środa, 25 września 2024



Siły rosyjskie oskrzydliły Wuhłedar od zachodu, w wyniku czego miasto znalazło się w kleszczach. Według części źródeł broniące go wojska ukraińskie (głównie 72 Brygada Zmechanizowana) rozpoczęły wycofywanie się z miasta, a najeźdźcy wkroczyli w obszar zabudowany od wschodu. Po zajęciu przez agresora miejscowości Żełanne Druhe, o którą według obrońców wciąż toczą się walki, siłom ukraińskim pozostałym na zachód od Doniecka w widłach rzek Wołcza i Łozowa grozi okrążenie.

Rosjanie działający na kierunku Pokrowska przecięli połączenia kolejowe i drogowe pomiędzy Sełydowem a Kurachowem, tworząc kolejną przeszkodę dla cofających się wojsk ukraińskich. Doprowadzili także do względnego wyrównania linii frontu na południe i wschód od Myrnohradu, gdzie przywrócili kontrolę nad terenami odzyskanymi przez obrońców tydzień wcześniej. Ukraińcy utrzymują się na zachodnich obrzeżach Hrodiwki – ostatniej miejscowości na głównej drodze do Myrnohradu. W wyniku bombardowań w Pokrowsku pogłębiają się problemy z dostępnością wody, prądu i gazu, a permanentny ostrzał utrudnia ewakuację pozostałych w mieście mieszkańców (ich liczbę wciąż szacuje się na kilkanaście tysięcy). Ze względu na zniszczenia infrastruktury transportowej zmniejszyła się też rola Pokrowska jako zaplecza logistycznego sił ukraińskich walczących w północnej części Donbasu.

Wojska rosyjskie wkroczyły do Łeonidiwki na zachód od Torećka, co grozi oskrzydleniem miasta od zachodu. Trwają walki w jego centrum, do którego Rosjanie wdarli się, atakując z kierunku wschodniego. Siły agresora poszerzyły przyczółki po zachodniej stronie kanału Doniec–Donbas na północ i południe od Czasiw Jaru. Wylądowały także na zachodnim brzegu rzeki Żerebeć w rejonie Makijiwki i Newśkego (na pograniczu obwodów ługańskiego i charkowskiego), skąd po kilkunastu miesiącach obrony ustąpiły wojska ukraińskie. Rosjanie pogłębili wyłom na południowy wschód od Kupiańska, gdzie do przeprawy przez rzekę Oskoł w Kruhlakiwce pozostało im ok. 2 km. Zaktywizowali się również na południe od Wełykiej Nowosiłki, gdzie ponownie uderzyli na odzyskaną przez Ukraińców latem 2023 r. Makariwkę.

Natarcie rosyjskie w obwodzie kurskim uległo spowolnieniu, jednak docierającym tam wzmocnieniom ukraińskim nie udało się ustabilizować obrony. Rosjanie poczynili kolejne postępy na obu flankach, atakując przede wszystkim w rejonach przygranicznych. Wskazuje to na zamiar odcięcia Ukraińców od ich macierzystego terytorium. Nie przyniosły natomiast rezultatu kolejne ukraińskie ataki w rejonie głuszkowskim, na zachód od głównego obszaru działań.

(...)

