piątek, 1 stycznia 2021


14 września 1979 roku wieczorem afgańskie media podały komunikat, że Przewodniczący Rady Rewolucyjnej Demokratycznej Republiki Afganistanu Mohammad Taraki zmarł po „krótkiej i ciężkiej chorobie”. Rzeczywiście Taraki umarł szybko, bo w ciągu zaledwie piętnastu minut. Jednak przyczyną śmierci nie była choroba ale poduszka, którą go uduszono.

Kiedy przestał dawać oznaki życia, trzej napastnicy zawinęli jego ciało w koc i wywieźli na cmentarz, gdzie je pochowali. Tak zginął jeden z afgańskich komunistycznych przywódców. Mord wywołał zdecydowanie gniewną reakcję sekretarza generalnego KPZR Leonida Breżniewa, który w takich słowach wypowiedział się o zleceniodawcy tego zabójstwa: „Co za kanalia z tego Amina, żeby mordować człowieka, z którym dokonał rewolucji.” Najprawdopodobniej zabicie M. Tarakiego od 1951 roku agenta KGB o kryptonimie „Nur”, spowodowało zmianę u sowieckiego przywódcy, dotychczasowego sceptycznego stosunku do ewentualnej zbrojnej interwencji w Afganistanie. Breżniew uświadomił sobie, że sytuacja wymyka się spod kontroli rządu w Kabulu, a jej ustabilizowanie wymaga pozbycia się obecnego lidera LDPA Hafizullaha Amina. Sowieckiemu przywódcy wydawało się, że zmiana komunistycznego lidera i użycie niewielkiego liczebnie kontyngentu, przywróci w Afganistanie spokój i porządek. Przyszłość pokazała, że był w błędzie.

Komuniści afgańscy zdobyli władzę w wyniku zamachu stanu, dokonanego 27 kwietnia 1978 roku. Co ciekawe, odbyło się to bez jakiejkolwiek pomocy sowieckiej (sowieci byli jednak o nim poinformowani min. przez agenta KGB, afgańskiego oficera Sajeda Galabzoja kryptonim „Mamad”). Szybko okazało się, że fakt ten stał się krokiem milowym w kierunku destabilizacji państwa. W strukturach Ludowo-Demokratycznej Partii Afganistanu toczył się zażarty konflikt wewnętrzny pomiędzy dwoma frakcjami „Parczam”(Sztandar) i „Chalk”(Lud). Kadrami Parczamu, które stanowili głównie intelektualiści działający na terenach miejskich, kierował wywodzący się z jednej z najbogatszych rodzin w Kabulu Babrak Karmal będący jednocześnie od połowy lat 50 agentem KGB występującym pod kryptonimem „Marid”. Z kolei członkami frakcji „Chalk" byli na ogół mieszkańcy prowincji, ludzie nieco gorzej wykształceni, a nierzadko analfabeci. Oba odłamy LDPA zgadzały się co do tego, że w Afganistanie konieczne jest rozpoczęcie budowy systemu komunistycznego. Spór dotyczył metod, jakie należało zastosować, by ów cel osiągnąć. 

Intelektualiści z Parczamu zamierzali proces budowy komunistycznego społeczeństwa rozciągnąć w czasie tak, aby wprowadzane zmiany nie doprowadziły do wybuchu masowych protestów. Brali także pod uwagę możliwość rezygnacji z marksistowskich pryncypiów, do czego namawiali ich zresztą sowieci. Zupełnie inny koncept działań mieli chalkowcy, którzy co warto nadmienić, wygrali wewnątrzpartyjną rywalizację. Ich przywódcy Mohammad Taraki i Hafizullah Amin szczególną admiracją darzyli Lenina, Stalina, Mao i Pol Pota. Ta fascynacja przełożyła się również na metody, po jakie zdecydowali się sięgnąć, by wcielić w życie zbrodniczą komunistyczną utopię. Paradoksalnie z dużą dozą krytycyzmu, działaniom tym przyglądali się towarzysze znad północnej granicy. Breżniew i jego otoczenie byli zaniepokojeni radykalizmem posunięć afgańskich komunistów. Budziły one zresztą naturalny sprzeciw w tradycjonalistycznym i głęboko religijnym społeczeństwie Afganistanu. Władze w Kabulu chcąc zdusić w zarodku jakąkolwiek opozycję, rozpętały kampanię masowego terroru. Każdego, kogo uznano za potencjalnego albo rzeczywistego przeciwnika, pozbawiono wolności, torturowano i mordowano. Prym w tych działaniach wiodła afgańska służba bezpieczeństwa KAM (potem AGSA a następnie KHAM). Okazało się, że nawet użyte tak drastyczne środki, nie są w stanie zahamować spontanicznie rozwijającego się antykomunistycznego ruchu oporu. Szeregi partyzantki zaczęły się rozrastać i przechodzili do niej nawet żołnierze armii rządowej. 

