piątek, 2 września 2022


31 sierpnia premier Armenii Nikol Paszynian i prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew, przy udziale przewodniczącego Rady Europejskiej Charles’a Michela, rozmawiali w Brukseli na temat uregulowania konfliktu karabaskiego i normalizacji stosunków dwustronnych: delimitacji granicy, przygranicznego bezpieczeństwa, odblokowania szlaków komunikacyjnych, uwolnienia jeńców wojennych i wyjaśnienia losów osób zaginionych, wreszcie – przyszłości samego Górskiego Karabachu. Uzgodniono, że szefowie dyplomacji obu państw spotkają się w ciągu miesiąca i będą kontynuować prace nad projektem traktatu pokojowego. Do następnego spotkania Alijewa i Paszyniana ma dojść w listopadzie (w Brukseli).

Komentarz

Było to szóste spotkanie premiera Armenii i prezydenta Azerbejdżanu po zakończeniu wojny karabaskiej w 2020 r., w tym już czwarte w Brukseli (poprzednie miały miejsce w grudniu 2021 r. oraz w kwietniu i maju br.; wcześniej politycy dwa razy spotkali się w Rosji). Mimo braku wymiernych efektów w postaci podpisanych dokumentów czy zawartych porozumień, a także powtarzających się eskalacji napięcia w strefie konfliktu (do ostatniej doszło na początku sierpnia) z całą pewnością można mówić o postępie w negocjacjach. Świadczą o tym: realizacja uzgodnień z poprzednich spotkań (zgodnie z zapowiedzią powstała i odbyła już dwa spotkania komisja dwustronna ds. delimitacji wspólnej granicy, kierowana przez wicepremierów, podano również czas i miejsce kolejnego jej posiedzenia ) oraz kontynuacja dialogu.

Na przeszkodzie szybszej finalizacji procesu pokojowego – byłoby nią zawarcie traktatu obejmującego nawiązanie stosunków dyplomatycznych – stoi cały szereg wymagających rozstrzygnięcia kwestii szczegółowych (w warunkach braku zaufania pomiędzy stronami). Dodatkowym czynnikiem ryzyka jest wewnętrzna sytuacja w Azerbejdżanie i Armenii. Istnieje obawa, że każdy kompromis zostanie przyjęty przez oba społeczeństwa i część elit jako zdrada interesów narodowych i wykorzystany przez opozycję do ataku na władze (w dużo większym stopniu dotyczy to Armenii). Z tego powodu komunikaty wydawane w Baku i Erywaniu po kolejnych spotkaniach zawsze nieco się różnią, zaś szczegóły rozmów nie są ujawniane.

Po kolejnym spotkaniu liderów Armenii i Azerbejdżanu, zaaranżowanym przez Charles’a Michela, można mówić o przejęciu inicjatywy przez UE w karabaskim procesie pokojowym. Wprawdzie do ostatniej rozmowy wicepremierów obu państw doszło 30 sierpnia w Moskwie (oprócz dwustronnej komisji ds. delimitacji obaj uczestniczą w trójstronnej, armeńsko-azerbejdżańsko-rosyjskiej grupie roboczej, której zadaniem jest przygotowanie odblokowania regionalnego systemu szlaków komunikacyjnych) – ale następna ma odbyć się już w Brukseli. Prestiż Rosji obniża fakt, że rozlokowane w rejonie konfliktu siły pokojowe nie są w stanie zapobiegać lokalnym incydentom zbrojnym i eskalacjom napięcia. Nie oznacza to jeszcze, że pozycja państwa rosyjskiego na Kaukazie Południowym uległa trwałemu osłabieniu. Wykorzystując posiadane instrumenty (polityczne, militarne, gospodarcze) oraz wpływy (m.in. wśród karabaskich Ormian), Moskwa może doprowadzić np. do destabilizacji w regionie konfliktu i tym samym wymusić korzystne dla siebie rozwiązania – choćby przedłużenie obecności sił pokojowych. W swoich działaniach musi się jednak liczyć z interesami Turcji – a pogorszenie relacji z tym krajem bardzo utrudniłoby jej wymianę handlową z zagranicą w warunkach wojny na Ukrainie oraz sankcji (Turcja nie pojawiła się w komunikatach po spotkaniu Alijewa i Paszyniana; proces normalizacji armeńsko-tureckiej biegnie równolegle z karabaskim procesem pokojowym).

