Przełomem stała się tu rewolucja francuska. Z punktu widzenia Katarzyny II Europa odsłoniła swą groźną, całkowicie obcą potrzebom Imperium Rosyjskiego twarz. W imię zabezpieczenia swych strategicznych, zachodnich rubieży przed owym nieoczekiwanym niebezpieczeństwem Rosja zlikwidowała ostatecznie Rzeczpospolitą, uznając ją za gniazdo „jakobińskiej zarazy” na wschodzie kontynentu. Tak przynajmniej głosiła oficjalna propaganda rosyjska związana z II, a szczególnie III rozbiorem Rzeczypospolitej.
Wyjściem z tego impasu w stosunkach Rosji z Europą, otwartych tak obiecująco wiek wcześniej przez Piotra I, byłoby usunięcie źródeł samej choroby na Zachodzie, czyli odwojowanie czy też odnowienie „dobrej” Europy przez jej potężną uczennicę: Rosję. Taka była właśnie osnowa ideologiczna udziału Rosji w koalicjach antynapoleońskich lat 1805–1807 oraz 1813–1815. Rosja miała wyzwolić Europę spod jarzma obcego jej, rewolucyjnego systemu, narzucanego narodom przez despotyzm napoleoński – tak głosił projekt odezwy przygotowanej przez ministra spraw zagranicznych Imperium, księcia Czartoryskiego, na okazję wypowiedzenia Francji wojny w 1805 roku.
Rosja jako siła wyzwolenia Europy spod jarzma, którego centrum stanowi zachodnie imperium zła – Aleksander I wybrał taką właśnie interpretację roli swojej i swojego państwa w wielkim starciu z Napoleonem. Rosja nie została w niej bynajmniej przeciwstawiona Europie, ale miała być jej duchową – i przy okazji polityczną – uzdrowicielką i przewodniczką. Z tą myślą Aleksander podjął decyzję o kontynuowaniu wojny z Napoleonem po wygnaniu jego Wielkiej Armii z granic Rosji. Napotkał jednak w swych wielkich projektach podwójny opór. Po pierwsze, sama Europa, opinia społeczeństw i przywódców politycznych zachodniej części kontynentu (od Francji poczynając), odrzucała ze strachem i wstrętem myśl o tym, że Kozacy mają być jej odnowicielami. Moment dojścia armii Aleksandra nad Sekwanę jest jednocześnie początkiem pierwszej rzeczywiście wysokiej fali rusofobii na Zachodzie. Z drugiej strony – i to nas bardziej tutaj interesuje – sprzeciw wobec podjętej przez Aleksandra nowej próby wciągnięcia Rosji do Europy zaznaczył się także wśród rosyjskich elit Imperium.
Po raz pierwszy uwidocznił się on już w latach 1806–1807, między Austerlitz a Tylżą, kiedy Rosja po raz pierwszy niemal samotnie musiała zmierzyć się z potęgą Zachodu pod wodzą „korsykańskiego potwora”. Do myśli rosyjskiej, po wieku przerwy, wraca postawa nieufności, rosnącego dystansu wobec Europy. Pierwsze ich oznaki pojawiają się – to naturalne w reakcji na szok rewolucji francuskiej – na konserwatywnym biegunie owej myśli. Najostrzej sformułował to anonimowy autor Rzutu oka na dekadencję Rosji w roku 1806. Rozwijał wcześniej już przedstawioną przez księcia Michaiła Szczerbatowa (zm. 1790) krytykę zepsucia obyczajów w Rosji, które idącą z Zachodu falą hedonizmu „rozmiękczyło” twardy, męski charakter Rosjan. Autor traktatu pisał o zagrożeniu nowym barbarzyństwem, które nadchodzi do Rosji z opanowanej przez „filozofów” Europy. Krytykując grzech „małpowania Europy” przez Rosjan, stwierdzał z ubolewaniem – w języku francuskim! – tout en admirant les autres, nous avons perdu l’estime pour nous memes, et nous avons fini par renoncer au sentiment le plus naturel et les plus sacre: á l’amour de la Patrie („podziwiając obcych, zatraciliśmy szacunek dla siebie samych i doszliśmy do wyrzeczenia się najświętszego i najbardziej naturalnego z uczuć: miłości Ojczyzny”).
