sobota, 31 lipca 2021


Relacje komunistycznego Wietnamu z Chinami w ubiegłym stuleciu były złożonym zagadnieniem. Z jednej strony oba państwa łączyła marksistowsko-leninowska ideologia oraz doświadczenia ze wspólnej walki przeciwko Amerykanom. Podczas wojny wietnamskiej Chiny dostarczały walczącemu Wietnamowi uzbrojenie, wyposażenie wojskowe, a nawet żywność. Ponadto tysiące Chińczyków zostało skierowanych do pracy w Wietnamie Północnym, zastępując tym samym Wietnamczyków, których władze w Hanoi mogły wysłać do walki na Południu. Obecność Chin i obawa przed ich otwartym przystąpieniem do wojny działała odstraszająco na Amerykanów, którzy z tego powodu nigdy nie podjęli próby dokonania inwazji na Demokratyczną Republikę Wietnamu.

Przyjaźń pomiędzy komunistycznymi sąsiadami znalazła odpowiedni wyraz w życiu społecznym. Przez lata język chiński był jedynym językiem obcym, nauczanym w wietnamskich szkołach, które jednocześnie przypominały uczniom o ogromie chińskiej pomocy podczas wojny. Na dobrych relacjach cieniem kładło się wspomnienie burzliwej przeszłości, kiedy to Chiny próbowały podporządkować sobie Wietnam. Sam Ho Chi Minh dostrzegając słabość Francuzów i przewidując upadek kolonializmu przestrzegał przed potężnym sąsiadem z północy przypominając, iż kiedy ostatni raz Chińczycy wkroczyli do Wietnamu, to pozostali w nim przez tysiąc lat. Ponadto na przełomie lat 60. i 70. doszło na arenie międzynarodowej do wielu wydarzeń, będących niejako zapowiedzią dramatycznej przyszłości. Narastający rozłam pomiędzy ChRL a ZSRR doprowadził w 1969 r. do wybuchu konfliktu granicznego pomiędzy oboma mocarstwami, a następnie do zbliżenia pomiędzy Chinami i USA. W styczniu 1974 r. doszło do starcia pomiędzy siłami chińskimi a wojskami Wietnamu Południowego na Morzu Południowochińskim. W jego wyniku kontrolowane przez rząd w Sajgonie Wyspy Paracelskie zostały zajęte przez ChRL, co zaniepokoiło władze w Hanoi. Dla losów Chin oraz Wietnamu przełomowy okazał się być rok 1978. Wówczas to Wietnam został przyjęty do RWPG, a także podpisał traktat o przyjaźni i współpracy ze Związkiem Radzieckim. W grudniu tego roku wojska wietnamskie dokonały inwazji na sprzymierzoną z Chinami Kambodżę. Co prawda w czasie wojny wietnamskiej wojska północnowietnamskie wraz z Viet Congiem współdziałały z Czerwonymi Khmerami, to jednak po 1975 r. relacje pomiędzy tymi sojusznikami się pogorszyły, czego przejawem były zbrojne incydenty na pograniczu Wietnamu i Kambodży. Szczególnie krwawe było zajście w kwietniu 1978 r., kiedy to żołnierze Czerwonych Khmerów wymordowali ponad 3 tys. mieszkańców w rejonie Ba Chúc w południowym Wietnamie. Odpowiedzią Hanoi była błyskawiczna kampania wojskowa rozpoczęta 25 grudnia 1978 r., w wyniku której wojska Czerwonych Khmerów zostały rozbite, a ich przywódca Pol Pot musiał się salwować ucieczką do Tajlandii. Ponadto w rękach Wietnamczyków znalazło się blisko 10 tys. chińskich doradców wojskowych. Jakkolwiek obalenie reżimu Czerwonych Khmerów, odpowiedzialnego za liczne prowokacje oraz dokonanie w Kambodży ludobójstwa, mogło wydawać się uzasadnione, to jednak Pekin uznał działania Wietnamu za zagrożenie dla swojej strefy wpływów. W dniu 15 lutego 1979 r. Chiny oficjalnie ogłosiły wygaśnięcie podpisanego w 1950 r. chińsko-radzieckiego Traktatu o Przyjaźni, Sojuszu i Wzajemnej Pomocy. Jednocześnie chiński przywódca Deng Xiaoping zadeklarował plan ataku ChRL na Wietnam, które to działanie miało być swoistą nauczką dla niepokornego sąsiada.

