wtorek, 22 lutego 2022


– Osobiście, zawsze uważałem Nord Stream 2 za realny i dobry projekt. Amerykański sceptycyzm nie jest niczym nowym. Już w latach 60 XX. sprzeciwiali się i tymczasowo sankcjonowali niemiecko-rosyjskie projekty energetyczne. Obecny sekretarz stanu USA Anthony Blinken napisał nawet w 1987 roku książkę o kryzysie w relacjach USA-Niemcy w kontekście „syberyjskich rurociągów”. Jestem przekonany, że nikt nie otworzy Nord Stream 2 jeżeli Rosjanie zdecydują się najechać na Ukrainę. Z drugiej strony, jeżeli do tego nie dojdzie to głupio byłoby nadal blokować ten projekt. Jeżeli amerykanie chcieliby tego, musieliby zaproponować coś w zamian. Jestem pewny, że oni patrzą w ten sam sposób – ocenia Gabriel.

Były minister gospodarki ocenia również decyzję o oddaniu we władanie Gazpromu największych magazynów gazu w Niemczech – Teraz łatwo tę decyzje krytykować, ale wtedy były inne czasy. Głęboko wierzyłem w liberalizację rynku gazu. Ostatnie dziesięciolecia charakteryzowały się liberalizacją i odpolitycznieniem wielu sektorów życia. W efekcie, jeśli chodzi o dostawy gazu, skupiliśmy się wyłącznie na cenie. W końcu celem liberalizacji rynku energii w Europie było zapewnienie bezpieczeństwa dostaw przez samych uczestników rynku, bo to skutkowało znacznie niższymi kosztami. A uczestnicy rynku wybrali najtańsze źródło energii: rosyjski gaz z gazociągów. Po prostu myśleliśmy, że po upadku żelaznej kurtyny „dywidenda pokoju” będzie możliwa do osiągnięcia także w polityce energetycznej. Nikt nie sądził, że tak zmieni się sytuacja geopolityczna – konkluduje były wicekanclerz.

biznesalert.pl

Historia liberalizacji rynku gazu w Unii Europejskiej rozpoczęła się w 1998 roku, czyli 24 lata temu, kiedy Komisja Europejska i Parlament Europejski przyjęły dyrektywę o wspólnych zasadach wewnętrznego rynku gazu. Podstawowe założenie to wolność wyboru pozwalająca gospodarstwom domowym oraz biznesowi zmieniać dostawcę w zależności od oferty, podobnie jak dzieje się obecnie powszechnie np. w sieciach komórkowych. Jeżeli abonament przestaje się komuś podobać, przenosi numer do innej sieci. Są określone warunki zakończenia umowy, pakiety stałych usług i promocje. Wszystko to było możliwe dzięki rozwojowi rynku telekomunikacyjnego, między innymi dzięki rozwojowi infrastruktury zwiększającej dostępność usług (przepustowość sieci). Podobny efekt ma przynieść liberalizacja rynku gazu, możliwa także dzięki rozwojowi infrastruktury przesyłowej (przepustowość dostaw).

Śledztwo antymonopolowe Komisji Europejskiej uruchomione w 2006 roku z podejrzeniem działań nierynkowych największych graczy na rynku jak Gazprom, ale także E.on, EDF czy OMV znane ze współpracy z tą rosyjską firmą przy projektach Nord Stream 1 (konsorcjum) oraz Nord Stream 2 (partnerzy finansowi). Śledztwo zakończyło się dopiero w 2019 roku ugodą krytykowaną przez część uczestników rynku, jak PGNiG z Polski czy Naftogaz z Ukrainy. Jednakże Komisja formalnie stwierdziła nadużywanie pozycji dominującej przez rosyjski Gazprom. Rosjanie nadużywali jej poprzez ograniczanie dostępu do infrastruktury, niesprawiedliwe ceny i dzielenie rynków. Bruksela przyznała, że nie ma wpływu na umowy międzyrządowe takie, jak kontrakt jamalski w Polsce. Ustalenia Komisji posłużyły do zaprojektowania trzeciego pakietu energetycznego. To szereg regulacji liberalizujących rynek z 2009 roku: rozdział właścicielski, wolny dostęp stron trzecich i niezależne taryfy. Ma im obecnie podlegać gazociąg Nord Stream 2 zgodnie z dyrektywą gazową Unii Europejskiej. Regulacje te mają chronić klientów przed nadużyciami dostawców. Międzynarodowa Agencja Energii szacuje, że kraje Unii Europejskiej zapłacą w 2021 roku około 30 mld dolarów więcej za gaz niż gdyby trzymały się indeksu ceny ropy naftowej. Jednakże dzięki wzrostowi z 30 procent kontraktów indeksowanych do giełdy w 2010 roku do 80 procent w 2020 roku zagregowały już około 70 mld dolarów oszczędności na tańszym gazie. Nadszedł jednak kryzys gazowy, który zmniejszył nagle atrakcyjność giełd gazu jak TTF i sprawił, że indeks do ceny baryłki w 2021 roku znów stał się tymczasowo atrakcyjny, dając większą przewidywalność, przy wahaniach na parkiecie.

