piątek, 14 sierpnia 2020


Na zdjęciach z obecnie trwających na Białorusi protestów widać ludzi, którzy wchodzą na ławki, żeby lepiej widzieć, co się dzieje. Stoją w skarpetkach, a obok leżą złożone buty. Protest to jeszcze nie jest powód, żeby deptać mienie publiczne.

Na czwartkowym mityngu przed Domem Rządu w samym centrum Mińska było kilka tysięcy osób. Ludzie siedzieli i stali na Placu Niepodległości naprzeciwko żołnierzy ustawionych wzdłuż budynku.

Żołnierze nie byli rozmowni i nie chcieli odpowiadać ani na pytania dziennikarzy, ani zwykłych ludzi, którzy wylewali przed nimi swój żal na brutalność i przemoc struktur siłowych w czasie rozpędzania protestów. Jedynym zdaniem, które dowódca chciał powiedzieć głośno i wyraźnie, było wezwanie do posprzątania po sobie po zakończeniu manifestacji. Wykrzyczał je kilkukrotnie do megafonu.

Ludzie byli szczerze oburzeni. Jak to! Ja zawsze po sobie sprzątam. Po co on się w ogóle odzywa! - powiedziała pani w średnim wieku, którą widać w pierwszym rzędzie niemal każdego protestu. Posprzątamy, posprzątamy, spokojnie – uspokajali inni.

I rzeczywiście. Gdy tylko wybiła 21, zebrani zaczęli się rozchodzić, sprawnie zabierając ze sobą wszystko, co było na placu.

onet.pl