Określana oficjalnie jako „kontratak w samoobronie” operacja rozpoczęła się 17 lutego 1979 r., kiedy to wojska chińskie uderzyły na Wietnam w 26 punktach wzdłuż liczącej blisko 770 km granicy. Od strony taktycznej chiński dowódca Yang Teh Chi zdecydował się na frontalne ataki piechoty poprzedzone w wielu wypadkach uderzeniami broni pancernej, przy wsparciu artyleryjskim. Szybko okazało się jednak, że tradycje sięgające Długiego Marszu, II wojny światowej oraz konfliktu w Korei okazały się niewystarczające aby pokonać przeciwnika.

Do odparcia najazdu Wietnamczycy użyli głównie lokalnej milicji granicznej, liczącej około 100 tys. ludzi. Władze Wietnamu celowo przy tym unikały wprowadzenia do działań regularnych sił, skierowanych do obrony wietnamskiej stolicy oraz stacjonujących w Kambodży. Wbrew pozorom broniące pogranicza wietnamskie formacje były dobrze wyszkolone, przy czym część obrońców miała doświadczenie zdobyte w trakcie wojny wietnamskiej. Siły te zostały zorganizowane w drużyny, o elastycznej strukturze oraz nastawieniu na wykonanie konkretnego zadania. Sposób prowadzenia walki przez obrońców zbliżony był do działań partyzantki. Wietnamczycy organizowali kontrataki oraz zasadzki, jak choćby w Muong Khoung, gdzie wraz z wysadzonym w powietrze mostem zniszczonych zostało 8 z 18 nacierających chińskich czołgów. Zdarzało się też, że wietnamskie oddziały dokonywały wypadów na drugą stronę granicy w celu eliminowania stanowisk wrogiej artylerii. Będący mistrzami kamuflażu Wietnamczycy znakomicie poruszali się w trudnym terenie, dysponując wsparciem artyleryjskim oraz stosując dodatkowe środki obronne w postaci pól minowych oraz przeszkód z zaostrzonych bambusowych tyczek.

Jak na ironię pod wieloma względami Wietnam dysponował lepszym wyposażeniem od swoich dawnych sojuszników. W rękach Wietnamczyków znalazło się bowiem uzbrojenie pochodzące z ZSRR oraz USA. Szczególnie przydatne okazały się kierowane pociski przeciwpancerne 3M6 Trzmiel (w kodzie NATO „Snapper”) oraz 9M14 Malutka („Sagger”). Ponadto każda wietnamska drużyna (w sile kompanii w wojskach anglosaskich) miała na wyposażeniu zestawy radiowe, których brakowało Chińczykom. Ci z kolei w dużej mierze musieli polegać na gońcach, a także na sygnałach wydawanych rękoma lub chorągiewkami. Chińskie problemy związane z brakiem środków łączności mogły zostać spotęgowane przez zakłócanie zastosowane przez siły radzieckie, o których wspominają źródła indyjskie. W toku działań wojennych niemal nieobecne było chińskie lotnictwo. Wietnam dysponował bowiem najbardziej rozbudowaną w dziejach wojen obroną przeciwlotniczą, w szczególności w okolicach Hanoi oraz Hajfongu, których to strzegły liczne wyrzutnie kierowanych pocisków ziemia-powietrze. Co prawda ta część wietnamskiego systemu obrony mogła zostać sforsowana (jak choćby w 1972 r.), to jednak ChRL brakowało odpowiedniego sprzętu oraz doświadczenia, aby podjąć się wykonania tak ambitnego zadania. Warto dodać, że w obawie przez zbrojnym odwetem ze strony ZSRR, najlepiej wyszkolone i wyposażone wojska chińskie zostały skoncentrowane na północy Chin.

Po 17 dniach zaciekłych walk wojska chińskie wdarły się na odległość 30 – 40 km w głąb Wietnamu, wkraczając do stolic północnych prowincji tego kraju. Zasadniczo podczas walk o ośrodki miejskie Wietnamczycy zastosowali taktykę znaną z pamiętnej bitwy o Dien Bien Phu. Polegała ona na wycofaniu wojsk z danego miasta na okoliczne wzgórza, z których ostrzeliwano wojska przeciwnika. Chińczycy co prawda ogłosili zajęcie stolic prowincji, ratując tym samym twarz, to jednak trudno uznać, aby w pełni opanowali i zabezpieczyli te kluczowe obiekty. Na terenie miast również dochodziło do gwałtownych starć, jak choćby w Lang Son, w którym wojska chińskie dopiero po 17 natarciach opanowały jeden z celów. Ostatecznie Chińczykom nie udało się wciągnąć do walki regularnych jednostek Ludowej Armii Wietnamu. W nielicznych przypadkach, w których żołnierze wietnamscy wsparli milicję graniczną (jak choćby podczas zwycięskich dla Chińczyków walk o miejscowość Dong Dang), najeźdźcom nie udało się rozbić najlepszych jednostek przeciwnika. Wobec braku możliwości realizacji tego celu, władze ChRL zadecydowały o wycofaniu swych wojsk z Wietnamu. W dniu 6 marca Pekin ogłosił, iż droga do Hanoi została otwarta, a także, że Wietnam otrzymał zasłużoną nauczkę. Walki zakończyły się 10 dni później, wraz z powrotem wojsk chińskich na terytorium Państwa Środka. Nie oznaczało to jednak końca konfliktu, trwającego jeszcze przez ponad dekadę, a którego przejawem były okazyjne starcia na granicy obu państw.

