poniedziałek, 21 listopada 2022


Kreml pozwolił stale rosnącej nieformalnej społeczności milbloggerów zdobyć quasi-oficjalne, ale niezależne stanowisko, pomimo nasilających się wewnętrznych represji i cenzury. Kreml historycznie rozpowszechniał swoją narrację państwową za pośrednictwem rosyjskich placówek federalnych, telewizji i mediów drukowanych, ale pozwalał wysoce indywidualistycznej i często krytycznej społeczności milbloggerów przedstawiać własne narracje dotyczące tej wojny. Społeczność milbloggerów składa się z szerokiej gamy postaci, od tych, którzy wspierają Kreml, krytykując rosyjskie dowództwo wojskowe, po tych, którzy bezpośrednio obwiniają prezydenta Rosji Władimira Putina za konsekwentne niepowodzenia militarne Rosji na Ukrainie. To, że Kreml toleruje społeczność miblogerów, jest zdumiewające, biorąc pod uwagę cenzurę innych, bardziej tradycyjnych mediów, w tym mediów opozycyjnych i zagranicznych.

Rosyjscy blogerzy nie są jedynie cheerleaderkami na czas wojny – wyłaniają się jako grupa o wyraźnym głosie w Rosji. Milbloggerzy oferują wysoce nieformalną platformę, która radykalnie różni się od ustrukturyzowanej prezentacji wojny rosyjskiego Ministerstwa Obrony. Milbloggerzy w większości publikują autorskie treści na rosyjskich platformach społecznościowych, takich jak Telegram, VK i RuTube, w swobodny i przystępny sposób. Większość wybitnych blogerów albo działa na pierwszej linii frontu, albo ma źródła w rosyjskich strukturach wojskowych, co pozwala im formułować oceny na podstawie relacji z pierwszej ręki, niezależnych od informacji MON i cenzury.

Milbloggerzy nie są jednak w pełni oddzieleni od rosyjskiego rządu. Na przykład rosyjski portal śledczy The Bell ujawnił, że twórca jednego z najbardziej wpływowych rosyjskich kanałów Telegram, Rybar, jest byłym pracownikiem służby prasowej rosyjskiego MON. Inni milbloggerzy to korespondenci rosyjskich mediów państwowych, takich jak  Komsomolskaja Prawda, Ria i RiaFan  gdzie podtrzymują swoje wysoce uparte relacje z wojny, a nawet oferują zalecenia dotyczące poprawy prowadzenia rosyjskiej kampanii wojskowej. Niektórzy pełnomocnicy z okupowanych obwodów donieckiego i ługańskiego działają również jako blogerzy, ponieważ wyrażają swoje opinie, dzielą się analizami innych blogerów i rozpowszechniają materiały z linii frontu niezależnych od Kremla i często sprzecznych z oficjalnymi liniami MON i Kremla.

Wybrani milbloggerzy zajmują teraz oficjalne stanowiska na Kremlu. Putin wypromował kilku wybitnych blogerów z dużą liczbą obserwujących, aby dotrzeć do nacjonalistycznego elektoratu, do którego przemawiają, a co najważniejsze, aby zapobiec zwróceniu się tej grupy przeciwko putinizmowi. Putin mianował 20 listopada wybitnego rosyjskiego blogera i korespondenta Komsomolskiej Prawdy Aleksandra (Saszę) Kotsa jako członka Rosyjskiej Rady Praw Człowieka (...). Putin spotkał się indywidualnie z kilkoma rosyjskimi blogerami i zaprosił ich na swoje przemówienie aneksyjne 30 września. Zaręczyny Putina z tymi blogerami nie złagodziły jednak ich komentarzy na temat wojny. Nadal krytykują rosyjski wysiłek wojenny, a zwłaszcza rosyjskie Ministerstwo Obrony, nawet gdy Putin ich broni i promuje.

