środa, 22 maja 2024


W listopadzie /2022 - red./ portal The Bell ujawnił jednak, że założycielem Rybara jest 31-letni tłumacz wojskowy, Michaił Zwinczuk. Wcześniej był pracownik służby prasowej rosyjskiego Ministerstwa Obrony. Jego najbliższym współpracownikiem miał być Denis Szczukin, programista z Moskwy.

W tym czasie między prokremlowskimi blogerami wojskowymi a zwierzchnikiem sił zbrojnych generałem Walerijem Gierasimowem doszło do otwartego konfliktu. Gierasimow był wściekły, bo korespondenci krytykowali ruchy armii. Choć współpraca między nimi a Ministerstwem Obrony była regularna, blogerzy pozwolili sobie na niezależność wobec przekazów z armii.

W efekcie Gierasimow zwrócił się do Roskomnadzoru (Federalna Służba ds. Nadzoru w Sferze Łączności, Technologii Informacyjnych i Komunikacji Masowej) z oficjalnym żądaniem sprawdzenia wpisów dziewięciu korespondentów wojskowych. Urzędnicy mieli się im przyjrzeć pod kątem „dyskredytowania” Sił Zbrojnych FR. Gdyby udowodniono im winę, groziłoby im nawet więzienie.

W oświadczeniu Gierasimow wskazał, kogo należy monitorować. Wymieniono: Igora Striełkowa, Siemiona Pegowa (kanał WarGonzo), Jurija Podolaka, Vladlena Tatarskiego, Siergieja Mardana, Igora Dimitriewa, Kristinę Potupczik, oraz autorów kanałów GreyZone i Rybar.

Blogerzy odebrali to jako niezasłużony atak, nie pierwszy zresztą, bo spór nabrzmiewał przynajmniej od września. Jednym ze skutków wszystkich tych zdarzeń było ujawnienie się Zwinczuka. Przyznał, że to on stoi za kanałem Rybar, a nawet udzielił wywiadu prywatnej rosyjskiej telewizji RTVI.

Dość szczegółowo opisał, jak funkcjonuje cały projekt. Jego słowa (nawet gdy zachowamy do nich dystans, Zwinczuk na pewno nie mówi pełnej prawdy o swojej działalności) dają znaczący wgląd w mechanizmy rosyjskiej wojny informacyjnej.

Przede wszystkim stwierdzenie, że Zwinczuk to były tłumacz wojskowy, w żadnej mierze nie oddaje jego przeszłości. To zawodowy oficer. Ukończył Akademię Wojskową Ministerstwa Obrony FR, a potem trafił do służb specjalnych. Był dowódcą grupy wywiadowczej. Potem, jak to opisał, zajmował się „pracą informacyjną i analityczną”. Może to oznaczać, że pracował także dla rosyjskiego wywiadu. Oficjalnie jako tłumacz służył w Syrii. Następnie pracował w służbach prasowych ministerstwa obrony. W 2019 roku miał przejść na emeryturę wojskową. I, jak zapewnia, wtedy właśnie rozpoczął „samodzielną” działalność informacyjna. Jednak „Rybara” założył w 2018 roku, czyli gdy był jeszcze czynnym oficerem.

Zwinczuk przyznał również, że w latach 2020-2021 (a właściwie do rozpoczęcia wojny w Ukrainie, jak pokazują archiwa internetowe) był felietonista portalu RIA FAN, należącego do grupy Jewgienija Prigożina. Zapewnił przy tym, że pracował tam jako niezależny ekspert, który od czasu do czasu wysyłał do redakcji swoje teksty.

(...)

20 grudnia prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin wydał dekret, którym powołał „grupę roboczą do spraw zapewnienia interakcji między władzami publicznymi i organizacjami w kwestiach szkolenia mobilizacyjnego, ochrony socjalnej i prawnej obywateli Federacji Rosyjskiej, biorących udział w specjalnej operacji wojskowej oraz członków ich rodzin". W skład grupy weszli rosyjscy deputowani, wysocy urzędnicy i kilku „dziennikarzy”, zapewne rekrutujących się z grona najbardziej zaufanych. Wśród nich — Michaił Zwinczuk. Tym samym mit jego niezależności prysł bezpowrotnie.