Liczba ofiar trwającej niespełna 4 tygodnie wojny pozostaje nieznana. Wietnam nie ujawnił swych strat wojskowych, podając jedynie, iż zginęło ok. 10 tys. jego cywilnych mieszkańców. Chińczycy utrzymują, iż liczba zabitych przez nich wietnamskich żołnierzy wyniosła łącznie 30 tys. W zależności od źródeł, liczba poległych chińskich żołnierzy określana jest jako 6 – 26 tys. Niektóre oszacowania podają, iż starty po obu stronach były wyrównane i wyniosły ok. 20 tys. poległych. Warto przy tym dodać, iż podczas wojny wietnamskiej w ciągu całego 1968 roku, będącego okresem najbardziej zaciętych walk, życie straciło około 17 tys. amerykańskich wojskowych.

Zwycięstwo w wojnie z 1979 r. zadeklarowały, zresztą nie bezpodstawnie, również władze wietnamskie. Stutysięczna wietnamska milicja graniczna zatrzymała blisko 250 tys. chińskich żołnierzy daleko od Hanoi, a ponadto wojska wietnamskie nie zostały wycofane z Kambodży, w której stacjonowały do września 1989 r. W dalszej perspektywie politycznie zyskały Chiny. ChRL, która określała Wietnam mianem „Kuby Wschodu”, zbliżyła się do państw ASEAN obiecując pomoc dla Tajlandii oraz Singapuru w przypadku wietnamskiej agresji. Chinom udało się też zawiązać swoistą międzynarodową koalicję, wspierającą partyzantkę walczącą z Wietnamczykami w Kambodży. Poprzez wojnę z Wietnamem Chińczycy wykazali również słabość Związku Radzieckiego, który nie był w stanie efektywnie wesprzeć swego wietnamskiego sojusznika. Ponadto Chiny zaczęły zaopatrywać oraz szkolić (m. in. w obozach w Peszawarze i w Xinjiang) tysiące mudżahedinów walczących w Afganistanie przeciwko ZSRR.

tupalski.eu

Pomimo, że Rosjanie mają bardzo dobre rozwiązania jeżeli chodzi o naziemne systemy Walki Elektronicznej (WE), to w przypadku lotniczych systemów WE przemysł nie jest w stanie jak na razie dostarczyć rozwiązań w odpowiedniej ilości. Sytuacja w tej dziedzinie jest określana jako „katastrofalna”.

O skali problemu może świadczyć fakt, że Rosjanie nie wprowadzili żadnej, lotniczej platformy Walki Elektroniczne od 1993 roku do 2016 roku. Tymczasem wcześniej, w nieco ponad trzydzieści lat zbudowano w Związku Radzieckim ponad siedemdziesiąt takich statków powietrznych na bazie samolotów: An-12, Tu-16 i Jak-28. Jako szczególnie udany uważa się wykorzystywany jeszcze do lat dziewięćdziesiątych lampowy system zakłóceń „Bukiet”, który zainstalowano na „odrzutowcach” Tu-16P i Jak-28PP.

Ten analogowy kompleks był podobno w stanie torować drogę własnemu lotnictwu uderzeniowemu paraliżując systemy radarowe przeciwnika nawet w odległości 600 km. Rosjanie dodatkowo w sposób ciągły go modernizowali. Pomimo, że był to system analogowy, to już w swoich wersjach z lat sześćdziesiątych mógł on działać automatycznie – analizując odbierane częstotliwości i odpowiednio dobierając zakłócenia. Na pokładzie każdego samolotu znajdowało się pięć generatorów, które specjaliści nazywali potocznie „garnkami”. Każdy z nich odpowiadał za zakłócenia odpowiednich długości fal: od 8 do 30 cm.

