wtorek, 26 marca 2024


Sekretarz rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa Nikołaj Patruszew powiedział, że Ukraina stoi za atakiem terrorystycznym na Crocus City Hall. Z kolei szef Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) Aleksander Bortnikow stwierdził, że atak terrorystyczny „był potrzebny zachodnim służbom specjalnym i Ukrainie, aby wstrząsnąć sytuacją” w Rosji.

– Oczywiście, że Ukraina – powiedział Nikołaj Patruszew, zapytany przez dziennikarza, kto ponosi winę za atak – ISIS czy Ukraina.

Zapytany przez kremlowskiego korespondenta Pawła Zarubina, co wskazuje na udział Ukrainy w ataku, Patruszew odparł „wiele”.

– Wiele na to wskazuje. To… Teraz Komitet Śledczy przeanalizuje wszystko i pojawi się informacja. Służby specjalne, organy ścigania mają to wszystko. Oni nam o tym powiedzą – stwierdził.

Dyrektor FSB Aleksander Bortnikow stwierdził z kolei, że atak terrorystyczny na Crocus City Hall został przygotowany przez „islamistów”, którym „pomagały ukraińskie służby specjalne”. Jednocześnie, według niego, zleceniodawca „nie został jeszcze zidentyfikowany”.

– Bandyci zamierzali wyjechać za granicę, konkretnie na terytorium Ukrainy. Według naszych wstępnych informacji operacyjnych czekali tam na nich. Przygotowywali (dla nich) okienko. Teraz te informacje są w dalszym ciągu wyjaśniane. (…) Chcieli być witani jako bohaterowie po drugiej stronie – powiedział.

Bortnikow powiedział również, że Ukraina „szkoliła bojowników na Bliskim Wschodzie”, a Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy „należy uznać za organizację terrorystyczną”. Nazwał również USA i Wielką Brytanię „odpowiedzialnymi za atak terrorystyczny”. Jak później dodał, kraje te powinny zostać uznane za „organizacje terrorystyczne”.

– Atak terrorystyczny był potrzebny zachodnim służbom specjalnym i Ukrainie, aby wstrząsnąć sytuacją i wywołać panikę w Rosji – powiedział, dodając, że szef ukraińskiego wywiadu wojskowego generał Kyryło Budanow stanowi „uzasadniony cel dla rosyjskiej armii”.

belsat.eu


W dniach 19–26 marca nie doszło do znaczących zmian w położeniu obu armii. Główna arena walk to obszar położony na zachód od Awdijiwki wzdłuż linii Berdyczi–Orliwka–Toneńke–Perwomajśke, a także okolice Marjinki. Rosjanie koncentrują tam swoje wysiłki na froncie o długości ok. 50 km, intensywnie wykorzystując przy tym lotnictwo bombardujące. Bomby kierowane (przeważnie 250 i 500 kg) są największym atutem agresora i przyczyniają się do powolnego wypierania Ukraińców z zajmowanych przez nich pozycji. Rosjanie atakują też pod Czasiw Jarem oraz na wschód od linii wsi Terny–Jampoliwka–Torśke, lecz bez większych rezultatów. Zelżał natomiast ich nacisk w pobliżu Kupiańska, gdzie trwające od lata ubiegłego roku próby podejścia do tego miasta nie przyniosły żadnych istotnych efektów.

W skali całego frontu liczącego ok. 800 km długości (bez granicy państwowej) Rosjanie aktualnie są w stanie prowadzić działania zaczepne ze zmienną intensywnością na kilku odcinkach, łącznie nieprzekraczających 100 km. Przeprowadzenie operacji ofensywnej na szerszą skalę wymagałoby od nich koncentracji znacznie większej ilości sił i środków, w tym zaangażowania odwodów strategicznych, które na razie nie są gotowe do walki.