Postępujący proces rozkładu aparatu państwowego spowodował, że przywódcy Afganistanu zaczęli coraz natarczywiej domagać się od Moskwy sowieckiej interwencji wojskowej. Presja w tej kwestii rosła wraz z tym, jak zbrojna opozycja rozszerzała swe wpływy w poszczególnych rejonach kraju. Takim dramatycznym wydarzeniem obnażającym słabość komunistycznych władz i zapowiadającym ich rychły upadek było powstanie, jakie wybuchło w Heracie 15 marca 1979 roku. Tego dnia, uzbrojony w kije, noże i dzidy tłum zaatakował instytucje komunistycznego reżimu zabijając jego przedstawicieli, a także członków ich rodzin. Zginęło wtedy także trzech (przebywających w mieście) sowieckich doradców. Taki los stał się min. udziałem majora Nikołaja Bizjukowa, doradcy wojskowego przy 17 afgańskiej dywizji piechoty. Informacje o tych wydarzeniach szybko dotarły na Kreml. Ówczesny premier ZSRR A. Gromyko był wściekły, bowiem afgańscy sojusznicy starali się podczas rozmów ukryć prawdę o skali antyrządowego powstania. 

Sytuację w kraju dodatkowo komplikował fakt coraz bardziej ostrego konfliktu, jaki narastał pomiędzy dwoma przywódcami LDPA Hafizullahem Aminem a Mohammadem Tarakim. Zwycięsko z tego starcia wyszedł H. Amin, nakazując zabójstwo swego rywala. Leonid Breżniew uznał wtedy, że zakpił on sobie z sowieckiego kierownictwa, które przestrzegało go przed tego typu posunięciami. Przywódcy ZSRR, wspierający rządy LDPA i nie mający wpływu na politykę prowadzoną przez tę partię w Afganistanie, doszli do przekonania, że postępująca destabilizacja w tym kraju wymaga podjęcia bardziej zdecydowanych działań. 

Wybór opcji w istocie był niewielki. Albo kontynuacja dotychczasowej polityki, polegającej na udzielaniu pomocy politycznej, gospodarczej i militarnej znajdującej się przy władzy ekipie, przy jednoczesnym pogodzeniu się z faktem jej prawdopodobnego upadku i zwycięstwa islamistów. Albo obalenie obecnego niesterowalnego, radykalnego, komunistycznego przywódcy i zastąpienie go w drodze zamachu stanu czy zbrojnej interwencji uległym, ale i bardziej umiarkowanym. Sowieci obawiali się, że powstała w odpowiedzi na ideologiczne zacietrzewienie ich sojuszników zbrojna opozycja, na fali sukcesu islamskiej rewolucji w Iranie, przejmie władzę w Afganistanie i będzie oddziaływać na sowieckie republiki środkowoazjatyckie, co mogłoby zapoczątkować tendencje dezintegracyjne w ZSRR. Im bardziej kurczyły się terytoria, nad którymi rząd w Kabulu zachowywał kontrolę, tym w łonie sowieckiego kierownictwa rosła w siłę frakcja zwolenników militarnej interwencji w Afganistanie. Początkowo należeli do niej szefowie KGB Władimir Kriuczkow i Jurij Andropow. Potem dołączył do nich jeszcze minister obrony narodowej ZSRR Dymitr Ustinow. Do przeciwników wkroczenia wojsk ZSRR do Afganistanu należał szef sztabu generalnego generał Nikołaj Ogarkow. Optował on zdecydowanie za użyciem rozwiązań o charakterze politycznym wskazując, że armia sowiecka potratowana zostanie przez Afgańczyków jako siła okupacyjna i wroga, co wplącze ZSRR w wewnątrzafgański konflikt. Te argumenty nie trafiły do przekonania początkowo wahającym się dygnitarzom Andriejowi Gromyce i Leonidowi Breżniewowi. Ten ostatni, 6 grudnia 1979 roku na posiedzeniu Biura Politycznego KPZR zaakceptował wniosek szefa KGB i ministra obrony narodowej o przerzucenie do Afganistanu 500-osobowego oddziału specjalnego GRU. Dwa dni później, podczas spotkania u Leonida Breżniewa podjęto decyzję o przygotowaniu dwóch alternatywnych koncepcji działań w Afganistanie. W ramach pierwszej, miano dokonać przewrotu i obalić rząd H. Amina przy pomocy KGB. W drugim przypadku miało się to odbyć w wyniku interwencji zbrojnej armii sowieckiej. 12 grudnia, po konsultacjach z funkcjonariuszami placówki kabulskiej KGB stało się jasne, że przeprowadzenie zamachu stanu siłami tylko służb specjalnych, nie będzie możliwe. W grę wchodził zatem już tylko wariant inwazji.

superhistoria.pl