środa, 5 lipca 2017


„Hodowla przemysłowa powoduje ogromne szkody w przyrodzie i jest jedną z głównych przyczyn wymierania gatunków na naszym globie” – twierdzą aktywiści z kampanii wymierzonej przeciwko hodowli przemysłowej „Stop the Machine”. Według nich podstawowym problemem jest tu ogromna ilość zwierząt zgromadzonych na małej powierzchni, odciętych od naturalnych pastwisk. Z powodu tego odcięcia są one karmione żywnością, która nie jest ich typowym pożywieniem, a której głównym składnikiem są genetycznie modyfikowane ziarna. Aż 35% uprawianych na świecie zbóż i soi przeznacza się na karmę dla zwierząt hodowlanych. „W ten sposób szerzymy wśród nich choroby, a żywność z nich produkowana jest uboga w składniki odżywcze. Jednocześnie sam proces produkcji rolnej staje się jednym wielki marnotrawstwem” – twierdzi Philip Lymbery, dyrektor znanej także w Polsce organizacji Compassion in World Farming (CIWF).

Co ciekawe, okres szybkiego rozwoju rolnictwa przemysłowego pokrywa się z okresem wymierania zwierząt dziko żyjących. Jak donosi dziennik The Guardian, tylko przez ostatnich 10 lat pod uprawy przeznaczono aż 40 mln hektarów ziemi, głównie w Afryce. Jednocześnie, w ciągu zaledwie 4 dekad populacja dzikich zwierząt zmniejszyła się o połowę. The Guardian pisze: „Dziesięć tysięcy lat temu ludzie i ich żywy inwentarz stanowiły ok. 0,1% żyjących na świecie kręgowców. Teraz jest nas ok. 96%. Czas zatem na poważną dyskusję w tym temacie.”

(...)

Według CIWF zaprzestanie karmienia zwierząt hodowlanych ziarnem dałoby możliwość wyprodukowania jedzenia dla kolejnych 4 miliardów ludzi. CIWF wskazuje, że według Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) zebrane w 2014 plony wystarczyłyby do nakarmienia 15 miliardów ludzi, tj. dwukrotnie więcej niż jest nas teraz, jednak ogromną ich część zjadły zwierzęta hodowlane.

ulicaekologiczna.pl

We wczesnych godzinach popołudniowych, 30 lipca 2013 roku, Kielce obiegła informacja o awarii w elektrowni jądrowej w nieokreślonej lokalizacji za wschodnią granicą Polski. Mówiło się o obiekcie na Ukrainie lub w Rosji (pierwsze podejrzenia padły na elektrownię w Sosnowym Borze nieopodal Petersburga). Plotka rozprzestrzeniła się lotem błyskawicy w mediach społecznościowych i osiągnęła punkt, w którym prawdopodobnie nic nie mogło jej powstrzymać. Jej źródłem był artykuł o awarii elektrowni atomowej w Rosji w 2010 roku, do którego link umieszczony został w serwisie Wykop. Z każdą godziną w wielu miejscach w sieci, pojawiały się coraz bardziej złowieszcze informacje o będących w toku nadzwyczajnych działaniach. Na forach powoływano się na informacje pochodzące od „wujków, służących w wojskach chemicznych”, obrazy z miejskich kamerek internetowych na Ukrainie, na których widać ewakuację całych miast i rozdawanie „maseczek” (sic!). Były także informacje od „bliskich, pracujących w ogarniętych paniką szpitalach”, „cioci, pracującej w ONZ” oraz od ludzi, którzy „zostali wysłani do domu przez pracodawcę, bo coś wybuchło na Ukrainie”. Plotki miały być „potwierdzane” przez „pracowników aptek”, „rodziców”, „personel świętokrzyskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego”, a nawet przez „krewnych z Warszawy”.

Zaniepokojeni ludzie dzwonili i wysyłali maile do urzędów oraz lokalnych mediów. Oficjalne oświadczenia pomogły jednak niewiele. W godzinach wieczornych przestała działać strona Polskiej Agencji Atomistyki, a wraz z nią mapa poziomu promieniowania. Witryna nie wytrzymała masowych wejść. W komentarzach na różnych witrynach pojawiała się jednak przerobiona prostym sposobem ta sama mapa, epatująca złowieszczym, czerwonym kolorem. W Kielcach masowo wykupowano z aptek jodynę i płyn Lugola (nie zwracając uwagi na konsekwencje ich „swobodnego” używania).

(...)

Rankiem 11 września 2014 roku, mieszkańcy gminy św. Marii w stanie Luizjana, otrzymali różnymi kanałami informację o awarii zakładów Columbia Chemical. Zaniepokojeni ludzie powiadamiali lokalne biura Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego. W sieci pojawiły się posty i tweety ze zdjęciami, ukazującymi czarny dym nad zakładami. Wiadomości te wzywały do natychmiastowego ukrycia się. Pojawił się także zrzut ekranu, rzekomo pokazujący stronę główną internetowego serwisu CNN, na którym informacja o awarii w Columbia Chemicals miała już status ogólnokrajowy. Wreszcie, pojawił się udostępniany z wielu kont materiał wideo z serwisu YouTube, na którym było widać odbierający arabskojęzyczny kanał informacyjny telewizor i zamaskowanego człowieka przyznającego się do ataku w imieniu Daesh. Ekran ukazywał wielką eksplozję.

