niedziela, 20 grudnia 2020


Substancje zaliczane do grupy tzw. nowiczoków to środki paraliżująco-drgawkowe (neurotoksyny) tzw. czwartej generacji, które należą do najbardziej toksycznych substancji chemicznych na świecie. Jeden gram substancji teoretycznie wystarczy do zabicia kilku tysięcy osób. Rosja, która jest stroną Konwencji o zakazie broni chemicznej (CWC), nie może posiadać żadnych substancji chemicznych do celów bojowych. W 2017 r. ogłosiła, że zakończyła niszczenie arsenałów broni chemicznej z czasów ZSRR, co potwierdziła OPCW, nadzorująca przestrzeganie Konwencji. Rosja jednak nigdy oficjalnie nie przyznała, że w ZSRR prowadzone były prace nad nowiczokami. Dlatego substancje te, chociaż zakazane Konwencją, nie zostały objęte kontrolą organizacji. Dopiero po zamachu w Salisbury lista kontrolowanych substancji została uzupełniona, co może ułatwiać OPCW np. przeprowadzenie inspekcji w Rosji.

Dwukrotne użycie nowiczoka wskazuje, że Rosja albo nie ujawniła całości swojego programu broni chemicznej, albo wznowiła nad nim prace. Nie wiadomo, jakimi ilościami zakazanej substancji bojowej dysponuje. Brak oficjalnych informacji na ten temat stwarza też problem z przypisaniem odpowiedzialności rosyjskim władzom w sytuacji użycia tej broni do zamachów. Mimo to jej wykorzystanie najprawdopodobniej odbywa się za zgodą najwyższych władz Rosji, ponieważ nowiczoki mogą być wyprodukowane jedynie w państwowych laboratoriach. Do takich wniosków doszły np. brytyjskie służby po ataku w Salisbury oraz UE po zamachu na Nawalnego.

Posługując się bronią chemiczną, rosyjskie władze mogą próbować osiągnąć kilka celów jednocześnie – zastraszyć przeciwników politycznych i podważyć stabilność systemu bezpieczeństwa opartego na normach prawa międzynarodowego, wspartego środkami budowy zaufania. Badają też reakcję NATO, UE i USA, aby na tej podstawie podejmować decyzje o kolejnych działaniach wymierzonych w Zachód.

Użycie broni chemicznej na terenie Wielkiej Brytanii w 2018 r. było z formalnego punktu widzenia atakiem przy użyciu broni masowego rażenia na terytorium NATO. Po ataku w Salisbury Sojusz zmniejszył wielkość rosyjskiej misji przy NATO z 30 do 20 osób i wydalił z niej siedmiu dyplomatów. Większość państw Sojuszu także zdecydowała się na wydalenie pracowników rosyjskiego korpusu dyplomatycznego. USA dodatkowo nałożyły na Rosję sankcje gospodarcze i finansowe.

Ponieważ do kolejnego użycia broni chemicznej doszło na terytorium Rosji, można zakładać, że działania podjęte po ataku w Salisbury wpłynęły na rosyjskie kalkulacje. Jednocześnie fakt, że Rosja po raz kolejny użyła substancji bojowej, już po jej wpisaniu przez OPCW na listę kontrolowanych substancji, może być jasnym sygnałem dla Zachodu i NATO. Rosja wskazuje, że dysponuje bronią chemiczną i jest gotowa jej dalej używać, łamiąc prawo międzynarodowe. Gdyby chodziło jedynie o zastraszanie rosyjskiej opozycji, równie skuteczne byłoby przeprowadzenie zamachu innymi metodami.

pism.pl