Liberalizacja rynku gazu dała większą elastyczność i niższą cenę w rachunkach gazowych, ale także większą ekspozycję na wahania na giełdzie. Indeks naftowy nie odzwierciedlał faktycznej relacji popytu i podaży w kontraktach. Warunki zależały od pozycji dostawcy, a w przypadku Gazpromu była ona dominująca i według ustaleń Komisji była wykorzystywana do nadużyć. Można podejrzewać, że ten koncern rosyjski ograniczył podaż gazu w Europie w 2021 roku, aby odwrócić ten trend, który długoterminowo działa na jego niekorzyść. To argument za drugim śledztwem antymonopolowym Komisji Europejskiej, która może potwierdzić recydywę i tym razem doprowadzić do bardziej bolesnych konsekwencji dla Rosjan. 

(...)

Recepta na zagrożenie Gazpromu to zwiększenie wydobycia europejskiego gazu, do którego doszło już w Danii i Norwegii, co jest nawiasem mówiąc istotne z punktu widzenia projektu gazociągu Baltic Pipe do Polski, który ma pozwolić na zawarcie bezpiecznego kontraktu długoterminowego poza Rosją. Złoże Tyra w Dani, które miało zostać porzucone ze względu na zaawansowaną transformację energetyczną tego kraju zostało zrewitalizowane. Podobnie Holendrzy wstrzymują się z zamknięciem największego złoża gazu w Europie zwanego Groningen i zwiększają tam wydobycie na wypadek niedoborów. Transformacja powinna się odbywać przy ograniczonym wykorzystaniu gazu jako paliwa przejściowego w celu uniknięcia wzrostu zależności od jego importu z Rosji. Z tego względu tak istotny jest rozwój energetyki jądrowej zmniejszającej rolę gazu w energetyce doby transformacji. Międzynarodowa Agencja Energii szacuje, że zapotrzebowanie na to paliwo osiągnie szczyt w połowie lat dwudziestych tego wieku, by spaść o 20 procent, czyli prawie 90 mld m sześc. do 2040 roku. MAE ostrzega, że należy naciskać także na rozwój wykorzystania pomp ciepła zamiast piecyków gazowych w celu zmniejszenia ekspozycji cen dla gospodarstw domowych na wahania cen gazu. Kolejna recepta to rozwój dostaw gazu skroplonego, między innymi ze Stanów Zjednoczonych. To rozwój rynku giełdowego pozwolił na swobodne zawieranie kontraktów spotowych na dostawy LNG, dzięki którym to źródło pozwala zmniejszać oddziaływanie kryzysu energetycznego na rynek gazu. Odbiorcy tego paliwa rywalizują o kontrakty na dostawy LNG z Azjatami. Długoterminowo jest to narzędzie rynkowe wzmacniania bezpieczeństwa dostaw pozwalające też obniżyć ceny dzięki możliwości wyboru. 

(...)

Nieprzypadkowo właśnie w przełomowym 2022 roku rośnie presja na polski PGNiG, aby podpisał nowy kontrakt jamalski z rosyjskim Gazpromem. Elementy tej presji to fałszywe informacje o „pisowskiej formule” ustalonej w arbitrażu wygranym w 2020 roku oraz wniosek Gazpromu o nowy arbitraż w sprawie cen od listopada 2017 roku złożony w połowie stycznia. To zwyczajowa kontra Rosjan, którzy zawsze odpowiadają na wnioski Polaków o obniżki analogicznym apelem  podwyżki, pokazując jak traktują swych partnerów. To nie jest „formuła pisowska” jak sugerują anonimowe wrzutki w Internecie, prędzej europejska, poza tym nie została dostosowana w całości do oczekiwań Polaków i Komisji Europejskiej, a jedynie zbliżona. Rosjanie chcą natomiast przekonać Polaków, że gaz będzie tańszy tylko w nowym kontrakcie, a spot i dostawy spoza Rosji nie są już atrakcyjne. Robią to wbrew faktom przedstawionym powyżej, ale mogą zyskać posłuch. Według informacji BiznesAlert.pl część rządu oraz opozycji skłania się ku podpisaniu nowej umowy długoterminowej z Gazpromem.