W przededniu spotkania strona ormiańska przekazała Azerbejdżanowi miasto Laczyn oraz dwie wsie leżące w korytarzu laczyńskim, łączącym Armenię z separatystycznym Górskim Karabachem. W ten sposób wypełniony został kolejny punkt z dokumentu kończącego drugą wojnę karabaską (9/10 listopada 2020 r.). Od września ruch tranzytowy odbywa się po nowej drodze, położonej nieco na południe od starej, przeniesiono na nią też posterunki rosyjskich sił pokojowych. Wcześniejsze oddanie do użytku zbudowanej trasy (we wspomnianym dokumencie zapisano, że w ciągu trzech lat, czyli do jesieni 2023 r., ma zostać wyznaczony dopiero jej przebieg) jest wynikiem zdecydowanych działań i asertywności Baku, które chce jak najszybciej skonsumować wojenny sukces i zintegrować odzyskane tereny z resztą kraju. Azerbejdżan przeforsował to rozwiązanie, korzystając z przewagi nad Armenią, wsparcia ze strony Turcji oraz biernej postawy Rosji. Musi jednak brać pod uwagę, że dalsze tego typu kroki mogą doprowadzić do gwałtownych protestów w Armenii, zaś ewentualny upadek Paszyniana oznaczałby znaczne spowolnienie, jeśli nie zamrożenie procesu pokojowego.

osw.waw.pl

1 września Gazprom poinformował, że od 1 stycznia do 31 sierpnia br. wydobył 288,1 mld m3 gazu, co oznacza spadek o 49,1 mld m3, czyli o 14,6% w stosunku do analogicznego okresu w roku ubiegłym. Z wyliczeń agencji Bloomberg dokonanych na podstawie powyższych danych wynika, że dobowe wydobycie gazu przez koncern w sierpniu wyniosło 829 mln m3 , co stanowi wzrost o 7,1% względem poziomu z lipca br.

W swoim komunikacie Gazprom powiadomił również, że we wskazanym okresie eksport gazu do państw tzw. dalekiej zagranicy (Europa bez państw bałtyckich oraz Turcja i Chiny) wyniósł 82,2 mld m3, co oznacza spadek o 49,1 mld m3, czyli o 37,4% w stosunku do analogicznych miesięcy w roku ubiegłym. Jednocześnie koncern zaznaczył, że systematycznie rosną dostawy surowca do Chin gazociągiem Siła Syberii. Nie ujawnił jednak na razie szczegółowych danych dotyczących wolumenów. W komunikacie oceniono też, że w okresie styczeń–sierpień światowe zapotrzebowanie na gaz spadło o 40 mld m3, z czego 29 mld m3 przypadło na państwa członkowskie UE. Zwrócono także uwagę, że według stanu na 30 sierpnia zapełnienie magazynów gazowych na Ukrainie wynosi 13,1 mld m3 (zdaniem Gazpromu powinno to być minimum 19 mld m3). Stwierdza się ponadto, że choć teoretycznie da się zwiększyć ich zapełnienie, to realnie nie ma takiej możliwości.

W ostatnich dniach doszło do kolejnego ograniczenia dostaw rosyjskiego gazu na rynek UE. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami 31 sierpnia w godzinach rannych wstrzymano tranzyt surowca gazociągiem Nord Stream 1. Przerwa w eksploatacji ma potrwać do 3 września do godz. 3.00. Również 31 sierpnia Gazprom wstrzymał dostawy gazu dla francuskiej spółki Engie. Decyzję uzasadnił tym, że strona francuska do 30 sierpnia (do końca dnia roboczego) nie uregulowała płatności za import surowca w lipcu br. Gazprom ograniczył także 31 sierpnia o ok. 26% dostawy gazu dla włoskiej firmy Eni (z 27 do 20 mln m3 na dobę).