W atakach ukraińskich dronów na terytorium Rosji częściowo zniszczone zostały dwa składy amunicji w obwodzie twerskim, co potwierdziły zdjęcia satelitarne. 18 września trafiony został 107. Arsenał Głównego Zarządu Rakietowo-Artyleryjskiego (ros. GRAU) Ministerstwa Obrony FR koło Toropca. Odnotowano 18 dużych detonacji, które wywołały wstrząsy sejsmiczne. Wedle strony ukraińskiej Rosjanie składowali tam m.in. rakiety Iskander i północnokoreańskie KN-23. Zdaniem wywiadu estońskiego eksplodowało tam 30 tys. ton amunicji (ekwiwalent 750 tys. pocisków artyleryjskich kalibru 152 mm) – zapas na dwa–trzy miesiące walk. 21 września zaatakowany został 23. Arsenał GRAU w miejscowości Oktiabrskij, 16 km od Toropca. Miało się tam znajdować 2 tys. ton amunicji, w tym naboje produkcji KRLD. Według części źródeł uderzył weń dron z napędem odrzutowym (w ukraińskim przekazie określany mianem rakietowego) Palanycia. Tego samego dnia trafiona została także 719. Baza Pocisków Artyleryjskich w Kamiennym w Kraju Krasnodarskim, jednakże nie potwierdzono tam poważniejszych zniszczeń. Atak 21 września należał do największych przeprowadzonych dotąd przez Ukraińców. Rosjanie deklarowali zniszczenie tego dnia 101 dronów, a 18 września 54. Poza wyżej wymienionymi atakowane miały być także obiekty w innych regionach FR i na okupowanym Krymie.

Uderzenie w arsenał koło Toropca jest prawdopodobnie największym sukcesem ukraińskich ataków na rosyjskie składy amunicji od lutego 2022 r. Skala zniszczeń zgromadzonych tam zapasów wpłynie na planowanie przez Rosjan zużycia amunicji, choć nie jest przesądzone, że odczują to bezpośrednio obrońcy na froncie. Dla potrzeb działań na Ukrainie wojska agresora pozyskują bowiem amunicję z kilkudziesięciu magazynów w europejskiej części Rosji.

(...)

21 września dziennikarz i działacz społeczny Serhij Hnezdiłow, służący w wojsku od 2019 r., ogłosił, że opuszcza swój oddział, uznając się za dezertera. Swoją decyzję nazwał aktem sprzeciwu wobec postawy najwyższych władz Ukrainy i oskarżył je o niewłaściwe zarządzanie wysiłkiem wojennym państwa, niechęć do podejmowania trudnych decyzji w sprawie mobilizacji, brak uczciwej komunikacji ze społeczeństwem oraz tolerowanie korupcji. Hnezdiłow podkreślił, że wobec ogromnego zmęczenia – zwłaszcza w piechocie – konieczne jest wprowadzenie możliwości demobilizacji po upłynięciu wyznaczonego prawem terminu służby. Jego zdaniem, aby umożliwić zwolnienie części żołnierzy, niezbędne jest stworzenie rezerwy mobilizacyjnej złożonej ze wszystkich obywateli, znaczne zwiększenie tempa mobilizacji i ukrócenie nadużyć. Wystąpienie to wywołało szeroki rezonans społeczny, zwłaszcza w armii. Większość cieszących się autorytetem żołnierzy, którzy publicznie zabrali głos w tej sprawie, skrytykowali Hnezdiłowa. Podkreślili oni, że – jakkolwiek trudno nie zgodzić się z zarzutami formułowanymi pod adresem władz w Kijowie – publiczne przyznanie się do dezercji jest złamaniem przysięgi wojskowej i aktem nielojalności wobec kolegów z oddziału, a ponadto może doprowadzić do dalszej erozji dyscypliny w armii.

Zgodnie z nieoficjalnymi informacjami Ukraińskiej Prawdy minister obrony Rustem Umierow w ostatnich dniach zdymisjonował dwóch zastępców szefa wywiadu wojskowego (HUR): Wiktora Zajcewa i Ihora Ostapenkę. Dymisje miały się odbyć bez uzgodnienia z szefem HUR generałem Kyryłem Budanowem. Według dziennikarzy Umierow planuje kolejne zwolnienia wśród generalicji, przy czym rozważana ma być także dymisja samego Budanowa.

osw.waw.pl


Filary rosyjskiego oddziaływania psychospołecznego:

