środa, 16 października 2024



Rosjanie postanowili więc dać nauczkę zarówno Francuzom, jak i Turkom. Już pod koniec roku w Sewastopolu i Odessie skoncentrowano znaczne siły armii cesarskiej i marynarki wojennej. (...) plan ówczesnego cesarza Mikołaja I zakładał jednoczesne zajęcie Bosforu i Dardaneli oraz wypędzenie Turków z Europy. Stambuł miał stać się wolnym miastem, a Rosja miała stać się jedynym obrońcą i patronem chrześcijańskich poddanych sułtana, wypierając raz na zawsze Francuzów z regionu.

W Petersburgu wierzono, że w realizacji tych planów powinna pomóc Austria, która już od dawna była w konflikcie z Turkami o Bałkany. Ponadto za sojusznika uważano także Wielką Brytanię. Car uważał, że Londyn, który coraz chętniej spoglądał na Bliski Wschód, nie miałby nic przeciwko uczestnictwu w podziale posiadłości osmańskich. Urzędnicy rozpoczęli negocjacje z potencjalnymi sojusznikami, atak na cieśninę odłożono, gdyż car liczył na dyplomatyczne rozwiązanie wszystkich kontrowersyjnych kwestii. Ale się przeliczył, jak się potem okazało.

W Wiedniu szybko zrozumiano, że Petersburg nie będzie ograniczał się do „opieki” nad bliskowschodnimi chrześcijanami i będzie zabiegał o specjalne prawa dla siebie na terenach imperium Habsburgów, zamieszkanych w przeważającej mierze przez Słowian, w tym wielu prawosławnych. Biorąc pod uwagę, że Słowianie w Cesarstwie Austriackim stanowili ponad 40 proc. całej populacji, Austriakom raczej nie spodobała się perspektywa posiadania tak agresywnego wschodniego sąsiada, co więcej pretendującego do roli „obrońcy Słowian”.

W Londynie wierzono z kolei, że Imperium Osmańskie jest jednym z głównych czynników hamujących ekspansję Rosji, a jego upadek lub znaczne osłabienie nieuchronnie doprowadzi do konfliktu z Wielką Brytanią, która również aktywnie poszerzała swoje posiadłości. Dlatego te dwa europejskie supermocarstwa odmówiły pomocy Mikołajowi nawet dyplomatycznej.

W lipcu 1853 roku Mikołaj I postanowił zmusić Turków do uznania specjalnych praw Rosji do Ziemi Świętej i wysłał wojska, aby zajęły księstwa Mołdawii i Wołoszczyzny. Były to terytoria wasalne Imperium Osmańskiego, ale zamieszkiwane były głównie przez prawosławnych chrześcijan, a Petersburg już dawno otrzymał nad nimi prawo opieki od sułtana. Okupacja była wyraźnym nadużyciem tego prawa. Rosjanie obiecali opuścić okupowane ziemie jedynie w zamian za uznanie ich za głównych i jedynych opiekunów chrześcijańskich świątyń.

Turcy nie ulegli szantażowi i 16 października 1853 roku wypowiedzieli wojnę Rosji. Kilka miesięcy później dołączyły do ​​nich Francja i Wielka Brytania. Ponadto armie królestwa Sardynii i księstw kaukaskich stanęły po stronie Turków.

belat.eu 
(...) Rozkaz wyższego kierownictwa taktycznego „SUDZHA” w sprawie pracy wojskowo-politycznej z dnia 10 lutego 2024 r. (...)

„W przyszłości wróg planuje stworzyć dogodne warunki do ofensywy z terytorium obwodu sumskiego w kierunku kurskim z ograniczonymi celami i przenieść działania wojskowe na terytorium Federacji Rosyjskiej (...)