Niektórzy rosyjscy blogerzy mają bliskie powiązania z wybitnymi ideologami nacjonalistycznymi. Nacjonalista i były członek rosyjskiej Dumy Państwowej Zachar Prilepin (znany z utworzenia batalionu ochotniczego w okupowanym obwodzie donieckim w 2017 r.) i założyciel współczesnej Partii Narodowo-Bolszewickiej Eduard Limonow podobno celebrowali sławnego blogera Siemiona Pegowa (znanego pod pseudonimem WarGonzo). Milbloggerzy udostępniają również podcasty z szeroko znanymi rosyjskimi neonacjonalistami, takimi jak Alexander Dugin i sowiecka osobowość telewizyjna z czasów pieriestrojki, Alexander Lyubimov. Przynależność i wzajemna promocja milbloggerów z tymi postaciami sprzyjają maksymalistycznemu celowi pełnej rosyjskiej supremacji na Ukrainie w przestrzeni informacyjnej. Dugin nawet bezpośrednio obwiniał Putina za niepowodzenia militarne Rosji po wycofaniu się Rosji z miasta Chersoniu, w rzeczywistości krytykując Putina za to, że nie przyjął w pełni rosyjskiej ideologii nacjonalistycznej.

Putin prawdopodobnie zablokował próby Ministerstwa Obrony mające na celu usunięcie lub kontrolowanie w inny sposób blogerów. ISW poinformowało 14 października, że ​​nieokreśleni rosyjscy wyżsi urzędnicy w rosyjskim Ministerstwie Obrony próbowali ścigać karnie najwybitniejszych blogerów. Rosyjscy milbloggerzy publicznie skrytykowali rosyjskie MON za próbę cenzury, kontynuowali normalne relacje z wojny i nie zgłosili otrzymania zarzutów karnych. Nieznani rosyjscy urzędnicy wcześniej atakowali rosyjskich blogerów, oskarżając ich o ujawnianie rosyjskich pozycji siłom ukraińskim. Jednak Putin najwyraźniej stanął po stronie milbloggerów, komentując ostatnio znaczenie przejrzystości i dokładności w relacjonowaniu wojen – komentarz, który mógł być skierowany jedynie do relacji milbloggerów.

Znaczenie społeczności milbloggerów jest prawdopodobnie bezpośrednim skutkiem niepowodzenia Kremla w ustanowieniu skutecznej obecności na Telegramie, co wynika z ogólnego niepowodzenia Putina w przygotowaniu swojego narodu do poważnej i przedłużającej się wojny. Centrum statystyk rosyjskich mediów Brand Analytics zauważyło, że między rozpoczęciem wojny 24 lutego a 1 października liczba rosyjskich blogerów na Telegramie wzrosła o 58%, podczas gdy korzystanie z zakazanych zachodnich platform mediów społecznościowych, takich jak Instagram i Twitter, znacznie spadło. Telegram odnotował również najwyższy procentowy wzrost codziennych publikowanych treści (23%) w porównaniu z innymi rosyjskimi mediami społecznościowymi w tym okresie. The Bell zauważył, że liczba zwolenników Rybara gwałtownie wzrosła we wrześniu i październiku do ponad miliona zwolenników w wyniku częściowej mobilizacji i rozpoczęcia ukraińskich kontrofensyw na wschodzie i południu. Rozwój Telegramu i przypadek Rybara podkreślają nieufność Rosjan do oficjalnych narracji Kremla i poszukiwania dokładniejszych relacji. Warto zauważyć, że ukraiński rząd przyjął odwrotne podejście. Zamiast próbować scentralizować raportowanie o wojnie, Kijów zlecił wszystkim urzędnikom regionalnym uruchomienie oficjalnych kanałów Telegramu w celu dostarczania informacji o wojnie w czasie rzeczywistym.

Kreml stara się naśladować sukcesy rosyjskich prowojennych siłowików w Internecie. Czeczeński przywódca i siłowik Ramzan Kadyrow jest najczęściej obserwowanym rosyjskim blogerem z ponad trzema milionami obserwujących na Telegramie. Telegramowy kanał Kadyrowa bardzo przypomina formatem innych milbloggerów i zawiera nagrania wideo Kadyrowa, materiały z walki i niefiltrowane opinie na temat przebiegu „specjalnej operacji wojskowej”. Kanał Kadyrowa ma jednak bardziej spójną narrację niż kanał indywidualny milbloggerów, biorąc pod uwagę jego osobiste interesy w promowaniu swoich żołnierzy. Milbloggerzy powiązani z Grupą Wagnera również promują siły najemników kosztem krytyki rosyjskiego Ministerstwa Obrony i sił tradycyjnych. Z drugiej strony, wybitni propagandyści kremlowskiej telewizji państwowej, Władimir Sołowjow i Margarita Simonyan, mają odpowiednio tylko 1,4 miliona i 500.000 obserwujących na Telegramie i zaczęli powtarzać krytykę niektórych rosyjskich milbloggerów na swoich kanałach Telegramu.

