poniedziałek, 31 maja 2021


2021 r. rokiem dogecoina jest i basta. Kryptowaluta przebojem wdarła się do ścisłej czołówki największych kryptowalut. Łączna wartość wszystkich dogecoinów wynosi obecnie blisko 80 mld dolarów. To rzecz jasna mniej od bitcoina i ethereum, ale jednocześnie o wiele więcej od bardziej popularnych w latach poprzednich litecoina, tethera czy bitcoin cash.

Powyższej historii można dodać jeszcze więcej pikanterii – dogeocoin jest bowiem wart więcej niż giganci tacy jak BASF, Dell, Activision Blizzard, Heineken czy Nintendo. O spółkach z GPW nawet nie ma co wspominać – nawet Allegro warte jest mniej niż 15 mld USD. Rzecz jasna porównujemy tu różne klasy aktywów (kryptowaluta vs. akcje), ale nadal pokazuje to skalę, do jakiej urósł dogecoin (czasami tłumaczony na polski jako „pieseł”).

(...)

Historia dogecoina sięga końcówki 2013 r. Dla znawców historii kryptowalut nie jest to data obojętna – właśnie wtedy bitcoin notował swój pierwszy rajd śledzony przez media głównego nurtu. Na nagłówki trafiał zarówno wzrost kursu w pobliże 1000 dolarów, jak i symboliczne przebicie ceny jednej uncji złota. Właśnie w takich realiach dwaj amerykańscy programiści – Billy Markus pracujący dla IBM oraz Jackson Palmer zatrudniony przez Adobe – postanowili dla żartu stworzyć alternatywną kryptowalutę. Jej nazwa, dogecoin, związana była z popularnym memem opartym na wizerunku psa rasy shiba-inu. Jak przyznał w liście otwartym do użytkowników Billy Markus, „opracowanie dogecoina zajęło około 3 godzin, a sporo z tego czasu zajęło zaimplementowanie czcionki Comic Sans i kilku grafik”.

Żart ewidentnie spodobał się ówczesnej społeczności kryptowalutowej. 16 grudnia 2013 r. cena otwarcia dogecoina wynosiła 0,0002993 dolara. Zaledwie trzy dni później jednostka kryptowaluty kosztowała już 0,001162 dolara (+467,7 proc.). Kluczowe dla okresu szczenięcego dogecoina było jednak przetrwanie ataku hakerskiego, do którego doszło w Boże Narodzenie 2013 r. Hakerom udało się wykraść kilkanaście milionów dogecoinów. Z jednej strony było to cios dla dopiero co powstałej kryptowaluty, z drugiej… za sprawą ataku o dogecoinie zaczęło być głośno. Co najistotniejsze, społeczność uruchomiła akcję „Uratuj DogeŚwięta” (ang. Save Dogemas), której celem była pomoc osobom poszkodowanym w wyniku ataku hakerskiego. Wystarczył miesiąc, aby wszystkie straty zostały pokryte, co tym razem przysporzyło dogecoinowi jednoznacznie pozytywnego rozgłosu.

Dogecoinowcy postanowili pójść za ciosem. Na początku 2014 r. zebrali kilkadziesiąt tysięcy dolarów dla jamajskiego zespołu bobslejowego, który zakwalifikował się, ale nie był w stanie opłacić kosztów udziału w zimowych igrzyskach olimpijskich w Soczi. Wsparcie otrzymał także hinduski saneczkarz Shiva Keshavan. Obie informacje trafiły do największych światowych mediów, co jeszcze bardziej zbudowało pozytywny wizerunek dogecoina. Pozytywny wydźwięk miała także dogecoinowa zbiórka na budowę studni w Kenii czy wsparcie psów przewodników i korzystających z ich pomocy dzieci.

Powstanie dogecoina było bezpośrednio związane z rosnącą popularnością bitcoina oraz innych kryptowalut (tzw. altcoinów). Twórcy waluty opartej o internetowy mem wykorzystali otwarty kod źródłowy innych kryptowalut, wprowadzając pewne zmiany. Przykładowo, początkowo przewidywano, że maksymalna liczba dogecoinów może wynieść 100 miliardów wobec 21 miliardów w przypadku bitcoina.

To właśnie z maksymalną liczbą jednostek kryptowaluty związana jest główna charakterystyka odróżniająca dogecoina od bitcoina i innych „deflacyjnych” kryptowalut. Szybko okazało się, że maksymalny poziom zostanie osiągnięty już w 2015 r., wobec czego twórcy dogecoina znieśli górny limit – od tamtej pory co rok podaż kryptowaluty rośnie o 5 miliardów jednostek. W przypadku bitcoina limit jest sztywny, a z każdym rokiem przybywa coraz mniej jednostek (obecnie wydobyto już 89 proc., lecz w związku z rosnącym poziomem trudności wydobywania datę wydobycia ostatniej jednostki szacuje się na rok 2140).

bankier.pl

– To oczywiste, że Polska potrzebuje gwarancji bezpieczeństwa, bo ma rozległe, nizinne terytorium. Słowację, Węgry i Czechy chronią Karpaty. Oczywiście my też potrzebujemy gwarancji, ale nie jesteśmy zagrożeni przez Rosję tak, jak odbierają to Polacy. Dlatego niezbędne jest połączenie polskiego żądania gwarancji bezpieczeństwa z żądaniami współpracy węgiersko-rosyjskiej w ramach V4. Tak więc każdy z krajów V4 będzie określał swoją własną politykę wobec Rosji, ale musimy również być w stanie zapewnić sobie wzajemnie gwarancje wobec Rosji – powiedział węgierski premier.