• przekazy kreowane przez oficjalne ośrodki państwowe i polityków najwyższego szczebla (np. oświadczenia wydawane przez Kreml, artykuły Putina czy posty Dmitrija Miedwiediewa w mediach społecznościowych),
• media rządowe i prorządowe o zasięgu globalnym finansowane przez państwo, których przekaz jest adresowany zarówno do krajowych, jak i zagranicznych odbiorców (TV RT, Rossija 24),
• źródła zastępcze, np. portale i blogi tworzone na potrzeby lokalnych audytoriów, a także zinstrumentalizowane media szerzące rosyjską narrację w sposób zamierzony i niezamierzony,
• social media (trolle i boty wykorzystywane do powielania rosyjskich przekazów, korekty dyskusji społecznościowych, prowadzenia kampanii dyskredytacyjnych osłabiających zaufanie do konkretnych polityków i instytucji publicznych czy inspirowania protestów i prowokacji),
• cyberprzestrzeń (ataki hakerskie, klonowanie i przejmowanie stron internetowych, rozpowszechnianie fake newsów i sfabrykowanych przy użyciu sztucznej inteligencji deepfake’ów, blokowanie informacji niepożądanej czy paraliżowanie infrastruktury krytycznej i działalności mediów państwowych).

Dezinformację i propagandę eksperci Departamentu Stanu traktują jako elementy składowe środków aktywnych, których skuteczność wzrasta w razie użycia wszystkich lub części filarów równocześnie, dzięki czemu fałszujące rzeczywistość komunikaty stają się w oczach odbiorców bardziej wiarygodne. Najłatwiejsza do rozpoznania jest dezinformacja uprawiana przez oficjalne ośrodki, a najtrudniejsza – ta o niejawnym charakterze i niejasnym finansowaniu.

Amerykańskie ujęcie uwzględnia badania prowadzone w trakcie zimnej wojny oraz technologie informacyjne stosowane w cyberprzestrzeni. Profesor David Gioe twierdzi, że aby zrozumieć współczesne podejście rosyjskiego wywiadu (który notabene nazywa „wywiadem hybrydowym”), należy połączyć dzisiejsze technologie cybernetyczne (w tym hakowanie, trolling itp.) z historyczną perspektywą rosyjskich operacji wywiadowczych, a zwłaszcza środków aktywnych i pozyskiwania agentów wpływu41. Duże zasługi na polu analizowania tego instrumentarium położyła Grupa Robocza ds. Środków Aktywnych (ang. Active Measures Working Group) przy Departamencie Stanu, funkcjonująca w latach 1981–1992 pod kierunkiem wicesekretarza stanu Dennisa Kuxa. Jej eksperci i członkowie przygotowywali cykliczne raporty na temat sowieckich działań. Sam Kux podjął próbę stypologizowania tych zróżnicowanych narzędzi – podzielił je wzorem klasyfikacji źródeł wywiadowczych na białe, szare i czarne. Sprawstwo czynów w strefach białej (jawnych, z pozycji legalnych) i szarej (z użyciem metod na wpół legalnych, pod różnego typu przykrywkami) oraz odpowiedzialność za nie przypisał Kremlowi, a tymi w strefie czarnej (z wykorzystaniem metod wywiadowczych) obarczył wyspecjalizowane struktury KGB i GRU.

Analogicznie – na podstawie stopnia zakonspirowania poszczególnych podmiotów – rozłożono na części aparat wykonawczy zaangażowany w realizację środków aktywnych. Jego „biały” segment obejmował propagandę prowadzoną przez media państwowe (TASS, RIA Nowosti, Radio Moskwa). Inspirował je Wydział Propagandy i Agitacji KC KPZR. Segment „szary” wykorzystywał zagraniczne partie komunistyczne, organizacje i ruchy społeczne, ekspertów itd., tj. środki, którymi „zarządzał” Wydział Międzynarodowy KC KPZR. Narzędzia z segmentu „czarnego” charakteryzowały się największą skrytością. Na ten typ przedsięwzięć składały się m.in. wykorzystanie agentury wpływu czy fałszowanie materiałów i wprowadzanie ich do obiegu w celu dezinformowania
opinii publicznej i decydentów.