W ciągu ostatniego tygodnia Rosjanie przeprowadzili serię zmasowanych ataków powietrznych na Ukrainę. Pod względem liczby użytych rakiet i dronów były to najsilniejsze uderzenia od prawie trzech miesięcy. Największe z nich odbyło się w nocy z 21 na 22 marca, kiedy agresor użył 63 dronów Shahed 136/131 oraz 88 pocisków manewrujących i balistycznych różnych typów (w tym 12 Iskander-M, siedem kindżałów oraz pięć Ch-22). Obrońcom udało się zestrzelić 55 dronów i zaledwie 37 rakiet. Atak był dobrze zaplanowany, a dzięki swojej masowości i zastosowaniu zróżnicowanych środków uderzeniowych przyczynił się do znacznego przełamania systemu obrony powietrznej oraz zadania dużych strat ukraińskiej infrastrukturze energetycznej. Trafione zostały obiekty położone m.in. w Charkowie, Zaporożu i Dnieprze oraz w obwodach sumskim, połtawskim, dniepropetrowskim, chmielnickim, winnickim, iwanofrankiwskim i lwowskim.

Osiem rakiet zniszczyło urządzenia Dnieprzańskiej Elektrowni Wodnej w Zaporożu, co doprowadziło do trwałego wstrzymania produkcji energii elektrycznej. Według prezesa spółki Ukrhidroenerho Ihora Syroty zaporze wodnej nie grozi zniszczenie, jednak odbudowa elektrowni wymaga paru lat pracy ze względu na konieczność wyprodukowania na zamówienie specjalistycznej instalacji. W wielu rejonach Ukrainy doszło do przerw w dostawach prądu, trwających przeważnie od kilku do kilkunastu godzin.

Najgorsza sytuacja ma miejsce w Charkowie, gdzie od kilku miesięcy infrastruktura energetyczna poddawana jest regularnym atakom rakietowym. Wskutek zniszczenia elektrociepłowni miasto zostało odcięte od głównego źródła energii elektrycznej i ogrzewania. Ucierpiały również przemysł i górnictwo w obwodach zaporoskim, dniepropetrowskim i donieckim. Dla ustabilizowania systemu energetycznego Ukraina zmuszona została do importu prądu z sieci Polski, Słowacji i Rumunii w trybie awaryjnym. Według szefa Państwowej Agencji Odbudowy Ukrainy Mustafy Najema część obiektów infrastruktury energetycznej udało się uchronić przed zniszczeniem dzięki systemowi zabezpieczeń, wybudowanemu z uwzględnieniem doświadczeń ataków powietrznych z zimy 2022/2023 r.

Rosyjskie uderzenia powietrzne miały miejsce także 21, 23, 24 i 25 marca, przy czym w tych dniach ukraińska obrona powietrzna wykazała się dość dużą skutecznością – zestrzeliła większość dronów i rakiet. Część z nich osiągnęła jednak cele, wśród których były obiekty infrastruktury energetycznej m.in. w Odessie. 24 marca – prawdopodobnie z wykorzystaniem rakiet Kindżał – trafione zostały urządzenia obsługujące podziemne magazyny gazu (najprawdopodobniej największy tego typu zbiornik na Ukrainie i w Europie, położony w pobliżu Stryja w obwodzie lwowskim). Według prezesa Naftohazu Ołeksija Czernyszowa w wyniku ataku uszkodzona została jedynie część infrastruktury naziemnej, co nie wpłynie w znaczący sposób na funkcjonowanie rynku gazu na Ukrainie. Zbiornik znajduje się głęboko pod ziemią i w związku z tym jest stosunkowo odporny na uderzenia rakietowe. To pierwszy tego typu atak w czasie wojny – dotychczas Rosjanie oszczędzali infrastrukturę transportu i przechowywania gazu.

W nocy z 23 na 24 marca Ukraińcy przeprowadzili uderzenie powietrzne na Sewastopol z użyciem pocisków manewrujących Storm Shadow/SCALP i Neptun oraz dronów. Trafione miały zostać punkt dowodzenia Floty Czarnomorskiej oraz znajdujące się w stoczni remontowej okręty desantowe „Jamał”, „Azow” i „Kostiantyn Olszanśkyj” (ten ostatni to były okręt ukraińskiej Marynarki Wojennej, przejęty przez Rosjan na Krymie w 2014 r.). Jak dotąd nie ma wiarygodnych informacji o skali rosyjskich strat i stopniu uszkodzenia okrętów. W nocy z 24 na 25 marca ukraińskie drony zaatakowały elektrownię w Nowoczerkasku (obwód rostowski FR), co doprowadziło do pożaru i wstrzymania pracy części bloków.

osw.waw.pl


— Atak w Moskwie to pośredni dowód na to, że ludzie na Kremlu zdają sobie sprawę, że wojna idzie słabo i powoli. I co więcej, zdają sobie sprawę, że ta prawda zaczyna dochodzić do większości rosyjskiego społeczeństwa — uważa.