Putin nadal podwaja poparcie dla niezależności dziennikarstwa milbloggerów, nawet jeśli podwaja wysiłki na rzecz mobilizacji ludności rosyjskiej do wojny. Te dwa zjawiska są prawie na pewno ze sobą powiązane. Putin prawdopodobnie zdaje sobie sprawę, że Kreml, a zwłaszcza Ministerstwo Obrony, straciło zaufanie, jakie wielu Rosjan mogło mieć do prawdziwości ich twierdzeń, a także /rozumie/  potrzebę polegania na takich głosach, które prowojenni Rosjanie uważają za autentyczne, aby zachować poparcie dla rosnących poświęceń, które są wymagane. Obrona Putina przed krytyką, wybranych przez niego urzędników, milblogerów jest niezwykła. Sugeruje to, że postrzega utrzymanie poparcia przynajmniej pewnej znaczącej części rosyjskiej populacji jako środek ciężkości dla wysiłków wojennych, jeśli nie dla przetrwania jego reżimu, i że jest gotów znieść krytykę ze strony grupy, którą postrzega jako lojalną aby zabezpieczyć ten środek ciężkości. Czy milbloggerzy pozostaną lojalni wobec Putina i wysiłków wojennych, jeśli rosyjska armia będzie nadal walczyć i cierpieć z powodu niepowodzeń? Jak zareaguje Putin, jeśli tego nie zrobią? Te pytania mogą stać się istotne, gdy Putin zwiększy swoje żądania wobec swojej niechętnej wojnie społeczności, aby dostarczyła mięsa armatniego na niepowodzenia wojny.

understandingwar.org

Wicepremier i minister ds. reintegracji terytoriów czasowo okupowanych Iryna Wereszczuk poinformowała, że rozpoczyna się dobrowolna ewakuacja z odzyskanych południowych terytoriów Ukrainy. Władze uznały, że ze względu na dokonane zniszczenia infrastruktury krytycznej i możliwość kontynuowania przez Rosjan ostrzałów artyleryjskich niezbędne jest przesiedlenie ludności w bezpieczniejsze rejony.

Prezydent Wołodymyr Zełenski oświadczył, że rosyjskie ataki rakietowe pozbawiły czasowo prądu ok. 20 mln ludzi. 19 listopada szef największej prywatnej firmy energetycznej Ukrainy DTEK Maksym Timczenko stwierdził, że z uwagi na kolosalne uszkodzenia linii energetycznych Ukraińcy, którzy mają taką sposobność, powinni być gotowi do opuszczenia kraju przed nadejściem zimy. W jego opinii byłoby to bardzo korzystne dla odciążenia systemu energetycznego państwa i pomogłoby w zagwarantowaniu dostaw prądu na potrzeby prowadzenia wojny. Premier Denys Szmyhal zapewnił z kolei, że rząd przygotowuje się na wszystkie możliwe scenariusze rozwoju wydarzeń związane z przerwami w dostawach energii elektrycznej. Uruchamiany jest import środków do wytwarzania energii, a każdy obywatel może sprowadzić generator prądotwórczy lub stację ładowania bez płacenia cła i VAT-u. Według Szmyhala dziennie importowanych jest ok. 8500 agregatów prądotwórczych.

Liczba rosyjskich ataków rakietowych na ukraińską infrastrukturę uległa znaczącemu zmniejszeniu (z dziesięciu 18 listopada do dwóch 20 listopada). Głównymi celami były Zaporoże, gdzie uszkodzony został obiekt infrastruktury przemysłowej, i Kramatorsk. Według informacji przedstawionej 20 listopada przez prezydenta Zełenskiego od 24 lutego Rosjanie użyli przeciwko Ukrainie łącznie ponad 4700 rakiet.

Rosyjskie artyleria i lotnictwo nie zaprzestają ataków na pozycje i zaplecze wojsk ukraińskich wzdłuż linii styczności oraz w obszarach przygranicznych. Pod coraz silniejszym ostrzałem mają znajdować się Chersoń i tamtejszy port rzeczny oraz sąsiednie Antoniwka (z ruinami mostów na Dnieprze) i Czornobajiwka (z lotniskiem). Obie strony ostrzeliwują wzajemnie swoje pozycje na południe od Mikołajowa. Siły ukraińskie ostrzeliwały i bombardowały także pozycje rosyjskie w głównych rejonach walk – trafione zostały m.in. cysterny z paliwem w okupowanej Makiejewce.