Taki model – oparty w gruncie rzeczy na typologii środków propagandy i stopnia zamaskowania wykonawców – z powodzeniem można zastosować do realiów dnia dzisiejszego. Jeśli uwzględnimy w nim narzędzia cyfrowe, to otrzymamy współczesnych zestaw środków aktywnych.

(...)

Jak pisze socjolog Igor Eidman, służby wywiadowcze to wprawdzie najważniejszy, ale tylko jeden z wielu podmiotów wykonawczych i ośrodków werbunkowych podwykonawców. Ten rozbudowany system organizacyjny autor przedstawia w postaci piramidy. Na jej szczycie znajduje się Putin, podejmujący decyzje strategiczne. Jego instrukcje wprowadza w życie Administracja Prezydenta (np. jej wiceszef Aleksiej Gromow nadzoruje kwestie związane z propagandą, w tym koncern, w którego skład wchodzą stacja telewizyjna RT i agencja Sputnik. Ich agendy zagraniczne zajmują się także „organizowaniem przyjaciół Rosji”), a poszczególni doradcy głowy państwa koordynują współdziałanie w tym zakresie z MSZ i innymi resortami (np. kultury czy nauki). Swego rodzaju „punkty dowodzenia” w Administracji Prezydenta organizują pośrednictwo i finansowanie operacji przez przedsiębiorstwa, stowarzyszenia społeczne, międzynarodowe fundacje, poszczególnych oligarchów itp. W ostatecznym rozrachunku to Kreml mobilizuje wykonawców, daje sygnał do rozpoczęcia operacji wpływu oraz uruchamia jej kolejne etapy.

Jolanta Darczewska - Zawładnąć umysłami i urządzić świat


Faktem jest, że Izrael odnosi teraz imponujące wręcz sukcesy ale są one wyłącznie na poziomie taktycznym. Atak na ponad 3 tys. pagerów przeprowadzony 17 września był nie tylko majstersztykiem izraelskiego wywiadu i kompromitacja Hezbollahu, ale również otworzył nowy rozdział w tej wojnie. Chodzi przy tym zarówno o wojnę w sensie ogólnym, czyli tę, którą Izrael toczy od 7 października 2023 r. r. z Hamasem, wspieranym przez irańskich sojuszników w regionie, jak i w sensie szczególnym, czyli konfliktde facto z Libanem. Skala ataku przeprowadzonego w dniach 17-18 września, jak również następujących później nalotów, zwłaszcza z 23 września (a można się spodziewać dalszej eskalacji), powoduje, że można mówić o przejściu do fazy wojennej. Oczywiście, siły zbrojne Libanu nie są w ten konflikt zaangażowane, a Izrael deklaruje, że jego celem jest wyłącznie Hezbollah, ale nie zmienia to faktu, że przy takiej skali ataków, działania Izraela odczuje cały Liban. Ostrzał nie ogranicza się przy tym do południowego Libanu (wcześniej ataki wykraczające poza ten obszar zdarzały się incydentalnie), lecz w coraz większym wymiarze obejmuje również południowe, szyickie dzielnice Bejrutu, a także Dolinę Bekaa. Można jednak oczekiwać, że nie wyjdzie, przynajmniej na tym etapie, poza obszary szyickie.

