poniedziałek, 12 lipca 2021


„Politycy, bandyci i policja, wszyscy chcą mnie dopaść. Pisanie prawdy waży na moim życiu” – napisał w 2015 roku niezależny dziennikarz Jarendra Singh, który badał nielegalne wydobycie piasku w północnych Indiach. Dwa tygodnie później przestępcy polali go benzyną i podpalili. W wyniku poparzeń zmarł.

Od tamtej pory doniesienia o setkach zabójstw dziennikarzy, aktywistów ekologicznych i innych osób pojawiały się też m.in. w Meksyku, Kenii, RPA, Gambii i Indonezji. Za morderstwami stały grupy przestępcze zajmujące się nielegalnym wydobyciem i handlem piaskiem.

Ten niepozorny surowiec jest fundamentem współczesnej cywilizacji, budulcem dróg i autostrad, mostów, domów, szkół i szpitali. Wielkie betonowe konstrukcje to w zasadzie tony piasku i żwiru sklejone cementem. Piasek jest też używany w produkcji ceramiki i szkła, z którego powstają drapacze chmur i szybki w smartfonach, a nawet mikroprocesorów.

Mogłoby się wydawać, że ilość piasku jest nieograniczona. Nie każdy piasek nadaje się jednak do budowy. Ziarna piasku z pustyni, ukształtowane przez wiatry, są zbyt okrągłe. Najlepiej wiąże piasek rzeczny, wyrobiony przez wodę. Jego podaż jest ograniczona, a rozrastające się w zawrotnym tempie megamiasta, takie jak Kanton, Kair, Dżakarta, Tokio czy Delhi, pochłaniają niewyobrażalne ilości.

Szacuje się, że gwałtownie rozwijające infrastrukturę Chiny zużyły w drugiej dekadzie obecnego stulecia więcej piasku niż USA w całym XX wieku. W Indiach zużycie piasku budowlanego potroiło się przez ostatnie 20 lat – pisze japoński dziennik „Japan Times”.

Według dziennikarza Vince’a Beisera, autora książki o roli piasku w rozwoju cywilizacji, ludzkość zużywa co roku 40-50 mld ton piasku i żwiru. Popyt jest tak duży, że koryta rzeczne i plaże w niektórych częściach świata są eksploatowane bez względu na szkody, jakie to powoduje. Ilość wydobywanego piasku rośnie tymczasem w postępie geometrycznym, by pokryć szalejące zapotrzebowanie – ostrzegał Beiser w artykule dla magazynu „Wired”.

„Gdy mówimy o tak dużych ilościach, prędzej czy później pojawią się niedobory, i to rzeczywiście się dzieje w coraz większej liczbie miejsc świata. Wierzcie lub nie, ale (piasku) zaczyna nam brakować” – powiedział z kolei australijskiemu portalowi ABC.

Według szacunków przytaczanych przez „Japan Times” z jego powodu w latach 2005-2014 pod wodą zniknęły 24 indonezyjskie wyspy, a 80 innym grozi zalanie. Wydobycie zagraża też delcie Mekongu, która dostarcza żywności dziesiątkom milionów ludzi. Pozyskiwanie piasku niszczy lasy namorzynowe, zamula wodę i powoduje śmierć morskich ryb i ptaków.

„W niektórych miejscach (…) to doprowadziło do całkowitej katastrofy ekologicznej” – ocenił szef globalnej bazy danych na temat surowców przy Programie Środowiskowym ONZ (UNEP) Pascal Peduzzi.

Piasek z indonezyjskich wysp trafił głównie do Singapuru, który jest największym na świecie importerem tego surowca. Bogate azjatyckie państwo-miasto „dobudowało” sobie w ostatnich 40 latach 130 kilometrów kwadratowych powierzchni lądowej i usypuje dalej. Szkody dla środowiska w krajach ościennych były tak poważne, że Indonezja, Malezja i Wietnam ograniczyły lub zakazały eksportu piasku do Singapuru – podkreśla Beiser.

bankier.pl

Bigelow, który właśnie skończył wtedy 50 lat, zarobił dużo pieniędzy jako komercyjny deweloper, otwierając niedrogie hotele na południowym zachodzie kraju. Mógł więc w końcu oddać się swojej fascynacji UFO, która sięgała lata wstecz, aż do bliskiego spotkania, którego doświadczyli jego dziadkowie i o którym opowiedzieli mu, gdy miał trzy lata.

Nazwał tę grupę, nieco górnolotnie, Narodowym Instytutem Nauki o Odkryciach (ang. NIDS – National Institute for Discovery Science).

NIDS, w formie, jaką przybrał podczas spotkań w Las Vegas, interesował się głównie dwoma tematami: UFO i świadomością po śmierci. Jego członkami byli eksperci, którzy przyzwyczaili się do tego, że ich zainteresowania nie są szanowane przez ich kolegów.

Współzałożycielem grupy był John Alexander, emerytowany oficer armii, który pracował w laboratorium nuklearnym Los Alamos w Nowym Meksyku i opublikował książki oraz artykuły na temat różnych aspektów ufologii i zjawisk paranormalnych.