Jednostki rosyjskie kontynuują ataki na pozycje ukraińskie w Donbasie. Najcięższe walki trwają na południowych i wschodnich obrzeżach Bachmutu, na północny wschód od miasta i na zachód od drogi Bachmut–Gorłówka. Najeźdźcy po raz kolejny mieli też bezskutecznie nacierać na wschód od Siewierska oraz na zachód od Doniecka. Do wzajemnych ataków miało dochodzić na pograniczu obwodów charkowskiego i ługańskiego. Siły ukraińskie miały również kontratakować w zachodniej części obwodu donieckiego i podejmować kolejne próby przełamania pozycji rosyjskich na wschód od Kupiańska i na północny zachód od Kreminnej. Źródła ukraińskie donoszą o przerzucaniu do obwodu ługańskiego kolejnych rosyjskich pododdziałów wycofanych z prawego brzegu Dniepru.

Francuski resort obrony poinformował o przekazaniu Ukrainie dwóch systemów obrony powietrznej Crotale, a także o otrzymaniu przez nią dwóch wieloprowadnicowych wyrzutni pocisków rakietowych. Wielka Brytania zapowiedziała dostarczenie armii ukraińskiej 120 armat przeciwlotniczych, stacji radiolokacyjnych i wyposażenia zimowego. Doradca szefa Biura Prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak oświadczył, że na obecnym etapie konfliktu z Rosją siły ukraińskie potrzebują dodatkowo 150–200 czołgów, 100 systemów artyleryjskich, ok. 300 pojazdów opancerzonych, 50–70 systemów artylerii rakietowej i 10–15 systemów przeciwrakietowych.

(...)

19 listopada ukraińskie rządowe Centrum Narodowego Oporu poinformowało, że Federalna Służba Bezpieczeństwa stworzyła specjalne grupy operacyjne do poszukiwania członków ukraińskiego podziemia. Mimo nasilenia represji Rosjanie nie mogą skutecznie kontrolować sytuacji na okupowanych terytoriach. W skład grup wchodzą pracownicy kontrwywiadu FSB i innych służb. Zadaniem grup jest także kontrolowanie ruchu internetowego i identyfikowanie celów do przeprowadzania ataków rakietowych. Ukraiński Sztab Generalny ostrzegł, że w rejonach graniczących z obwodami briańskim i kurskim istnieje zagrożenie prowokacją zbrojną agresora. Strona ukraińska liczy się z możliwością wejścia rosyjskich grup dywersyjno-rozpoznawczych również z terytorium Białorusi. Tego samego dnia ukraiński wywiad wojskowy (HUR) poinformował, że służby specjalne FR planują prowokacje na białoruskich obiektach infrastruktury krytycznej, m.in. w elektrowni atomowej w Ostrowcu. Jako sprawcy takich „aktów terrorystycznych” zostaną wskazani obywatele państw NATO i Ukrainy przebrani w białoruskie mundury. Odnotowano, że w stan podwyższonej gotowości postawiono struktury białoruskiego KGB, MSW i wojsk granicznych.

Służba Bezpieczeństwa Ukrainy ujawniła, że zneutralizowano grupę przestępczą, która organizowała przemyt mężczyzn chcących uniknąć służby wojskowej. Zainteresowanym proponowano załatwienie transportu na Kaukaz Południowy lub do krajów UE przez terytorium Federacji Rosyjskiej (trasy wiodły przez Krym lub obwód sumski). Koszt „usługi” wynosił od 2,5 tys. do 8 tys. dolarów. Członkowie grupy przemytniczej współpracowali z funkcjonariuszami służby granicznej FR.

Komentarz

Postępujące zniszczenia infrastruktury energetycznej stawiają Ukrainę na progu klęski humanitarnej spowodowanej przerwaniem dostaw nie tylko prądu, lecz także wody i ciepła. Duża skala rosyjskich ataków rakietowych może doprowadzić do ogłoszenia decyzji o ewakuacji ludności z większych miast (np. 16 listopada mer Iwano-Frankiwska zaapelował do mieszkańców, aby z uwagi na ryzyko wystąpienia przerw w dostawach energii w miarę możliwości opuścili miasto na zimę) oraz do nasilenia się skali migracji poza granice Ukrainy. Ograniczenie lub brak dostaw energii radykalnie pogarsza kondycję przemysłu i utrudnia funkcjonowanie obiektów handlowych i firm świadczących usługi dla ludności.