1 września rzecznik prezydenta FR Dmitrij Pieskow oświadczył, że kryzysowa sytuacja związana z eksploatacją gazociągu Nord Stream 1 jest bezpośrednią konsekwencją sankcji przeciwko Rosji. Zaznaczył, że wprowadzane przez państwa zachodnie restrykcje (w tym te przyjęte przez Wielką Brytanię) uniemożliwiają realizację wielu długoterminowych umów serwisowych i generują szereg problemów dla Gazpromu. W podobnym tonie wypowiedział się 31 sierpnia prezes tego koncernu Aleksiej Miller. Stwierdził on, że ze względu na europejskie ograniczenia sankcyjne wykorzystuje się tylko 20% przepustowości Nord Streamu 1 („Europa sama wpadła w sankcyjną pułapkę”). Zapowiedział także zgromadzenie rekordowych zapasów gazu w magazynach znajdujących się na terenie Rosji (zaznaczył, że obecne zapełnienie wynosi 92%).

Irański minister ds. ropy Javad Owji oznajmił, że w najbliższym czasie zostanie zawarta umowa między firmą NIOC a Gazpromem w sprawie zakupów i dostaw swapowych gazu. W lipcu br. oba podmioty podpisały memorandum o współpracy strategicznej, zakładające m.in. wspólne projekty w sektorze wydobywczym, przedsięwzięcia infrastrukturalne oraz transakcje wymiany gazu i produktów naftowych.

31 sierpnia rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA John Kirby zapowiedział, że 2 września ministrowie finansów państw G7 omówią inicjatywę wprowadzenia progu cenowego na zakup rosyjskiej ropy.

1 września. wicepremier FR Aleksandr Nowak oświadczył, że Rosja nie będzie dostarczać ropy do tych państw, które wprowadzą limity cenowe na rosyjski surowiec. Ponadto zapowiedział, że Moskwa jest za przedłużeniem porozumienia OPEC+ (w tym roku wygasa umowa zawarta w kwietniu 2020 r.). Dodał, że tę decyzję władz popierają również rosyjskie firmy naftowe. Pod koniec sierpnia minister energetyki Arabii Saudyjskiej deklarował, że wkrótce rozpoczną się prace nad nowym porozumieniem OPEC+.

Trzy japońskie firmy – Tokyo Gas, Kyushu Electric Power i JERA (joint venture Tokyo Electric Power Co. i Chubu Electric Power Co.) – odnowiły kontrakty na dostawy LNG z rosyjskiego projektu Sachalin 2. Od 5 sierpnia jego nowym operatorem jest spółka Sachalinskaja Energija.

Komentarz

Choć Gazprom od początku roku znacząco ograniczył produkcję i eksport gazu, to nie wiąże się to na razie z poważniejszymi konsekwencjami finansowymi dla samego koncernu. Według informacji przekazanych 30 sierpnia br. przez wiceprezesa zarządu koncernu Famila Sadygowa w pierwszych sześciu miesiącach br., pomimo spadku wolumenu sprzedaży do tzw. dalekiej zagranicy o 31%, spółka odnotowała zysk w wysokości 2,5 bln rubli (dla porównania w okresie styczeń–czerwiec 2021 r. kształtował się on na poziomie 968,5 mld rubli). Tego samego dnia Gazprom poinformował, że rada dyrektorów będzie rekomendować wypłatę dywidendy za pierwsze półrocze w wysokości 51 rubli za akcję. Korzystne wyniki finansowe są przede wszystkim konsekwencją wysokich cen gazu i ropy, które rekompensują na razie znaczące spadki wolumenów eksportu. O ile w 2021 r. średnia cena gazu na hubie TTF wyniosła (według kalkulacji Gazpromu) ok. 568 dolarów za 1 tys. m3, o tyle w tym roku wartości cenowe w poszczególnych miesiącach znacząco przekraczały te ubiegłoroczne (przykładowo w lipcu 1 tys. m3 surowca na TTF kosztował średnio ponad 1700 dolarów). Nie można wykluczyć, że wyniki finansowe za drugie półrocze również okażą się korzystne dla koncernu. Uwzględniając charakter formuł cenowych przewidzianych w długoterminowych kontraktach Gazpromu (modyfikacje cen następują z kwartalnym, sześcio- lub dziewięciomiesięcznym opóźnieniem), efekty znaczących wzrostów na gazowych rynkach spotowych oraz wzrostów cen ropy mogą być widoczne dopiero w kolejnych miesiącach. Ostateczne wyniki będą jednak również uzależnione od skali ewentualnych dalszych ograniczeń w rosyjskim eksporcie gazu do odbiorców europejskich.

