Nic nie wskazuje na to (nawet przekaz propagandy), by obywatele zajętych przez Ukraińców terenów w jakikolwiek sposób podejmowali samodzielną walkę z siłami ukraińskimi i by w tym celu oddolnie się organizowali. Według rozproszonych informacji (głównie z sieci społecznościowych i mediów opozycyjnych) większość mieszkańców zdecydowała się na ewakuację, którą samodzielnie zorganizowali; towarzyszyły temu chaos i panika. Mniejsza część skorzystała z pomocy udzielanej przez władze lokalne, które nie przygotowały się odpowiednio do ewakuacji. W sieciach społecznościowych mieszkańcy skarżą się, że ich bliscy pozostali na zagrożonych terenach, ponieważ nikt nie zaoferował im pomocy. Pojawiły się również doniesienia o przypadkach maruderstwa i szabrowania porzuconych domostw przez nieokreślone „cygańskie bandy”.
(...)
Częsta postawa wśród ludności to publiczne obwinianie władz lokalnych o brak pomocy i apelowanie do Putina o zapewnienie bezpieczeństwa (m.in. przysłanie wojsk, odparcie ataku, udzielenie pomocy materialnej). Zgodnie ze świadomością i z doświadczeniem Rosjan apel do szefa państwa (w paradygmacie dobry car – źli bojarzy) jest jedyną skuteczną metodą zabiegania o rozwiązanie problemu, gdy systemowe drogi nie funkcjonują. Nie brakuje również społecznych głosów rozczarowania, że władze i media państwowe kłamią/dezinformują, twierdząc, że w zaatakowanych regionach wszystko wraca do normy i jest spokojnie. Na razie brakuje jednak refleksji na temat realnych przyczyn wtargnięcia Ukraińców, co przełożyłoby się doraźnie na bardziej krytyczną ocenę rozpętanej wojny i działań reżimu z Putinem na czele.
Atak na przygraniczny region z jednej strony wzmacnia antyukraińskie i antyzachodnie nastroje w społeczeństwie, za pomocą których Kreml mobilizuje obywateli do udziału w wojnie. Władze mogą je wykorzystać jako pretekst do kolejnej formalnej mobilizacji, której dotąd unikały. Z drugiej strony wtargnięcie Ukraińców w głąb Rosji jednoznacznie demonstruje słabość państwa, które nie potrafi zabezpieczyć granic, skalę zakłamania propagandy oraz obojętność wobec losów własnych obywateli. Może się to przekładać na stopniową erozję poparcia dla władz, skutkującą raczej chaosem i degradacją relacji społecznych, lecz nie zorganizowanym sprzeciwem wobec reżimu.
(...)
W odpowiedzi na amerykańskie deklaracje 7 sierpnia ambasador FR w Waszyngtonie Anatolij Antonow ocenił te wypowiedzi jako „naprawdę oburzające” i określił działania ukraińskie jako „akcję terrorystyczną”, w trakcie której amerykańska broń stała się „narzędziem mordowania zwykłych Rosjan”. Dodał też, że rosyjskie granice są „święte”, a USA powinny przerwać dostawy broni dla Kijowa i „powściągnąć neonazistów” z Sił Zbrojnych Ukrainy.
Również rzeczniczka MSZ FR Maria Zacharowa w komentarzu z 7 sierpnia uznała ukraińskie działania za „zmasowany atak terrorystyczny” mający „barbarzyński” charakter oraz oskarżyła siły ukraińskie o popełnienie „krwawych przestępstw” przeciwko ludności cywilnej. Ponadto zarzuciła Zachodowi „cyniczne milczenie” wobec rzekomych ukraińskich przestępstw, co jakoby „wzmacnia poczucie bezkarności ukraińskich neonazistów”, i wezwała społeczność międzynarodową do „zdecydowanego potępienia przestępczych działań kijowskiego reżimu”.
Reakcja rosyjskiej dyplomacji wskazuje, że ukraińską akcję zbrojną odebrano jako poważny cios w wizerunek FR, który wymagał natychmiastowej reakcji. Warto odnotować, że nie tylko nie spowodowała ona poważnych rosyjskich działań odwetowych wobec Ukrainy czy Zachodu, ale nawet nie wywołała rosyjskich pogróżek, w tym odwołujących się do gróźb eskalacji nuklearnej. Wyjątkiem były tu posty zastępcy szefa Rady Bezpieczeństwa FR Dmitrija Miedwiediewa, który wezwał do poszerzenia celów terytorialnych rosyjskiej agresji (m.in. na Kijów i Odessę), a w reakcji na udział niemieckich czołgów w ukraińskiej operacji zadeklarował, że „Rosja zrobi wszystko, aby dostarczyć nowe rosyjskie czołgi na [berliński] plac Republiki”.
Pokazuje to propagandowy charakter rzekomych rosyjskich „czerwonych linii”. Strategia FR polega na dyskredytacji ukraińskich działań poprzez przedstawianie ich jako skierowanych wyłącznie przeciwko ludności cywilnej. Ponadto rosyjska dyplomacja próbuje wykorzystać znaną obawę administracji Bidena przed eskalacją wojny, aby skłonić ją do restrykcyjnej interpretacji ogłoszonych przez nią „czerwonych linii” dotyczących użycia amerykańskiej broni.
osw.waw.pl