Po wycofaniu jednostek rosyjskich z prawobrzeżnej Ukrainy linia frontu uległa względnemu ustabilizowaniu. Ze względu na niemożność uzyskania wyraźnego powodzenia (Rosjanie w obwodzie donieckim, zaś Ukraińcy na styku obwodów charkowskiego i ługańskiego) obie strony skupiają się na wzmacnianiu sił w rejonach walk poprzez przemieszczanie do nich wojsk operujących wcześniej w okolicy Chersonia. Najeźdźcy kontynuują również kierowanie tam żołnierzy z tzw. częściowej mobilizacji oraz rozbudowę linii obronnych, głównie w obwodzie zaporoskim. Nie oznacza to rezygnacji z działań ofensywnych, przy czym stroną bardziej pod tym względem aktywną jest w dalszym ciągu armia ukraińska. Konsekwentnie próbuje ona przełamać obronę rosyjską na kierunku Swatowego i Kreminnej, gromadzi także siły w obwodzie zaporoskim, gdzie naturalnym głównym celem jej ofensywy jest Melitopol. Kwestią otwartą pozostaje rozwinięcie nowego natarcia przez Rosjan, którzy na większości kierunków poza obwodem donieckim przeszli do obrony. Należy przyjąć, że dążą oni w pierwszej kolejności do wyczerpania potencjału ofensywnego strony ukraińskiej.

osw.waw.pl

W zeszłym tygodniu rosyjskie wojsko zaatakowało ukraińską sieć energetyczną, wystrzeliwując w nią pociski o wartości około miliarda euro. Ten kosztowny atak spowodował jednak tylko jednodniowe przerwy w dostawie prądu.

— Jesteśmy bardzo dobrze przygotowani i nieszablonowo myślimy o koordynacji działań po atakach rakietowych — powiedział w wywiadzie z POLITICO Wołodymyr Kudrycki, szef Ukrenergo, ukraińskiej państwowej firmy energetycznej.

Inżynierowie przygotowują różne scenariusze mające zapewnić im elastyczność działania i przygotować na możliwość zniszczenia stacji przesyłowej lub — co gorsza — uszkodzenia elektrowni. — Nawet w przypadku katastrofalnych szkód jesteśmy w stanie ponownie połączyć się i dostarczyć energię. Oczywiście musimy ograniczyć jej zużycie, aby utrzymać stabilność systemu — powiedział Kudrycki.

Następnie dodał: — Możemy włączyć światła w ciągu jednego dnia od ataku dla 80 do 90 proc. Ukraińców — chociaż nie są to precyzyjne szacunki. Wiele zależy od charakteru uszkodzeń. Potrzeba jeszcze kilku dni po przywróceniu podstawowych dostaw, aby w pełni ustabilizować system.

To niezwykłe, biorąc pod uwagę fakt, że Ukraina straciła około 50 proc. swojej mocy elektrycznej z powodu szkód spowodowanych przez rosyjskie ataki. To część strategii Kremla, aby zaciągnąć "Generała Mroza" i z jego pomocą złamać ich ducha walki.

— Moim zdaniem radzimy sobie całkiem dobrze. Nigdzie we współczesnym świecie nie widziano ataku o takiej skali na sieć energetyczną. Z tego powodu musimy na bieżąco wymyślać rozwiązania. Nie mamy z kim się konsultować, bo po prostu nikt wcześniej nie doświadczył czegoś nawet zbliżonego do tego — powiedział Kudrycki.

Ukraińcy żartują, że od czasu inwazji Rosji poprawiła się jakość usług publicznych — zamiast czekać tygodniami na naprawę elektryczności czy wody, dzieje się to w ciągu kilku godzin. I choć atak rakietowy pogłębia ich gniew na Rosję, to jednocześnie są dumni z pomysłowości, która stoi za przywróceniem — po atakach rakietowych — zasilania i wznowieniem dostaw wody, które opierają się na energii Ukrenergo.

Mer Lwowa Andrij Sadowy w rozmowie z dziennikarzami POLITICO powiedział, że sekretem tak szybkiego przywrócenia dostaw energii po atakach jest improwizacja. — System energetyczny nie był budowany z myślą o tym, że będzie musiał wytrzymać atak — powiedział.