W jego ocenie UE prowadzi "prymitywną politykę rosyjską", co - jak wyjaśnił - oznacza, że mówi ona jedynie "tak" lub "nie", a potrzebuje polityki zniuansowanej, ponieważ Rosja jest krajem o ogromnej sile i szanującym siłę. – Jeżeli nie będziemy militarnie konkurencyjni wobec Rosjan, to oni będą dla nas zagrożeniem. Z drugiej strony w gospodarce musimy pracować razem. Ale my postępujemy odwrotnie, demonstrujemy naszą siłę poprzez gospodarkę dzięki naszej polityce sankcji, ale jesteśmy słabi militarnie. Powinno być dokładnie odwrotnie – uznał Orban.

onet.pl

Oficjalnie w Polsce żyje milion zakupoholików. Tak wynika z danych CBOS-u, który o uzależnienia behawioralne, czyli od zachowań – między innymi korzystania z telefonu, sieci, hazardu czy kompulsywnych zakupów – pyta Polaków co pięć lat. Ostatnio w 2019 roku, więc danych z czasów pandemii jeszcze nie znamy. Z raportu wynika, że problem kompulsywnego kupowania dotyczy 3,7 proc. Polaków powyżej 15. roku życia. Według CBOS-u pod wpływem niedającego się opanować wewnętrznego przymusu kupują głównie młodzi, poniżej 35. roku życia. Najbardziej zagrożone są nastolatki w wieku 15–17 lat. Kompulsywnie kupuje 15,9 proc. dziewczynek i aż 12,3 proc. chłopców. Aż, bo pięć lat wcześniej chłopców zakupoholików nie było wcale. Przynajmniej na papierze.

(...)


Z badania CBOS-u wynika, że w zakupoholizmie niewielkie znaczenie ma wykształcenie. Co ciekawe, drugorzędne są też zarobki – problem z nałogowym kupowaniem mają wcale nie najbogatsi, lecz głównie osoby o miesięcznych dochodach wynoszących 1800–2499 zł. Aż jedna trzecia zakupoholików (34,6 proc.) nie ma własnych dochodów.

Największą rolę odgrywają wiek i płeć. 80, a nawet 90 proc. zakupoholików diagnozowanych w testach przesiewowych lub klinicznie to kobiety. W badaniach CBOS-u ich odsetek wyniósł 74,2 proc.

(...)

W pandemii do Małgorzaty Słowik przyszła pacjentka i powiedziała, że ma garaż makaronu. Do tego kasze, ryże, puszki z jedzeniem. Ale makaronu najwięcej, może nim wyłożyć ściany. – Powiedziała, że w lockdownie mężowi tak się zrobiło, nie zjedzą tego do końca świata. Zawsze widziała, że on dużo kupuje, ale lęk przed COVIDEM-19 odpalił u niego fazę chroniczną.

Mąż innej pacjentki kupował zegarki, doszedł do około 50 sztuk. Z czasem różniły się już tylko detalami, które on analizował w sieci godzinami.

(...)

Zosia Zochniak, współtwórczyni projektu Ubrania do Oddania, w którym każde 10 kg nadesłanych przez ludzi nieużywanych ubrań przeliczane jest na 10 zł dla wybranej organizacji charytatywnej, irytuje się, kiedy słyszy, że zakupoholizm to "fanaberia wystrojonych laseczek, które nie pamiętają, że mają kilka takich samych sukienek". – Tak pokazał zakupoholizm jeden z programów śniadaniowych. Jako niegroźną fanaberię. Tymczasem dla człowieka, który odczuwa przymus kupowania, i dla jego bliskich zakupoholizm to życiowy dramat – oburza się.

Przytacza historię stojącą za jedną z pierwszych darowizn, która trafiła do Ubrań do Oddania: cztery kartony, a w jednym około 200 par spodni w tym samym rozmiarze. – Różnych marek, fasonów, bardzo dużo nowych, z metkami. Pomyślałam, że to pewnie pomyłka. Zadzwoniłam do nadawczyni, bo miałam jej dane. Była bardzo zawstydzona, podziękowała za uczciwość i przyznała, że są to rzeczy wysłane świadomie, w ramach jej trzyletniej terapii leczenia zakupoholizmu. Uprzedziła, że będzie nam wysyłała ubrania sukcesywnie, bo ma je po prostu wszędzie.

gazeta.pl