Zauważalna w sierpniu nieznaczna zwyżka sprzedaży do odbiorców tzw. dalekiej zagranicy (w stosunku do lipca) to najprawdopodobniej konsekwencja zwiększenia dostaw do Chin rurociągiem Siła Syberii. Sam Gazprom podkreśla, że miesięczne wolumeny eksportu gazu tą magistralą regularnie przekraczają zakontraktowane na ten rok wartości.

Choć komunikaty Gazpromu dotyczące wielkości produkcji i eksportu surowca publikowane są mniej więcej co dwa tygodnie, to dopiero w najnowszym z nich koncern po raz pierwszy od inwazji Rosji na Ukrainę zwrócił uwagę na niski poziom zapełnienia ukraińskich magazynów gazowych. Biorąc pod uwagę potrzeby państw europejskich w zakresie gromadzenia zapasów na nadchodzący sezon grzewczy i systematyczne zmniejszanie podaży przez Gazprom, nie można wykluczyć, że w najbliższym czasie dojdzie do ograniczenia lub wstrzymania eksportu surowca rurociągiem biegnącym przez Ukrainę. Taki scenariusz sygnalizują wprost niektóre rosyjskie media, a oficjalnym pretekstem mogłoby się stać np. wprowadzenie przez UE maksymalnego pułapu cenowego na dostawy gazu z Rosji (rozważane w Brukseli). Całkowite wstrzymanie dostaw rosyjskiego surowca do Europy wpisywałoby się w obserwowaną w ostatnich miesiącach logikę eskalowania kryzysu gazowego przez Moskwę.

W komunikatach na temat wielkości produkcji i wolumenów błękitnego paliwa dostarczanych na poszczególne rynki Gazprom nie ujawnia danych dotyczących wielkości dostaw do odbiorców wewnętrznych. Koncern publikuje jedynie, o ile zmniejszyły się one w kolejnych miesiącach w stosunku do analogicznych okresów ub.r. (w okresie styczeń–sierpień br. spadły o 4,7 mld m3 , czyli o ok. 2,9% r/r). Przy jednoczesnym braku publikacji danych mających być punktem odniesienia nie da się ocenić, ile surowca ostatecznie trafia do odbiorców krajowych, a ile po wydobyciu ulega zniszczeniu. W ostatnich tygodniach w mediach doniesienia sugerujące, że w okolicach stacji kompresorowej Portowaja (która umożliwia eksport surowca z Rosji gazociągiem Nord Stream 1) spalane są znaczące ilości gazu. Ich wartość szacowano na 10 mln dolarów dziennie. Agencja Rystad Energy ocenia, że w Rosji może dochodzić do spalania ok. 4,34 mln m3 surowca na dobę.

osw.waw.pl

W drugiej połowie sierpnia ceny gazu na giełdach europejskich osiągały kolejne rekordy. 26 sierpnia na holenderskim TTF cena kontraktów na następny miesiąc wzrosła przejściowo do ponad 346 euro/MWh, prawie dwukrotnie bijąc dotychczasowy rekord z tygodnia po wybuchu wojny na Ukrainie. Jednocześnie da się zaobserwować niespotykaną do tej pory zmienność cen – jednego dnia, tego samego 26 sierpnia, w ciągu kilku godzin spadły one o ok. 60 euro. Choć od tego czasu także regularnie spadały – ostatniego dnia sierpnia do nieco poniżej 240 euro za MWh – to rynek pozostaje w napięciu, a zbliżająca się zima zwiastuje kolejne wzrosty.

Szalejące ceny coraz mniej odzwierciedlają bieżącą sytuację rynkową – horrendalny rekord osiągnięty został niemal w środku lata, kiedy tradycyjnie zapotrzebowanie utrzymuje się na relatywnie niskim poziomie. Co więcej, pomimo problemów z dostępnością surowca zapełnianie europejskich magazynów postępuje w dość dobrym tempie – średniounijny poziom ich wypełnienia wyniósł pod koniec miesiąca już 80%. Wreszcie: wyraźnie widoczne jest też obniżanie się – w związku z sytuacją na rynku – popytu na gaz w Europie. Według dostępnych danych za pierwsze półrocze br. jego zużycie w krajach członkowskich UE spadło o prawie 12% względem analogicznego okresu roku poprzedniego i o 6,5% w porównaniu ze średnią z ostatnich pięciu lat.

