środa, 31 stycznia 2024



Cornelius Welp, Holger Zschaepitz: Co by się stało, gdyby Trump wygrał wybory?

Niall Ferguson: Rynki byłyby zachwycone. Amerykańskie akcje przeżyłyby boom, zwłaszcza akcje spółek energetycznych.

Czyli Trump nie jest tak groźny, jak się wszystkim wydaje?

Jeśli Trump wygra wybory, konstytucja i rządy prawa ulegną erozji. W końcu ma przeciwko sobie wiele spraw.

Ale istnieje coś takiego jak odporność konstytucyjna?

Tak, w Ameryce jest wielu prawników. Ale kiedy myślę o Trumpie, zawsze przychodzi mi na myśl piosenka zespołu The Clash: "Walczyłem z prawem i prawo wygrało".

Jak to wszystko może się skończyć?

Trzeba spojrzeć na historię. Koniec Republiki Rzymskiej również był stopniowy. Nie ma dnia, w którym budzisz się rano z nagłówkiem: "Republika zniesiona". W Ameryce nie będzie ostrego cięcia. Jeśli Trump wygra, Senat może nadal się spotykać, a Trybunał Konstytucyjny może nadal się zbierać, ale widzimy, jak rodzina Trumpów rządzi Ameryką. Niemniej jednak życie toczy się dalej.

Co rynki sądzą o takim scenariuszu?

Rok 2017 był chaotyczną transformacją, ponieważ nikt w zespole Trumpa nie spodziewał się, że Trump wygra. Pierwsze dwa lata były więc prowadzone przez "normalnych" Republikanów, ludzi z Wall Street, urzędników państwowych. Ale każdy, kto spodziewa się, że jego druga kadencja będzie podobna do pierwszej, jest w błędzie. Będzie zupełnie inna. Ruch America First Trumpa ma think tank i pracuje nad zniszczeniem całej biurokracji i obsadzeniem rządu wyłącznie własnymi ludźmi, wszystkimi ideologicznymi zwolennikami Trumpa, którzy mają plan.

Co rynki sądzą o takim scenariuszu?

Rok 2017 był chaotyczną transformacją, ponieważ nikt w zespole Trumpa nie spodziewał się, że Trump wygra. Pierwsze dwa lata były więc prowadzone przez "normalnych" Republikanów, ludzi z Wall Street, urzędników państwowych. Ale każdy, kto spodziewa się, że jego druga kadencja będzie podobna do pierwszej, jest w błędzie. Będzie zupełnie inna. Ruch America First Trumpa ma think tank i pracuje nad zniszczeniem całej biurokracji i obsadzeniem rządu wyłącznie własnymi ludźmi, wszystkimi ideologicznymi zwolennikami Trumpa, którzy mają plan.

Na koniec słowo o Niemczech. Czy zainwestowałby Pan tam swoje pieniądze?

Zdecydowanie nie, z jednym wyjątkiem: akcje niemieckich spółek zbrojeniowych. Ponieważ mogą one przynieść zyski, jeśli Niemcy w pełni zrozumieją znaki czasu. Niemieckie zbrojenia to jest to, czego chcemy. Dziwny, stary świat.

Coraz mniej ludzi w Niemczech uważa Scholza za dobrego kanclerza.

Problemem Scholza nie jest Scholz, ale Niemcy. Odziedziczył ogromny bałagan. I nie może wiele zrobić, ponieważ jego partnerzy koalicyjni zmierzają w zupełnie przeciwnych kierunkach. Ale w Niemczech decydujące błędy popełniono w poprzednich latach.

Na naszych oczach runął mit potężnych Niemiec. "Nawet cuda czasem nie wystarczają" [ANALIZA]
Jakie błędy?

Angela Merkel zniszczyła niemiecki model biznesowy w dwóch kluczowych obszarach — poprzez złą politykę energetyczną i niewłaściwe podejście do Chin. Poleganie na imporcie rosyjskiego gazu i pilne eksportowanie niemieckiej technologii okazało się strategią nie do utrzymania. Chińczycy mogą teraz budować samochody, które są nawet szczególnie tanie. A Niemcy są niemal zobowiązani do ich kupowania, ponieważ chcą ratować planetę.

Nie wróży to dobrze przyszłej roli Niemiec na świecie.

Niemcy nie są obecnie szczególnie interesujące dla świata.

onet.pl/Die Welt


Wszczęto 24 sprawy karne w związku z chęcią wyjazdu z kraju i walki z Rosją lub po prostu wyjazdu na Ukrainę. W grudniu prokuratorzy zażądali siedmiu lat i jednego miesiąca więzienia dla cywilnego pilota z Chakasji Igora Pokusina, który w rozmowach telefonicznych ze znajomymi przyznał, że chce opuścić Rosję. FSB uznała to za przygotowanie do zdrady stanu.

FSB wykorzystuje fałszywe boty w serwisie Telegram, które wyglądają jak kanał Legionu „Wolność Rosji”, (formacji walczącej po stronie Ukrainy składającej się z Rosjan). Funkcjonariusze FSB inicjują też rozmowy z osobami na temat możliwości wstąpienia do Legionu uznawanego w Rosji za organizację terrorystyczną. A gdy tylko wykażą one zainteresowanie tym tematem, zostają zatrzymane przez FSB za zamiar przejścia na stronę wroga (co jest także zdradą stanu) i wspieranie organizacji terrorystycznej. 