oko.press

Założyciel powiązanego z Kremlem kanału Rybar na Telegramie Michaił Zwinczuk udzielił nietypowo publicznego wywiadu, w którym skrytykował Ministerstwo Obrony Rosji (MON) i spekulował na temat możliwych zmian w MON. 18 maja Zwinczuk udzielił wywiadu rosyjskojęzycznej placówce RTVi  skupiającej się na diasporze, który koncentrował się na zastąpieniu byłego rosyjskiego ministra obrony i obecnego sekretarza Rady Bezpieczeństwa Rosji Siergieja Szojgu oraz korupcji w rosyjskim Ministerstwie Obrony. Zwinczuk skarżył się na biurokratyczne problemy rosyjskiego MON i twierdził, że niedawno mianowany minister obrony Rosji Andriej Biełousow będzie musiał rozpocząć wprowadzanie „pozytywnych zmian” w MON w ciągu trzech miesięcy, zanim ludzie „zaczną zadawać pytania”. Zwinczuk twierdził, że Biełousow prawdopodobnie zastąpi byłego wiceministra obrony Rosji Rusłana Tsalikowa, który podobno złożył Szojgu rezygnację na tydzień przed zastąpieniem Szojgu, ponieważ Calikow był „prawą ręką Szojgu”, a nie Biełousowa. Zwinczuk oświadczył także, że na swoich stanowiskach pozostaną wiceminister obrony Rosji Tatiana Szewcowa oraz wiceminister obrony Rosji i szef Głównego Zarządu Wojskowo-Politycznego MON Rosji Wiktor Goremykin. Rosyjskie źródło informacji, które wcześniej rzetelnie informowało o zmianach w rosyjskim dowództwie wojskowym, stwierdziło 14 maja, że ​​Szewcowa prawdopodobnie jednak zrezygnuje. Zwinczuk oświadczył, że posiada informację, że wiceminister obrony Rosji generał pułkownik Yunus-Bek Jewkurow opuści stanowisko, aby stanąć na czele Korpusu Afrykańskiego MON, a jego miejsce zajmie szef Zarządu Głównego Żandarmerii Wojskowej Rosji Siergiej Kuralenko.

Jeżeli Kreml pozwoli wybranym prominentnym rosyjskim milbloggerom na nasilenie krytyki wobec rosyjskiego MON, może wzrosnąć presja społeczna na rzecz reform, które – jeśli zostaną wdrożone – wesprą rosyjski wysiłek wojenny na Ukrainie. Rosyjskie Ministerstwo Obrony przyznało /.../ w szczególności Zwińczukowi w grudniu 2023 r. za jego wysiłki na rzecz edukacji wojskowo-patriotycznej i pracy wojskowo-politycznej na rzecz rosyjskiej armii, a prezydent Rosji Władimir Putin przyznał Zwińczukowi rosyjski Order Zasługi dla Ojczyzny II klasy w listopadzie 2023 r. ISW w dalszym ciągu ocenia, że ​​przyznanie przez Kreml nagrody Zwinczukowi, którego kanał na Telegramie według stanu na 18 maja miało ponad 1,2 miliona obserwujących, było prawdopodobnie częścią szerszych wysiłków mających na celu przejęcie kontroli i przejęcie często krytycznej przestrzeni informacyjnej rosyjskich milblogerów. Rosyjscy milbloggerzy w dużej mierze ograniczyli swoją osobistą krytykę pod adresem Szojgu i rosyjskiego szefa Sztabu Generalnego, generała armii Walerego Gerasimowa po zbrojnym buncie Grupy Wagnera w czerwcu 2023 roku. Być może Zwinczuk próbuje wykorzystać swój publiczny wywiad do oceny reakcji Kremla na krytyczne głosy po zastąpieniu Szojgu na Biełousowa. Biorąc jednak pod uwagę powiązania Zwińczuka z Kremlem, Kreml mógł zlecić Zwińczukowi publiczną krytykę rosyjskiego MON, dyktując jednocześnie treść i dotkliwość jego wypowiedzi, co może wyznaczać akceptowalną granicę krytyki pod adresem MON. Jakiekolwiek ewentualne zezwolenie Kremla na wzmożoną krytykę rosyjskiego MON ze strony rosyjskich milbloggerów mogłoby doprowadzić do reform biurokratycznych, które poprawią skuteczność rosyjskich wysiłków wojennych na Ukrainie, zwłaszcza w połączeniu z zamiarami Biełousowa i Putina dotyczącymi mobilizacji rosyjskiej gospodarki i bazy przemysłu obronnego (DIB) do wspierania  przedłużającej się wojny na Ukrainie i ewentualne przygotowanie się do przyszłej konfrontacji z NATO.

understandingwar.org

(...) rosyjska dezinformacja jest jak matrioszka – przykrywa prawdę kolejnymi warstwami kłamstw. Według zespołu Antibot4Navalny powiązania między kontami na X, które biorą udział w tej akcji, także przypominają drewnianą lalkę, w której znajdują się kolejne lalki coraz mniejszych rozmiarów. Stąd nadana przez zespół nazwa kampanii – „Matrioszka”.

Pierwsze, co widzimy, to duża lalka – komentarz konta A proszący o sprawdzenie fejka podanego przez konto B – mniejszą lalkę. Następnie okazuje się, że konto B także prosiło o sprawdzenie innego fejka podanego przez jeszcze mniejszą lalkę – konto C. Może się okazać, że konto C także kiedyś prosiło o sprawdzenie jeszcze innego fejka podanego przez konto D itd., itd.