Wszystko to wskazuje na dużą nerwowość na rynku europejskim. Niespotykana zmienność i wysokie ceny odstraszają niektórych jego uczestników, zdarzają się przypadki renomowanych firm odstępujących od wykonania kontraktów i pojawiają się opinie, że handel na europejskich giełdach jest o krok od załamania. Coraz bardziej oczywiste staje się też to, że zapaść potrwa dobrych kilka lat, a Europę czeka więcej niż jedna trudna zima.

Przyczyny

Obecna sytuacja wiąże się z trwającym już od roku i nasilającym się kryzysem, którego końca nie widać. Ceny gazu rosną, a dostępność niezakontraktowanego surowca na świecie spada. Utrzymujące się rekordowe dostawy LNG do Europy oraz większe zakupy surowca przez kraje azjatyckie – Chiny i Japonię – szykujące się do zimy oznaczają, że maleje elastyczność podaży i możliwość przyciągnięcia dodatkowych wolumenów gazu, np. dzięki dalej rosnącym cenom. Tymczasem przed nami wciąż sezon grzewczy i pół roku tradycyjnie wyższego zapotrzebowania oraz potencjalnych skoków konsumpcji w przypadku silnych i/lub długotrwałych mrozów. Problemy i niepokój na rynku podsycane są w dużym stopniu niekończącą się wojną na Ukrainie i wrogimi wobec UE działaniami Moskwy. Rosja jednoznacznie wykorzystuje dostawy gazu jako broń w wojnie ekonomicznej z Europą. Gazprom od roku obniża eksport do UE, a od wiosny jego spadki są coraz bardziej zauważalne. Ostatnio dostawy ustały nie tylko do tych firm i państw, które odmówiły uiszczenia płatności za gaz w rublach (Polska, Bułgaria, Finlandia, Dania, Holandia), lecz także – w związku z niesprecyzowanymi problemami z wypełnianiem kontraktu – do francuskiej Engie. Po znaczących ograniczeniach przesyłu przez Ukrainę i całkowitym zaprzestaniu używania rurociągu jamalskiego (maj br.) od czerwca rosyjski koncern zmniejsza dostawy Nord Streamem. W ostatnich tygodniach wykorzystanie szlaku nie przewyższało 20% jego mocy, a na okres 31 sierpnia – 2 września Gazprom ogłosił nieplanowane całkowite wstrzymanie przesyłu, jako pretekst wykorzystując problemy techniczne w stacji kompresorowej Portowaja (szerzej zob. Gazprom zapowiada czasowe wstrzymanie Nord Streamu 1; kolejne problemy KTK). W warunkach „ciasnego rynku” każde ograniczenie eksportu z Rosji będzie odbijać się na sytuacji rynkowej. Jednocześnie niepokój – i ceny – podsycać może utrzymywanie niepewności co do ciągłości i poziomu dostaw. Gry Moskwy będą stawały się coraz bardziej odczuwalne wraz ze wzrostem zapotrzebowania na surowiec w Europie i wchodzeniem przez nią w sezon grzewczy. Moskwa jest gotowa w pełni to wykorzystywać.

Trudności na europejskim rynku tego lata spotęgowała fala upałów, która przyniosła wzrost zapotrzebowania na energię (potrzebną m.in. do chłodzenia). Wysokie temperatury i susza skutkowały też niespotykanym obniżeniem poziomu wody w tamtejszych rzekach, co ograniczyło możliwość wykorzystania transportu rzecznego do przesyłu surowców energetycznych (m.in. węgla w Niemczech – por. Niemcy: problemy z logistyką węgla kamiennego). Wreszcie: przedłużają się w dużej części niespodziewane problemy techniczne elektrowni atomowych we Francji – nie pracują aż 32 ze wszystkich 56 obiektów tego typu. Tym samym produkcja energii tą metodą jest najniższa od 30 lat, rośnie wykorzystanie innych jej źródeł (w tym gazu), a kraj pierwszy raz od dekady stał się importerem elektryczności, zamiast – tak jak zwykle – sprzedawać ją za granicę i pomagać stabilizować sytuację na europejskim rynku energetycznym.