Zwycięstwo polskiego PGNiG w Trybunale Arbitrażowym w Sztokholmie było możliwe dzięki regulacjom antymonopolowym. Arbitraż zarządził modyfikację formuły cenowej i zmniejszenie jej zależności od wartości ropy naftowej a zwiększenie od giełdy gazu TTF w Holandii. Wbrew obiegowej opinii nie doszło do zastąpienia formuły naftowej giełdową. To orzeczenie było zgodne z duchem liberalizacji rynku gazu w Unii Europejskiej obecnym od prawie ćwierćwiecza. 

biznesalert.pl

Przełomem stała się tu rewolucja francuska. Z punktu widzenia Katarzyny II Europa odsłoniła swą groźną, całkowicie obcą potrzebom Imperium Rosyjskiego twarz. W imię zabezpieczenia swych strategicznych, zachodnich rubieży przed owym nieoczekiwanym niebezpieczeństwem Rosja zlikwidowała ostatecznie Rzeczpospolitą, uznając ją za gniazdo „jakobińskiej zarazy” na wschodzie kontynentu. Tak przynajmniej głosiła oficjalna propaganda rosyjska związana z II, a szczególnie III rozbiorem Rzeczypospolitej.

Wyjściem z tego impasu w stosunkach Rosji z Europą, otwartych tak obiecująco wiek wcześniej przez Piotra I, byłoby usunięcie źródeł samej choroby na Zachodzie, czyli odwojowanie czy też odnowienie „dobrej” Europy przez jej potężną uczennicę: Rosję. Taka była właśnie osnowa ideologiczna udziału Rosji w koalicjach antynapoleońskich lat 1805–1807 oraz 1813–1815. Rosja miała wyzwolić Europę spod jarzma obcego jej, rewolucyjnego systemu, narzucanego narodom przez despotyzm napoleoński – tak głosił projekt odezwy przygotowanej przez ministra spraw zagranicznych Imperium, księcia Czartoryskiego, na okazję wypowiedzenia Francji wojny w 1805 roku.

Rosja jako siła wyzwolenia Europy spod jarzma, którego centrum stanowi zachodnie imperium zła – Aleksander I wybrał taką właśnie interpretację roli swojej i swojego państwa w wielkim starciu z Napoleonem. Rosja nie została w niej bynajmniej przeciwstawiona Europie, ale miała być jej duchową – i przy okazji polityczną – uzdrowicielką i przewodniczką. Z tą myślą Aleksander podjął decyzję o kontynuowaniu wojny z Napoleonem po wygnaniu jego Wielkiej Armii z granic Rosji. Napotkał jednak w swych wielkich projektach podwójny opór. Po pierwsze, sama Europa, opinia społeczeństw i przywódców politycznych zachodniej części kontynentu (od Francji poczynając), odrzucała ze strachem i wstrętem myśl o tym, że Kozacy mają być jej odnowicielami. Moment dojścia armii Aleksandra nad Sekwanę jest jednocześnie początkiem pierwszej rzeczywiście wysokiej fali rusofobii na Zachodzie. Z drugiej strony – i to nas bardziej tutaj interesuje – sprzeciw wobec podjętej przez Aleksandra nowej próby wciągnięcia Rosji do Europy zaznaczył się także wśród rosyjskich elit Imperium.

Po raz pierwszy uwidocznił się on już w latach 1806–1807, między Austerlitz a Tylżą, kiedy Rosja po raz pierwszy niemal samotnie musiała zmierzyć się z potęgą Zachodu pod wodzą „korsykańskiego potwora”. Do myśli rosyjskiej, po wieku przerwy, wraca postawa nieufności, rosnącego dystansu wobec Europy. Pierwsze ich oznaki pojawiają się – to naturalne w reakcji na szok rewolucji francuskiej – na konserwatywnym biegunie owej myśli. Najostrzej sformułował to anonimowy autor Rzutu oka na dekadencję Rosji w roku 1806. Rozwijał wcześniej już przedstawioną przez księcia Michaiła Szczerbatowa (zm. 1790) krytykę zepsucia obyczajów w Rosji, które idącą z Zachodu falą hedonizmu „rozmiękczyło” twardy, męski charakter Rosjan. Autor traktatu pisał o zagrożeniu nowym barbarzyństwem, które nadchodzi do Rosji z opanowanej przez „filozofów” Europy. Krytykując grzech „małpowania Europy” przez Rosjan, stwierdzał z ubolewaniem – w języku francuskim! – tout en admirant les autres, nous avons perdu l’estime pour nous memes, et nous avons fini par renoncer au sentiment le plus naturel et les plus sacre: á l’amour de la Patrie („podziwiając obcych, zatraciliśmy szacunek dla siebie samych i doszliśmy do wyrzeczenia się najświętszego i najbardziej naturalnego z uczuć: miłości Ojczyzny”).