Stwierdził też, że Ukraińcy otrząsnęli się z wyniszczającej sowieckiej mentalności, która mówi, że gdy pojawia się problem, nic nie da się zrobić. — Odkryliśmy, że jesteśmy zakodowani do bycia pomysłowymi, do improwizacji, do wymyślania rozwiązań, do używania tego, co jest dostępne i pod ręką — powiedział.

Po zmasowanych atakach na infrastrukturę energetyczną Ukrainy, jakie miały miejsce w zeszłym tygodniu, elektrycy z tego kraju niezwłocznie przystąpili do działania, aby przeprogramować systemy komputerowe i przekierować energię z nieuszkodzonych stacji przesyłowych. Zwykle takie poprawki wymagają czasu, a naprawa fizycznych uszkodzeń — jeśli jest możliwa — trwa jeszcze dłużej.

Ukraińską zdolność do improwizacji doceniają także zagraniczni eksperci pracujący w tym kraju — i nie sprowadza się ona tylko do sektora energetycznego.

— Gdzie jest wola, tam jest i sposób. Oni robią niesamowite rzeczy — mówi Terry Taylor, 75-letni brytyjski inżynier, pracujący w Ukrainie. Taylor nadzoruje projekt dla duńskiej organizacji charytatywnej w Mikołajowie, mieście na południowym wybrzeżu, które przetrwało wielomiesięczne oblężenie przez Rosjan. W wyniku ich działań miasto od pół roku nie ma jednak wody pitnej.

— Istnieje tu jedność celu i pasji; to naprawdę niezwykłe. Ludzie się angażują: sprzątają gruz i naprawiają, jak tylko mogą — powiedział Taylor.

Jeśli chodzi o sieć energetyczną, Ukraińcy byli dobrze przygotowani na problemy z dostawami, jeszcze zanim doszło do inwazji Rosji. — Zgromadziliśmy znaczne zapasy materiałów i sprzętu, prawdopodobnie jedne z największych na świecie — powiedział Kudrycki z Ukrenergo.

Ogromne zapasy sprzętu i materiałów szybko się jednak wyczerpują. Mer Lwowa Sadowy powiedział, że jeśli ataki nie ustaną, a zima będzie ostra, improwizacja, która dotąd ratuje Ukraińców, przestanie wystarczać. — Dziś moje przesłanie musi być mocne. Musimy być gotowi przetrwać bez prądu i ogrzewania przez jeden, dwa, może trzy tygodnie — powiedział.

Stwierdził, że Lwów i Ukraina będą potrzebowały dziesiątek tysięcy agregatów prądotwórczych zasilanych olejem napędowym i energią cieplną.

Ile dokładnie? Nie wiadomo. Lwów kupił trzy ogromne generatory diesla na sześć miesięcy przed wojną i zostały one użyte trzy razy, aby utrzymać system ciepłej wody dla 50 proc. mieszkańców miasta — powiedział.

Jednym z największych zmartwień mera Lwowa jest to, jak utrzymać tamtejszy szpital przeznaczony do leczenia żołnierzy i cywilów oraz produkowania protez. Sadowy utrzymuje wprawdzie kontakt z innymi włodarzami miast, które w razie potrzeby oferują swoją pomoc, ale wkrótce może ona okazać się niewystarczająca.

Biorąc pod uwagę przerwy w dostawach energii oraz pierwsze mrozy, Sadowy nie ma wątpliwości, że jego miasto może wkrótce znaleźć się w niebezpiecznej sytuacji. Kudrycki powtarza to w odniesieniu do całej Ukrainy.

— Przygotowujemy się najlepiej, jak możemy, aby zbudować odporność. Musimy być gotowi na najgorsze scenariusze — powiedział. — Tak więc przerwy w dostawach mogą być dłuższe niż standardowe obecne pięć godzin. Robimy wszystko, by spróbować zapobiec takim sytuacjom, ale nasze zapasy są na wyczerpaniu — powiedział.

— Potrzebujemy części zamiennych, przekaźników, okablowania, ale także niektórych dość dużych elementów takich jak transformatory i aparatura rozdzielcza. Nie mamy czasu czekać na ich produkcję — musimy je gdzieś szybko znaleźć — powiedział Kudrycki.

Szef Ukrenergo, ale i burmistrzowie ukraińskich miast, apelują, by Zachód dostarczył więcej systemów obrony przeciwlotniczej, zdolnych osłonić sieć energetyczną przed rosyjskimi rakietami i atakami lotniczymi.