W latach siedemdziesiątych pojawiły się nowe rozwiązania – szczególnie jeżeli chodzi o systemy antenowe. Dawało to już możliwość tworzenia węższych charakterystyk antenowych, co zmniejszało straty mocy (skupiając ją na atakowanych „elektronicznie” celach), jak również ograniczało niepożądany wpływ zakłóceń na własny samolot i jego załogę (co wcześniej bywało problemem i wymagało ścisłego nadzoru medycznego nad pilotami i operatorami kompleksu). Te zmiany zostały wprowadzone na samolocie Jak-28PP, który poza „Bukietem” został doposażony w kompleks „Fasol”. Pozwalał on już tłumić nie tylko radary, ale również systemy dowodzenia i łączności.

W latach osiemdziesiątych technologia lampowa przestała być wystarczająca, szczególnie, gdy w państwach NATO zaczęto wprowadzać nowej generacji stacje radiolokacyjne z antenami ścianowymi i o szybko zmienianych parametrach (takich jak częstotliwość nośna sygnału, okres sondowania, długość fali, itd.). Uznano więc, że samoloty Tu-16P i Jak-28PP są już zupełnie nieprzydatne i na początku lat dziewięćdziesiątych wycofano je ze służby. Jak się później okazało był to duży błąd, ponieważ te statki powietrzne miały jeszcze duży potencjał modernizacyjny, a ponadto przez prawie ćwierć wieku nie wprowadzono nic w zamian.

Tymczasem wystarczyłoby jedynie wymienić bazę elementową zachowując samą koncepcje poszczególnych urządzeń. Tak zresztą zrobiono później w odniesieniu do kompleksu „Bukiet”, w którym od razu dokonano przejścia z systemów lampowych na mikroukłady (pomijając układy tranzystorowe).

Zmiana pokoleniowa w lotniczych systemach Walki Elektronicznej miała nastąpić dopiero w 2016 roku, gdy wprowadzono do wojsk lotniczych trzy kompleksy WE Ił-22PP „Porubszczyk”. Wszyscy jednak zdawali sobie sprawę, że ilość ta w żadnym przypadku nie zaspokaja potrzeb rosyjskich sił zbrojnych – szczególnie podczas pełnowymiarowego konfliktu.

Sprawa jest o tyle dziwna, że zupełnie inaczej dzieje się na lądzie. Tam przez cały czas są wprowadzane nowatorskie rozwiązania, które w niektórych przypadkach rzeczywiście nie mają swoich odpowiedników w krajach zachodnich. 

(...)

Jak się jednak okazało największym problemem dla Rosjan nie był sam kompleks WE, ale znalezienie dla niego odpowiedniej platformy latającej. System „Porubszczyk” to zestaw zakłócający, który działa jeszcze w oparciu o starsze technologie, a więc wymaga samolotów o dużym udźwigu, znacznej objętości kadłuba i odpowiednim zapasie energetycznym.

Takie wymagania spełniał np. cywilny, czterosilnikowy, turbośmigłowy samolot Ił-18, ale Rosjanie nie mieli nowej wersji tego statku powietrznego. Dlatego musieli wykorzystać stare statki powietrzne, co obecnie wiąże się z dużymi problemami w ich operacyjnym wykorzystaniu. Dla potrzeb Walki Elektronicznej „poświęcono” trzy latające centra kontroli powietrznej Ił-22 „Bizon”, które zaczęto wprowadzać do służby już w 1971 roku. Ponad trzydziestopięcioletnie samoloty przeszły jednak remont kapitalny i po 2011 roku rozpoczęły się ich loty testowe. Zabudowany na ich bazie kompleks „Porubszczyk” przeszedł natomiast próby państwowe w 2015 roku. Rok później trzy wcześniejsze „Bizony”, a obecnie Ił-22PP, weszły do służby w rosyjskich siłach powietrznych.

Jak na razie nie są znane możliwości kompleksów „Porubszczyk”. W rosyjskich mediach kilkakrotnie pokazała się nawet informacja, że jest to po prostu znany wcześniej system „Bukiet”, w którym zastąpiono niektóre bloki nowymi układami elektronicznymi. Sami Rosjanie zresztą twierdzą, że nie jest to żaden skok technologiczny. Sprawa jest drażliwa, ponieważ Rosja uważa się za najlepszego na świecie producenta systemów WE. Każdego roku wielkość rosyjskiego rynku systemów i sprzętu Walki Elektronicznej przekracza 400 milionów dolarów, co wiąże się m.in. z przejęciem 7% światowego eksportu. Dodatkowo największy rosyjski producent systemów WE - koncern KRET lansuje się jako światowy, „intelektualny lider” w tej dziedzinie – i w kilku rozwiązaniach ma do tego pełne prawo.

defence24.pl