Tu już nie mówi się o nadziei na uzdrowienie Europy – chodzi o odseparowanie Rosji od niej jako od źródła zarazy i zagrożenia. Uchodzący za jednego z liderów tej części rosyjskiej opinii publicznej admirał Aleksandr Szyszkow wzywał wręcz, by od tej zarazy, której centrum jest Francja, a najdalej na wschód wysuniętym ogniskiem Polska (Księstwo Warszawskie), Rosja odgrodziła się ścianą. Zwycięski wódz z 1812 roku, Michaił Kutuzow, także apelował do cara, by ograniczyć się do wygnania Napoleona z granic Rosji i zostawić Europę jej własnym chorobom. Przywrócić granice rozbiorowe z 1795 roku, ewentualnie dokończyć dzieło „zbierania ziem ruskich” przez sięgnięcie jeszcze po zagarniętą przez Austrię Galicję Wschodnią i pilnować rosyjskiego interesu narodowego w tych naturalnych (historycznych) granicach, izolując się od reszty nieprzyjaznej Rosji Europy – oto geopolityczny program krytyków Aleksandrowej doktryny „wyzwalania”.

(...)

Wydarzenia lat 1848–1849, które wstrząsnęły życiem politycznym i społecznym całej niemal Europy kontynentalnej, zdawały się zatrzymywać na progu Imperium Romanowów. Raz jeszcze wracało w tej sytuacji na konserwatywnym (ale nie tylko, przejściowo także np. u Aleksandra Hercena) biegunie myśli rosyjskiej pytanie o stopień degeneracji Zachodu: Czy jest to już proces nieodwracalny? Czy Rosja powinna próbować ratować Europę, czy też raczej ratować siebie przed rozsiewanym przez jej sąsiadkę „trupim jadem”? To ostatnie określenie już w 1841 roku uzupełniło metaforę Stiepana Szewyriowa, który przyglądając się ówczesnemu stanowi starego kontynentu, stwierdził na łamach pisma „Moskwitianin”, że „Zachód gnije”.

(...)

Poczucie odrzucenia Rosji przez Europę, zepchnięcia tej pierwszej na margines, nasiliło się naturalnie w czasie wojny krymskiej (1853–1856) i odezwało się ponownie histerycznym echem przy okazji nieśmiałej próby interwencji dyplomatycznej mocarstw zachodnich (Francji i Anglii) w sprawie polskiej w czasie powstania styczniowego. Zachód/Europa nienawidzi Rosji, czuje wobec niej zasadniczą obcość i wrogość – może powinniśmy to zaakceptować i uznać, że z Europą nic nas nie łączy (a jeśli, to niewiele)? Tę myśl do rangi podstawy rosyjskiej orientacji w świecie podniósł w swym dziele, po raz pierwszy zaprezentowanym w 1869 roku, Nikołaj Danilewski, którego koncepcje omawiam w odrębnym rozdziale. Jego głośna do dziś Rosja i Europa jest manifestem uderzającego w europejskie poczucie wyższości „pluralizmu cywilizacyjnego”: Danilewski wylicza łącznie trzynaście cywilizacji, czy też – jak to ujmuje – „typów kulturowo-historycznych”, relatywizując tym samym uroszczenia europocentrycznej myśli i polityki. Podstawą odrębności Rosji jest zdaniem Danilewskiego jej słowiańska tradycja, która zarazem wyznacza u niego geopolityczne cele: odwojowanie ziem zamieszkanych przez Słowian, od Bałtyku po Adriatyk i czarnomorskie cieśniny z „Carogrodem” (w tym także z Węgrami, Rumunami i Grekami jako przymuszonymi przez geopolitykę dodatkowymi członkami nowego słowiańskiego związku).

Drugi obok Danilewskiego „prorok” antyeuropejskiej orientacji Rosji w końcu XIX wieku, Konstantin Leontjew, gardził Słowiańszczyzną i podziwiał Azję, w niej szukając ratunku dla swej ojczyzny przed chorobą „europeizmu”. Wieloletni konsul rosyjski w Turcji, ale także redaktor „Warszawskogo dniewnika”, widział w Rosji państwo frontowe, państwo walki z liberalnym Zachodem, które będzie mogło w tych śmiertelnych zapasach uzyskać zwycięstwo tylko wtedy, gdy poszuka oparcia w Azji, w sile jej konserwatywnego „bezruchu”. Symbolem geopolitycznym tego wyboru miało być, wedle Leontjewa, nawiązanie do tej cywilizacji, o której Danilewski zapomniał – do Bizancjum. Zajęcie przez Rosję cieśnin czarnomorskich i Konstantynopola nie miało być wstępem do jakiegoś „wyzwalania” czy „cywilizowania” poddanych „Wielkiego Turka”; wręcz odwrotnie – to Rosja powinna zaczerpnąć ze zdobytych azjatyckich terenów wzory utrwalenia konserwatywnych, antyeuropejskich obyczajów.

Andrzej Nowak - Metamorfozy Imperium Rosyjskiego