnie nie zwiększają wolumenów do państwowych przedsiębiorstw. Państwowe: Sinopec, CNOOC, PetroChina czy Sinochem unikają nowych kontraktów na rosyjską ropę z dostawą w maju - przypomina branżowy portal e-Petrol. W ten sposób otwarcie nie łamią sankcji.
- Chiny podtrzymują kryzys, bo jest on im na rękę. Osłabia tak Rosję, jak i USA poprzez perturbacje na rynkach. Będą starać się finansować rosyjski budżet, wspomagając Rosję krótkoterminowo. Nie będą chcieli narażać własnych interesów. Długoterminowo Pekin gra na siebie - zaznacza w rozmowie z money.pl dr Przemysław Zaleski, ekspert Fundacji Pułaskiego i Politechniki Wrocławskiej.
To, że otwarty konflikt z USA i ryzyko sankcji nie jest Chinom na rękę, podkreśla także dr Radosław Pyffel, ekspert Instytutu Sobieskiego, kilka lat temu przedstawiciel Polski w utworzonym z inicjatywy Chin AIIB – Azjatyckim Banku Inwestycji Infrastrukturalnych.
- Chiny nie chcą być stroną konfliktu ani tym bardziej ponosić kosztów sankcji nakładanych na Rosję, czy też celowanych bezpośrednio w nich. Na razie są beneficjentem sytuacji. Realizują swoje interesy w Rosji, poprzez otwarcie dróg do inwestycji w strategicznych spółkach, w systemie płatności opartym na juanach, uzależnieniu od własnej gospodarki przy jednoczesnym utrzymaniu stosunków handlowych i gospodarczych z Europą - tłumaczy.
Korzystają więc z niezwykle korzystnych umów gazowych, które podpisały na okres 30 lat zaraz po rosyjskiej aneksji Krymu. Wykorzystali to, że Rosjanie byli pod ścianą. Potrzebowali sukcesu wizerunkowego. Jednak warunki nie budzą wątpliwości, że był to bardzo korzystny układ dla Chin i marny interes dla Rosji.
Nie inaczej jest teraz. Tuż przed inwazją na Ukrainę, w pierwszych dniach lutego, podczas wizyty Putina w Pekinie, Gazprom podpisał z chińską spółką CNPC kolejny duży kontrakt na dostawy gazu na 10 mld m3 gazu.
Poprzez gazociąg Siła Syberii do Chin transportowanych jest 38 mld m3 gazu rocznie. Od 2018 na rynek chiński trafia też LNG z Rosji, a raz po raz wraca temat budowy drugiej nitki Siły Syberii o przepustowości 30 mld m3 gazu rocznie.
Mimo że jeszcze w 2019 r. poważnie zakładano, że Rosja do 2030 r. będzie dostarczać do Chin 80 mld m3 gazu i stanie się najważniejszym dostawcą dla Państwa Środka, już wiadomo, że wyniszczające sankcje i pogarszający się stan gospodarki rosyjskiej uniemożliwią potrzebne do tego inwestycje. Zarówno w rurociągi, jak i rozbudowę terminali LNG.
Rosja nie ma też technicznych możliwości przestawienia wajchy z kierunku europejskiego na azjatycki. Jak wyjaśniliśmy to w money.pl, Europa zaopatrywana jest ze złóż zachodniosyberyjskich i jamalskich, natomiast na rynek chiński trafia surowiec ze złóż wschodniosyberyjskich.
- Te złoża nie są w żaden sposób ze sobą połączone - wyjaśnia w rozmowie z money.pl dr Przemysław Zaleski. - To zależy od infrastruktury, a ta rozwijana dotąd była głównie z myślą o zachodnich odbiorcach - podkreśla.
Jak dodaje ekspert, do Europy trafiało 200 mld m3 gazu rocznie - Chiny nie są w stanie tyle surowca przyjąć. Zwłaszcza, że mają własne źródła i zamierzają ich użyć.
money.pl