Tyle, że szyici nie są w Libanie ciałem obcym, lecz integralną częścią libańskiego społeczeństwa, a rozróżnienie między nimi a Hezbollahem w percepcji Izraela coraz bardziej przypomina to jakie ma miejsce w Strefie Gazy między populacją Palestyńczyków a Hamasem. Niestety, znaczna część Izraelczyków nie widzi żadnej różnicy, co znajduje swój wyraz również w publicznych wypowiedziach wielu polityków oraz w komentarzach w izraelskich mediach. Liban, jako państwo, jest natomiast ubezwłasnowolniony i nie ma żadnej zdolności do zmuszenia Hezbollahu do jakiejkolwiek zmiany polityki. Ewentualne osłabienie tej organizacji w wyniku działań Izraela (co wciąż wcale nie jest oczywiste bo warto pamiętać, że wojna z 2006 r. wzmocniła Hezbollah) nie doprowadzi do jego upadku, gdyż wśród szyitów nie ma ona politycznej alternatywy (Amal od dawna nią nie jest). Hezbollah kontroluje Liban legalnymi metodami, paraliżując zdolność parlamentu do wyboru prezydenta i stworzenia nowego rządu. Teoretycznie tylko wojsko mogłoby próbować utemperować Hezbollah, tyle, że oznaczałoby to pucz i w konsekwencji wojnę domową, więc się to nie wydarzy.

Przeprowadzony 17 września atak na pagery, kontynuowany następnego dnia atakiem na krótkofalówki i przypieczętowany 20 września masakrą 11 ważnych dowódców Hezbollahu z elitarnej grupy Redwan, w tym Ibrahima Aqila (po zabiciu Fuada Szukra w lipcu – nr 2 w Hezbollahu), to z całą pewnością ogromny sukces taktyczny Izraela. Zabicie 2 członków Rady Dżihadu Hezbollahu w krótkim okresie i szereg innych celnych uderzeń to ogromny sukces izraelskiego wywiadu, którego wizerunek tak bardzo został nadwerężony przez katastrofalną wpadkę z 7 października ub. r.. Natomiast akcja z pagerami i krótkofalówkami była absolutnym upokorzeniem dla Hezbollahu i pokazała, że system bezpieczeństwa tej organizacji jest dziurawy jak sito. Przy czym w wymiarze czysto militarnym nie była ona gigantycznym sukcesem. Zabicie raptem ok. 40 osób, z czego połowa byłą cywilami (w tym dwoje dzieci), trudno uznać za wielkie osiągnięcie. Wprawdzie rannych, w tym ciężko, zostało ok. 3,5 tys. osób ale trudno ocenić jaka część z nich należała do militarnego skrzydła Hezbollahu.

Niedyskryminacyjny charakter ataku (brak kontroli nad tym kto jest faktycznym celem) i jego nieproporcjonalność są przy tym przesłankami wskazującymi na to, że był on przeprowadzony z rażącym naruszeniem prawa międzynarodowego (ponadto był on niezgodny z Protokołem II z 1980 r., którego Izrael jest stroną). W ten sposób został on oceniony nie tylko przez cały świat arabski (który generalnie uznał go za agresję na Liban) ale również przez kluczowych dyplomatów ONZ, szefa dyplomacji UE Josepha Borella oraz wielu polityków europejskich. Były dyrektor CIA Leon Panetta nazwał ten atak „formą terroryzmu”, a Emanuel Macron wyraził solidarność z „libańskimi ofiarami”. Jednocześnie 18 września doszło do głosowania w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ nad rezolucją żądającą od Izraela opuszczenia „terenów okupowanych Palestyny” w ciągu 12 miesięcy. Tylko 14 państw zagłosowało przeciw – poza USA, dwoma państwami UE (Węgry i Czechy) oraz Argentyną, reszta to takie giganty geopolityczne jak Nauru, Tuvalu i Tonga. Natomiast aż 124 państwa, w tym 12 członków UE, głosowało za jej przyjęciem. Izrael popada w coraz większą dyplomatyczną izolację i USA pozostają jego ostatnią deską ratunku, tyle, że tam również narasta atmosfera niekorzystna dla Izraela. Niestety, jedynym wnioskiem jaki większość Izraelczyków z tego wyciąga to przekonanie o szerzącym się antysemityzmie i podłości świata, który uwziął się na nich, a wszelką krytykę ich walki z terrorystami uważają za niesprawiedliwość.

defence24.pl