Data także była nieprzypadkowa. 11 września rodzi oczywiste skojarzenia, co jeszcze bardziej wzmacniało oddziaływanie informacji. Panika została ostatecznie wygaszona. Lokalne władze oraz przedstawicielstwa administracji centralnej zdołały przebić się z prawdziwymi informacjami. Uznano to za „głupi, sadystyczny żart”.
Czy jednak na pewno było to żart? Śledztwo dziennikarskie, przeprowadzone w tej oraz podobnych sprawach (rzekomy wybuch epidemii wirusa Ebola w Atlancie, okraszony zdjęciami zespołów lekarzy z CDC, transportujących chorego z lotniska, z grającym w tle aktualnym przebojem Beyoncé; zastrzelenie ciężarnej Afroamerykanki, także w Atlancie), nosiły ślady świetnie skoordynowanej, dokładnie przemyślanej operacji. Swoje własne śledztwo prowadziło także FBI. Tropy dziennikarskiego dochodzenia wiodły do Petersburga i osławionej „jednostki internetowych trolli” rosyjskiego wywiadu. Nie zagłębiając się w kwestie sprawstwa (zgodnie z jednym z najpopularniejszych na forach internetowych wątkiem, to przecież także mogła być „fałszywa flaga”), trzeba przyznać, że wydarzenia te pokazały, jaki potencjał mają tego typu działania.

fundacjapoint.pl

„Jeśli półki w warzywniaku są puste, tylko 9 posiłków dzieli cię od anarchii” – stwierdza Mike, jeden z bohaterów popularnej serii dokumentalnej „Doomsday Preppers” (pol. „Czekając na apokalipsę”).

(...)

Według niemieckiego socjologa, Ulricha Becka, ciągłe oczekiwanie globalnych katastrof narusza podstawy funkcjonowania nowoczesnych społeczeństw. Jest to efektem funkcjonowania samego systemu nowoczesności, który wskutek niepohamowanego postępu technologicznego, stanowi już zagrożenie dla samego siebie. Beck nakreśli wizję „globalnego społeczeństwa ryzyka”, w którym człowiek jest narażony na ciągłe niebezpieczeństwo. Ryzyka naszych czasów określa jako wytwory postępu, jego skutki uboczne, które nie są już możliwe do kontrolowana.

(...)

Na szczególną uwagę zasługuje wprowadzona przez Becka kategoria niekalkulowalności ryzyka. Rozwój technologii, pojawienie się zupełnie nowych jego kierunków (za przykład mogą tu posłużyć badania nad ludzkim genomem) sprawia, że niemal niemożliwe jest uzyskanie szczegółowej wiedzy na temat struktury potencjalnych zagrożeń. Podstawą globalnych ryzyk jest w dzisiejszych czasach niewiedza, którą „produkuje” sam postęp naukowo-technologiczny. Doskonale obrazuje to słynne stwierdzenie Carla Sagana: „Żyjemy w społeczeństwie fundamentalnie uzależnionym od nauki i technologii, w którym mało kto ma jakiekolwiek pojęcie o nauce i technologii. To prosta recepta na katastrofę”. Kalkulacja ryzyka przestaje więc bazować na ocenie prawdopodobieństwa (na czym opierało się rozumienie ryzyk w, by posłużyć się pewnym uproszczeniem, epoce industrialnej). W podobnym tonie wypowiadają się w najnowszej prognozie trendów globalnych eksperci Narodowej Rady Wywiadu Stanów Zjednoczonych.

(...)

Nie jesteśmy już w stanie zrozumieć zasad działania technologii, która nas otacza i w coraz większym stopniu definiuje nasze życia. Powinniśmy jednak być świadomi tego, że może ona zostać wykorzystana przeciwko nam. Przeciwnik, który sięgnie po tego rodzaju broń, będzie dysponował doskonałą wiedzą na temat szczegółów naszego życia, schematów myślenia i zachowania w sytuacjach kryzysowych, co zostanie bezwzględnie wykorzystane. Wyłania się w związku z tym cały, wielokrotnie złożony kompleks różnego rodzaju ryzyk.

Narracja o „okresie schyłkowym” (która sama w sobie novum nie jest) niewątpliwie ma związek z globalnymi przewartościowaniami, tworzeniem się nowego modelu dystrybucji siły i relatywnego osłabienia Europy oraz Stanów Zjednoczonych, a także zmianami społecznymi, których katalizatorem jest między innymi technologia. Procesy te generują wewnątrzsystemowe wstrząsy, konflikty, stan niepewności i obaw. Przestrzeń publiczna jest wypełniona informacjami o końcu zachodniej cywilizacji, islamskiej inwazji czy wręcz kolonizacji, wzroście potęgi Chin, wszechobecnym zagrożeniu terrorystycznym, upadku wartości, powszechnej dezinformacji, postprawdy, końcu demokracji i wolnorynkowej gospodarki, szkodliwości żywności i leków oraz wieloma podobnymi.

fundacjapoint.pl