— Walczymy na froncie energetycznym. Więcej systemów obrony powietrznej zwiększyłoby nasze szanse na uniknięcie masowych uszkodzeń sieci. Im więcej tych systemów, tym mniej szkód — powiedział.

Na potwierdzenie tych słów przywołał przykład ostatniego rosyjskiego ataku. — Wystarczy spojrzeć na ostatnie uderzenie — udało nam się zestrzelić wiele wystrzelonych w nas pocisków. To stwarza nam większe szanse na utrzymanie systemu i ewentualne naprawienie go, niż w innym przypadku, bez obrony przeciwpowietrznej — powiedział Kudrycki.

onet.pl/Politico

Rosyjska FSO /Federalna Służba Ochrony - red./ przygotowuje personel także na "masowy atak ideologiczny". Służby Władimira Putina obawiają się, że "wróg" wykorzysta wówczas media, sieci społecznościowe, organizacje religijne, a nawet hipnozę czy "techniki psychologiczne", by zachęcić wojskowych do przeprowadzenia zamachu stanu. 

Autorzy analizy FSO podkreślają, że wróg będzie dążył przede wszystkim do "zmniejszenia stabilności psychicznej personelu, jego moralnej dezorientacji i doprowadzenia do stanu niechęci do stawiania oporu". Głównymi zagrożeniami do wywołania takiego stanu wśród funkcjonariuszy są: telewizja, radio, prasa, portale społecznościowe, a także książki, broszury, ulotki i plakaty. "Ponadto agenci obcego wywiadu mogą angażować ruchy społeczne, organizacje pozarządowe i religijne oraz docierać do krewnych funkcjonariuszy FSO" - pisze Insider. FSO ostrzega przede wszystkim przed rzekomymi agentami, którzy mają być "przygotowani do psychicznego zarażenia personelu i posiadania zdolności hipnotycznych". W dokumencie nie wskazano jednak przykładów, które mogłyby być oznaką tego, że rzekomo ktoś używa hipnozy lub "technik psychologicznych".

Funkcjonariusze chroniący Kreml zostali ostrzeżeni także przed wirusami komputerowymi, które "mają wpływać na psychikę". "To zagrożenie raczej można wykluczyć z metod psychologicznego oddziaływania na personel. Ze względu na masowe wizyty kremlowskich agentów bezpieczeństwa na zagranicznych stronach pornograficznych, zwłaszcza w nocy, dostęp do internetu na Kremlu został ograniczony i to kilka lat temu. Korzystanie z telefonów komórkowych i tabletów podczas pełnienia służby na Kremlu jest surowo zabronione" - pisze Insider. W raporcie wspomniany jest także "generator czarnej materii" - urządzenie rzekomo skonstruowane w tajnych ośrodkach CIA, których istnienia nie potwierdzono. Mimo tego historia generatora trafiła do tabloidów i zyskała popularność wśród miłośników teorii spiskowych i pseudonaukowych. 

Takie przygotowanie nie dziwi, jeśli przyjrzymy się zastępcy szefa FSO. Generał Aleksandr Komow jest znany z zainteresowania astronomią i zjawiskami paranormalnymi, przez co wśród współpracowników nazywany jest "Generałem-Astrologiem". Jego przekonania znajdują odzwierciedlenie nawet w oficjalnych dokumentach planistycznych i szkoleniowych, a funkcjonariusze są zobowiązani przejść "nieproporcjonalnie wiele" szkoleń dotyczących "walki informacyjnej" i "oddziaływania psychologicznego". 

Co ciekawe, kroki dotyczące "zmasowanego ataku ideologicznego" są częściej trenowane, niż faktyczne działania operacyjne, które FSO musiałaby wdrożyć przy próbie obalenia Kremla. Jak czytamy, twórcy planu ostrzegają, że "w przypadku zamachu stanu niektórzy 'obrońcy Kremla' mogą doświadczyć: depresji, izolacji, niepewności, co do prawidłowości działań władz, poczucia strachu i troski o własne życie". W takich sytuacjach FSO zaleca stosowanie "kontrsugestii", "kontrperswazji" czy "przejęcia inicjatywy". W raporcie zwrócono uwagę zwłaszcza na młodych pracowników, którzy rzekomo są bardziej niestabilni psychicznie - takie osoby w ostateczności mają być kierowane do szpitali. 

gazeta.pl