piątek, 15 marca 2024



„Putin cierpi na nieustającą ostrą potrzebę powtórek, rozwinięcia poruszanych tematów, wyjaśnienia, dopiłowania tępą piłą słuchacza, udowodnienia czegoś, czego się nie da udowodnić. To interesujący psychologiczny fenomen dla człowieka, który dysponuje monopolem na władzę nieograniczoną niczym, dozgonną, który ma w ręku wszystkie rodzaje państwowego instrumentarium przemocy, w tym środki masowej propagandy – zauważa opozycyjny polityk z Pskowa, Lew Szlosberg. – Putin znów wrzuca do jednego worka i wydatki budżetu (to dla wewnętrznej publiczności), i narodowe interesy, i groźby zastosowania bomby jądrowej (to dla zagranicy)… Putin nie mówi wprost, że chodzi mu o nową Jałtę, nowy podział świata z pozycji siły”. Ale o nią mu właśnie chodzi.

Te komunikaty Putin wygłasza już też od dawna. Jeszcze przed pełnoskalową inwazją Rosji na Ukrainę rosyjska dyplomacja składała Zachodowi propozycje nie do odrzucenia, dotyczące uwzględnienia interesów Moskwy kosztem niepodległości innych państw. Potem wielokrotnie w programach telewizyjnych różni eksperci, w tym deputowani Dumy, powtarzali tezę o możliwości wykorzystania w konflikcie zbrojnym broni jądrowej. Specjalistą od grożenia atomem stał się były prezydent Dmitrij Miedwiediew, który wsławił się ostrą retoryką wpisów w mediach społecznościowych. Podczas niedawnego wykładu dla młodzieży w Soczi Miedwiediew powrócił do omawiania neoimperialnych planów Rosji, dotyczących w szczególności odbudowy strefy wpływów na całym obszarze postsowieckim.

„Retoryka Miedwiediewa sugeruje rosnącą pewność siebie Putina i jego otoczenia. Przedstawione przez niego rosyjskie aspiracje dotyczą nie tylko faktycznej likwidacji ukraińskiej państwowości, lecz także traktowania wszystkich państw postsowieckich jako pozbawionych podmiotowości satelitów Rosji. (…) Chociaż tego typu tezy od dawna funkcjonowały w wewnętrznym obiegu intelektualnym i politycznym FR, to dotąd nie były artykułowane na wysokim szczeblu w sposób tak otwarty i kompleksowy” – napisał w komentarzu ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich Witold Rodkiewicz.

Putin w wywiadzie powtórzył te tezy, rozszerzył je i wzmocnił. Zdaniem rosyjskiego prezydenta era Zachodu dobiega końca, nadchodzi era „nadziei ludzkości” (tak, chodzi o Rosję). „Bal wampirów się kończy” – zapowiedział Putin Zachodowi. A broń ma się po to, aby jej użyć. I Rosja ma prawo sięgnąć po każdą broń w obronie swej suwerenności. „Tak zostało to zapisane w naszej strategii, nie zmienialiśmy jej. To moim zdaniem nie oznacza, że oni jutro rozpoczną wojnę jądrową. Ale jeśli zechcą, to proszę bardzo. Jesteśmy gotowi” – podkreślił pokojowo.

tygodnikpowszechny.pl


27 czerwca 1997 r. rano przez most na Sawie, oddzielający serbskie Bogojewo i chorwacki Erdut, przejechał samochód z kilkoma uzbrojonymi mężczyznami. Kierowcą był Milan Kneżević, były mistrz Jugosławii w boksie, teraz zawodowy ochroniarz. Obok niego siedział Slavko Dokmanović — "rzeźnik z Vukovaru".

Przed wojną Dokmanović był tam burmistrzem. Gdy jednak Serbowie i Bośniacy uznali, że dalej żyć razem nie mogą, otoczył się grupą żołdaków i rozpoczął oczyszczanie miasta z nie-Serbów. W 1992 r. Dokmanović został oskarżony o nadzorowanie mordu 260 chorwackich pacjentów vukovarskiego szpitala.

— Tuż za mostem wyskoczyło na nas kilka dżipów z zakapturzonymi ludźmi wymachującymi kałasznikowami. Wzięli nas bez jednego wystrzału — opowiadał później Kneżević. Po sześciu godzinach Dokmanović był już w więzieniu w Hadze, a rok później, nie czekając na wyrok, popełnił w celi samobójstwo.

— Mówiono mi potem, że schwytali nas rosyjscy najemnicy wynajęci przez Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze — mówił Kneżević. W rzeczywistości byli to oficerowie polskiej jednostki specjalnej, znanej jako GROM.

onet.pl