Skutki

Narastający, niespotykany kryzys gazowy coraz bardziej dotyka europejskie gospodarki i społeczeństwa, pogłębiając kryzys ekonomiczny w UE. Szczególnie wyraźnie widać to w sektorach gazochłonnych. Wytwórcy nawozów ogłaszają kolejne ograniczenia produkcji lub wstrzymywanie niektórych linii produkcyjnych (norweska Yara, polskie Azoty czy litewska Achema). Według szacunków ICIS ma to dotyczyć do 70% nawozów wytwarzanych w Europie, co już odbija się na rynku żywności. Spadki produkcji i wzrosty cen dotyczą też innych rynków, m.in. stali (ostatnie podwyżki ogłoszone przez ArcelorMittal) i aluminium. Wielokrotnie wyższe ceny gazu przyczynią się również do bankructw, ubiegania się przez część firm o wsparcie państwowe (por. apel Uniperu o zwiększenie pomocy o 4 mld euro) i przenoszenia produkcji poza Europę. Tym samym widoczny do tej pory spadek zapotrzebowania na ten surowiec (np. w przypadku niemieckiego przemysłu tylko w lipcu o 21% r/r) wiąże się w dużej mierze nie z działaniami strukturalnymi, ale z destrukcją popytu i szkodami dla gospodarek państw unijnych.

Sytuacja na rynku gazu jest też jednym z istotniejszych czynników napędzających kryzys na rynku energetycznym oraz przyczynia się do coraz większych problemów na rynkach innych surowców – w tym węgla i ropy. Ceny energii elektrycznej w państwach UE również biją kolejne rekordy (29 sierpnia w Niemczech kontrakty na następny rok osiągnęły zawrotną cenę 1000 euro/MWh) oraz są wyjątkowo zmienne (w ciągu kilku dni spadły o połowę). Potęguje to problemy ekonomiczne i jest coraz trudniejsze dla gospodarstw domowych. Według wypowiedzi medialnych prezesa głównego włoskiego stowarzyszenia przemysłowców Confindustria obecny szok na rynkach energetycznych niesie zagrożenie dla 20 tys. firm i 370 tys. miejsc pracy w kraju. Skokowo (i nierównomiernie w UE) rosną rachunki gospodarstw domowych, bankrutują kolejni dostawcy energii, a państwa członkowskie wdrażają indywidualnie kolejne działania ochronne mające ulżyć najbardziej poszkodowanym.

Planowane działania

Skala kryzysu, jego coraz powszechniejszy charakter oraz brak perspektyw jego wyhamowania sprawiają, że problemy energetyczne stają się jednym z kluczowych wyzwań dla Europy i intensyfikują dyskusje na temat możliwych przeciwdziałań. 29 sierpnia strukturalne reformy rynku elektryczności i interwencję kryzysową zapowiedziała przewodnicząca KE Ursula von der Leyen. Komisarz ds. energii Kadri Simson jeszcze w lipcu zadeklarowała, że KE przedstawi w październiku analizę dostępnych rozwiązań, a propozycja ustawodawcza powinna być gotowa w 2023 r. Aby uzgodnić możliwe do podjęcia na poziomie unijnym działania prezydencja czeska zwołała na 9 września nadzwyczajną radę energetyczną. Coraz powszechniejsze stają się wezwania do zniesienia powiązań pomiędzy cenami gazu i energii elektrycznej (po Hiszpanii i Włochach ostatnio apelują o to Austria, Belgia i Czechy, a zainteresowane takim rozwiązaniem przejawiają Francja i Niemcy) oraz wprowadzenie limitu cen gazu, a możliwe, że także prądu.

Regulowanie cen miałoby ograniczyć katastrofalne skutki ekonomiczno-społeczne ich wzrostów. Jednocześnie wyzwaniem pozostaje, jak wprowadzić niezbędne – jak się wydaje – reformy. Jedne z największych obaw dotyczą tego, że w przypadku ustanowienia limitu cen zniknąłby naturalny bodziec do – kluczowego dla przetrwania kryzysu i odrodzenia po nim gospodarek – zmniejszenia zużycia energii i gazu (czego przykładem jest rosnąca konsumpcja w Hiszpanii, która w maju wdrożyła takie ograniczenia w odniesieniu do cen gazu).

osw.waw.pl