Celem działania może być:

- zajęcie osad granicznych do negocjacji na korzystnych dla Kijowa warunkach;

- demonstracja determinacji i możliwości Sił Zbrojnych Ukrainy, w tym kontynuacji otrzymywania pomocy ze strony Stanów Zjednoczonych i UE;

- podważanie zaufania ludności rosyjskiej do Sił Zbrojnych i kierownictwa wojskowo-politycznego kraju;

- stworzenie warunków dla zagranicznych służb wywiadowczych do prowadzenia działań destabilizujących wewnętrzną sytuację polityczną w Rosji.

(...)

Szef sztabu kierunku taktycznego „SUDZHA” – podpułkownik A. Berezin

Zastępca starszego kierownictwa taktycznego „SUDZHA” dla personelu wojskowego - podpułkownik S. Sorokin


x.com/samotniyskhid


Rosyjski tradycjonalizm sprawia, że społeczeństwo to jawi się jako przewidywalne. Jeśli Rosja nadal potrafi cię zaskoczyć, to nie znasz Rosji. Niech będzie to dla nas zasada numer 1. A oto reszta instrukcji postępowania, rodzaj dziesięciu przykazań.

Zasada nr 2. Jeśli Rosja obiecuje zrobić coś dobrego, to tego nie zrobi. Umowy z Rosją nie są więc warte papieru, na którym zostają spisane.

Zasada nr 3. Jeśli Rosja obiecuje, że nie zrobi czegoś złego, na pewno to zrobi w momencie, gdy zdążysz już uznać, że tego nie zrobi.

Zasada nr 4. Jeśli Rosja obiecuje zrobić coś złego, to na pewno to zrobi w najbardziej nieodpowiednim dla siebie momencie i z negatywnymi dla siebie konsekwencjami.

Zasada nr 5. Jeśli Rosja oskarża kogoś o popełnienie podłości lub przestępstwa, to sama już je popełniła.

Zasada nr 6. Jeśli Rosja oskarża kogoś o przygotowanie podłości lub przestępstwa, to sama je przygotowuje.

Zasada nr 7. Jeśli Rosja składa oficjalne oświadczenie, to kłamie.

Zasada nr 8. Rosja nie rozumie języka siły, rozumie tylko siłę. Ultimatum i negocjacje z Rosją są zatem bezużyteczne, ponieważ odbiera je ona jako oznakę słabości.

Zasada nr 9. Jeśli boisz się, że twoje działania doprowadzą do eskalacji działań rosyjskich, to się mylisz. Eskalacja była przez Rosję planowana od dawna i nie wymaga dodatkowego powodu ani pretekstu.

Zasada nr 10. Jeśli nadal boisz się Rosji, porzuć swój strach. Po prostu jej nie znasz.

new.org.pl


Jak ocenia pan ogłoszony przed tygodniem program stymulowania gospodarki? Czy to realny plan, który ma szansę wspomóc odbicie, także na poziomie konsumpcji, czego chyba Chińczycy chcieliby najbardziej?

Niektórzy komentatorzy zachodni uważają, że Pekin dąży do zwiększenia popytu i konsumpcji wewnętrznej. Ja takiego przekonania nie podzielam, tak naprawdę od początku swojego istnienia Chińska Republika Ludowa prowadzi wyłącznie politykę podażową. Nie stymuluje popytu, nie wiem nawet zresztą, czy Pekin by to potrafił i wiedział, jak taką politykę prowadzić. Widać wciąż obsesję na punkcie stymulowania podaży, zarówno u Xi Jinpinga, jak i w szeroko rozumianym obozie władzy.

Żeby zwiększyć popyt, trzeba by dać chińskim rodzinom większy udział w konsumpcji PKB. Jest on teraz bardzo niski, nawet jak na poziom państwa rozwijającego się, a co dopiero takiego, które ma aspiracje do dogonienia państw rozwiniętych. Ten udział się nie zwiększy, bo nie ma w Chinach de facto działającego systemu zabezpieczeń społecznych. Poziom usług społecznych jest tak niski, że wymusza na rodzinach dużą stopę oszczędności. Chińczycy muszą oszczędzać na starość, bo emerytura będzie bardzo niska, na chorobę, bo ubezpieczenie pokrywa tylko bardzo podstawowe usługi, na edukację dzieci, która tylko teoretycznie jest darmowa, a potem na pomoc dzieciom w starcie w dorosłe życie.