Eggert jest zdania, że jeszcze do niedawna "większość rosyjskiego społeczeństwa próbowała izolować się od tego, co dzieje się Ukrainie". — Patrząc na raporty niezależnych, prawdziwych mediów w Rosji widać, że w ostatnim roku do tej części społeczeństwa rosyjskiego, które popierało Putina, zaczęła przebijać się prawda, że ta wojna jest krwawa, nie ma końca i nie wynika z niej nic dobrego — mówi.

— Raporty rosyjskich mediów pokazują też, że Putinowi zaczyna brakować więźniów, których może zwerbować na front. Praktycznie wszyscy, którzy chcieli być ochotnikami w tej wojnie i walczyć w Ukrainie dla pieniędzy, albo są już na froncie, albo są ranni, albo martwi. W Rosji zostali więc ci ludzie, których Putin wcześniej nie zdołał skusić pieniędzmi za udział w wojnie — dopowiada.

Zdaniem rosyjskiego dziennikarza Putin albo musi cały czas mocno podnosić pensje żołnierzy, albo musi liczyć się z wizją, że zabraknie mu wolontariuszy — uważa.

Eggert wskazuje też na ostatnie, jak mówi, "tak zwane wybory prezydenckie w Rosji". — Nie jestem optymistą, co do możliwości rosyjskiego społeczeństwa obywatelskiego, albo tych resztek, które z niego zostały. Ci ludzie nie mogą zrobić niczego poważnego Putinowi. Ale "wybory prezydenckie" pokazały Kremlowi, że w dużych miastach jest dużo nastawionych antyreżimowo ludzi i władza zaczęła się tym martwić.

Eggert nie ma wątpliwości, że atak w Moskwie jest dowodem na to, że sprawy dla rosyjskiego reżimu nie idą dobrze. — Sytuacja na froncie nie jest dobra dla Ukrainy, ale również nie jest dobra dla Rosji. Dowódcy Putina nie są w stanie zaprezentować wielkiego przełomu, wzięcie Awdijiwki to był mały sukces.

Mojego rosyjskiego kolegę proszę o komentarz do jeszcze jednej kwestii. Obrazki z rosyjskiego sądu, gdzie doprowadzono pobitych i zmaltretowanych podejrzanych o atak w Moskwie, zszokowały wielu. Wiele osób nie jest zaskoczonych samą brutalnością rosyjskich służb, ale tym, że putinowski reżim już się całkowicie z tym nie kryje.

Eggert uważa, że rosyjska władza miała tutaj konkretny cel. Chciała dotrzeć do dwóch grup w Rosji. — Pierwsza to taka, co mówią, świetnie, ci islamiści powinni zostać zabici, żadnych procesów dla wrogów Rosji, dla wszystkich egzekucja na Placu Czerwonym przed telewizyjnymi kamerami. Druga — to ludzie, którzy patrzą na skalę brutalności służb i myślą, jeśli oni są w stanie zrobić to innym, to są w stanie zrobić to także nam. Będziemy więc trzymać głowy nisko.

Dla rosyjskiego dziennikarza taki pokaz brutalności rosyjskich służb to dowód na to, że "system Putina mocno się degraduje". — Po ataku w Moskwie każdy, kto nosi epolety, FSB, policja, oni wiedzą, że mogą robić, co chcą. To pokazuje fasadowość rosyjskiego systemu. Sądy są fasadą. Policja nie ochrania obywateli. Prezydent nie jest prezydentem, tylko capo mafijnej grupy, która posiada nuklearną broń — mówi.

— Słuchaj, nie można już dłużej porównywać reżimu Putina do reżimu Franco czy Salazara. Mamy teraz do czynienia z dyktaturą w stylu krajów z Trzeciego Świata z XX w. — przekonuje.

onet.pl