Innym był Hal Puthoff, inżynier i samozwańczy parapsycholog, który podczas pracy w Stanford Research Institute w latach 70. i 80. przeprowadzał ściśle tajne eksperymenty dla CIA i wywiadu wojskowego DIA na temat "zdalnego widzenia", czyli używania ludzkiego umysłu do wyczuwania oddalonych obiektów lub wydarzeń.

– Jeden z profesorów w Stanford uważał, że to wszystko bzdury – powiedział. – Nie pozwoliłby swoim dzieciom bawić się z moimi dziećmi z powodu tego, co robiłem.

Grupa, która również przyciągnęła byłych astronautów Eda Mitchella, zagorzałego ufologa, i Harrisona Schmitta, który dekadę wcześniej pełnił funkcję senatora z Nowego Meksyku, nie przejmowała się zbytnio ryzykiem utraty reputacji związanym z otwartym mówieniem o tym, czy rząd złapał kosmitę lub odnalazł rozbity statek kosmiczny. To był dla nich powód, dla którego tam się znaleźli.

Był tam jednak jeden człowiek, który miał wiele do stracenia, uczestnicząc w tych spotkaniach: ogólnie szanowany polityk Harry Reid, który sprawował wówczas swoją drugą kadencję jako senator z Nevady. Dziś już 81-letni emeryt, spędził w Senacie USA 30 lat i przez kilkanaście lat przewodził tam frakcji Demokratów.

Reid został przedstawiony Bigelowowi przez znanego dziennikarza telewizyjnego, George'a Knappa, który przez lata pisał dużo o UFO i zdobył pewne rosyjskie dokumenty rządowe, które mogły rzucić światło na ten temat.

Knapp wiedział z rozmów z Reidem, że senator był zainteresowany sprawą. Reid przyjął zaproszenie Bigelowa, ale dopiero wtedy, gdy dał jasno do zrozumienia Knappowi, że jego udział musi pozostać tajny. Knapp honorował tę umowę przez ostatnie ćwierć wieku, dopóki Reid sam nie opowiedział szczegółowo swojej odysei w serii wywiadów, które przeprowadziłem z nim w ostatnich miesiącach.

– Facet o nazwisku Bigelow robi imprezę w swojej sali konferencyjnej i zaprasza grupę ludzi, aby porozmawiać o tych niezidentyfikowanych obiektach latających – opowiadał mi Reid w niedawnym wywiadzie. – Było tam kilku ludzi z jakimiś dziwnymi pomysłami. Nienaukowymi. Kilku dziwaków. Wysłuchałem kilku prezentacji. Tak zacząłem.

Reid, wówczas 55-letni, już wtedy miał aspiracje, by stanąć na czele Partii Demokratycznej. To, o czym dyskutowano przy nim, było po prostu synonimem czystego szaleństwa.

– Miałem swój sztab, miałem wielu ludzi, którzy mówili: »Wpakujesz się w kłopoty, trzymaj się od tego z daleka« – powiedział mi Reid. – Wielu mi mówiło, że to zrujnuje moją karierę.

W ciągu kolejnych kilku lat, opowiadał Reid, bywał na wielu takich spotkaniach. Gdy Bigelow, Alexander i inni publikowali niejasne artykuły w czasopismach i tworzyli bazę danych z obserwacji UFO, najbardziej wpływowy członek grupy po cichu poruszył ten temat z niektórymi swoimi kolegami w Waszyngtonie, w tym z byłym astronautą i senatorem Johnem Glennem.

Reid ostatecznie pozyskał poparcie kilku potężnych przewodniczących komisji, w tym Teda Stevensa z Alaski i Daniela Inouye'a z Hawajów, aby sfinansować tajne badania nad UFO w Departamencie Obrony. Istnienie tego programu zostało ujawnione publicznie przez POLITICO i New York Times w połowie grudnia 2017 r.

Jednym z głównych beneficjentów programu była firma lotnicza, której właścicielem jest nie kto inny jak Robert Bigelow.

W czerwcu dyrektor wywiadu narodowego, działając na polecenie republikańskiego senatora Marco Rubio, ma wydać raport, który zgromadzi wszystkie istotne materiały z całej administracji na temat tego, co urzędnicy nazywają teraz "niezidentyfikowanymi zjawiskami powietrznymi" (ang. UAP – Unidentified Aerial Phenomena").

["New York Times" donosi, że według osób, które ten raport już widziały, amerykański wywiad nie znalazł dowodów na to, że zjawiska, których w ostatnich latach świadkami byli piloci marynarki wojennej, są statkami kosmicznymi obcych cywilizacji. Nadal jednak nie mogą wyjaśnić ich niezwykłych sposobów przemieszczania się.

Gazeta dodaje, że sama niejednoznaczność ustaleń oznacza, że rząd nie może definitywnie wykluczyć teorii, że zjawiska obserwowane wojskowych mogą być obcymi statkami kosmicznymi.]

onet.pl