We współczesnej Rosji, jak piszą Irina Borogan i Andriej Soldatow na łamach Center for European Policy Analysis, „służby wywiadowcze i urzędnicy mają obsesję na punkcie strachu przed zagranicznymi szpiegami zarówno zachodnimi, jak i ukraińskimi, a cechą charakterystyczną spraw szpiegowskich jest to, że w większości przypadków są to obywatele Rosji oskarżeni o poważne przestępstwo przeciwko państwu i  w większości przypadków kończy się to dla nich wieloletnimi wyrokami więzienia.” Celem tej taktyki FSB nie jest łapanie szpiegów obcych służb, ale reedukacja i zastraszenie rosyjskiego społeczeństwa. Nie oznacza to oczywiście, że służby wywiadowcze wielu krajów nie działają aktywnie w Rosji, rekrutując agentów. Ich ściganiem, zajmują się specjaliści z Departamentu Operacji Kontrwywiadu FSB (DKRO) w Moskwie. Znacznie liczniejsza jest jednak druga kategoria oskarżonych, których FSB uważa za szpiegów. Można ich znaleźć wszędzie - w ośrodku badawczym na Syberii, w redakcji moskiewskiej gazety, wśród studentów i fotografów. Ich aresztowania odbywają się falami i są koordynowane z biura budynku więzienia Lefortowo, w którym mieści się Wydział Śledczy FSB.

FSB stworzyła system koordynacji procesów szpiegowskich na terenie całego kraju już w 2004 roku, kiedy to I Wydziałowi Zarządu Śledczego FSB powierzono nadzór nad regionalnymi oddziałami FSB. Od tego czasu te struktury pełnią rolę „instruktorów” komórek śledczych regionalnych dyrekcji FSB, czasami bezpośrednio ingerując w ich działalność i przejmując najważniejsze sprawy. Sponsorowana przez państwo mania szpiegowska jest jedną z metod kontrolowania rosyjskiego społeczeństwa.

infosecurity24.pl


Najbardziej spektakularny jest konflikt pomiędzy węgierskim bankiem centralnym a rządem Viktora Orbana o to, aby obniżyć oprocentowanie kredytów dla firm i tym samym pobudzić gospodarkę. Rząd wymyślił, że można to osiągnąć zamieniając w umowach kredytowych stawkę BUBOR (to węgierski WIBOR), do której banki doliczają swoją marżę, oprocentowaniem bonów skarbowych. BUBOR trzymiesięczny to dzisiaj blisko 9,5 proc., a oprocentowanie bonów to ok. 6,7 proc. obniżka wyniosłaby więc w praktyce sporo, bo blisko 3 pkt proc. Tyle że bank centralny nie chce o tym słyszeć, tłumacząc, że to drastyczna ingerencja w politykę pieniężną. W poniedziałek pojawiła się informacja, że rząd spasował i wycofał się z tego pomysłu, ale za to "namówił" banki komercyjne do tego, aby przez trzy miesiące udzielały kredytów bez swojej marży, co będzie oznaczać mniej więcej podobne obniżenie oprocentowania.

Poza tym są jeszcze dwa powody słabości forinta. Jednym z nich jest narastający spór Budapesztu z Komisją Europejską, ostatnio głównie o pomoc finansową dla Ukrainy, którą Węgry blokują, próbując ugrać w zamian odblokowanie dla siebie całości unijnych funduszy. Ostatnie doniesienia prasowe, między innymi w "Financial Times", sugerują, że Bruksela może zaostrzyć kurs wobec Węgier.

(...)

Rosyjski rząd chce przedłużyć obowiązywanie pomysłów, które w sztuczny sposób wspierają kurs rubla na rynku walutowym. Bloomberg donosi, powołując się na anonimowych rozmówców z kręgów władzy w Rosji, że istnieje nawet koncepcja, aby te rozwiązania pozostawić już na stałe. Sprzeciwia się temu rosyjski bank centralny, który wolałby powrót do rynkowych zasad. Jednak w roku wyborów prezydenckich w Rosji raczej będzie miał niewiele do powiedzenia w tej sprawie, zwłaszcza że doradcy Władimira Putina wierzą w to, że manipulacje przy kursie rubla nie pozwolą mu na ewentualną utratę wartości po wyborach, kiedy Putin będzie chciał na przykład zmienić skład rządu.

Rozwiązania wspierające notowania rubla wprowadzono w życie w październiku ubiegłego roku, kiedy przez moment za dolara w Rosji płacono nawet ponad 100 rubli. Polegają one na tym, że spora część rosyjskich firm – eksporterów ma obowiązek sprowadzać do kraju co najmniej 80 proc. swoich przychodów w walutach obcych, a następnie 90 proc. tych kwot zamieniać na ruble. W ten sposób na rynku utrzymuje się stały popyt na rubla, dzięki czemu utrzymuje on swoją wartość. Pierwotnie pomysł ten wprowadzono na pół roku, do kwietnia. Wybory prezydenckie w Rosji mają się odbyć 15-17 marca, a inauguracja nowej kadencji ma nastąpić 7 maja. Zawirowania poza kontrolą Putina na rynku walutowym mogłyby popsuć propagandowy efekt tej inaugurację, stąd pomysł, aby rozwiązanie do tej pory tymczasowe, stało się mniej tymczasowe.

Dolar w Rosji kosztuje w tej chwili 89 rubli, tak więc rosyjska waluta od momentu wprowadzenia obowiązku odsprzedaży walut obcych przez firmy umocniła się o nieco ponad 10 proc.

businessinsider.com.pl