Na marginesie, warto pamiętać, że Chiny są bardzo zróżnicowane wewnętrznie. Sytuacja ekonomiczna mieszkańców na przykład Szanghaju jest drastycznie różna od tej z mniejszych miast. Szanghaj, Pekin, Kanton - to są ekonomiczne wyspy, ośrodki pierwszego rzędu. Większość Chińczyków mieszka w ośrodkach miejskich trzeciego i czwartego rzędu, gdzie dochody są relatywnie niskie w stosunku do wydatków.

(...)

No to jak Chiny chcą się gospodarczo odbić, skoro ciągle stawiają na te same sposoby, a otoczenie się zmieniło?

Moim zdaniem nie mają pomysłu na to odbicie. Większość ekonomistów i ludzi aparatu władzy zdaje sobie sprawę z tego, co trzeba by zrobić: pobudzić popyt konsumpcyjny wśród ludności, zaprzestać transferów od ludności do sektora przemysłowego. Czyli odwrócić całkowicie logikę funkcjonowania gospodarki ChRL. Od lat 80. XX gospodarka Chin opiera się na dość prostym mechanizmie: wymusza się odpowiednią polityką społeczną (a w zasadzie brakiem odpowiedniej polityki społecznej) wysoką stopę oszczędności wśród ludzi, którzy deponują te środki. Czy bezpośrednio w bankach, czy inwestycjami na giełdach, czy też poprzez instytucje tzw. shadow banking, w Chinach bardzo rozwiniętego. Ten kapitał państwo przejmuje i przekierowuje na inwestycje, na przykład infrastrukturalne, a także pośrednio poprzez udzielanie kredytów deweloperom na rozwój rynku nieruchomości.

(...)

Dlaczego zatem Chiny nie działają w kierunku zmiany tego modelu?

Bo trzeba by postawić na konsumpcję wewnętrzną, a problem polega na tym, i to jest problem przede wszystkim polityczny, że Pekin kontroluje prowincje dzięki kontrolowaniu przepływu kapitału od ludności do elit. Podobnie lokalne struktury partyjne kontrolują lokalne elity gospodarcze. Władza Komunistycznej Partii Chin jest oparta na dwóch nogach. Jedna to aparat przymusu, a druga - kontrola przepływu kapitału.

Gdyby to odwrócono, zostawiono kapitał w rękach ludzi i zaczęłyby działać mechanizmy rynkowe, to nagle by się okazało, że partia jest w stanie kontrolować Chiny tylko za pomocą środków przemocy. To za mało na tak duże państwo. Moim zdaniem to jest istota problemu. Wszyscy widzą, co trzeba zrobić, ale partia się tego boi, bo wie, że utraciłaby ważny mechanizm kontroli i władzy nad krajem. Kiedy Xi Jinping doszedł do władzy w 2013 roku, także zapowiadał reformy, ale później się najwyraźniej ich przestraszył. Zrozumiał, że to by oznaczało utratę części kontroli przez partię i poważne kłopoty polityczne dla niego.

Chiny skazane są na to, że będą gospodarczo słabnąć?

Na pewno wytracą dynamikę wzrostu. Zresztą wysokiej dynamiki rozwoju nie da się w nieskończoność kontynuować, w pewnym momencie następuje ustabilizowanie, wyhamowanie, które nie oznacza jeszcze regresu. Tylko że mechanizm, który w Chinach funkcjonuje, jest jak jazda na rowerze. Można zwolnić, ale nie można zejść poniżej pewnej prędkości, bo rower się wywróci. Chiny teraz właśnie testują, jak bardzo mogą zwolnić bez wywalenia się.

gazeta.pl