Tu już nie mówi się o nadziei na uzdrowienie Europy – chodzi o odseparowanie Rosji od niej jako od źródła zarazy i zagrożenia. Uchodzący za jednego z liderów tej części rosyjskiej opinii publicznej admirał Aleksandr Szyszkow wzywał wręcz, by od tej zarazy, której centrum jest Francja, a najdalej na wschód wysuniętym ogniskiem Polska (Księstwo Warszawskie), Rosja odgrodziła się ścianą. Zwycięski wódz z 1812 roku, Michaił Kutuzow, także apelował do cara, by ograniczyć się do wygnania Napoleona z granic Rosji i zostawić Europę jej własnym chorobom. Przywrócić granice rozbiorowe z 1795 roku, ewentualnie dokończyć dzieło „zbierania ziem ruskich” przez sięgnięcie jeszcze po zagarniętą przez Austrię Galicję Wschodnią i pilnować rosyjskiego interesu narodowego w tych naturalnych (historycznych) granicach, izolując się od reszty nieprzyjaznej Rosji Europy – oto geopolityczny program krytyków Aleksandrowej doktryny „wyzwalania”.
(...)
Wydarzenia lat 1848–1849, które wstrząsnęły życiem politycznym i społecznym całej niemal Europy kontynentalnej, zdawały się zatrzymywać na progu Imperium Romanowów. Raz jeszcze wracało w tej sytuacji na konserwatywnym (ale nie tylko, przejściowo także np. u Aleksandra Hercena) biegunie myśli rosyjskiej pytanie o stopień degeneracji Zachodu: Czy jest to już proces nieodwracalny? Czy Rosja powinna próbować ratować Europę, czy też raczej ratować siebie przed rozsiewanym przez jej sąsiadkę „trupim jadem”? To ostatnie określenie już w 1841 roku uzupełniło metaforę Stiepana Szewyriowa, który przyglądając się ówczesnemu stanowi starego kontynentu, stwierdził na łamach pisma „Moskwitianin”, że „Zachód gnije”.
(...)
Poczucie odrzucenia Rosji przez Europę, zepchnięcia tej pierwszej na margines, nasiliło się naturalnie w czasie wojny krymskiej (1853–1856) i odezwało się ponownie histerycznym echem przy okazji nieśmiałej próby interwencji dyplomatycznej mocarstw zachodnich (Francji i Anglii) w sprawie polskiej w czasie powstania styczniowego. Zachód/Europa nienawidzi Rosji, czuje wobec niej zasadniczą obcość i wrogość – może powinniśmy to zaakceptować i uznać, że z Europą nic nas nie łączy (a jeśli, to niewiele)? Tę myśl do rangi podstawy rosyjskiej orientacji w świecie podniósł w swym dziele, po raz pierwszy zaprezentowanym w 1869 roku, Nikołaj Danilewski, którego koncepcje omawiam w odrębnym rozdziale. Jego głośna do dziś Rosja i Europa jest manifestem uderzającego w europejskie poczucie wyższości „pluralizmu cywilizacyjnego”: Danilewski wylicza łącznie trzynaście cywilizacji, czy też – jak to ujmuje – „typów kulturowo-historycznych”, relatywizując tym samym uroszczenia europocentrycznej myśli i polityki. Podstawą odrębności Rosji jest zdaniem Danilewskiego jej słowiańska tradycja, która zarazem wyznacza u niego geopolityczne cele: odwojowanie ziem zamieszkanych przez Słowian, od Bałtyku po Adriatyk i czarnomorskie cieśniny z „Carogrodem” (w tym także z Węgrami, Rumunami i Grekami jako przymuszonymi przez geopolitykę dodatkowymi członkami nowego słowiańskiego związku).
Drugi obok Danilewskiego „prorok” antyeuropejskiej orientacji Rosji w końcu XIX wieku, Konstantin Leontjew, gardził Słowiańszczyzną i podziwiał Azję, w niej szukając ratunku dla swej ojczyzny przed chorobą „europeizmu”. Wieloletni konsul rosyjski w Turcji, ale także redaktor „Warszawskogo dniewnika”, widział w Rosji państwo frontowe, państwo walki z liberalnym Zachodem, które będzie mogło w tych śmiertelnych zapasach uzyskać zwycięstwo tylko wtedy, gdy poszuka oparcia w Azji, w sile jej konserwatywnego „bezruchu”. Symbolem geopolitycznym tego wyboru miało być, wedle Leontjewa, nawiązanie do tej cywilizacji, o której Danilewski zapomniał – do Bizancjum. Zajęcie przez Rosję cieśnin czarnomorskich i Konstantynopola nie miało być wstępem do jakiegoś „wyzwalania” czy „cywilizowania” poddanych „Wielkiego Turka”; wręcz odwrotnie – to Rosja powinna zaczerpnąć ze zdobytych azjatyckich terenów wzory utrwalenia konserwatywnych, antyeuropejskich obyczajów.
Andrzej Nowak - Metamorfozy Imperium Rosyjskiego