Z przekazanych nam danych Antibot4Navalny wynika, że najdłuższy taki ciąg łączył ze sobą sześć różnych profili. Może pojawić się pytanie – jaki jest cel tak złożonych kombinacji? Przecież równie dobrze jeden zespół kont mógłby tylko podawać fałszywe informacje, a drugi wyłącznie prosić o ich sprawdzenie. 

Według Antibot4Navalny potencjalny powód to ochrona kont przed zawieszeniem za publikowanie samych fałszywych informacji. Niewykluczone jednak, że celem jest zdobywanie obserwatorów zainteresowanych sprawdzaniem fałszywych informacji, a potem karmienie ich fejkami. Możliwe także, że autorzy akcji chcą przekonywać, że skoro te same osoby obalają fałszywe informacje i je podają, to nie wiadomo już, co jest prawdą.

Do prowadzenia kampanii dezinformacyjnych bywają używane fałszywe lub skradzione konta sterowane zarówno przez programy komputerowe (boty), jak i przez prawdziwe osoby (trolle). Przykładowo we wspomnianą akcję „Sobowtór” zaangażowane były boty podszywające się pod znane media. W przypadku „Matrioszki” również można podejrzewać, że mamy do czynienia z siecią fałszywych lub skradzionych profili.

(...)

Narzędzie AI Detector firmy Hive wykazuje, że zdjęcia profilowe niektórych z tych kont są wygenerowane przez sztuczną inteligencję (1, 2, 3). Poza tym niektóre mogą być wykradzione lub kupione – Antibot4Navalny zauważył, że jeden profil, który zaczął podawać fałszywe informacje, był niedługo przedtem wystawiony na sprzedaż.

O tym, że kontami kierują prawdziwe (być może zatrudnione do tego) osoby, a nie – programy, świadczy analiza ich aktywności. Jak ustalił na podstawie ponad 2000 wpisów zespół Antibot4Navalny, przerwy między wpisami jednego konta wynoszą najczęściej 45 sekund, gdy w przypadku prowadzonej przez boty kampanii „Sobowtór” wynosiły one maksymalnie 6 sekund. 

Ponadto zaangażowane w kampanię konta są aktywne często między 9:00 a 17:00, czyli w typowych godzinach pracy.

Nietrudno poznać, że profile zaangażowane w kampanię „Matrioszka” sprzyjają Kremlowi. Wystarczy spojrzeć na przykłady podawanych przez nie fałszywych informacji, które opisał AFP Factuel: ukraiński artysta przeciął wieżę Eiffla, graffiti w Los Angeles i Paryżu wyśmiewa Wołodymyra Zełenskiego, Ukrainiec zrabował katakumby w Paryżu itp. Takie materiały mają psuć wizerunek Ukraińców lub udowadniać niechęć Zachodu do Ukrainy.

(...)

Na przykład fałszywa opowieść o Ukraińcach, którzy próbowali wyłudzić okup od rodziny osoby porwanej przez Hamas, była przedstawiona jako wiadomość niemieckiego radia WDR 1. Z kolei niepotwierdzona w żadnym innym źródle informacja o ukraińskim artyście, który wszczął awanturę podczas wystawy w Berlinie, przypominała materiał dziennika „Berliner Zeitung”.

O rosyjskim pochodzeniu wpisów świadczy jednak nie tylko sprzyjająca Rosji tematyka, lecz przede wszystkim wpadki językowe. Przykładowo wpis promujący fałszywą informację o graffiti przedstawiającym pluskwę zawierał zamiast angielskiego słowa „bedbug” rosyjskie „klop”. 

W innym miejscu nazwisko „Zełenska” przetłumaczono nie jako „Zelenska” tylko „Zelens-Koy” (rosyjski dopełniacz rodzaju żeńskiego). Z kolei angielskie słowo określające ukrytą wiadomość w jakimś materiale, a dosłownie oznaczające jajo wielkanocne, przetłumaczono nie jako „easter egg”, lecz jako „paschalka”, co także jest słowem rosyjskim.

(...)

Być może osoby odpowiedzialne za kampanię „Matrioszka” chcą wykorzystać w praktyce żartobliwe prawo Brandoliniego inaczej zwane „zasadą asymetrii bzdur”. W oryginale podanym przez włoskiego programistę Alberto Brandoliniego brzmi ono: „Ilość energii potrzebna do obalenia bzdury jest o rząd wielkości większa niż ilość energii potrzebnej do jej wyprodukowania”.

Gdy bzdur do wyjaśnienia będzie zbyt wiele, może nam zabraknąć sił i środków. Antibot4Navalny ostrzega, że w każdej chwili liczba zgłoszeń kierowanych do fact-checkerów może zostać zwiększona dziesięciokrotnie. Wystarczą do tego kolejne fałszywe konta i odpowiednia moc obliczeniowa, a to stosunkowo tanie i łatwo dostępne zasoby. 

demagog.org.pl